Bajdy do herbaty 2

BLOG
345V
Bajdy do herbaty 2
Blin | 15.07.2020, 00:07
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

sikuel

Temat przewodni tego odcinka miał być inny, ale jest inny.

Na początek jednak errata (w sumie to nie do końca, ale fajnie brzmi) - w Hrocie będą zniszczalne toalety.

https://twitter.com/kotolout/status/1175323019964760064

I wygląda na to, że pierwsze konto Steam jednak założyłem dopiero w 2016. Hmm.

My Friend Pedro znowuż

[img]1432023[/img]

Spędziłem z tą grą około trzydziestu godzin. Trzydzieści godzin przy grze trwającej normalnie niemal dziesięć razy mniej. Czemu tyle mi to zajęło? Przede wszystkim nie miałem na początku robić tej gry na sto procent - przeszedłem ją raz i później grałem sobie w nią ot, tak sobie, dla przyjemności, a pomysł na calakowanie wykiełkował, jak dobrze myślę, już po tym, jak miałem nabite ponad dziesięć godzin (chyba ze dwanaście). W dodatku ta gra popełnia godny pożałowania uczynek niemoralny, to jest są w niej niepomijalne cutscenki, z czego jedna trwa niemal pół minuty. Grając normalnie się tego nie odczuwa, ale robiąc S-Ranki z wyłączonymi punktami kontrolnymi idzie się pochlastać. Poza tym nie potrafię grać w gry.

Tak czy siak, grand prix sui generis jest to, że mogę sobie zwolnić trzy giga na dysku.

[img]1432024[/img]

A potem zobaczyłem to. Głupiemu zawsze wiatr pod górkę.

Nadal tkwiąc w tej bananadzie - ma być film o tej grze i ma go robić chłop od Johna Wicka. Generalnie pewnie powinienem napisać, że chciałbym żeby ten film był tak dobry jak ten tamten, ale jest problem - nie oglądam filmów i nie mam pojęcia czy ten tamten o tam jest dobry. Ale rozumiem że tam się strzelają i chyba nawet w spowolnionym tempie, czyli Maks Pejn, a Maks Pejn też miał film i... Ojoj...

Ciekawi mnie jak podejdą do fabuły. Nie żeby była potrzebna do czegokolwiek.

[img]1432025[/img]

Ponadto konfekcja została także poczyniona i nawet ładne - rozpromienia mnie fakt, że nie ma nigdzie żadnego loga, toteż nie wstyd założyć tego na siebie (a przynajmniej nie tak bardzo).

FUEL

[img]1432026[/img]

O Fuelu już przyszło mi kiedyś pisać w podsumowaniu roku pańskiego 2019, gdzie napisałem o nim bardzo dużo (czyt. tyle co zwykle, czyt. nic ciekawego i niewiele). Zakupiłem owe kabotyństwo w roku 2016 i musiałem za nie uiścić wprost infernalną opłatę w wysokości trzech polskich nowych złotych bez jednego grosza, być może starego. Za takie pieniądze otrzymałem grę wyścigałkę z mapą o wielkości czternastu tysięcy kilometrów kwadratowych, i chyba nawet jeszcze dodatkowo dali dodatkowe czterysta. Innymi słowy mapa ta jest mniejsza od obwodu kaliningradzkiego o zaledwie kilkaset kilometrów kwadratowych, a większa jest od niektórych polskich województw.

No i można sobie jeździć w kółko, w trójkąt, w kwadrat, albo do przodu, ewentualnie do tyłu, ale wtedy to wolno jest. Można się też ścigać z ludźmi i ich spychać na drzewa i inne kamulce, a można też ganiać za porozwalanymi gdzieniegdzie beczkami z paliwem (tutejsze stotinki), malowaniami pojazdów, pojazdami samymi w sobie czy punktami widokowymi.

I czy czegoś więcej potrzeba? W sumie to współwyścigantów chciałoby się dodatkowo zdzielić jakąś deską, ale i tak jest fajnie i sobie tak jeżdżę z jakieś kilkanaście godzin już. Są nawet mody do tej gry - Refueled, które podobno naprawia dużo rzeczy różnych (grałem bez niego tak dawno że już nawet nie wiem jaka jest różnica - na pewno koloruje Doppler Trucki, bo na wiki jest napisane że normalnie są na biało) i Reshaded, którego pamiętam, że od razu wyrzuciłem, bo mi się nie podobał. Ostatnio się z nim jednak przeprosiłem i okazało się, że da się w nim rzeczy ustawiać jak się chce - można przywrócić spraną paletę kolorów i wyłączyć ciemniejsze noce (bo przy nich niestety przejścia pomiędzy porami dnia są mocno drastyczne). Da się nawet włączyć anty-aliasing, ale - zgodnie z ostrzeżeniem twórcy - jakieś takie rozmyte to jest. Niestety inne zmory trapią tę grę - paskowane cienie są, a przede wszystkim trawa wyskakuje na parę metrów od nas, co jest takie raczej nie do końca, a niektóre krzaczki to wycinanki. Ale światełka ładne.

I tornada są (tylko w wyścigach, chyba że się zmoduje), i przewracają słupy różne i autami rzucają, co fajne.

Co tam jeszcze można napisać? Muzyka występuje. Ta podczas wyścigów to takie "eeeeeeeee" nieco, natomiast ta podczas zwiedzania jest fajna sympatyczna dytyrambiczna - nie inaczej, bo jak wiadomo dytyramb to pieśń pochwalna - a autorom biegunowo się spodobał się ">taki jeden inny utwór. Znaczy, tak tylko mi się wydaje.

Nie kończąc, Microsoft ma swoją Forzę Horizon, Ubiki mają The Crew, nowe TDU też nadciąga, to w sumie Codemasters mogłoby wyciągnąć starą markę (nadal mają do niej prawa, poza tym Asobo woli bawić się (ze?) szczurami) i ukuć własny świat neurotyk (czytanie tego słownika niedługo zacznie mi zbijać iloraz inteligencji - a przypominam, że autor i tak ma IQ na poziomie swoich dioptrii i jest krótkowidzem). Znaczy, tak tylko mówię.

W ogóle, cholera, zagrałbym w taką grę osadzoną w ZSRR - są pustynie, lasy, śniegi, góry, co tam chcesz, wyścigi z Kaliningradu na Kamczatkę, i na pewno dałoby się komuś przywalić deską w łeb. Ktokolwiek kto robi gry ścigałki - mówię tak i bym chciał tak.

Instinct

!-SPOILERY-SPOILERY-SPOILERY-!

Mówiąc o ZSRR i przechodząc w końcu do gier w jakikolwiek sposób ciekawych - Instinct to dzieło Digital Spray Studios, lepiej znanych z silnika You Are Empty (grę samą w sobie robiło Mandel ArtPlains). W naszym kraju ukazało się w wydaniu premium (dorzucili do CD-A) i nawet przetłumaczone na polski, też w wydaniu premium ("input" (chyba) przetłumaczono na "wejdź", a jedna cutscenka nie ma żadnych napisów i rozumie się co trzecie słowo).

Instinct jest awangardowy. Jego introdukcja jest najprawdopodobniej najlepszą w historii całego medium, niechronologiczny sposób przedstawienia fabuły jest bizantyjski, atmosfera zaś feeryczna.

Rozkładając to na czynniki któreś z kolei: introdukcja naprawdę taka jest, w grze nie da się biegać ale są szybkie zapisy, gra się trzema różnymi postaciami niechronologicznie, co fajne, dwie giną a trzecia zamienia się w POTWORRRRRAAAAAA, chodzi o pieniądze, wszyscy są w pełni umundurowani poza jedną babą, ponieważ, to chyba miał być trochę horror ale nie jest ani trochę straszny - nie licząc oczu postaci, komiksowe cutscenki nawet fajne, i w ogóle sprawia to wrażenie jakby ktoś próbował złączyć Dooma z komputera z Doomem z PSX-a, czyli wymieszał rocka z ambientem (">jeden nawet trochę mi w pamięć zapadł). I jak tu nie być zachwyconym?

A, jeszcze gameplay tu chyba jest. Zasadniczo się strzela - do jakichś żołnierzy i do zombi też, i jest to jak najbardziej kongruentne z prawidłami gatunku, a czy wykonane jakoś specjalnie - to sprawa inna. Grałem na poziomie średnim, bo zaawansowany najpewniej był eufemizmem wyrażenia "wykopiemy cię z piątego piętra na płonący samochód i jeszcze będziemy strzelać, a w razie czego zejdziemy na dół" i zginełem ileś razy nie pamiętam ile.

Pojawia się jednak jeden problem - gra się nie lubi z nowymi systemami (podobno ze wszystkimi Windowsami nowszymi od "siódemki") i rzekomo z kartami AMD też nie bardzo. Jako, że grałem właśnie na czymś takim, mogę się wypowiedzieć - w istocie, nie lubi się. Przy ruchomych obiektach widać jakieś dziwaczne rozrywanie, a po zamianie w POTWORRRRRAAAAAA powitał mnie (zaraz po ekranie ładowania) czerwony ekran z interfejsem. Moja interpretacja jest taka, że bohater oślepł i że tylko na specyficznych komputerach to faktycznie działa - więc tak naprawdę gra nie lubi się z komputerami z którymi niby się lubi.

Planet Alcatraz

Kupiłem za trzy złote na Steamie i są to trzy złote wydane tak samo dobrze jak te na Fuela - jak nie lepiej. Na razie grałem tylko trochę, bo strażnik mnie zablokował w przejściu, a angielskie tłumaczenie... Co ja będę mówił!

На данный момент игра года.

("Dwójkę" też kupiłem)

Cradle

Cradle widziałem na Steamie dawno temu i o nim zapomniałem. Tak całkiem - pamiętałem je, ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć jak się nazywa i o co w ogóle chodzi. Szczęśliwym trafem jakimś cudem całkiem przypadkowo je odnalazłem - i, korzystając z niedawnej wyprzedaży też na Steamie, wyekwipowałem się w nie.

Przede wszystkim - polskie tłumaczenie można wyrzuć do kibla. Generalnie jest w porządku, ale przy jednym zadaniu... Mamy podłączyć akumulatory. Dostajemy informację gdzie - za zasłoną. Jaką zasłoną? Niby jakaś jest, ale nic tam nie ma. No to co, przełączam na angielski. I jakie słowo widnieje zamiast zasłony? "Awning". CHODZIŁO O DASZEK NA ZEWNĄTRZ.

Przechodząc jednak do rzeczy - rzecz się dzieje w Mongolii roku pańskiego 2076, ludzie przenoszą świadomości do mechanicznych ciał i - co najdziwniejsze - robią kopie kwiatków i oceniają je - co w ogóle jest niepojęte - w skali 1-100. Gra jest typu chodzenie i szukanie przedmiotów z którymi później robi się jakieś rzeczy, jest też gadanie, nadto są minigierki ze skakaniem i rzucaniem jakimiś kostkami (wytłumaczone fabularnie, o dziwo). Innymi słowy jest to Minecraft na modach, na shaderach i z texture packiem też.

Historia też jest - i w sumie chyba bym się nie obraził, gdyby zamiast gry zrobiono książkę. Do książki też można wsadzić obrazki (stylistyka jest niezachrypnięta), a czytania jest tu dużo bardzo - na dzień dobry dostajemy masę porozwalanych papierów, które możemy sobie poczytać - i są one ważne, bo gra nawet na sam koniec mówi "no, widzisz, te tutaj gazety to trzeba było przeczytać, a tak to nic nie wiesz, durniu". No i właśnie... Ta gra, zdaje się, ma tylko jedno zakończenie - niezależne od tego, czy przeczytamy te notatki czy też nie. Osoba ich nieczytająca będzie najpewniej mocno zdziwiona i o co chodzi (a i nawet przy przeczytaniu większości średnio wiedziałem co się dzieje). A tak to elegancko w książce poprzeplatać gazety z głównym wątkiem i jak ładnie. Z interaktywności gra robi średni użytek.

I niby jest otwarty świat, ale nic tam nie ma (poza paroma kartkami i koniem, na którym się szybko jeździ), a jak się dojdzie do krańca świata ekran się robi czarny i wyparowuje nam ekwipunek.

Niemniej - za dziesięć złotych można rozpatrzyć.

Yoku's Island Express

Bardzo ładne, w dodatku są wybory moralne - można komuś dać coś co chciał albo go otruć.

Rise of the Triad roku pańskiego 2013

[img]1432027[/img]

Rise of the Triad, z racji tego, że zostało stworzone w Danii, można nadać miano eurojanku. Abstrahując od tego, co powinno się wliczać w to określenie i czy w ogóle powinno ono istnieć, pasuje idealnie - w końcu gra z Europy i jakaś taka niedogotowana.

To raz coś w powietrzu zawiśnie, to raz przeciwnicy przenikają przez drzwi, a to akurat tak ładnie zaprojektowano poziom, że można strzelać do adwersarzy bez obawy, że oni odpowiedzą ogniem, a to gra zamieni się w plik programu Microsoft PowerPoint 2003 - wszystko to buduje doświadczenie i sprawia, że reboot/remake/Bóg-wie-co RotT jest czystą rozrywką.

No, może nie taką czystą - są też bugi denerwujące, takie jak spawnowanie się dwóch przeciwników po wczytaniu zapisu, ponieważ. Bossowie też zdenerwować potrafią (poza pierwszym) - drugi w drugiej fazie strzela jakimś hitscanowym gównem (nie wiem czy nie da się tego trochę chociaż ominąć skakając, ale nadal - nie są to rakietki), trzeciemu wolno schodzi zdrowie (tutaj akurat wystarczy na początku wziąć brońkę specjalną, potem kolejną i robi się z tego formalność), czwarty - pierwsza faza nie jest szczególnie trudna, druga natomiast jest już szczególniej, bo potrafi cię przyciągać (czasami to pomaga, czasami wprost odwrotnie) i jakiś atak wręcz, który nawet nie musi cię dotknąć żeby cię zabić.

W ogóle to osiągnięcie za przejście gry na trudnym ma 1,6 procenta grających. Hmm...

I z jakiegoś powodu da się odstrzeliwać kawałki ścian i wybuchać niektóre skrzynki (i beczki naturalnie), ale reszta rzeczy stoi niewzruszona.  Hmmm...

Brońki są pierwszej wody - masz szoguna, który robi BU-BU-BU-BUM, i takie większe jak się naciśnie prawy, masz takie coś co robi BUUUUUUUUUUUUUUUUUUM i zabija wszystko razem z tobą, jest takie inne coś co robi BUM-BUM-BUM-BUM-BUM-BUM, masz takie coś co robi ściany ognia, masz magiczną laskę która robi ZZZZZZZZZZZZZZZ i przeskakuje pomiędzy przeciwnikami, masz rakietnicę która robi BUM, masz wyrzutnię naprowadzanych rakiet która też robi BUM, masz wyrzutnię co jak wystrzelisz i naciśniesz prawy to się rozdziela pocisk i masz dwa i robi się BUM-BUM, masz kij bejsbolowy z okiem i on robi BUUUUUUUUUUM, masz rękę która daje ci God Mode i robisz BUM-BUM-BUM-BUM-BUM, masz kość która zmienia cię w psa i możesz ludzi gryźć, a możesz też nacisnąć prawy i robisz HAUUUUUU i wszyscy wybuchają (czyli robią BUUUUUUUM), są też MP40 i pistolety z nieskończoną amunicją (a i tak mają animację przeładowania) oraz noże, o których gra ci w ogóle nie mówi - a są potrzebne, bo niektórzy wrogowie mogą zarzucić ci siatkę na ryj i trzeba ją przeciąć.

Przeciwnicy mogą też kraść bronie. Robią to w przezabawnej animacji, w której robią wziuuuuuuuum i są przy tobie, a potem robią do tyłu i strzelają do ciebie. Można też porozsiewane po mapach miski z owsianką podgrzewać za pomocą rakiet, dzięki czemu przywracają więcej zdrowia.

Tak czy siak najważniejsza jest muzyka. Co prawda na potrzeby re-czegoś stworzone zostały aranżacje starej ścieżki dźwiękowej, ale wiecie co? Można sobie w opcjach przełączyć na starą właśnie (naturalnie za darmo, bo kto by za to pieniądze wołał?) i większość gry tak przeszedłem. Ta nowa nie jest jakaś zła - ale stara jest zwyczajnie lepsza, a lepsze wrogiem dobrego jest (tak, nie o to w tym chodzi, ale kogo to obchodzi). Nie będę się rozpisywał o muzyce, bo to czcza gadanina (nie żeby całe to tutaj nią nie było), zresztą i tak tutaj wszystko macie wypisane niebiesko na białym.

Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa - kto nad tą grą pracował. Pracowali Andrew Hulshult, Dave Oshry i Leon Zawada (ciekawostka - niezależnie od tego, czy kryterium jest imię czy nazwisko, kolejność alfabetyczna jest taka sama). Hulshult robi muzykę w co drugim retroefpeesie - na przykład w Amid Evil, którego współtwórcą jest Zawada, a wydane zostało przez New Blood, którego właścicielem jest Oshry. Hmmmmm...

ULTRAKILL

A skoro o New Blood mowa... Mowa moja niepotrzebna - jest trailer, jest demo, można uderzyć pociski pięścią żeby zrobiły większe BUM.

A w Gloomwooda grałem pół godziny i wydaje być się w porządku - solidna gra z cyklu "kucam dziesięć centymetrów za wrogiem i przełączam przełącznik na który się patrzy".

Korzystając z ostatków czasu antenowego, bo już mi się spać chce (w sumie to nie) - Skellboy jest ładny, w Shady Knighcie można kopać ludzi i nabijać na kolce (wygląda jak demake Dark Messiah), Inmost jest ładny i jest z Litwy i jest straszny jakiś, Papetura jest ładna i można strzelać robakami, Anew to chyba jakaś gra z chodzeniem na boki i się strzela (chyba też ładna), w Colt Canyon się strzela, w Fights in Tight Spaces się bije i przesuwa, w Rock of Ages 3 się toczy tak jak toczy się życie, zabawa trwa, a ja się na dzisiaj żegnam z państwem.

Oceń bloga:
8

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper