Bajdy do herbaty 4: Bulletstorm, Ghost Warrior 3, Post Void, Breath of the Wild
A dzisiaj to już w ogóle nowa gra.
Temat przewodni jest lub też nie.
Bulletstorm
Bulletstorma znalazłem jakieś dwa lata temu za jakieś pięć złotych, ale skończyłem go dopiero jakieś dwa lata później, choć tym razem opłaty nie pobierało. Warto też dodać, że pecetowa wersja bez cracka nie pójdzie, bo GFWL.
Krótko - Bulletstorm fajny jest, ale fajniejszy mógłby być też. Strzela się do ludzi i nieludzi z różnych spluw, co wypada bardzo przyjemnie, i są też alternatywne tryby strzału, a wśród tych spluw można wymienić rewolwer łamane na miotacz flar, szogun łamane na spopielator (popielnik? popielniczka? poplecznik?), snajperkę łamane na snajperkę, ale wybuchową, no i można poruszać pociskiem, jakieś coś co strzela wybuchowymi łańcuchami, coś co strzela kulkami co się odbijają, coś co strzela wiertłami, miniguny, a poza tym jakieś takie lasso i jak się przytrzyma jego guzik to można kimś walnąć o podłogę (prawie tego nie używałem). Jakiś łeb jednak stwierdził, że ograniczenie ich noszenia do niewymienialnego karabinu i dwóch broniek wyboru własnego będzie dobrym biznesplanem.
Można się ślizgać i na końcu tego ślizgu kogoś kopnąć, ale celowanie w inne kierunki niż do przodu podczas tej czynności jest raczej takie nie bardzo, a podczas jednej walki z bossem gra się wręcz o to prosi. W dodatku niekiedy jesteśmy zmuszeni do łażenia przez tunele w kucki, a w niektórych nie można się ślizgać (">dlaczego?).
Jak wspomniałem, można też naturalnie polemistów kopać, do czego akurat zarzutów nie mam, zwłaszcza że można ich wkopywać na Wielkie Kuktasy™ czy inne instalacje elektryczne funkcjonujące dokładnie tak, jak powinny (czyli rażące prądem).
Są też te całe skillshoty. Tłumacząc na przykładzie - jeżeli wychlejesz zawartość pobliskiej butelki, postrzelisz kogoś w jajca i wkopiesz go na Wielkiego Kuktasa™, to dostaniesz dużo punktów i możesz sobie kupić ulepszenia do broni i amunicję do tej broni takoż.
Jest też samoodnawialne zdrowie, co jest chyba nawet zabronione w konwencjach genewskich. A jeśli nie jest, to powinno.
Podsumowując, gdyby przebudować ślizganie i system zdrowia, byłoby bardziej dobrze, bo tak to jest bardzo dobrze.
Niestety Bulletstorm kończy się tak, że kontynuacja powinna się równać racja, ale się nie równa (a to to wiadomo z czym się rymuje). Wydano jedynie remaster, który na komputerze nie był potrzebny do czegokolwiek (wystarczyłoby wywalić GFWL z oryginału), wydał go Gearbox (yyyychhh) i dorzucił zrobione w pięć minut DLC z Duke'iem. Dorzucił do zamówień przedpremierowych rzecz jasna, bo po premierze trzeba było je sobie dokupić oddzielnie. Tyle dobrego, że przynajmniej prawa do gry ma PCF, więc prędzej czy później faktyczna "dwójka" powinna się pojawić.
Ghost Warrior 3
Z Ghost Warriorami znam się już od dawna, bo pierwsza odsłona cyklu była chyba nawet pierwszym FPS-em, w jakiego kiedykolwiek zagrałem (ona albo Far Cry 2, który zresztą zostanie wspomniany jeszcze później). Z "dwójką" było gorzej, bo grałem dość dawno tylko w demo, z czego pamiętam tyle, że poczułem się wręcz obrażony i wyłączyłem. "Trójka" zaś póki co jest ostatnią numerowaną częścią, i całkiem niedawno miałem okazję zaznajomić się z nią po raz pierwszy.
Przede wszystkim to bydle waży niemal sześćdziesiąt gigabajtów (ściąga się około pięćdziesiąt, z czego około trzydzieści można zainstalować z płyt, jeżeli ma się pudełkowe wydanie). Co prawda w dobie Modern Warfare taka objętość wygląda na wręcz niewielką, ale dla mnie to bydle jest i już.
Z bliżej niewyjaśnionych powodów SGW3 jest wyposażone w tryb multiplayer, który - o dziwo - działa i nawet ktoś w niego gra. Ja się akurat załapałem na drugowojenną rekonstrukcję - na czacie krzyczeli po niemiecku a ja czołgałem się przez pięć minut. I nie wiem, czy to wynika z internetu mojego czy czego innego, ale jeden chłop zamiast normalnie łazić się teleportował.
Z jeszcze bliżej niewyjaśnionych powodów SGW3 jest wyposażone w przepustkę sezonową, ale pudełkowe wersje na PC chyba zawsze ją mają (w dodatku klucz do gry od razu ją aktywuje, a w pudełku jest jeszcze jeden klucz - czyli wychodzi na to, że dostaje się dwie), a na konsole jest za darmo - jedynie kupując grę cyfrowo na komputer trzeba kupić DLC oddzielnie.
siema
Gra sama w sobie jest to taki trochę Far Cry, trochę trzy a trochę dwa. Z "trójki" jest drzewko umiejętności, które jest wyłącznie po to, żeby było, i różne znaczniki, które też są tylko po to, żeby były. Z "dwójki" wyciągnięto odradzające się posterunki.
Wyróżnikiem jest tutaj to, że jest snajper (niestety nie Dominik), więc mamy snajperki różne i trzeba ustawiać wzniesienie w zależności od odległości, dwójnogi można rozkładać i przechodzić w pozycję wspomaganą (co w sumie działa kiedy chce), więc fajnie.
Obecna jest również fabuła, w dodatku z polskim dubbingiem, co niekiedy sprawia wiele radości. Dialogi pokroju:
- Pomogłeś nam uratować mnóstwo ludzi.
- No.
nie są może na poziomie Snajpera, ale widać potencjał.
Naturalnie mamy świat neurotyk (na litość boską), czyli można sobie chodzić i jeździć samochodzikiem swobodnie. Co ciekawe, jest on podzielony na trzy mniejsze mapy, całkiem jak w Zewie Pyrpeci. Póki co grałem dziesięć godzin i ciągle jestem w pierwszym akcie (co jest tyleż zastanawiające, że w takim czasie kończyłem już trzeciego Far Cry'a), więc innych map niż startowa nie widziałem, ale są. Gdzieś. I zrozumiałe jest, dlaczego ratowani cywile (chadzając w różne zakamarki można napotkać żołnierzy ich więżących) niekiedy proszą o pomoc w przekroczeniu granicy - samemu wychodząc poza granice mapy otrzymujemy komunikat "UWAGA UWAGA, teren przejściowy, zaraz wrócisz się tam gdzie byłeś, nędzniku".
No i w tym otwartym świecie są też pytajniki, czytaj: portfel jakiegoś nieszczęśnika. Ambitnie.
Misje również włożono do tej gry i cechują się tym, że pobocznej od głównej byś nie odróżnił, gdyby ci nie powiedzieli która jest która. Albo strzelasz do ruskich, albo coś im kradniesz, albo coś im psujesz. Są to niestety misje z gatunku "robisz po sznurku co ci każę" - nie dostajesz listy wytycznych, musisz najpierw zrobić to, potem tamto, później jeszcze co inne. Podczas misji strzelania do Kogoś Ważnego™ nie słyszysz "no on tak wygląda i go zastrzel", tylko na bieżąco rozmawiasz z kimś tam po drugiej strony słuchawki i pytasz "witam, poproszę o potwierdzenie że to tego mam zastrzelić". Nic jednak nie przebije debilizmu jednej misji, w której musisz zdobyć kartę magnetyczną będącą w posiadaniu jakiegoś tam naukowca czy innego fartucharza - jeżeli go zastrzelisz, to nie możesz go przeszukać. Bo nie. Musisz go obejść, przesłuchać (jest od tego oddzielny guzik i jeżeli grasz z pewnym modem i bez minimapy, to jest to kompletnie bezużyteczne - normalnie zaznacza to przeciwników na mapie, ale w tym przypadku nie robi to nic) i tylko wtedy tę kartę dostaniesz.
Fajne za to są polowania na poszukiwanych - masz zaznaczone na mapie gdzie są, wiesz jak wyglądają, musisz ich znaleźć (no dobra, możesz wypuścić drona i on ci powie że to na pewno oni, ale jest do niczego niepotrzebne), zastrzelić i sobie pójść.
Aha, i ten dron zaznacza ludków, ale jak go przywołasz do siebie to znaczniki znikają (na najwyższym poziomie trudności).
Obecny jest również system punktów kontrolnych, i prawdę mówiąc wolałbym system typu "dostajesz trzy szybkie zapisy na misję i siema". Jeżeli odkręciłem zawory, które miałem odkręcić, i teraz mam podpalić to, co z nich wyleciało, to ">dlaczego, po tym, jak mi się podczas próby tego zrobienia umrze od nadmiaru rosyjskiego ołowiu w organizmie, muszę je znowu odkręcać, przy okazji musząc przez kilka minut strzelać do rusków szturmujących falami domek, w którym się zabunkrowałem (można naturalnie się skradać, ale strzelać do tych patałachów z w miarę bezpiecznego miejsca jest łatwiej, bo jak ktoś cię zauważy na otwartej przestrzeni to masz przegwizdane). Aha, i jeżeli zemrzesz podczas walki nie podczas misji, to amunicja ci się nie odnawia (ale wcześniej rozszabrowane skrzynki takimi pozostają)... Za to wygląda na to, że po śmierci dostajesz... dodatkowe pieniądze. Ponieważ.
A, i do szafki się możesz schować, ale do kibla nie, bo nie.
No i nawet pomimo zainstalowania moda naprawiającego różne rzeczy nadal są tu błędy. Zdarzyło się, że chłop wyskoczył półtora metra przede mną, zdarzyło się dwa razy, że nie mogłem przycelować z broni, bo nie, co podczas walki jest po prostu karygodne, czołganie się po torach jest koślawe, bo co zdarzają się dziury, do których wpadasz i musisz kucnąć i znowu się położyć, w dodatku czasami na tory trzeba wejść od boku a nie od przodu, ponieważ, rachityczne bywa także wspinanie się po kamulcach (nie mogę się podciągnąć bo nie), zdarzyło się także tak, że atakując od tyłu wroga stojącego na przewróconym kontenerze nasz gieroj dźgał powietrze, a owego wroga wyrzuciło na drugi koniec tego kontenera. No i można też wpaść w dziurę taką o:
Ale, ale - jakiż to mod? Nazywa się Improvement Project i naprawia i zmienia różne rzeczy. Można go sobie zainstalować w wersji typu łatka, czyli po prostu naprawia niektóre błędy, lub też w wersji typu mod, czyli dodatkowo wprowadza pewne inne zmiany. Najważniejszym jest jednak to, że poprawia znikanie wrogów dlatego, że trochę się oddaliłeś. Ja sam tego nie zauważyłem przez krótki czas, w jakim grałem w SGW3 bez tego moda, no ale nie znikają - i fajnie. Zmiany dotknęły również sterowanie, gdzie podmieniono niektóre klawisze. Ponadto tłumiki mają pogorszone właściwości, cóż, tłumiące, za to jednak się nie psują, zmniejszono liczbę zdobywanych punktów doświadczenia, wyrzucono przegięte umiejętności z drzewka, całkowicie wywalono aberrację chromatyczną (to jest głęboko zastanawiające, że twórcy gier z uporem maniaka wpychają do swoich dzieł cosie, na które fotografowie pomstują), znaczniki wykrycia i bullet cam, wyrzucono pozycję enpeców z mapy (o tym mówiłem - na minimapie ciągle są, ale ja z niej nie korzystam), ograniczono szybką podróż (tylko z kierunkowskazów i kryjówki), przebudowano ekonomię (nie da się kupować amunicji, trzeba ją wykonywać z surowców), dodano możliwość przestrzelenia opon w pojazdach i kierowania niektórymi pojazdami, którymi kierować wcześniej się nie dało (w tym łodziami) - jest to dosyć pokraczne, ale działa. I parę innych rzeczy też jest.
Ciekawym jest to, co można wyczytać w artykułach publikowanych przez twórcę moda. Trochę on z tą grą czasu spędził i nieco o niej wie, dzięki czemu z jego tekstów można wynieść interesujące informacje. Tutaj dowiedzieć się możemy, że stworzono kilka map szesnaście na szesnaście kilometrów, ale ich nie użyto; że beta SGW3 miała ruch uliczny, którego finalna wersja nie ma; że znikanie enpeców pojawiło się dość późno i po to, aby gra lepiej chodziła na konsolach (spoiler: nie chodziła); że wyrzucono Paula Robinsona i że najprawdopodobniej wyrzucono Jessa Lebowa. Ten pierwszy był konsultantem militarnym, który na swoim koncie ma pracę nad chociażby Full Spectrum Warrior - i ponoć był naprawdę lubiany przez deweloperów, ale ktoś tam wyżej stwierdził, że nieeee, i go wywalili.
Ten drugi był dyrektorem narracyjnym (czy tam projektantem) i posłuchać go można w powyższym wywiadzie. Jak widać, gra miała wyglądać nieco inaczej - nadal jest tu latanie po Gruzji w poszukiwaniu swojego brata, ale miało być infiltrowanie separatystów i współpraca z nimi (co nadal jest, jeżeli tylko za infiltrację i współpracę można uznać przestrzeliwanie im głów z odległości stu metrów), później strzelanie do nich na rozkaz przełożonych, no ale się mieliśmy zżyć tam z niektórymi i smutno smutno, a można też było przełożonych wysiudać, miały być neutralne frakcje (na pierwszej mapie takich nie ma, czy są później - nie wiem), dla których mogliśmy robić misje, i generalnie wygląda na to, że ludzie nie mieli do nas strzelać od razu. Autor tekstu przyrównuje pierwotną wizję gry do Far Cry'a 2, bo wiecie, współpraca i z tymi i z tymi, ale to bardziej wygląda jak Stalker - bo w FC2 chciał nas zabić każdy bez wyjątku. W sumie to twórca nawet w jednym komentarzu przyznał, że jego celem było upodobnienie SGW3 do Stalkera, co z pewnością się chwali (z drugiej strony dziwne, że wywalił zużywanie się tłumików, bo w Stalkerach dbanie o stan broni jest dość ważne).
A skoro o Stalkerze mowa - SGW3 momentami przypomina jego przeniesienie na CryEngine. Socrealistyczne bloki, anteny, domki, drzewa - klimat jest najlepszym aspektem trzeciego Ghost Warriora, bez ilości zdań większej niż potrzeba. Grałem co prawda tylko na średnich, ale i tak jest ładnie. Trochę zrzutów zrobiłem.
Podsumowując znów, jest nieźle, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Tym niemniej wersja pecetowa jest w tej chwili śmiesznie tania, więc jeżeli ktoś chce postrzelać do Rosjan wśród gruzu i być przez nich postrzelonym również, to zapraszam.
Ale serio, chciałbym odzyskać moje sześćdziesiąt gigabajtów przestrzeni dyskowej.
Post Void
Empiria z innej parafii, bo nie mająca nawet tygodnia. Obecnie przeceniona na Steamie - kosztuje siedem złotych z groszami, a i w cenie wyjściowej jest tania jak barszcz, bo takowa wynosi złotych jedenaście bez grosza. Przed przejściem do meritum ostrzeżenie - cholerstwo błyska się jak coś, co błyska się bardzo często, szybko i agresywnie, więc ludzie dręczeni przez epilepsję nie mają tu czego szukać, a i mnie łeb po tym boli, także tego.
Z nowym dziełem twórców Sea Salt obcowałem naprawdę króciutko, bo niecałe pół godziny, ale tym co widziałem jestem ukontentowany. Choć menu główne wygląda raczej jak jakiś horror z itch.io, po rozpoczęciu gry jest kolorowo i błyskająco, a w tle przygrywyje (no bo wyje przeca) muzyczka i strzela się do ludzi i nieludzi i da się też ślizgać.
Już to gdzieś słyszałem... Ale kopać się niestety nie da.
Poza tym jest to gra typu "zdychasz - zaczynasz od nowa" i że losowo generowane. Im dalej w las, tym bardziej skomplikowane robią się poziomy, a po każdym ukończonym dostajemy do wyboru jakąś umiejkę, na przykład że szybciej się przeładowuje albo można broń zmienić na inną (jest startowy pistolet, uzi, strzelba i nóż). Najważniejszy jest jednak system zdrowia. Reprezentowane przez Frugo nagromadzone w trzymanym w lewej łapie bożku, ucieka wtedy, kiedy nie zajmujemy się ciemiężeniem ciemiężycieli. Nawalanie w nich napełnia bożka ciałem ciekłym, a nas pozostawia przy życiu.
I w sumie to tyle. Jeżeli nie przeszkadza ci agresja wizualna wycelowana w twoje oczy i chcesz postrzelać w akompaniamencie nie mniej agresywnej ilustracji muzycznej, to nie widzę przeciwwskazań. Na promocji do trzynastego.
Breath of the Wild
Внимание, внимание - pierwsza gra konsolowa opisywana w tym poważanym cyklu. I wiąże się z nią zasadniczy problem - jeżeli masz białe Wii U, to jesteś w dupie, być może również białej. Bowiem jeśli masz zainstalowane na konsoli cokolwiek innego, to BotW nie zainstalujesz - a musisz wygospodarować jakieś trzy giga miejsca, bo inaczej gra nie ruszy. Potem jeszcze wypadałoby ściągnąć łatkę, coby gra ruszała żwawiej, no i pakiet językowy, żeby móc grać jak Pan Bóg przykazał (czyli z rosyjskimi głosami). No i tak się niefortunnie złożyło, że miałem to cokolwiek innego zainstalowane, konkretniej różne patche, i sejwy też były.
W związku z tym musiałem wygrzebać szkolnego pendrive'a (na którym i tak najważniejszą rzeczą były zapisy z Minecrafta), żeby w ogóle w grę zagrać - a używanie do tego celu pendrive'a to proszenie się o kłopoty. Niektórym działa długo, niektórym nie, i dużo bezpieczniejszym rozwiązaniem jest kupno dysku zewnętrznego - tyle że tych pięciuset czy nawet tysiąca gigabajtów na Wii U raczej nigdy nie użyję, a do komputera nie podłączę, bo jeżeli z dysku korzysta się na Wii U, to tak pozostanie aż do sformatowania. No i nie można trzymać zapisów w pamięci wewnętrznej a gry na pędraku, bo nie. Ta technologiczna indolencja Nintendo jest może urocza do pewnego stopnia, ale po postawieniu nogi na kolejnym zaczyna być po prostu debilna i denerwująca.
Nie mam w sumie za wiele do powiedzenia (a to ci odkrycie!), bo grałem tylko trzy godziny, i to już parę dni temu to było, ale zapowiada się dobrze - przełączyłem sobie HUD na Pro, można włazić na drzewa i zbierać jabłka, można wejść tam gdzie śnieg jest i zamarznąć na śmierć, można podpalać wrogów i siebie też. Świetne jest też to, że stary dziad nie zaznacz nam na mapie gdzie mamy iść, tylko każe nam się rozglądać. Jak mówiłem - pierwsza jaskółka jest humorystyczna.
A, no i na dzisiaj żegnam się z państwem.
Część zrzutów pochodzi z mobygames, część ode mnie, a ta Zelda to z GamesRadar, a Post Void ze Steama