Resident Evil Village okiem fana siódemki. Opinia + Która część jest lepsza?
Niedawno ukończyłem najnowszą odsłonę Resident Evil, czyli Village. Jako że jestem fanem siódmej części, którą jednocześnie uważam za jedną z najlepszych gier survival horror w którą grałem, postanowiłem podzielić się swoją opinią co do ósmej części oraz porównać ją do Biohazard. Po świetnej siódemce miałem duże oczekiwania co do Village. Co mi się spodobało, a co nie? Co zaskoczyło, a co potencjalnie zawiodło?
Ogólna opinia o grze (Część bez spoilerów)
Poprzednia odsłona, czyli Biohazard, bez wątpienia znajdzie się w moim top 5, jeśli chodzi o horrory. Cenię sobie głównie świetny scenariusz. Gra zaskakiwała mnie na każdym kroku, czy to w kwestii fabuły, czy gameplaya. Co do Village, to na wstępie zaznaczę, że nie, nie zawiodłem się co do całokształtu gry, ale z drugiej strony też nic mnie nie zaskoczyło. Zastanawiałem się, czy to dlatego, że już przyzwyczaiłem się do stylu gry czy raczej chodziło o fabułę samą w sobie. Myślę, że raczej to pierwsze, ale czuć też, że brakło więcej mocnych momentów. W każdym razie Village, o ile nie jest pozbawione wad (i nie, nie jestem tą osobą, która za wadę uznaję brak polskiej lokalizacji), to jest świetnym tytułem z gatunku survival horror. Bawiłem się doskonale, a długość gry była dla mnie zadowalająca. Spodobał mi się ulepszony, bardziej zróżnicowany gameplay. Jest więcej broni (choć nie aż tak dużo), które teraz możemy ulepszać. Jest więcej komponentów, dzięki którym stworzymy nowe przedmioty. Jest więcej lokacji, więcej sekretów do odkrycia, większy nacisk na eksploracje. Po prostu jest wszystkiego więcej, jednocześnie nic w tej kwestii nie wydaje się przesadzone, więc całość wychodzi moim zdaniem na duży plus. W porównaniu do siódemki mapa z Village jest ogromna. Oprócz wioski oraz zamku zwiedzamy wiele innych równie ciekawych miejsc. Same lokacje (tak jak wspomniałem) oferują dużo zawartości. Osobiście bardzo lubię eksplorować i tej kwestii bawiłem się w Village lepiej niż w siódemce. Gameplay wypada więc bardzo dobrze, a jak fabuła? Mimo że momentami wydawała mi się przekombinowana, to wciąż trzyma dobry poziom. Mimo, że nie jest tak strasznie, jak w Biohazard (głównie przez otwarte tereny), to klimat bez wątpienia jest znakomity. Każda z lokacji ma coś unikalnego w sobie. Dodam jeszcze, że przymierzam się do tego, by powtórzyć grę na wyższym poziomie trudności. Zachęca do tego bardziej różnorodny gameplay. W siódemce natomiast nie czułem takiej potrzeby, by powtórzyć grę. Jeśli podobała ci się siódma odsłona, a w Village nie grałeś, to zdecydowanie warto.
Opinia o fabule, postaciach, lokacjach, gameplayu (Nieznaczne spoilery)
Fabuła i Postacie - Fabułę w ósemce za całokształt oceniam na plus. Mimo to mam wrażenie, że mamy tutaj do czynienia z lekkim przerostem formy nad treścią. Duża ilość lokacji, ich zróżnicowanie oraz to, że podróżujemy między nimi, sprawia, że gra nie ma pewnej równowagi w kwestii klimatu (jak to było w siódemce). Zyskuje jednak na tym gameplay, także coś za coś. Momentami czuć, że wszystko dzieje się za szybko, a niektóre twisty fabularne nie zostały do końca przemyślane. Gra jednak wciąż zapewnia nam wiele mocnych, zapadających w pamięć momentów, a fabuła mimo, że trochę skomplikowana to intryguje i zadaje wiele pytań, na które chcemy znać odpowiedzi. A większość z nich poznamy dopiero pod koniec gry. Samo zakończenie wypadło nieźle, ale czuć pewien niedosyt (niedosyt w kwestii fabuły, bo co do reszty to nie). O antagonistach natomiast złego słowa powiedzieć nie mogę. Wypadają przyzwoicie i zapadają w pamięć. Lady Dimitrescu mogła mieć co prawda trochę więcej sekwencji, ale jeśli już pojawiała się na ekranie, to wszystko było na medal. Właściwie niemal każdy antagonista wyszedł świetnie. Jeden miał być obrzydliwy, drugi tajemniczy, trzeci szalony, czwarty budzący respekt, piąty cechujący się tym, że jest potężny i nieprzewidywalny. Każdy zdał egzamin. Nie byłem jedynie przekonany co do Heisenberga. Koncept tej postaci niezbyt do mnie przemawiał na początku, ale z czasem było lepiej. Protagoniści wypadli ciut słabiej, ale zadowalająco. Zabrakło trochę Chrisa, który zarezerwował sobie okładkę i myślę też, że nie wykorzystano w pełni potencjału Ethana. Duke natomiast sprawiał, że czułem się czasami jak w jakimś uniwersum Harrego Pottera, ale nie jest to dla mnie minus.
Lokacje - Jeśli chodzi o projekty lokacji, to moim zdaniem każda miejscówka (jest sześć głównych lokacji) wypada przynajmniej bardzo dobrze pod względem ilości i jakości tego, co w nich znajdziemy, oraz w kwestii wizualnej, choć przyznam, że liczyłem na nieco dłuższe etapy w dwóch z nich, o czym zaraz wspomnę. Najlepszą lokacją, jak i również etapem w grze jest moim zdaniem zamek i nie, nie chodzi tylko o Lady Dimitrescu ;) Właściwie wszystko wyszło świetnie - znakomity klimat, jak i oprawa audiowizualna, ilość i różnorodność miejscówek, eksploracja i różne sekrety, walki z przeciwnikami. Długość tego etapu jest również zadowalająca (szczególnie jeśli lubicie eksplorować) choć uważam, że Pani w kapeluszu powinna dostać więcej scen, to jednak wciąż jest bardzo, bardzo dobrze. W kwestii pozostałych lokacji - wioska jest również niezwykle klimatyczna, szczególnie na początku gry. Zakładając, że mamy już wszystkie klucze czy inne gadżety, to możemy wejść do praktycznie każdego domu, więc nie pozostaje nic, tylko eksplorować. Kolejna lokacja - Dom Beneviento znajdujący się na zachód od zamku, to w pewnym sensie powrót do klimatów z siódemki, przynajmniej takie miałem odczucie zarówno przed, jak i po wyjściu z tego miejsca. Moim zdaniem to właśnie tutaj jest najstraszniej, najdziwniej i najciekawiej, głównie przez zamknięte pomieszczenia czy brak wyposażenia w jednej z sekwencji. Ta lokacja stawia na zagadki, których trochę brakło mi w wiosce i zamku, więc to wyszło na plus. Ten etap częściowo skojarzył mi się z escape roomem Lucasa z siódemki, który zapadł mi w pamięć, więc fajnie było zarówno przypomnieć sobie ten moment jak i w pewnym sensie go ''powtórzyć''. Cały etap w tym tajemniczym domu, o ile świetny to nieco za krótki, a fani eksploracji poza zagadkami nie znajdą tutaj praktycznie nic, jednak to tylko takie małe minusy, które nie ujmują tej wyjątkowej lokacji, której głównym atutem miał być klimat. Młyny i zatopione miasto stawiają głównie na elementy zręcznościowe, co wiąże się głównym antagonistą tej lokacji. Etap jak najbardziej na plus. Ostatnie dwie lokacje - twierdza i fabryka stawiają na walkę z domieszką eksploracji. Twierdza, o ile ogólnie wypadła dobrze to, była według mnie etapem krótkim i czegoś zdecydowanie zabrakło. Fabryka natomiast już o wiele lepiej. Była lokacją bardzo fajną, dość różnorodną i nawet zaskoczyła mnie pozytywnie, bo trochę inaczej / skromniej wyobrażałem sobie ten etap. Podsumowując - całokształt lokacji, etapów fabularnych i zawartości oceniam na solidne 9/10. Każda z nich częstuje nas czymś innym. Wioska stawia na zwykłą eksplorację. Zamek na badanie otoczenia celem ucieczki z zamku w połączeniu ze skradaniem i unikaniem wrogów. Dom Beneviento na zagadki. Zatopione miasto (młyny) na elementy zręcznościowe. Twierdza i fabryka na walkę z naciskiem na upgrade broni. Zamek i wioska wyszły wręcz idealnie. Pozostałe lokacje ciut słabiej, ale wciąż bardzo dobrze.
Gameplay - Zdecydowanie jest on mocną stroną grą. Świetnie wyważony pod kątem eksploracji, zagadek i walki. Jedynie w kwestii poziomu trudności walki wydawał się ciut za łatwy, ale wciąż wymagający. Ósemka jeszcze bardziej idzie w stronę umiejętnego zarządzania ekwipunkiem oraz craftingiem. Kwestia amunicji, komponentów i apteczek została zrobiona idealnie. Nie braknie nam tego podczas gry, o ile będziemy grać ostrożnie. Sklep u Duke'a, to udane, choć moim zdaniem nieco ujmujące klimatowi rozwiązanie. Mimo to opcja kupna / sprzedaży komponentów, skarbów i broni oraz ich ulepszanie bez wątpienia sprawia, że gra staje się ciekawsza, choć nie wszystkie funkcje sklepu są potrzebne. Każda lokacja skrywa różne tajemnice i sekrety, a niekiedy jest potrzeba, byśmy wrócili się do niektórych miejsc, gdyż wcześniej nie posiadaliśmy jakiegoś przedmiotu (np. klucza), by się do nich dostać. Delikatny backtracing (który występuje też w linii fabularnej) nie irytował mnie, a wręcz przeciwnie. Byłem ciekawy, co znajduje się w miejscu, do którego nie mogłem się wcześniej dostać, więc kiedy odnalazłem potrzebny przedmiot, szybko pędziłem do nieodkrytej lokacji. System walki jest przyzwoity (nie uwzględniając walki nożem, który moim zdaniem powinien służyć tylko do otwierania skrzynek). Design przeciwników na plus, a walki z bossami wydawały mi się bardziej wymagające niż w siódemce. Przed premierą gry twórcy wspominali też o dwóch nowych, ważnych systemach - blokowania oraz barykad. Ten pierwszy wypadł bardzo dobrze, natomiast drugi kiepsko. Mamy z nim tylko do czynienia na początku, wtedy daje rade, nieco podkręca klimat zaszczucia, kiedy to bohater jest zdezorientowany atakiem wilkołaków. Później jednak system barykad w ogóle nie występuje w grze (może poza jednym momentem).
Klimat / Strach - Bez chwili zastanowienia... klimat jest znakomity. Ale czy gra jest straszna? Nie aż tak straszna jak siódemka, ale wciąż daje radę. Zależy też od lokacji. Najlepiej jest w Domu Beneviento. Częściowo w zamku i fabryce. Wioska i pozostałe lokacje raczej nie podnoszą ciśnienia, ale wciąż są to miejsca intrygujące i klimatyczne.
Czy Village jest grą lepszą czy gorszą od Biohazard? (Część bez spoilerów)
Fabuła (na korzyść Biohazard) - W siódemce fabuła wydaje się bardziej spójna i przejrzysta.
Postacie (remis) - W obu grach mam podobne odczucia, czyli protagoniści wypadają nieźle, ale tylko nieźle, natomiast antagoniści bardzo dobrze.
Gameplay (na korzyść Village) - W Village lepiej sprawuje się gameplay, który daje zdecydowanie więcej frajdy niż w siódemce.
Lokacje (na korzyść Village) - Village oferuje większe zróżnicowanie w kwestii lokacji. Sprawia to, że jest ciekawie, nie można narzekać na nudę, a fani eksploracji będą bardzo zadowoleni.
Klimat / Strach (na korzyść Biohazard) - Moim zdaniem siódemka lepiej straszy, głównie przez zamknięte pomieszczenia, których jest mniej w Village - tutaj przeważają otwarte tereny. Dodatkowo mniejszy ''świat'' gry lepiej wpływa na immersję i pomaga utrzymać jednakowe tempo.
Grafika i udźwiękowienie (remis) - Obie gry wyglądają i działają bardzo dobrze, a udźwiękowienie robi robotę.
Moim zdaniem ciężko stwierdzić, czy Village jest grą lepszą, czy gorszą, jest po prostu grą inną. Niektóre elementy, czy to gameplayowe, czy fabularne wypadają lepiej w ósemce, a inne w siódemce. Jeśli jednak miałbym sensownie porównać obie gry, to według mnie Biohazard to lepszy Horror, a Village to lepszy Survival. Zależy więc czy bardziej cenicie sobie wymagającą rozgrywkę pod względem gameplayowym, czy bardziej sam klimat, jaki na horror przystało (co nie znaczy, że w ósemce go brak). Ostatecznie Biohazard oceniam na 9.5/10, a Village na 9/10. W każdym razie Village, choć nie był idealny, to bardzo mi się podobał i jako fan siódemki jestem zadowolony.
A wy jak oceniacie Village? Która część podobała wam się bardziej?