Subiektywny ranking 10 najlepszych filmów 2021 roku, część 1
Witam wszystkich fanów kina, od ostatniego rankingu minął rok więc pora na filmowe podsumowanie minionego, 2021 roku i co za tym idzie nowe Top 10. Serdecznie zapraszam.
Rok 2021 pod względem premier kinowych był na pewno bardziej łaskawy dla fanów kina niż 2020, dostaliśmy więcej wysokobudżetowych filmów oraz sporo przełożonych premier z roku poprzedniego takich jak "Diuna", "No Time to Die", "Mortal Kombat", "Szybcy i wściekli 9" czy "Spider-Man: Bez drogi do domu". Czy był to jakościowo lepszy rok niż poprzedni? Być może ale to nadal nie to czego byśmy oczekiwali, naprawdę świetnych filmów dostaliśmy mało a większość to po prostu średniaki, podobnie zresztą jak w roku 2020 a i 2022 niestety nie zapowiada się wcale lepiej. Z obejrzanych czy to w kinie czy na serwisach streamingowych 97 filmów które premierę miały w minionym roku wybrałem 10 które podobały mi się najbardziej, w pierwszej części napiszę trochę o miejscach 10-6 a w kolejnym wpisie pojawi się pierwsza piątka. Bez zbędnego przedłużania zaczynamy.
10. "No Time To Die"
Zestawianie otwiera najnowsza część przygód Bonda, Jamesa Bonda. Długo nam przyszło czekać na ostatni (teraz już na 100%) film o przygodach agenta Jej Królewskiej Mości w którym wystąpi Daniel Craig bo praktycznie równe 6 lat. Przy okazji zmienił się reżyser i po Samie Mendesie który reżyserował dwie ostatnie części czyli "Skyfall" i "Spectre" za nowy film o agencie 007 wziął się Cary Joji Fukunaga który tworzył seriale "True Detective" (pierwszy sezon) dla HBO i "Maniac" dla Netfilksa, dla drugiej platrofmy wyreżyserował też bardzo dobrze przyjęty "Beasts of No Nation". Co do samych Bondów z Craigiem to dla mnie dobre filmy przeplatały się ze słabszymi i po ostatnim słabym "Spectre" miałem nadzieję, że przynajmniej niezłą produkcję.
No i się nie zawiodłem. Można narzekać, że przegadany, że romansidło, że ckliwy itp. Jasne, wszystkie te rzeczy są w tym filmie ale poza tym jest też świetnie zmontowany, szczególnie ceny akcji (Wielka szkoda, że Ana de Armas nie dostała więcej czasu na ekranie bo sceny akcji z jej udziałem wyglądały niesamowicie efektownie), dobrze zagrany, z bardzo dobrymi zdjęciami i dźwiękiem. Pierwszy akt wraz z genialnym intro i piosenką Billie Eilish świetnie wprowadzają klimatycznie w film, drugi akt też jest niezły, jest intryga, są powroty i wątek miłosny chociaż tym razem James nie podrywa kolejnej kobiety ale akurat to mi mocno pasuje. później jest nieco gorzej, ostatni akt trochę przynudza ale umówmy się, żaden z filmów o agencie MI6 nie jest wybitny pod względem fabuły i tutaj jest podobnie, mimo to, dla mnie jest to jak najbardziej poprawne domknięcie historii Craigowskiego Bonda (według mnie najlepszego ze wszystkich, można się z tym nie zgadzać oczywiście :)) i kropka.
9. "Stillwater"
Jedno miejsce wyżej od nowego Bonda wylądował najnowszy film Toma McCarthy'ego, reżysera raczej mało znanego ale jego nazwisko możecie kojarzyć z genialnym "Spotlight" z 2015 roku który zresztą w 2016 roku zdobył Oscara za najlepszy film. "Stillwater", bo taki tytuł ma najnowszy obraz McCarthy'ego, to dramat opowiadający historię Billa Bakera (w tej roli świetny Matt Damon), robotnika z Oklahomy który leci do Marsylii żeby za wszelką cenę wyciągnąć z więzienia swoją córkę, która została skazana za morderstwo którego jak twierdzi nie popełniła. Kiedy spotyka się z Allison, ta przekazuje mu list do swojej prawniczki w którym to jak ma nadzieję wyjaśnia kto jest mordercą i prosi ojca o jego dostarczenie. Baker oczywiście robi to o co prosiła córka a w jego głowie tli się promyk nadziei, że w końcu po 5 latach będzie mógł ją zabrać do domu. Nadzieje zostają jednak bardzo szybko rozwiane ponieważ prawniczka Allison informuje Billa, że niestety są to tylko nic nie znaczące poszlaki i nie może nic więcej zrobić dla swojej klientki. Zły i zrozpaczony ojciec oczywiście postanawia sam zająć się tą sprawą.
I teraz zatrzymajmy się na chwilę, każdy kto myśli, że to kolejny film podobny do "Taken", a Damon wciela się w kogoś pokroju Bryana Millsa granego przez Liama Neesona, który będzie sam wymierzał sprawiedliwość, jest w dużym błędzie. Filmowi zdecydowanie bliżej do wymienionego już wcześniej "Spotlight" niż do "Uprowadzonej" a "Stillwater" dużo bliżej do dramatu niż thrillera. Bill podczas swojej walki o wolność córki napotka sporo przeszkód takich jak bariera językowa, różnice kulturowe czy skomplikowany francuski system prawny ale nie cofnie się przed niczym, nawet siłową perswazją czy użyciem broni żeby dopiąć swego. McCarthy nie spieszy się w opowiadaniu historii, ale mimo prawie 2,5 godziny film w ogóle nie nudzi a zwroty akcji przybierają zaskakujący i dramatyczny przebieg. Warto też dodać, że Matt Damon gra tutaj chyba swoją najlepszą rolę od czasu "Ultimatum Bourne'a" a dopełniający wszystko bardzo dobry, wielopoziomowy scenariusz sprawia, że naprawdę warto ten film zobaczyć.
8. "Luca"
Co jak co ale Pixar z pewnego poziomu nie schodzi i ich animacje są zawsze przynajmniej solidne, nie mówiąc o ostatnich latach kiedy wydali genialne "Coco", "W głowie się nie mieści" czy "Toy Story 4". W 2020 "Naprzód" i "Soul" były nieco gorsze ale dalej to wysoki poziom. Do najnowszego dziecka Pixara podchodziłem trochę z rezerwą, trailery jakoś nie zrobiły na mnie wrażenia i wydawało mi się, że fabuła będzie banalna i trochę zbyt dziecinna.
Okazało się inaczej, studio należące do Disneya znowu dało radę i przygotowało wspaniałą animację, prosty melodramat dla najmłodszych (i nie tylko), ale pełny popkulturowych odniesień, dziecięcej niewinności i subtelnych metafor. Akcja tym razem przenosi się do pięknego, nadmorskiego miasteczka położonego we Włoszech, a główni bohaterowie to dorastający chłopcy, tytułowy Luca i jego przyjaciel Alberto. Jesteśmy świadkami ich szalonych przygód, budowania wymarzonej Vespy, przejażdżkach na rowerze, poznawaniu przez nich ludzi zamieszkujących miasteczko. Wszystko wydaje się piękne i beztroskie ale chłopcy żyją też w ciągłej obawie przed ujawnieniem ich głęboko skrywanego sekretu, który może wszystko zepsuć i wręcz narazić ich na wielkie niebezpieczeństwo. Sami bohaterowie przedstawieni są bardzo autentycznie a ich relacje z innymi ludźmi a przede wszystkim poznaną Giulią, córką miejscowego rybaka i łowcy potworów oraz jej ojcem są świetne. Gdybym oglądał ten film jako dziecko, na pewno marzyłbym o tym, że chłopcy stają się rzeczywistością, są moimi przyjaciółmi i razem z nimi spędzam słoneczne dni wolne od szkoły gdzieś na Riwierze Włoskiej. Jakość animacji stoi na wyśmienitym poziomie, film jest po prostu piękny, kolory żywe i nasycone, kojarzące się z latem, wakacjami i beztroską. Fani animacji Pixara na 100% się tutaj odnajdą i będą zachwyceni.
7. "Wrath of Man"
Na filmy Guya Ritchiego zawsze czekam z wypiekami na twarzy, uwielbiam gangsterski klimat jego produkcji, świetnie sceny akcji, bardzo dobrze napisane dialogi i wyrazistych bohaterów. W swoim nowym dziele Ritchie na warsztat wziął motyw zemsty a w roli głównego bohatera obsadził gwiazdę kina akcji czyli Jasona Stathama, i był to strzał w dziesiątkę. "Jeden gniewny człowiek" opowiada historię H który zatrudnia się w firmie zajmującej się transportem gotówki w Los Angeles. Postać grana przez Stathama, co może dziwić i budzić pewne podejrzenia jest raczej cicha i wycofana na tle swoich kolegów z pracy, którzy są wyszczekani, ciągle sobie dogadują i grają macho bo przecież są konwojentami przewożącymi setki milionów dolarów tygodniowo i nikt nie może im podskoczyć. Do czasu.
Niedługo okaże się, że H skrywa pewną tajemnicę a Ritchie jak to on opowie nam to wszystko w charakterystyczny dla siebie, nielinearny sposób. Zobaczymy tutaj historię pokazaną z alternatywnych perspektyw a skacząc w czasie Ritchie powoli odsłania karty i co za tym idzie sekret i motywacje skrywane przez H. Dialogi stoją na wysokim poziomie, jak to zazwyczaj w filmach tego reżysera, są błyskotliwe riposty, ostre docinki i cwaniackie gadki czyli to, co zazwyczaj w tym gatunku działa bardzo dobrze. W filmie uświadczymy paru twistów i chociaż historia nie jest tak pogmatwana jak chociażby "Mememto" Nolana to całościowo daje radę i jest spójna, czuć napięcie, sceny akcji zrealizowane są bardzo dobrze a muzyka świetnie nadaje ton temu co dzieje się na ekranie i trochę przypomina tę z "Requiem dla snu". Trzeba sobie zdać sprawę, że to na pewno nie jest najlepszy film Ritchiego ale jest na tyle solidny, że zdecydowanie mogę go polecić fanom tego gatunku.
6. "Pig"
Na miejscu szóstym moje największe zaskoczenie 2021 roku, film Michaela Sarnoskiego który jest jego pełnometrażowym debiutem, opowiadający o samotnym poszukiwaczu trufli z oregońskich lasów któremu ktoś kradnie świnię a on wyrusza na jej poszukiwanie. Tak, dobrze czytacie, świnię. W roli głównej nie kto inny jak Nicholas Cage, który znany jest aktualnie z raczej słabych lub bardzo słabych filmów jak "A Score to Settle', "Primal", "Jiu Jitsu", "Looking Glass". "211" czy "The Trust". I wydawałoby się, że świetna rola w "Mandy" z 2018 roku była chyba jego ostatnią taką rolą i tylko dorabia sobie do emerytury w niskobudżetówkach jak te wymienione wyżej przyszedł rok 2021 i film pod jakże dźwięcznym tytułem "Świnia".
Po pierwszych trailerach film nie przykuł mojej uwagi ponieważ sądziłem, że będziemy mieli do czynienia z filmem łudząco podobnym do "Johna Wicka", chłopu porywają/zabijają jego ulubioną świnię a on rusza za nimi w pościg mordując przy tym tabuny gości z pałkami, kastetami i pistoletami. Jakże wielkie było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłem na ekranie końcowe napisy. Sarnoski nakręcił egzystencjalną dekonstrukcję Johna Wicka, kino anty zemsty w którym gra na naszych oczekiwaniach, konsekwentnie aranżując sytuacje w których Wick użyłby przemocy tylko po to, by je obalić. Robin, bo tak ma na imię nasz główny bohater żyje w ciągłym stanie stoickiego przygnębienia a jedyna przemoc w filmie jest skierowana przeciwko niemu. Wygłasza przy tym parę świetnych monologów, na ogół zabarwionych apokaliptycznym pesymizmem na temat upadku sztuki w kulturze, w której wszystko można kupić i sprzedać. Cage w tej roli spisuje się genialnie i jest to (przynajmniej dla mnie) chyba jego najlepsza rola w całej karierze. Zdecydowanie warto dać szansę temu filmowi i nie kierować się ostatnimi produkcjami w których występował bratanek Francisa Forda Coppoli. Z ciekawością czekam również na to, co jako następne zaproponuje nam Michael Sarnoski bo debiut zaliczył iście fantastyczny.
Tak oto dotarliśmy do połowy mojego rankingu najlepszych filmów 2021 roku, pierwszą piątkę przedstawię w kolejnym blogu. Czy widzieliście któryś z tych filmów? Podobały Wam się czy może Was zawiodły? Zapraszam do podzielenia się swoimi ulubionymi filmami w komentarzach.
Do zobaczenia!