AKIRA 4K - kultowe anime w końcu w Polsce!
Akira to klasyk, który ma specjalne miejsce zarówno w popkulurze jak i moim sercu. Gdy tylko dowiedziałem się, że będzie wyświetlany w polskich kinach, wiedziałem, że obejrzę go na wielkim ekranie. I było to przeżycie, które zapamiętam na zawsze.
Nie będzie to długi tekst, nie będzie to też recenzja jako tako - film w końcu obchodzi swoje 35. urodziny a w 4K można się nim cieszyć na wydaniu Blu-Ray. Piszę te słowa bardziej jako laurkę i wdzięczność, bo nie sądziłem, że będę kiedyś miał okazję obejrzeć to anime, w tej jakości w kinie. Anime i jego entuzjaści mieli pod górkę w naszym kraju, jak i wszędzie poza Japonią. Dlatego widok pełnej sali tym bardziej mnie cieszył. Staram się być na każdym anime, które zawita do naszych kin, nawet jeśli nic nie wiem o danej franczyzie. Chcę dołożyć cegiełki do tego by anime i filmy japońskie, na stałe zagościły w naszych repertuarach, na równi z blockbusterami. Najlepiej w każdej sieci kina, nie tylko w wybranych (ekhu Godzilla Minus One ekhu). Z tego miejsca chciałbym podziękować Mari Shiobara z Piece of Magic Ent. Anime, za nerdowską rozmowę no i za możliwość obejrzenia jednego z moich ulubionych filmów, jeszcze na miejscach vip hehe! Gdyby ktoś powiedział trzynastoletniemu mnie, który dostał manto w szkole za to, że osmieliłem się dostać pod choinkę nowy tom "Naruto", że "Akira" będzie grana w moim rodzinnym mieście na srebrnym ekranie, nie uwierzyłbym xD
"Akira" w 89 i początkiem lat 90, przetarł szlak dla anime na Zachodzie. To było TO anime. Dla wielu to było zderzenie z japońską animacją dla dorosłych. Dystrybutorzy walczyli o prawa do niej, a największym zwycięzcą, to dzisiejszy Crunchyroll, ponieważ jeszcze pod nazwą Manga Entertainment "Akira" trafiła pod ich skrzydła i tym samym pod dachy Wielkiej Brytanii i Irlandii. To dzięki VHS "Akiry" firma ta zawdzięcza swój sukces i chwała im za to, bo właśnie ich piracką wersję oglądaliśmy w Polsce zanim mieliśmy własną. Ja na pewno, bo wersja z angielskimi napisami była pierwszą jaką widziałem.
Film widziałem kilka razy w swoim życiu, za każdym razem na nowym tv / monitorze. Był to zawsze swoisty rytuał, by sprawdzić jakość sprzętu, bo sam film zawsze będzie wyglądał świeżo. Tym bardziej byłem ciekaw jak będzie się różnić od tego co już znałem, bo wersji 4K jeszcze nie znałem. I muszę powiedzieć, że różnica była ogromna! Zwłaszcza nasycenie kolorów i ich głębia, od pierwszych sekund moje oczy wypaliła nuklearna eksplozja sceny otwarcia. Następnie zostałem otulony neonowymi serpentynami ciągnącymi się za motocyklami. Światła drapaczy chmur tym razem ukazały szczegóły, które przez tyle lat mi umykały, mianowicie... sylwetki mebli w pokojach tych wieżowców. Obłęd. Bo jeśli jeszcze nie wiecie "Akira" został nakręcony z największym pietyzmem i dbałością o szczegóły, a wszystko było rysowane ręcznie. Na wielkim ekranie dodatkowo każda obrzydliwa i groteskowa śmierć i mutacja, robiła jeszcze większe, odpychające wrażenie. Podczas mojej ulubionej sceny, gdy z wnętrza ziemi wyciagana jest ogromna metalowa sfera, miałem autentycznie ciarki. Wszystkie te kable, przewody, para i kruszony beton definiujące estetykę gatunku w jednym, cudownie animowanym, ujęciu; teraz jeszcze lepszym. Do dziś mam opad szczęki gdy Kaneda, bije pięściami w wodę, która reaguje jak prawdziwa.
Jednak największa różnica, to warstwa audio i muzyka. Jest w "Akirze" taki charakterystyczny huk, uderzenie, dźwięk zwiastujący przemoc, śmierć i destrukcję. Moi drodzy, za każdym razem gdy padał ten hałas, czułem jak źrenice mi się rozszerzają. Pamiętając jak mizernie to brzmiało na moich głośnikach, najpierw 14 calowego mono CRT, później na kultowych beżowych głośnikach komputera i nawet na Full HD TV, tym bardziej doceniłem zaszczyt, mogąc być na widowni. Każdy wrzask, strzał i warczenie silników, syk pary, w sali kinowej brzmiał nieporównywalnie lepiej. Gdy leciał śmigłowiec i audio zrobiło "to coś" gdy przelatuje nad widzem i obok... ah dreszcze!
"Akira" zawsze pozostawiał mnie z pewnego rodzaju niesmakiem, obrzydzeniem cywilizacją i lekkim niepokojem. Ten seans został wzmożony samym wyjściem z kina. Film oglądałem w mieście, które pamiętam jako żywe i głośne, i owszem, przez ostatnie lata rozrosło się ze wszystkimi zaletami i wadami. Ale wczoraj uderzył mnie ten dystopijny klimat - tłum tak gęsty, że trzeba się przeciskać, środek grudnia bez śniegu, temperatury na plusie, ze mnie leje się pot. Smród spalin, papierosów i wyziewanej gorzały. Bezdomni kłócą się o miejsce do spania, ktoś zaczepia saksofonistę grającego świąteczne kawałki, straż kogoś spisuje. Dzieci płaczą lub krzyczą - rozumiem was, ja też tak mam! Świąteczne reklamy z celebrytami wyją wesoło jakby na przekór, ozdoby migają i ten wszędobylski tłum. Do tego powrót pociągiem, przepełnionym poza dopuszczalne normy. Oczywiście spóźnił się przez jakieś utrudnienia.
Dla takich filmów jednak jestem skłonny to wszystko znieść. Powiedziałbym nawet, że wzbogaciło to moje doświadczenie.
"Akira" to klasyk cyberpunku, a ja znów nie potrafię przestać zastanawiać się, ile nam jeszcze zostało do spełnienia lub zażegnania tej ponurej wizji.