Garść przemyśleń na temat Red Dead Online czyli olewactwo Rockstar Games. Mini-recenzja.

BLOG
3530V
Garść przemyśleń na temat Red Dead Online czyli olewactwo Rockstar Games. Mini-recenzja.
acidp0rn | 13.03.2021, 20:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Sympatykiem rozgrywki multi byłam od zawsze, odkąd tylko dostałam swój pierwszy komputer, także nie dziwota, że spędziłam i dalej spędzam w tego typu grach setki godzin. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat RDO, która niestety niekoniecznie jest pozytywna.

Jak wspomniałam we wstępie, w gry nastawione stricte na zabawę z innymi graczami zagrywałam się od zawsze. Gry single lubię na równi, jednak najwięcej czasu zawsze trwonię w online. Od dawna bardzo rzadko powracam do gier singlowych po przejściu/splatynowaniu ich, chyba że gra jest dla mnie czymś wyjątkowym jak np. Bloodborne. Zacznę jednak krótko o poprzednim module online spod młotka Rockstara.

W samym GTA Online spędziłam ponad 1500 godzin. Kogoś może to zadziwić, ale cóż, sama nie do końca wiem co ja tam robiłam przez tyle czasu, ale w dobrym towarzystwie czas biegnie nieubłaganie. Aczkolwiek na ten moment cała moja stara ekipa poznana w internecie oraz ludzie bliscy z mojego otoczenia łącznie ze mną - odstawiliśmy grę na bok. Cały czas mam ją na dysku gdyby jednak naszła ochota, ale cóż... Kto w to grał trochę dłużej, zwłaszcza ostatnimi czasy powinien doskonale wiedzieć w jakim kierunku poszedł Rockstar ze swoim GTA Online. Od pewnego czasu gra przypomina raczej Saints Row aniżeli GTA co kompletnie nie bije w moje gusta. Ostatnie napady, którymi raczył nas Rockstar również kompletnie odbiegają od tego czym powinno być GTA, tak przynajmniej mi się wydaje. Tak mówię szczególnie o tobie Doomsday Heist. Ostatni dobry update, który faktycznie mi się podobał to ten z klubami motocyklowymi połączony z możliwością kupna własnych narkotycznych melin czy pralni pieniędzy. A jeśli się nie mylę to było to w 2016/17 roku. Do tematu GTA Online powrócę tutaj jeszcze kilka razy ale do rzeczy...



W Red Dead Redemption 2 zagrałam całkiem niedawno bo bodajże na początku tego roku. Jako że będąc fanem gier multiplayerowych oraz GTA Online (tu bym debatowała, ale nie przychodzi mi na myśl lepsze stwierdzenie) oczywistym było, że interesuje mnie także tryb online. Po przejściu fabuły od razu rzuciłam się w wir multi. Stworzyłam postać i wyruszyłam w świat. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kompletnie odmienna kultura gry niż jest w GTAO. Napotkani inni gracze, których raczej najczęściej uświadczy się głównie w miastach jak np. w Valentine kompletnie leją ciepłym moczem na drugiego gracza. No może nie tak kompletnie bo zazwyczaj kulturalnie się z Tobą przywitają machając do Ciebie. Po czym pójdą dalej zajmować się swoimi sprawunkami. Plusem w tym jest jeszcze dla mnie to, że po włączeniu mapy nie widzisz żadnego z graczy. Ewentualnie tą osobę, z którą jesteś w ekipie w danym momencie. Tak samo inni gracze nie widzą Ciebie jak to jest niestety w GTA. Z tego tytułu nikt nie może specjalnie z premedytacją do Ciebie jechać żeby napsuć Ci trochę krwi. Graczy na mapie widzisz dopiero kiedy znajdują się bliżej Ciebie. Był to dla mnie pierwszy szok patrząc na to jak gracze zachowują się właśnie w Grand Theft Auto. W GTA nie ma zazwyczaj chwili na wytchnienie od natrętnych jak muchy innych graczy, którzy cały czas próbują Ci uprzykrzyć życie kiedy nawet nie robisz nic konkretnego. Ten fakt zadziwia mnie do tej pory, bo kiedy ja chcę się postrzelać to odpalam jakąś grę FPS a nie walę do randomowo napotkanych ludzi w GTA i nie zawracam im kontrafałdy. Ale to ja... 

Kolejną rzeczą, która przypadła mi do gustu to powolność rozgrywki. Gra ewidentnie nadaje się do zrelaksowania. Samo przemierzanie na koniu sporej mapy (dlatego graczy najczęściej idzie spotkać w miastach aniżeli na drogach) sprawia przyjemność. Świat jest na tyle dobrze skonstruowany i różnorodny, że mnie jeszcze do tej pory nie znudził. 
Na samym starcie zabawy byłam oczywiście zaciekawiona tym co otwarty świat nam zaoferuje. W końcu jesteśmy na dzikim zachodzie a nie we współczesnym Los Santos czyli oczywistym jest, że możliwości będą ograniczone ze względu na czas w jakim przedstawione są wydarzenia i brak rozwinięcia kulturowego. Okazało się, że jednak trochę do roboty jest. (Słowo klucz "trochę" ale o tym za chwilę.) W grze znajdziemy kilka ról jak: Bounty Hunter (tropienie przestępców i dowożenie ich żywych lub martwych na posterunek policji), Collector (uganianie się za znajdźkami, które potem sprzedajemy Madam Nazar i jej wiecznie grającemu wozowi, który doprowadza do szaleństwa po dłuższej chwili), Trader (polowanie i znoszenie zwierzyny do obozu gdzie Cripps przerabia to na towar, który my potem możemy sprzedać), Moonshiner (produkcja i sprzedaż alkoholu) oraz Naturalist (tropienie zwierzyny, zbieranie z nich próbek i dostarczanie ich do kobieciny, ewentualnie tropienie ich i zabijanie dla chłopa). Jak widać każda z tych ról po zdobyciu jej oferuje nowe możliwości zarobku i rozgrywki.



Mamy także możliwość wykonywania o dziwo... misji fabularnych co było miłym zaskoczeniem, aczkolwiek... Misji fabularnych jest jak na lekarstwo, zrobiliśmy je razem z przyjacielem bardzo szybko, jest ich bodajże 13? Nic specjalnego jak na to ile można tam wsadzić contentu. Po zrobieniu ich oboje rozdziawiliśmy paszczę i rozłożyliśmy ręcę dowiadując się że misje się skończyły i że jedyne co nam pozostało to ewentualne powtarzanie ich. Więc zapytam. Dlaczego gra, która na rynku jest od ponad dwóch lat oferuje... garstkę misji? Ok, dochodzi jeszcze kilka misji stricte fabularnych po wykupieniu roli Moonshinera, ale to wciąż nic. Jednak frustrujące jest to, że po wykonaniu takiej misji musimy odczekać. Nie możemy od razu pójść zrobić kolejnej i kolejnej. Misje muszą się łaskawie "załadować" i pojawiają nam się na mapie dopiero po jakimś czasie. To samo tyczy się legendarnych bounty, które z kolei nie dzieją się na otwartym świecie bo gra wyrzuca nas wtedy na osobne lobby misji. Żeby zrobić kolejne legendarne polowanie na cel musimy w grze odczekać z tego co zauważyłam - dobę. Jest to dziwne narzucanie jakichś durnych czasowych ograniczeń jak w jakiejś grze f2p. To tak jakby podczas gry w Overwatch, Blizzard kazał nam iść rozegrać mecz na innym trybie bo rozgrywka rankingowa musiałaby się "odnowić".

I teraz moje najbardziej niemiłe gorzkie zaskoczenie - w GTA Online jesteśmy w stanie kupić wszystko za pieniądze zarobione w grze. Jeśli chodzi zaś o RDO... Tutaj pierwszym czym się zainteresowałam to rola Bounty Huntera, jednak szybko okazało się, że trzeba wykupić licencję za... 15 sztab złota. Sztaby złota, które albo trzeba kupić za prawdziwą gotówkę w sklepie (u mnie playstation store) bądź też zdobyć je wielodniowym grindem w samej grze za pomocą nieciekawych misyjek dostępnych na całej mapie tudzież trybów multi, które również znajdują się w grze typu deathmatch, wyścigi konne itp. Dla osoby, która dopiero co weszła w ten świat i chce zacząć zarabiać pieniądze, jest to ogrom czasu i wysiłku włożonego w to, zwłaszcza, że nasza postać jest w ogóle nierozwinięta. I tak jest z każdą możliwą do wykupienia rolą. Jedne kosztują mniej, niektóre więcej ale wciąż wymagają zapłaty w złocie. Sztaby, które zdobywamy wpadają nam do kieszeni w ilościach tak śmiesznych, że aż szkoda nawet to komentować. Dla przykładu tylko podam, że 40 sztab złota grindowałam przez trzy dni grając po kilka godzin dziennie, tak do 10, powtarzając non stop jedną i tą samą czynność czyli Bounty Huntera BO TYLKO TA ROLA OFERUJe MOŻLIWOŚĆ ZAROBKU W ZŁOCIE. Nie wspominając już o tym, że za najbardziej rozwinięte misje Bounty dostaje się tyle samo złota co za te najprostsze i mniej płatne. To pierwsze fu na jakie zwróciłam uwagę - to jak Rockstar nastawił tę grę na mikrotranzakcje. Chcesz mieć możliwość faktycznej gry i dostępu do contentu? Zapłać. Albo grinduj przez niebotyczny okres czasu, żeby czegokolwiek się dorobić. Co wrażliwsi na pewno skuszą się na opcję zakupu sztab w sklepie. Współczuję Wam tym, którzy się na to skusili. Sama święta nie jestem jeśli chodzi o mikrotranzakcje. Co prawda nie przeszkadzają mi one, jeżeli nie wpływają na rozgrywkę (tzw. pay2win). Swego czasu wydałam wolę nie mówić ile, grając latami w League of Legends. Ale za te kwotę, którą uraczyłam Riot Games by był nowiutki Xbox Series S plus jakaś gierka! Ale to wciąż był mój wybór, gra nie zmuszała mnie ani nie wciskała do kupienia głupiego skina do postaci. A w Red Dead Online, żeby coś mieć musisz zapłacić albo jak już wspomniałam - grindować bez przerwy. Bardzo chamski ruch. Rozumiem, że GTA Online zarabia na tych durnych shark cardach bo dzieciaczki sięgają do portfeli rodziców po nie bardzo chętnie ale tam jest możliwość kupna wszystkiego za dolary w grze. Nie ma osobnej waluty jak w Red Dead, której grindowanie wywraca flaki w żołądku.Tfu.



W trakcie mojego zapoznawania się z rolami okazało się jednak, że... w sumie to tyle co otwarty świat jest nam w stanie zaoferować. Tylko te role, które wymieniłam. I wszystkie polegają na "czynieniu dobra" i robieniu "dobrych rzeczy" jeśli mogę się tak wyrazić. Pragnę zaznaczyć, że jesteśmy na dzikim zachodzie i jesteśmy tam sygnowani jako Ci źli - Outlaw. Prawdziwi rzezimieszkowie. A contentu stricte udowadniającego to - BRAK. O czym mówię? O chociażby napadach. O napadach na banki, na pociągi, na sklepiki. Jak rozumiem ludzie w dziewiętnastym wieku nie napadali na cokolwiek? Nie ma także możliwości posiadania żadnych większych przedsiębiorstw. Nie ma możliwości zakupu farm ani nie ma nic związanego z rybołóstwem. Dlaczego? Otwarty świat oferuje kilka ról, które po krótce opisałam wyżej, nudne misje typu przynieś, podaj, pozamiataj porozrzucane po mapie i kilka misji fabularnych i to by było na tyle. Tytuł od bardzo długiego czasu nie otrzymał żadnej aktualizacji rozwijającej grę, która dawałaby graczom więcej możliwości. W internecie wszędzie w temacie RDO czytam tylko o tym, jak gra została olana przez twórców. No, ale ważne że dzieci i ludzie podatni kupią sztaby złota no nie? Teraz bomba, w samym online spędziłam już do tej pory prawie 350 godzin.



Od jakichś 150 godzin posiadam już wszystko co mogłam na ten moment posiadać. No, czyli wszystko co produkcja oferuje. Ktoś spyta - czemu ja ciągle w to gram skoro nie mam już co tam robić? Sama nie wiem. Jak już wspomniałam, podoba mi się kultura gry, gameplay, to że gra mnie relaksuje. Podoba mi się to, że tytuł pomimo tego, że w nazwie ma Online to jednak bez problemu grać można w to samemu ze względu na to jaki model rozgrywki tam jest. W GTA z kolei granie samemu mija się raczej z celem. Sporo zabawy też mam wydurniając się w niej razem z kumplem. (przytulam Cię bo wiem, że na pewno czytasz :P)



Bardzo zawodzi mnie brak konsekwentności jeśli chodzi o Read Dead Online w porównaniu z GTA Online, któro jest rozwijane cały czas chociażby dostając co rusz to nowe pojazdy i inne pomniejsze pierdółki. Na próźno w RDO szukać np. nowych koni. Dziwi mnie też brak opcji ulepszania ich jak to jest z autami w GTA. Mamy do wyboru tylko szablonowe konie zaproponowane przez Rockstar. Co wtorek w RDO jak i w GTA jest mini aktualizacja, która wprowadza obniżki na przyszły tydzień. W Red Dead są to także limitowane ciuchy, które przy następnym wtorku znikną ze sklepów i może kiedyś za jakiś czas powrócą. Rockstar do tego stopnia jest rozleniwiony w kwestii dzikiego zachodu, że czasami potrafi przedłużać czas tych limitowanych ciuchów do 2 tygodni. Nie chce im się nawet zmienić kilku ciuchów i dać czegoś innego.

Zapytam więc po raz kolejny. Dlaczego gra, która debiutowała na rynku ponad 2 lata temu nie jest w ogóle rozwijana podczas kiedy jej brat jest non stop obsypywany nową (moim zdaniem momentami wątpliwą) zawartością. Boli to wszystko ze wględu na to, że ich poprzednie online jest non stop rozwijane, do tego stopnia że po raz setny pojawi się w nowej wersji na nowej generacji. Serwery Red Dead są pełne więc dlaczego ten tytuł jest potraktowany po macoszemu? Czy feedback graczy nie jest w ogóle brany pod uwagę? Nie rozumiem. Chciałabym żeby to się zmieniło, bo w tytuł naprawdę gra się przyjemnie, ale brak contentu i jakichkolwiek nowości powoli zabija tę grę. Szkoda. W tym wszystkim tylko groteskowy jest fakt rozbicia Red Dead Remdeption 2 razem z Online na osobne tytuły, możliwe do kupienia osobno. Po co? Mimo wszystko poleciłabym to innym jeżeli lubicie taki typ rozgrywki, musicie się tylko liczyć z tym, że zajęć będziecie tam mieć tylko na jakiś czas.
Na sam koniec podrzucam nutkę w klimacie i piję za wasze zdrówko herbatkę. Pozdrawiam.


 

Oceń bloga:
19

Komentarze (71)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper