Horizon Zero Dawn - Recenzja
Co się stanie, gdy studio znane głównie z serii liniowych FPS-ów postanowi spróbować swoich sił w rozbudowanej grze akcji z ogromnym, otwartym światem, oryginalnym pomysłem na fabułę oraz zachwycającą oprawą graficzną? Krótko mówiąc, gracze otrzymają prawdziwe arcydzieło i kolejny powód, by posiadać PlayStation 4.
Horizon Zero Dawn nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Zaprezentowana po raz pierwszy na targach E3 w 2015 roku najnowsza produkcja Guerrilla Games (twórców serii Killzone) momentalnie podbiła serca graczy na całym świecie. Tytuł imponował przede wszystkim fantastyczną oprawą graficzną oraz ciekawym pomysłem na fabułę. To wystarczyło, by Horizon Zero Dawn stało się jedną z najbardziej wyczekiwanych gier ekskluzywnych na PS4.
Dziś, niemal rok po premierze wiemy już, że twórcy sprostali zadaniu i oddali w ręce graczy produkcję niezwykle udaną. Ba, Horizon Zero Dawn spotkało się z tak ciepłym przyjęciem, że Guerrilla Games wydało na początku listopada pierwsze fabularne rozszerzenie do gry - The Frozen Wilds, które jasno wskazuje na to, że twórcy nie zamierzają porzucać nowego uniwersum. Jestem przekonany, że pełnoprawna kontynuacja to tylko i wyłącznie kwestia czasu.
Skoro już o czasie mowa, to warto nadmienić, że Horizon Zero Dawn wymaga go sporo. Sam spędziłem z grą ponad 100 godzin, dzięki którym dokładnie zapoznałem się zarówno z jej fabularną, jak i czysto techniczną stroną. Najwyższa więc pora, bym zachęcił wszystkich niezdecydowanych do odwiedzenia świata opanowanego przez maszyny. Świata, w którym człowiek przestał być gatunkiem dominującym...
Ziemia nie należy już do nas...
Jak do tego doszło? Takie pytanie zadał sobie prawdopodobnie każdy, kiedy zobaczył ludzi żyjących w prymitywnych plemionach i mechaniczne bestie biegające swobodnie po powierzchni naszej planety. Trzeba przyznać, że taki widok potrafi przykuć uwagę i rozbudzić chęć dokładnego zapoznania się z historią świata przedstawionego. Jakby nie patrzeć, to w końcu kolejna wizja przyszłości Ziemi. Co więcej, jest to wizja dość sensowna.
Zacznijmy od tego, że dla ludzi żyjących wśród maszyn przyczyny upadku naszej cywilizacji również nie są znane. Mało tego, niektórzy z nich nawet nie chcą ich poznać, bojąc się jakiegokolwiek kontaktu z pradawnym Światem Metalu. Z takiego podejścia do przeszłości słynie plemię Nora, które wierzy, że to właśnie starożytna technologia doprowadziła do zguby dawnych ludzi, więc unikają jej, aby nie dopuścić do kolejnej samozagłady.
Jak to jednak bywa, zawsze znajdzie się ktoś, kto myśli inaczej. Takim odmieńcem w plemieniu Nora jest Aloy - młoda łowczyni oraz wyrzutek, który wyrusza w długą podróż, by odkryć swoją przeszłość oraz poznać swoje przeznaczenie. Podróż ta stanowi najważniejszy element fabuły Horizon Zero Dawn, czyniąc z Aloy główną bohaterkę powieści oraz postać, w którą wciela się gracz. Pytanie tylko, jaka jest w tym wszystkim motywacja protagonistki.
Jak już wspomniałem, młoda łowczyni jako jedyna w swoim najbliższym otoczeniu wykazuje zainteresowanie dawnym światem. Nie jest to oczywiście bezpodstawna fascynacja. Będąc wyrzutkiem z powodu swojego zagadkowego pochodzenia, Aloy jest unikana, a nawet traktowana z pogardą przez ludzi z plemienia. Ponadto, okazuje się, że z tego samego powodu na bohaterkę poluje pewna, tajemnicza grupa kultystów. Taki właśnie stan rzeczy zmusza młodą łowczynię do opuszczenia domu i wyruszenia w niebezpieczną podróż, podczas której stawi czoła wielu wyzwaniom, pozna otaczający ją świat oraz nawiąże nowe przyjaźnie ze spotkanymi po drodze, barwnymi postaciami.
Początek gry sprawnie nakreśla historię, uczy podstaw rozgrywki i utrzymuje zainteresowanie gracza, stawiając przed nim szereg pytań i tajemnic, dotyczących zarówno dawnego oraz obecnego świata, jak i samej Aloy. Po solidnym wstępie przychodzi jednak moment, w którym fabuła zwalnia, co jest naturalną koleją rzeczy, kiedy mamy do czynienia z tak rozbudowaną produkcją oferującą ogromny, otwarty teren do swobodnej eksploracji. Mniej więcej w połowie gry motyw przewodni zaczyna się zmieniać, w wyniku czego ciekawe science-fiction ustępuje na moment nie mniej ciekawemu wątkowi przedstawiającemu historię ludzi z otoczenia bohaterki. Dowiadujemy się na przykład o panującej jeszcze jakiś czas temu wojnie pomiędzy plemionami oraz poznajemy przygody pojedynczych postaci. Każda z nich jest interesująca na swój własny sposób. Mamy tu m.in. motyw zemsty lub próby pogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby. Warty wyróżnienia jest zdecydowanie Sylens. Postać ta cechuje się szczególną tajemniczością, a jej interakcje z Aloy są genialne.
Pod koniec przygody wracamy oczywiście do rozwiązywania sekretów przeszłości i otrzymujemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania dotyczące fabuły Horizon Zero Dawn. Skąd wzięły się maszyny? Co stało się z ludzkością? Kim jest Aloy? Zapewniam, że twórcy znaleźli naprawdę dobre i przede wszystkim logiczne wyjaśnienie na przedstawiony w grze stan rzeczy. Historia trzyma się kupy i pozostaje w pamięci, będąc jednocześnie jednym z ciekawszych wyobrażeń przyszłości naszego świata.
Twórcom udało się zatem nie tylko wymyślić intrygującą i spójną fabułę, nie będącą wyłącznie pretekstem do umieszczenia w grze fajnie wyglądających, zabójczych maszyn, ale i wykreować naprawdę ciekawą i dającą się polubić protagonistkę, której szczerze kibicowałem. Aloy ma charakter, potrafi odpyskować i nie boi się wyrazić swojego zdania. Szybko staje się w oczach gracza prawdziwą postacią, a nie tylko ładnym, trójwymiarowym modelem, którym może sterować.
Jednak w świecie, w którym wychowała się młoda łowczyni to nie wystarczy. Mechanicznej bestii bowiem nie przegadasz. Na szczęście Aloy potrafi sobie poradzić również w konfrontacji z takim przeciwnikiem. Zamiast marnować czas na zabawę z rówieśnikami, bohaterka zdecydowała od najmłodszych lat szkolić się w sztuce przetrwania. Trening pozwolił jej nabyć umiejętności niezbędnych do przeżycia poza bezpiecznymi granicami terytorium Nora i widać to bardzo wyraźnie podczas rozgrywki. Jak jednak prezentuje się ów rozgrywka na tle świetnej fabuły?
Pora na łowy!
Na pierwszy rzut oka gameplay w Horizon Zero Dawn nie wyróżnia się niczym, czego już byśmy wcześniej nie doświadczyli w grach akcji z elementami RPG. Ogromny, otwarty świat, mapa udekorowana licznymi znacznikami, zdobywanie coraz lepszego ekwipunku, odblokowywanie kolejnych umiejętności oraz wiele innych, znanych nam bardzo dobrze mechanik zaznacza tu swoją obecność. Wystarczy jednak chwila z padem w dłoni, by przekonać się, że najnowsze dzieło Guerrilla Games nie jest kolejnym, nudnym sandboxem, do których przyzwyczaili nas inni wydawcy. Tam, gdzie kolejny Assassin’s Creed zasypuje nas identycznymi i nużącymi zadaniami, tam Horizon Zero Dawn serwuje nam zestaw ciekawych i niezwykle kreatywnych wariacji typowych aktywności pobocznych.
Weźmy na przykład punkty obserwacyjne znane ze wspomnianej przeze mnie serii Assassin’s Creed. Ich zadaniem jest odkrycie przed graczem kolejnego fragmentu mapy oraz nowych znaczników. Wystarczy wspiąć się na wysoki punkt, np. wieżę i wykonać tak zwaną synchronizację, po czym oddać widowiskowy skok do znajdującego się niżej stogu siana. Identyczną funkcję w Horizon Zero Dawn pełnią Żyrafy, czyli największe maszyny, które napotykamy w grze. Różnica jest taka, że mechanicznych bestii jest zaledwie kilka, a każda z nich odkrywa znacznie większy teren niż punkt widokowy w Assassin’s Creed. Ponadto, przeważnie w okolicy Żyrafów kręcą się inne maszyny, więc zanim w ogóle pomyślimy o wspinaczce na “ruchomą wieżę” musimy się jeszcze przedrzeć przez strzegących celu przeciwników. Jest to na pewno ciekawsze zajęcie, niż zwykłe zdobywanie kolejnej iglicy. A to tylko jeden z przykładów, gdzie twórcy z Guerrilla Games przekształcili znany motyw na coś, co idealnie pasuje do wykreowanego przez nich świata.
Aktywności poboczne nie są jednak daniem głównym, a wyłącznie przystawką do różnorodnych misji fabularnych oraz side questów. Te potrafią być naprawdę interesujące, gdyż nie zawsze polegają na walce z maszynami, wprowadzają nowe, charyzmatyczne postacie, takie jak Erend, czy Avad oraz popychają historię do przodu. Oprócz typowych dla gier z tego gatunku zadań, otrzymujemy również bardziej rozbudowane questy, więc bieganie po mapie za kolejnymi znacznikami nie jest nużącym obowiązkiem, a raczej okazją na poznanie świata i ludzi z różnych plemion, zdobycie lepszej broni, czy dowiedzenie się czegoś więcej o dawnym świecie. Warto zatem eksplorować nowo odkryte tereny i wykonywać dostępne tam misje.
Zwiedzanie tak rozległego i różnorodnego terenu wiąże się oczywiście z regularnym napotykaniem przeciwników. Na szczęście system walki to kolejny świetnie zrealizowany przez twórców element, więc każdy następny pojedynek z ogromną, mechaniczną bestią nie powoduje uczucia znużenia, lecz sprawia czystą przyjemność. Ubicie takiego Gromoszczęka lub Burzoptaka to czyn niezwykle satysfakcjonujący i dostarczający masę frajdy.
Maszyny dzielą się na kilka kategorii, a każda z bestii wymaga użycia innego rodzaju broni oraz zastosowania odpowiedniej taktyki. Horizon Zero Dawn nie jest bowiem grą, gdzie każdego napotkanego oponenta załatwimy kilkoma szybkimi strzałami z łuku, a później przycupniemy za kamieniem i poczekamy, aż wskaźnik zdrowia powoli się uzupełni. Tutaj mechaniczne bestie stanowią realne zagrożenie i jeśli nie będziemy uważać możemy szybko pożegnać się z Aloy i przywitać ekran wczytywania ostatniego zapisu gry. Nie jest to poziom Dark Souls, ale poznanie słabych stron przeciwnika oraz odpowiednie żonglowanie orężem w większości przypadków stanowić będzie klucz do zwycięstwa.
Podstawową bronią, którą posługuje się rudowłosa łowczyni jest łuk i włócznia, ale do dyspozycji bohaterki oddano również inne rodzaje oręża. Maszyny możemy na przykład tymczasowo unieruchomić za pomocą wyrzutni lin, zwabić w rozstawione potykaczem pułapki, potraktować różnymi bombami, dzięki hukprocy lub nawet pozbawić je działka (jeśli takowe mają) używając specjalnego rodzaju strzał, a następnie wykończyć je ich własną bronią. Możliwości jest oczywiście znacznie więcej, co pozwala wykazać się pomysłowością i sprytem podczas walk.
W trakcie starcia nie musimy jednak całkowicie polegać na broni, gdyż Aloy już w pierwszych godzinach rozgrywki zyskuje możliwość przejmowania kontroli nad maszynami, które następnie mogą pomóc nam w walce. Ponadto, niektóre z opanowanych bestii dają się ujeżdżać, pełniąc tym samym rolę wierzchowca, co znacząco ułatwia przemieszczanie się po świecie gry. Innym przydatnym gadżetem jest Focus. Urządzenie to pozwala zeskanować nowo napotykane maszyny i wskazać ich słabe punkty oraz podświetlić ścieżkę po której się poruszają, co jest bardzo przydatne, gdy zechcemy eliminować kolejne bestie po cichu, chowając się w wysokiej trawie. Focus ma również swoje zastosowanie poza walką. Za jego pomocą możemy podświetlić ścieżkę do wyznaczonego przez misję celu lub odsłuchać, bądź odczytać rozsiane po świecie gry nagrania i wiadomości pamiętające jeszcze czasy dawnej cywilizacji. Dają one mały wgląd na to, jak kiedyś wyglądało życie na Ziemi.
Niestety pojedynki z ludzkimi przeciwnikami nie są już tak emocjonujące, jak potyczki z mechanicznymi oponentami. Podczas podróży wielokrotnie napotkamy grupkę bandytów lub trafimy na obozowiska kultystów, które będziemy musieli oczyścić. Zadanie tego typu nie powinno przysporzyć nikomu większych trudności, gdyż sztuczna inteligencja wrogo nastawionych jednostek nie zachwyca. To kolejny przypadek, gdzie najskuteczniejszą metodą na wyeliminowanie całego obozu jest usadowienie się w wysokiej trawie i gwizdanie na przechadzających się po okolicy adwersarzy. Ci, pomimo rosnącego stosu ciał przed krzakiem, z którego dochodzi tajemniczy hałas ochoczo podejdą na tyle blisko, by dać się bezszelestnie wyeliminować.
Walka stanowi główne zajęcie, lecz w drodze do celu zdarzy nam się oczywiście wykonywać również mniej ekscytujące zadania, takie jak odszukanie wskazanego przez zleceniodawcę przedmiotu na oznaczonym obszarze, przyprowadzenie zaginionej, bądź porwanej osoby, wspinaczka w trudno dostępne miejsca, czy też rozwiązanie prostych zagadek. Przemieszczając się po rozległym terenie gry zbierzemy także różnorodne surowce z roślin lub małych zwierząt, takich jak lis lub królik, które pozwolą nam między innymi wytworzyć zapas amunicji.
Rozgrywka w Horizon Zero Dawn pomimo korzystania z wielu znanych i upowszechnionych już przez poprzednie produkcje schematów dostarcza masę frajdy. Twórcy dostosowali te motywy do wykreowanego na potrzebę gry świata, a nie na odwrót. Dzięki temu wszystko wydaje się spójne, a żadna aktywność, której podejmuje się gracz nie sprawia wrażenia dodanej na siłę, w celu wydłużenia przygody. Pod tym względem twórcy spisali się na medal.
Audiowizualne arcydzieło
Czas jednak pomówić o tym, na co wszyscy zwracamy uwagę w pierwszej kolejności, czyli o wyglądzie zewnętrznym. A jest o czym mówić, bowiem Guerrilla Games przekroczyło wszelkie granice i dostarczyło posiadaczom PlayStation 4 najpiękniejszą grę, jaka została wydana na platformę Sony. Fakt, że jest to gra z otwartym światem tylko potęguje wrażenie.
Horizon Zero Dawn zachwyca i wyznacza nowe standardy dla gier celujących w realizm oraz szczegółowość oprawy graficznej. Wszystko zostało tu dopięte na ostatni guzik. Na każdym kroku widać ogromną ilość pracy włożoną w projekt świata, który tętni życiem i olśniewa pięknem. Podczas zwiedzania niejednokrotnie natkniemy się na konwój maszyn, pracujących ludzi w miastach, czy też trenujących lub polujących łowców. Na osobną wzmiankę zasługują mechaniczne bestie, gdyż to właśnie one budzą największy podziw. Same projekty poszczególnych monstrów zasługują na uznanie, a co dopiero ich wykonanie w grze. Modele są niezwykle bogate w detale i cudownie zanimowane. Do tego wszystkiego dochodzi niezwykle bogata roślinność, fenomenalne oświetlenie, dynamiczny cykl dnia i nocy oraz wiele innych smaczków, które razem tworzą godną podziwu całość. Piękno Horizon Zero Dawn ciężko opisać. To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy.
Pytanie tylko, czy tak zaawansowana technicznie gra ma prawo działać na konsoli, zachowując tym samym odpowiedni do cieszenia się rozgrywką framerate. Na szczęście twórcy z Guerrilla Games i na tym polu nie zawiedli dostarczając produkcję, która dzielnie utrzymuje stabilne 30 klatek na sekundę (na PS4 Pro nawet w rozdzielczości 4K) i praktycznie nigdy nie spada poniżej tej wartości. Co więcej, podczas rozgrywki nie uświadczymy żadnych ekranów ładowania. Czekać będziemy jedynie na załadowanie ostatniego zapisu gry i podczas korzystania z szybkiej podróży.
Udźwiękowienie to kolejny świetnie zrealizowany element. Przemierzając świat gry do naszych uszu dociera cała masa różnorodnych odgłosów, potęgujących wrażenie autentyczności wykreowanego przez twórców środowiska. Od zróżnicowanych dźwięków wydawanych przez mechaniczne bestie po kojące odgłosy natury, na cudownej ścieżce dźwiękowej, przygrywającej w tle kończąc.
Soundtrack bezbłędnie spełnia swoje zadanie, będąc zbiorem utworów idealnie pasujących do klimatu gry, bez którego wiele scen nie wypadłoby tak dobrze. Nie jest to jednak muzyka, której słuchałbym po odejściu sprzed konsoli. Zdarzało mi się wracać tylko do kilku, szczególnie charakterystycznych utworów, takich jak Aloy’s Theme, czy Years Of Training, które brzmią świetnie również bez wspaniałej gry w tle.
Wisienką na torcie, jeśli chodzi o piękno Horizon Zero Dawn jest Tryb Foto, który pozwala graczom w dowolnym momencie gry zrobić zdjęcie, a następnie upiększyć je za pomocą wielu suwaków i filtrów. Gotowy obraz możemy oprawić w jedną z kilku ramek, zapisać na dysku i udostępnić na Facebooku lub Twitterze. Utalentowana społeczność potrafi stworzyć za pomocą tego narzędzia prawdziwe dzieła sztuki, które nierzadko ocierają się o fotorealizm. Oto kilka zdjęć mojego autorstwa:
Jak widać, Tryb Foto to genialny dodatek dla miłośników uwieczniania chwil spędzonych z ulubioną grą. Narzędzie jest proste w obsłudze, więc praktycznie każdy zainteresowany będzie mógł bez większych przeszkód stworzyć sobie nową, piękną tapetę.
The Frozen Wilds
Osobom, które ukończyły główny wątek fabularny, ale nie chcą jeszcze odstawiać gry na półkę twórcy zaoferowali tryb Nowej Gry +, który oprócz powtórki z rozrywki umożliwia też zakup nowych broni i ubrań, wyższy poziom trudności oraz malowania twarzy dla Aloy do odblokowania. Gdyby tego było mało, Guerrilla Games przygotowało duże, fabularne rozszerzenie, które dodaje sporo nowej zawartości.
Ów dodatek odkrywa przed graczem zupełnie nowy fragment mapy - niebezpieczne, owładnięte zimą tereny plemienia Banuk. Aloy znajdzie tam kolejną tajemnicę do odkrycia, nowe maszyny do upolowania oraz następnych sprzymierzeńców do poznania. Nie zabrakło też świeżych pomysłów, przy projektowaniu zagadek i znajdziek. W skrócie, jest to mniejsza wersja podstawowej wersji gry, czyli pozycja obowiązkowa dla fanów oryginału.
There's so much more to discover before the world ends
Horizon Zero Dawn to bez wątpienia jedna z najlepszych gier, jaka została wydana na PlayStation 4 i produkcja, która z pewnością nakłoni wielu niezdecydowanych do nabycia sprzętu Sony. Guerrilla Games, po średnio przyjętym Killzone: Shadow Fall oddało w ręce graczy tytuł tak dopracowany, tak ogromny i tak udany, że aż trudno uwierzyć, iż jest to ich pierwsza próba stworzenia czegoś ambitniejszego od kolejnego, liniowego FPS-a. Zwiastuny oraz fragmenty rozgrywki wzbudzały zachwyt, ale razem z zachwytem pojawiły się także obawy, czy twórcy podołają takiemu wyzwaniu. Wiele dzisiejszych gier akcji posiada otwarty świat i elementy RPG, ale czy każda z nich oferuje coś więcej? Horizon Zero Dawn jest owocem wieloletniej pracy ludzi pełnych pasji i miłości do robienia gier. To nowa marka, która pokazuje, że w branży wciąż znajduje się miejsce na świeże pomysły i produkcje dopracowane tak, by nie potrzebowały kilku łatek na premierę. Pozostaje mieć nadzieję, że sukces najnowszego dzieła Holendrów nakłoni innych twórców do podejmowania ryzyka i realizowania ambitnych pomysłów, bo im więcej gier takich jak Horizon Zero Dawn, tym lepiej dla nas, graczy.