Wrażenia z bety Battlefield V.
Na początku warto dodać, że oczywiście jest to tekst subiektywny. Z mojej strony dobrze by było opisać doświadczenie jakie mam z serią Bf, byście mogli łatwiej odnieść się do tekstu. Otóż pomimo młodego wieku, jestem weteranem gier od studia DICE. Moją pierwszą grą z serii, i zarazem pierwszą poważną grą wieloosobową, był Bf2. Jako, że bardzo mnie wciągnął, postanowiłem zakupić poprzednie części: 1942 i Vietnam. Początkowe tytuły z konsol niestety mnie ominęły, tak jak niestety i pierwsze Bad Company (nie posiadałem jeszcze wtedy ps3, ale trochę pograłem u kolegi). Dalej już poszło z górki i namiętnie ogrywałem Bad Company 2, Bf 1943, Bf3, Bf4 i Bf1 (a gdzieś po drodze Bfplay4free i Bf Hardline). Nigdy nie zapomnę godzin przegranych razem z kumplami, wybuchowych akcji i chyba tego, co najbardziej w serii przypadło mi do gustu, czyli klimatu i epickości wieloosobowych starć.
Skoro już wiecie, mniej więcej, kto opisuje wrażenia z bety Bf5, to przejdę do sedna. Nie martwcie się. Nie będę wylewał łez i dołował się gdzieś w kącie. Nie zamierzam także skakać bezpodstawnie z radości. Postaram się na spokojnie przedstawić dobre i złe strony wczesnej wersji "Pola bitwy" i zwyczajnie się do nich ustosunkować.
Po dosyć ciepło przyjętym Battlefieldzie 1 rozgrywającym się w realiach I wojny światowej, DICE idzie za ciosem i serwuje nam kolejny, wielki konflikt. Wraz z zapowiedzią narosło sporo obaw, które okazały się być uzasadnione. Seria w jedynce, gruntownie zmieniła podejście do rozgrywki, choć nie każdy mógł to zauważyć. Mapy stały się podłużne, co skutkowało powstaniem linii frontu, która automatycznie, pomimo swej epickości, uniemożliwiała otwartą i nieskrępowaną niczym rozgrywkę, opartą o przemieszczanie się po mapie małych drużyn. Teraz każdy nacierał na konkretny punkt i ewentualnie komuś udało się dostać za linię wroga. Tak zbudowane mapy istniały już w poprzednich częściach, jednak w ostatniej były w przeważającej ilości. To sprawiło, że wielu fanów odbiło się od gry i wydawała się on zwyczajnie nudna. Miało to jednak swoje uzasadnienie w realiach historycznych, które, jak na produkcję Szwedów, oddano bardzo dobrze. Po takiej grze, oczekiwania wobec kolejnej części rosły, szczególnie że front w II wojnie światowej był bardziej elastyczny, co umożliwiłoby projektowanie rozgrywek opartych i o szturm na pozycje i przesuwanie linii frontu, a także o te bardziej otwarte operacje. Jak te wszystkie elementy wypadły w becie Bf5, która miała w założeniu pocieszyć sceptyków, których odepchnął pierwszy zwiastun gry?
Po pierwsze - strona techniczna produkcji trochę kuleje, jednak można to na razie wybaczyć. Cały czas jednak brakowało dźwięków np. po wystrzale, a oświetlenie wołało o pomstę do nieba. Wszystko to można naprawić, jednak ci co znają producentów ze Szwecji, wiedzą, że problemy z dźwiękiem na Frostbitcie występują od zawsze, a to bardzo psuje immersję. Kolejną kwestią są kolory. Gra ma niestety zbyt bajkową paletę barw i jest to tylko jeden z wielu elementów, które sprawiają, że w ogóle nie czuć, że uczestniczy się w II wojnie światowej. Immersja znika już po włączeniu gry, gdy ukazuje nam się ekran tytułowy na którym widnieje kobieta ubrana jakby miała właśnie prowadzić mecha na parę. Do tego jest ona umalowana!! Czarnoskórzy mężczyźni w barwach brytyjskich, czy niemieckich to także rarytas (a raczej nie, bo to dość popularny widok w grze), do którego nikt z nas nie chce się przyzwyczajać. Gra swoją poprawnością polityczną atakuje wręcz wszystkich, którzy stracili kogoś w tym strasznym konflikcie oraz tak naprawdę całą resztę, które kiedykolwiek czytała jakiś fakt na jego temat. Nie zamierzam się nad tym rozwodzić, bo na ten temat powstało już przynajmniej kilkadziesiąt tekstów, jednak wszystkich, którzy za ten stan rzeczy obwiniają wyłącznie EA, pragnę uświadomić, że pracownicy DICE mogą w ogólnie nie rozumieć, dlaczego ich gra jest tak bardzo atakowana. Trzeba przypomnieć sobie, że Szwecja, która zachowała neutralność podczas obu wielkich konfliktów, od pewnego mometu rozpoczęła pielęgnować w sobie ideę skrajnego liberalizmu. Idea ta doprowadziła do tego, że zakłamuje się i ugrzecznia historię, a obecnie kraj zalany jest przez imigrantów, którym nie można nic powiedzieć, bo zostanie się rasistą. Twórcy Battlefielda mogą najzwyczajniej być nieświadomi, że ich wizja wojny jest wizją obudowaną z każdej strony przez ich lewicowe postrzeganie rzeczywistości i pomimo, że bardzo trudno jest nam w to uwierzyć, to tak właśnie może być. Oczywiście chęć większego zarobku na mikrotransakcjach także odbija się na realizmie i szczerze mówiąc, ani razu nie poczułem w grze żebym biegał np. Brytyjczykiem i strzelał do Niemców. A może właśnie o to chodzi?
Teraz może skupię się na plusach. Moim zdaniem wszystkie nowe elementy gameplayowe są bardzo pozytywne. Poruszanie się jest wygodniejsze i naprawdę dostarcza wielu, nowych emocji. Budowanie umocnień, wykrwawianie się i reanimacja (chociaż wymagają balansu) są czymś nowym i ekscytującym. Plusem jest także mała ilość amunicji. Poprawy wymaga jeszcze sterowanie pojazdami i strzelanie, które jest mało intuicyjne. Sam balans niestety leży, a STG biło na głowę każdą inną broń i to na dowolnym dystansie! Mapy są bardzo ładne, jednak chyba źle zaprojektowane. Gracze nie mają pojęcia którędy się poruszać, co tworzy olbrzymi chaos i zwyczajną pustkę. Każdy leci w swoją stronę i rzadko widywałem 5 graczy obok siebie, co jest wielkim minusem Bf. Gra wygląda bardzo dobrze, a zniszczenia działają poprawnie, co jak zawsze otwiera wiele różnych możliwości.
Zastanawiacie się pewnie, czy zamierzam kupić grę. Niestety ze smutkiem muszę stwierdzić, że jest to pierwszy Battlefield na którego nie czekam i którego może kupię jakiś czas po premierze, i to tylko jeśli recenzje i poprawki do gry będą pozytywne. Nie dzieje się to za sprawą tego, że chcę utrzeć nosa wydawcy, czy sama gra jest słaba od strony rozgrywki. Powody są dwa: Pierwszy to brak klimatu. W ciągu tych kilku dni gry, ani razu nie poczułem się jak żołnierz biorący udział w konflikcie i nie spotkała mnie ani jedna spektakularna akcja. II wojna światowa w wydaniu Szwedów jest nieudaną imitacją i chyba tylko sloganem mającym przyciągnąć ludzi. Nie oczekuję realizmu, ale DICE poszło o dwa kroki za daleko. Kolejny powód jest czymś co stoi u fundamentów grania. Zwyczajnie w świecie wynudziłem się w tej becie (+ za rymy). Każda gra wyglądała tak samo i była tak samo nudna. Na mapie jakoś pustawo pomimo 64 graczy, tryb operacji strasznie miałki i bez polotu, zbyt długie odradzanie i po prostu gra była nudna. Nie potrafię wskazać dokładnie co było tego powodem, ale był to pierwszy Bf od lat, który zwyczajnie mnie znudził a to hoho chyba największy możliwy minus.
Dajcie znać w komentarzach co wy sądzicie o Bf5!