Subiektywny ranking 10 najlepszych filmów 2020 roku, część 1

BLOG
570V
Subiektywny ranking 10 najlepszych filmów 2020 roku, część 1
Dubek88 | 14.01.2021, 23:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zapraszam na moje filmowe TOP 10 minionego roku, bez rewelacji i wielkich blockbusterów, bo jaki rok 2020 był, każdy wie i nie trzeba tego nikomu tłumaczyć. Mam nadzieję, że ktoś znajdzie dla siebie coś ciekawego w tym zestawieniu. 

 Witam, jako że moją największą pasją zaraz po grach wideo (w sumie to może i przed grami) jest kino, chciałbym przedstawić mój subiektywny ranking filmów które podobały mi się najbardziej w mijającym roku. Jak wszyscy wiemy rok 2020 dla kinomanów był lekko mówiąc słaby, pozamykane kina i ciągle przekładane największe premiery o pół roku, rok a czasem nawet i dwa lata nie napawały optymizmem no ale coś trzeba było przecież oglądać więc przeważnie nadrabiałem zaległości z poprzednich lat na serwisach streamingowych i płytach Blu-Ray, a z zeszłorocznych premier które udało mi się zobaczyć wybrałem te które najbardziej mi się spodobały. Pod uwagę brałem filmy które polską premierę miały w 2020 roku więc jeśli ktoś sprawdzałby na przykład filmwebie to niektóre z wymienionych obrazów mogą mieć daty produkcji z roku 2019. Nie będzie tutaj wielkich wysokobudżetowych produkcji (poza chyba jedną) bo próżno było takich szukać, oczywiście nie obejrzałem też wszystkiego, co można było obejrzeć bo jest to zwyczajnie niemożliwe, doba jest za krótka, a pracować, spać, spędzać czas z rodziną i grać w gry też trzeba :) 

 W części pierwszej przedstawię filmy z miejsc od 10 do 6, jeśli macie swoje listy najlepszych filmów 2020 roku zapraszam do podzielenia się nimi w komentarzach 

No to zaczynamy! 

10. "The Outpost"

 Zestawienie otwiera raczej niskobudżetowy film wojenny oparty na prawdziwych wydarzeniach z 2009 roku, kiedy to 300 talibów zaatakowało około godziny 6:00 rano amerykański posterunek bojowy Keating w pobliżu miasta Kamdesh w Afganistanie. Walka trwała do koło 19:00 i zakończyła się obroną posterunku przez Amerykanów, śmierć poniosło 8 żołnierzy a 27 zostało rannych, po stronie talibów można liczyć około 150 zabitych rebeliantów. Walka trwała tak długo ponieważ posiłki amerykańskie nie mogły się dostać do bazy z racji tragicznego jej położenia w dolinie pomiędzy 3 górami przez co dodatkowo baza była wystawiona na łatwy atak ze strony bojowników. Film można generalnie podzielić na dwie części, spokojniejszą gdzie poznajemy trochę bliżej naszych bohaterów oraz tę drugą, wypchaną akcją, wybuchami i napakowaną długimi sekwencjami gdzie żołnierze biegają między latającymi wszędzie kulami z karabinów. Szkoda, że pierwsza część nie pozwala się nam bardziej zżyć z bohaterami, owszem są nam pokrótce przedstawieni ale wydają się dość płytcy i nie można z nimi złapać więzi. Druga część za to jest świetna, dynamiczna, pełna dobrych efektów specjalnych, świetnie zmontowana. Czuć, że to wojna, że ci ludzie tam walczą o życie, jest sporo emocji i myślę, że dla niej warto trochę przymknąć oko na lekko nijaki początek filmu. Udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie, odgłosy wybuchów, strzałów itp. wypadają bardzo przekonująco i świetnie dopełniają to co widzimy na ekranie. Co do aktorów to mamy tutaj Scotta Eastwooda, tak, tego Eastwooda, syna legendy kina, który aktorem jest raczej takim sobie ale tutaj daje radę i wyciąga co może z tej roli. Orlando Bloom, który chyba najlepsze lata swojej kariery ma już za sobą stara się jak może ale przeszkadza mu przede wszystkim akcent, powiedziałbym, że wypadł niezbyt przekonująco. Prawdziwą perełką za to jest tutaj Caleb Landry Jones. Świetny, bardzo emocjonalny występ, gość jest niesamowity i widać, że wczuł się w rolę na maksa i daje z siebie wszystko. Reasumując "The Outpost" to dla mnie jeden z najlepszych akcyjniaków tego roku i śmiało mogę go polecić fanom kina wojennego i tym którzy lubią dobre efekty specjalne i dużo strzelania.

9. „Servants”

 Na dziewiątym miejscu uplasował się obraz napisany i wyreżyserowany przez Słowackiego scenarzystę Ivana Ostrochovskýego którego akcja rozgrywa się w czasach zimnej wojny w Czechosłowacji. Film opowiada o dwójce przyjaciół (Michal i Juraj) którzy w 1980 roku dołączają do seminarium rzymskokatolickiego aby uciec od moralnej dewastacji w reżimie komunistycznym. Szybko jednak okazuje się, że obawiając się zamknięcia szkoły, nauczyciele próbują kształtować seminarzystów tak jak życzy sobie tego partia rządząca. I tutaj zaczynają się dla naszych dwóch przyjaciół schody, sami muszą wybrać czy ulec pokusie i wybrać łatwy sposób współpracy z reżimem czy poddać się inwigilacji tajnej policji. Jest to opowieść o dorastaniu oraz lekcja historii prób zjednoczenia kościoła i państwa które ma niszczycielski wpływ tak na studentów jak i na samych księży. Świetnie ukazane korupcja i siła komunistycznej ideologii tworzą gęstą i niepokojącą atmosferę, widzimy jak młodzi mężczyźni łamią się pod presją, i walczą z nie tylko z władzą czy przełożonymi ale też często ze sobą, dzielą się strategiami jak sobie z tym wszystkim poradzić. Jest to bardzo dobre, emocjonalne kino ze świetnie skrojoną ścieżką dźwiękową, często genialnymi czarno-białymi zdjęciami świetnie ukazującymi Czechosłowację lat osiemdziesiątych podczas politycznego przewrotu. Muzyka jest rewelacyjna, surowa i niepokojąca, towarzyszy nam prawie cały czas, rytmizuje montaż, gesty bohaterów i obrazy do tego stopnia, że nagły jej brak od razu zwraca naszą uwagę. Aktorsko też jest bardzo dobrze, totalnie nieznani Samuel Skyva oraz Samuel Polakovič stworzyli świetny duet na ekranie, widać w nich te emocje, wewnętrzną walkę i cierpienie z którym muszą się zmagać. Film nie dość, że czarno-biały jest jeszcze nakręcony w formacie 4:3 czyli z czarnymi pasami po bokach ekranu, tak, żeby oddać jeszcze bardziej klimat tamtych czasów i to wypada fantastycznie. Myślę, że „Servants” to znakomity, bardzo trudny dramat zakrawający w pewnych momentach o ponury thriller polityczny, jeśli lubisz takie kino to polecam.

8. „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”

 Kolejnym filmem na mojej liście ulubionych w roku 2020 jest polski film oparty na historii którą parę lat temu żyła chyba cała Polska i bynajmniej nie dlatego na tej liście się znalazł. Idąc do kina miałem mieszane uczucia, bałem się kolejnej nudnej, źle wyreżyserowanej i słabo zagranej papki jak to niestety często jest z naszymi rodzimymi filmami, tym bardziej, że reżyserem jest Jan Holoubek który tym filmem debiutuje na dużym ekranie. Dostałem genialnie zagrany, trzymający w napięciu, angażujący, wciągający i nieźle nakręcony dramat. Historii Tomka Komendy nie będę tutaj przypisywał bo każdy ją w większym czy mniejszym stopniu zna i najlepsze w tym filmie jest to, że mimo, że znałem ją dość dobrze i wiedziałem co się wydarzy to i tak mnie wciągnął a prawie 2 godziny seansu minęły bardzo szybko w ogóle mnie nie nudząc. Można mieć pewne obiekcje co do scenariusza, jest pocięty, trochę toporny i banalnie prosty, czuć, że można było z niego wycisnąć więcej, trochę dziwnym zabiegiem jest też zaburzenie chronologii zdarzeń, tak jakby Pan Holoubek chciał zrobić z niego bardziej ambitne kino, dla mnie zupełnie niepotrzebnie. Aktorsko produkcja stoi na bardzo wysokim poziomie a kreacje Piotra Trojana dla którego była to pierwsza tak duża rola i Agaty Kuleszy to klasa światowa. Piotr świetnie oddał emocje towarzyszące Tomaszowi Komendzie podczas przesłuchań, rozpraw sądowych, pobycie w więzieniu czy wreszcie w chwilach kiedy na widzenie przychodziła jego rodzicielka, czuć było między nimi więź, jak między synem i matką. U naszych bohaterów dosłownie czuć dramat jaki przeżywają, ten ból, bezradność są oddane tak dobrze, że po prostu im współczujemy i trzymamy za nich kciuki przez niemal cały film, mimo, że oczywiście wiemy jak to wszystko się kończy. To ważny film, pokazuje jak dziurawy był (a może dalej jest) system sądownictwa, jak skorumpowana jest policja i jak łatwo można skazać na dożywocie i zniszczyć życie zwykłemu niewinnemu człowiekowi byle tylko zamknąć trudną sprawę. „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” to świetny (chociaż nie bez wad) i poruszający dramat z fantastycznym aktorstwem, polecam.

7. „The King of Staten Island”

 Siódme miejsce okupuje film Judda Apatowa który znany jest raczej z komedii romantycznych takich jak „40 letni prawiczek”, „Wpadka”, czy „Wykolejona”. Tym razem poszedł w inną stronę i nakręcił dramat z lekkim komediowym zacięciem który jest oparty na wydarzeniach z życia (no może nie do końca) stand-uppera Pete'a Davidsona. Tym sposobem trafiamy na 20 letniego Scotta który całe dnie spędza na jaraniu trawki z kumplami i bujaniu w obłokach, do tego nie może pogodzić się ze śmiercią ojca który jako strażak zginął podczas gaszenia pożaru w hotelu. Kiedy jego siostra wyprowadza się z domu i idzie na studia Scott zaczyna odczuwać presję żeby zrobić to samo co siostra albo znaleźć jakąś pracę i przestać żyć na utrzymaniu swojej matki która jest pielęgniarką na ostrym dyżurze. Nasz bohater marzy o tym by otworzyć studio tatuażu połączone z restauracją ale talentu do tatuowania nie ma za grosz choć ciągle ćwiczy na jednym ze swoich kumpli. Pewna zabawna sytuacja sprawia, że jego matka, która po śmierci ojca z nikim się nie spotyka poznaje pewnego strażaka i po jakimś czasie zaczynają coś do siebie czuć a nasz bohater nie może tego zaakceptować. To wywołuje całą falę śmiesznych, czasem emocjonalnych pełnych osobistych wyznań sytuacji w których Scott przechodzi swoistą przemianę z dzieciaka mającego wszystko gdzieś w dorosłego faceta który potrafi mówić o swoich problemach i emocjach, potrafi się przyznać do błędu a przede wszystkim potrafi zaakceptować coś czego wcześniej nie umiał lub nie chciał. Pete Davidson stworzył bardzo dobrą kreację chłopaka próbującego poradzić sobie z wielką stratą i problemami, tak psychicznymi, jak i zdrowotnymi. Marisa Tomei i Bill Burr jako postacie drugoplanowe też zagrali bardzo dobrze pokazując cały wachlarz emocji, widać, że mocno pracowali by wczuć się w role. Na tym filmie śmiałem się szczerze mówiąc częściej niż na typowej komedii (Te typowe bardziej mnie żenują niż śmieszą), jest sporo śmiesznych scen ale też takich które łapią za serducho i jest to świetnie zbalansowane. Do tego wszystkiego dodajmy wyśmienite zdjęcia Roberta Elswita znanego z takich produkcji jak „Boogie Nights”, „Magnolia” czy „Aż poleje się krew” i mamy świetny dramat komediowy godny polecenia.

6. „The Way Back”

 Zaraz za pierwszą piątką postanowiłem umieścić dramat Gavina O'Connora opowiadającego o Jacku Cunninghamie, pogrążonym w depresji i alkoholizmie budowlaniec z Los Angeles który jako uczeń w katolickim liceum był obiecującym koszykarzem a który teraz dostaje propozycję trenowania swojej dawnej drużyny która z wygrywaniem nie na zupełnie nic wspólnego. Dla Jacka będzie to rodzaj terapii której sam się podda (pójdzie na odwyk bo takie są warunki kontraktu) oraz której podda dzieciaki z drużyny które poza tym, że wydają się być beznadziejni w kosza to jeszcze mają swoje problemy w domu i poza nim. Film trafnie pokazuje jak destrukcyjna potrafi być depresja, poznajemy historię rozpadu jego małżeństwa i tego jak powoli staczał się na dno. „The Way Back” wybitnym dziełem nie jest bo trochę za mało tutaj społecznego komentarza a za dużo banałów takich jak zrobienie z bandy nieudaczników drużyny która zaczyna wygrywać wszystko jak leci bo tego typu rzeczy były już w setkach filmów oraz szablonowa przemiana bohatera na wyraźnie katolickich fundamentach (nie żeby to był jakiś wielki minus tego filmu), ale sama gra aktorska Bena Afflecka który został do tej roli wybrany i który kiedyś był wielką gwiazdą kina a aktualnie sam zmaga się z podobnymi problemami co nasz bohater w pełni to rekompensuje. Affleck podczas kręcenia tego filmu jak sam wielokrotnie mówił, był na odwyku i praca nad tym projektem była dla niego terapeutyczna. Miejmy nadzieje, że to prawda i Ben wróci do wielkich projektów bo talentu aktorskiego nie można mu odmówić, a i starsze produkcje z nim w rolach głównych bywały po prostu świetne. Także jeśli komuś nie przeszkadza katolicki wydźwięk filmu, lubi koszykówkę, filmy typu „jak z bandy leszczy zrobić kozaków” oraz jest fanem talentu Bena Afflecka to bardzo polecam tę produkcję. Tym filmem kończymy pierwszą część tego zestawienia, w drugiej części poznamy piątkę filmów które w 2020 roku podobały mi się najbardziej, serdecznie zapraszam.

 

Oceń bloga:
11

Czy robisz swoje coroczne TOP filmów?

Oczywiście, że tak
17%
Nie, nie robię.
17%
W ogóle nie interesuję się kinem
17%
Pokaż wyniki Głosów: 17

Komentarze (15)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper