Subiektywny ranking 10 najlepszych filmów 2022 roku, część 1
2022 rok za nami, kinowo był to rok podobny do poprzedniego i sporo lepszy od beznadziejnego 2020 ale niestety daleko mu do dobrego, dostaliśmy parę niezłych blockbusterów, było parę miłych niespodzianek ale zdarzały się też te przykre. Zapraszam na moje filmowe TOP10 roku 2022.
Witam wszystkich miłośników kina, rok i dwa lata temu robiłem ranking z moimi ulubionymi filmami więc i w tym roku postanowiłem napisać o tym parę słów. Obejrzałem 92 filmy które premierę miały w 2022 roku, 41 w kinie, resztę na róznych serwisach streamingowych lub na Blu-Rayu i z nich wybrałem dziesiątkę tych które podobały mi się najbardziej a to jest pierwsza z dwóch części tego rankingu. W zestawieniu brałem pod uwagę tylko filmy fabularne i pełnometrażowe, nie ma tutaj shortów i dokumentów. Na liście znajdzie się parę oczywistości ale jest też kilka niespodzianek które zaczynałem oglądać z przekonaniem, że to kolejny średniak ale pozytywnie się zaskoczyłem. Parę większych premier ominąłem z różnych wzglęów takich jak brak czasu czy małe zainteresowanie tym konkretnym filmem i tak nie widziałem jeszcze na przykład "Avatar: The Way of Water", "The Fabelmans", "Turning Red", "Lightyear", "Bodies Bodies Bodies", "Bones and All" czy chociażby "All Quiet on the Western Front" które zapewne niedługo nadrobię. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego bloga ktoś kto danego filmu nie widział, nie słyszał o nim albo po prostu zwlekał z jego obejrzeniem bo nie wiedział czy mu podejdzie postanowi go obejrzeć, nie przedłużając lecimy z miejscami 10-6.
10. "Top Gun: Maverick"
Listę otwiera tegoroczny blockbuster z Tomem Cruisem w roli głównej czyli "Top Gun: Maverick”. Poszedłem na niego do kina z myślą, że to będzie typowy przeciętniak tylko i wyłącznie żerujący na nostalgii i zaskoczyłem się bardzo pozytywnie. Pewnie mógłbym w to miejsce wrzucić co najmniej parę innych filmów ale z kina wyszedłem tak usatysfakcjonowany, że myślę, iż historia Mavericka zasługuje na to, żeby znaleźć się w tym zestawieniu. Żeby nie było, sporo nostalgii w obrazie Kosinskiego jest, nie ma się co oszukiwać, fabuła jest prosta i reżyser nawet nie próbuje udawać, że tak nie jest ale całość trzyma się kupy i nie razi jakimiś dużymi głupotami scenariuszowymi. Po 36 latach do swoich ról powracają nieśmiertelny Tom Cruise oraz Val Kilmer i z nim związana jest też scena z dużą dawką emocjonalną, świetnie było go zobaczyć w tym filmie.
W porównaniu do pierwszego Top Guna gra aktorska wszystkich bohaterów jest dużo lepsza a na szczególne wyróżnienie moim zdaniem zasługuje Miles Teller, który wciela się w rolę syna Goose’a, zmarłego w pierwszej części przyjaciela Mavericka, fajnie, że zagrał w końcu w dobrym filmie bo ostatnie parę lat poza świetnym serialem "Too Old To Die Young” z 2019 były dla niego dość słabe. Oczywiście trzeba też wspomnieć o tym co w nowym "Top Gunie" jest najlepsze czyli o stronie audiowizualnej filmu. Pod względem efektów praktycznych ten film to prawdziwe arcydzieło, to jak nakręcone są sceny z samolotami wgniata w fotel i daje niezłą dawkę adrenaliny, perfekcyjne ujęcia które nie były kręcone na żadnym Green Screenie są chyba jednymi z najlepszych w historii kina. Dodajmy do tego świetny soundtrack z ikonicznym Danger Zone plus muzyka Hansa Zimmera i Harolda Faltermeyera i robi się bardzo klimatycznie. Wszystko to składa się na najlepszy według mnie film akcji roku 2022, warto zobaczyć.
9. "Men"
Na przedostatnim miejscu w moim osobistym TOP10 nalazł się najnowszy obraz Alexa Garlanda, gościa od takich perełek jak "Ex Machina" i "Anihilacja" i po tych dwóch filmach trochę się obawiałem czy nie ustawił sobie za wysoko poprzeczki. Na wstępie warto zaznaczyć, że "Men" to film nietypowy, dziwny i nie każdemu podejdzie zarówno gatunkowo jak i fabularnie. Garland postawił na połączenie folk horroru, fantasy, thrillera i body horroru, czerpie sporo z dzieł Polańskiego czy Cronenberga ale czuć tutaj też jego własny styl. Film opowiada o młodej kobiecie której mąż po jednej z kolejnych kłótni na jej oczach skoczył lub po prostu spadł z balkonu zabijając się. Wyjeżdża ona na spokojną wieś do ślicznego domku, żeby poukładać sobie wszystko w głowie i uciec od traumy. Na początku wszystko jest idealne ale do czasu, po paru dniach sielanki i spacerów po pięknej okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy a nasza bohaterka spotyka paru mężczyzn którzy łudząco przypominają właściciela domku który wynajęła. No i tutaj wchodzi popis aktorski Jessie Buckley i Rory Kinneara, sami nie wiemy czy to co widzimy na ekranie dzieje się naprawdę czy tylko w głowie naszej bohaterki a końcówka to już totalna jazda w stylu Cronenberga i hołd dla jego body horrorów.
Garland postawił na gęsty, niepokojący klimat, historię pełną odniesień, metafor i alegorii dopawioną świetną muzyką i genialnymi zdjęciami Roba Hardy'ego który pracował z Garlandem także przy jego wcześniejszych filmach oraz chociażby przy kręceniu "Mission: Impossible – Fallout" czy "Blitz". Zdaję sobie sprawę, że "Men" spodoba się raczej niewielu osobom poieważ jest specyficzny a do tego opowiada o toksycznej męskości oraz radzeniu sobie z przeszłością i traumą ale dla mnie to mocne zaskoczenie i idąc do kina spodziewałem się raczej zwykłego dramatu a dostałem dobry thriller z totalnie popieprzoną sceną finałową rodem zz filmów mistrza gatunku. Jeśli ktoś nie widział, mimo wszystko myślę, że warto sprawdzić bo może to być właśnie jeden z tych filmów o którym myślimy, że będzie benznadziejny a okazuje się całkiem na odwrót.
8. "The Outfit"
Na miejscu ósmym znalazła się jedna z większych niespodzianek zeszłego roku, dramat kryminalny Grahama Moore’a pod tytułem "The Outfit”. Moore’a co poniektórzy mogą kojarzyć z dobrze przyjętego w 2014 roku "The Imitation Game” z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej, otóż był scenarzystą tego filmu i nawet zgarnął za niego Oscara. "The Outfit” jest jego debiutem reżyserskim, całkiem dobrym warto zaznaczyć. Warto też dodać, że budżet filmu wynosił tylko około 5 milionów dolarów i patrząc jakich aktorów udało się reżyserowi namówić do zagrania w swoim projekcie, tym bardziej należy mu się szacunek. Mówimy tutaj przecież o takich nazwiskach jak Zoey Deutch, Dylan O’Brien, Johnny Flynn czy genialny Mark Rylance.
Film jest kameralny jak na niski budżet przystało oraz nieco teatralny ale w dobrym zaczeniu, akcja rozgrywa się tylko w 3 pomieszczeniach zakładu szyjącego garnitury gdzieś w Chicago w latach 50. XX wieku. Leonard Burling (w tej roli świetny Rylance) prowadzi swój mały zakład krawiecki który jest też kryjówką dla mafii, posiada na zapleczu skrzynkę na listy która służy członkom lokalnego gangu do komunikowania się między sobą a do tego szyje dla nich garnitury, przez co ma względy u głowy rodziny, Roya Boyle'a. Interes idzie dobrze do dnia kiedy do zakładu wpada syn bossa, Richie z dziurą w brzuchu a dodatkowo na jaw wychodzi informacja, że w rodzinie jest kret. Całkiem dobrze rozpisana intryga z paroma niezłymi twistami, dobre, klaustrofobiczne kadrowanie i klimatyczna muzyka składają się na naprawdę porządny film w klimatach gangsterskich. Nie brakuje tutaj także scen morderstw jak na porządny film traktujący o mafii przystało, jest dość brutalnie i realistycznie, za co Moore'owi należy się duży plus. Na szczególne wyróżnienie zasłużył Mak Rylance (znany chociażby z "Bridge of Spies", "The BFG" czy "Dunkirk"), który gra naszego krojczego i to tak naprawdę jego historię tutaj poznajemy, reszta jest tłem, bardzo dobrym tłem. Jeśli ktoś lubi gangsterskie filmy z dobrze budowanym napięciem i klimat lat 50. niech koniecznie sprawdzi "The Outfit". Szkoda, że film przeszedł całkowicie bez echa, myślę, że zasłżył dużo większy rozgłos.
7. "The Northman"
W pierwszej dziesiątce najlepszych filmów jakie widziałem w poprzednim roku znalazł się też najnowszy projekt Roberta Eggersa. Nie powiem, po obejrzeniu absolutnie świetnych "The Witch" i "The Lighthouse" oraz zapowiedzi, że Robet bierze się za dramat osadzony w średniowieczu w klimatach nordyckich, czekałem na "Wikinga" bardzo mocno. Starałem się czytać większość ciekawostek związanych z produkcją tego filmu i gdy w końcu wszedł do kin, poejchałem w dniu premiery żeby jak najszybciej go obejrzeć. I co? No i w sumie to się trochę zawiodłem, niestety. Nie na tyle, żeby najnowszego obrazu Eggersa nie umieścić w tym rankingu bo to jest naprawdę dobry film, tyle, że balonik był napompoany tak, że liczyłem, że po wyjściu z kina będę zbierał szczękę z podłogi a film ocenię na 10/10 z serduszkiem. Oceniłem oczywiście niżej ale serduszko za realizację, realizm, rozmach i to z jaką pieczołowitością do projektu podszedł reżyser zostało. "The Northman" audiowizualnie jest przepiękny, scenografia, dźwięki, wykonanie rekwizytów, wiosek, łodzi itp. jest na najwyższym poziomie i przenosi nas w X wiek do urokliwej Islandii.
Gorzej wypada niestety historia, jest to sztampowa i generyczna opowieść o zemście. Młody książe Amleth jest świadkiem strasznej zdrady której dokonał na jego ojcu a zarazem kólu własny brat, naszemu małoletniemu bohaterowi udaje sie cudem uciec, poprzysięga przy tym oczywiście pomścić ojca. Kilkanaście lat później naszego Amletha (tutaj mocno nabity Alexander Skarsgård) który teraz jest najemnikiem na usługach wikińskiej łowczyni niewolników przy okazji najazdu na słowiańską wioskę dopadają demony przeszłości które zmuszają go do wykonania wyroku na mordercy jego ojca. I tak dzięki temu nakręca się spirala przemocy która jest głównym kołem zamachowym tej historii. Przy okazji odwiedzi wieszczkę (w tej roli Björk) która to właśnie przypomni naszemu "bohaterowi" co obiecał kilkanaście lat wstecz, pozna młodą Olgę (Anya Taylor-Joy) która twierdzi, że jest czarodziejką i która będzie mu pomagała w dotrzymaniu danego kiedyś słowa oraz pokona w walce Draugra i odbierze mu jego miecz, powybija w pień wielu ludzi a na końcu stoczy ostateczny pojedynek ze swoim wujem. Jest tutaj masa nawiązań do mitologii nordyckiej, Eggers zrobił bardzo dociekliwy reaserch, konsultował detale z najwybitniejszymi specjalistami od średniowiecznej Skandynawii a nawet zatrudnił Islndzkiego poetę Sjóna który przerobił mało znaną pieśń o księciu Amlecie na scenariusz który widzimy na ekranie, ogólnie ogrom pracy. Budżet też był pokaźny bo około 90 milionów dolarów, robi to niemałe wrażenie jeżeli przypomnimy sobie budżety jego dwóch poprzednich filmów, 4 miliony dolarów w przypadku "The Witch" i 11 milionów na "The Lighthouse" i to w tym filmie widać. Podsumowując jest to film który spodoba się pewnie niewielu osobom, większość powie, że za brutalny, za dużo przemocy, gwałtów, wszyscy są ubrudzeni błotem, wojownicy przy ognisku udają wilki i wyją do księżyca jakby byli naćpani, do tego jest za długi i bez sensu a jak dodamy do tego jakieś narkotyczne i spirytystyczne wizje to już w ogóle. No ogólnie tak jest ale tak wtedy to właśnie wyglądało, tak ludzie żyli i się zachowywali a do tego reżysersko i audiowizualnie "Wiking" stoi na poziomie arcydzieła, historia trochę zawodzi, jest zbyt prosta i rozwleczona ale to dalej jest bardzo dobry film ze świetną obsadą i dobrą grą aktorską kręcony w starym stylu. I choć "The Northman" stawiam niżej niż wcześniejsze filmy tego reżysera to i tak bawiłem się na nim świetnie i już nie mogę się doczekać kolejnego projektu Roberta Eggersa którym ma być "Nosferatu".
6. "Speak No Evil"
Pierwszą połowę stawki zamyka chyba najmocniejszy film jaki widziałem w 2022 roku, mianowicie duńsko-holenderki thriller psychologiczny "No Speak Evil" Christiana Tafdrupa, którego wcześniejszych produkcji totalnie nie znałem więc było to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie, tym bardziej, że w Internecie widziałem tylko kawałek trailera i myślałem, że idę na zupełnie inny film. Byłem pewny, że będzie to kolejny zwykły horror jakich wiele, z masą jumpscare'ów, słabo budowanym napięciem i fatalną fabułą, jakże zdziwiony, pozytywnie oczywiście, ale i zmęczony wyszedłem z kina. Tafdrup i jego brat (obaj napisali scenariusz do filmu) opowiadają nam historię szczęśliwej, duńskiej rodziny, która jedzie na wakacje do Toskanii we Włoszech gdzie poznają pewną holenderską, jak się wydaje również szczęśliwą rodzinę, która jakiś czas po zakończonym wyjeździe zaprasza ich do swojego domku w Holandii na swego rodzaju meetup powakacyjny. Nasi główni bohaterowie po dłuższym zastanowieniu zgadzają się pojechać do Holandii, do nowo poznanych, jak im się zdaje przyjaciół żeby spędzić z nimi weekend w ich domku w lesie na jakimś odludziu. Już na samym początku po przyjeździe para dostaje parę sygnałów, że to może nie być zbyt ciekawie spędzony czas ale mimo tego postanawiają zostać i zobaczyć co się wydarzy, na nieszczęście dla nich oczywiście. Nie będę tutaj wchodził w żadne spoilery, napiszę tylko, że ten film to nie jest klasyczny horror z hektolitrami lejącej się krwi, psychopatycznym mordercom, który gania ludzi po lesie czy domu i po kolei ich morduje, nie ma też żadnych potworów (poza ludźmi oczywiście) i zjawisk nadrzyrodzonych.
Pomysł Tafdrupa na ten film jest bardzo prosty, pokazuje sytuację w której ludzie się poznają i nie wiedzą do końca czy można tej drugiej osobie zaufać, jak długo jedni będą przyzwalali drugim na robienie pewnych niekoniecznie wygodnych dla tych pierwszych rzeczy i gdzie są granice dyktowane chociażby dobrym wychowaniem, obyczajami czy zwyczajnym staraniem się o nie obrażenie drugiego człowieka. My jako widzowie widzimy na ekranie, że nasi bohaterowie są w strasznie niekomfortowej sytuacji, poza swoją strefą komfortu i na pozór nie dzieje się nic strasznego bo nie są mordowani ani nic z tych rzeczy, spędzają w miarę normalny weekend ale od początku myślimy sobie, żeby po prostu spakowali swoje rzeczy i jechali do domu bo coś tutaj wisi w powietrzu. Zdecydowanie najmocniejszą stroną "Speak No Evil" są reżyseria i zdjęcia, Tafdrup fantastycznie buduje napięcie powolnymi najazdami kamery, skupianiem się na pewnych rzeczach podczas niektórych scen i ciągłym pokazywaniu nam, że coś do cholery jest tutaj nie tak jak powinno. Świetnie takie budowanie napięcia pokazał Zach Cregger w tegorocznym "Barbarian", tyle, że tam było to tylko w pierwszym akcie, później niestety film to gubił i szedł w inną stronę, tutaj mamy 97 minut takiej ciągłej niepewności i to jest genialne. Zakończenie filmu jest bardzo mocne i może wielu ludziom się nie spodobać ale jak dla mnie to jest świetne dopełnienie całej tej historii, pokazujące, że nigdy nie wiemy na kogo w swoim życiu trafimy i że jeśli czujemy, że coś jest nie tak, należy o tym mówić głośno i nie przyzwalać na coś co nam się nie podoba tylko ze względu na obawę o to czy druga osoba nie poczuje się tym urażona bo nie wiemy co tamten człowiek na w głowie i jak to się może dla nas skończyć. Mocne i męczące kino, jeśli lubicie takie psychologiczne podejście do thrillera czy horroru to bardzo polecam.
Tak oto dotarliśmy do końca części pierwszej, w drugiej (która mam nadzieję ukaże się za tydzień) zaprezentuję miejsca 5-1. Napiszę też o największych rozczarowaniach zeszłego roku i parę słów o filmach które w topce się nie znalazły ale moim zdaniem warto je obejrzeć. Jeśli oglądaliście któreś z tych filmów dajcie znać jak Wam się podobały i czy znalazłyby się w Waszym TOP10.