Dante w animowanym wydaniu
Jakiś czas temu, spisałem swoje wrażenia dotyczące anime opartego na serii Devil May Cry. Niedawno w towarzystwie znajomych przyszło mi odświeżyć całą serię, więc postanowiłem wrzucić tutaj swoje wynurzenia. Przed Wami Dante w animowanym wydaniu.
Jakiś czas temu, spisałem swoje wrażenia dotyczące anime opartego na serii Devil May Cry. Niedawno w towarzystwie znajomych przyszło mi odświeżyć całą serię, więc postanowiłem wrzucić tutaj swoje wynurzenia. Przed Wami Dante w animowanym wydaniu.
Dante to jedna z najbardziej luzackich postaci, jakie widział świat elektronicznej rozrywki. Zabawny, ironiczny, niestroniący od sarkazmu. Jest to wręcz idealny materiał nie tylko na grę wideo. W końcu ktoś wpadł na pomysł, aby przenieść jego przygody na szklany ekran. Nie spodziewałem się po anime jakiejś rewolucji, gdyż od początku zalatywało tu komercją i chęcią zbicia kasy na licencji Devil May Cry. Oczekiwałem za to dobrej zabawy i chociażby namiastki klimatu, jaki towarzyszył mi w grze. A co dostałem?
Dante jak zapewne wielu pamięta, jest synem Spardy, potężnego Demona, który sprzeciwił się swoim braciom i stanął w obronie ludzkości. Oprócz tego, iż jest pół człowiekiem, pół demonem, odziedziczył po ojcu nadprzyrodzone umiejętności. W anime głównym wątkiem opowieści staje się agencja, którą nasz białowłosy założył na padole ziemskim. To właśnie w niej przyjmuje kolejne zlecenia polegające na eliminacji demonów pojawiających się w różnych zakątkach świata. W porównaniu do gry, scenariusz jest trochę spłaszczony i znacznie mniej mroczny, zwłaszcza, gdy porównamy go z pierwszą odsłoną serii. Mimo iż kolejne odcinki anime mają charakter następujących po sobie misji, w pewnym momencie wszystko zaczyna łączyć się w jedną, wspólną całość. Nie oczekujmy jednak cudów, bo ich po prostu nie ma. Ważne, że serial ogląda się przyjemnie a kolejne historie przedstawione są w ciekawy sposób.
Bardzo dużą zaletą anime są postacie, które znamy doskonale z kolejnych odsłon gry. Chcecie zobaczyć wymiatającą na motocyklu Lady albo seksowną Trish ? Nie ma problemu. Autorom udało się bardzo dobrze przenieść je do serialu, dodając przy tym kilka nowych charakterów od siebie. Relacje miedzy nimi są oddane w zabawny, często ironiczny wręcz sposób. Zresztą, całości nie można traktować zbyt poważnie. Łatwość, z jaką Dante rozprawia się z demonami odpowiednio ich przy tym komentując, to przecież element, który fani doskonale znają. Czasem jest mrocznie, czasem zabawnie, ale zawsze z przymrużeniem oka.
Oprawa AV stoi na wysokim poziomie a projekty postaci oraz naszych adwersarzy są bardzo dobrze opracowane. Animacja potrafi zachwycić, choć same walki mogłyby być bardziej widowiskowe. Zbyt często autorzy idą na łatwiznę nie pokazując dobrych ujęć. Widzimy tylko zamach mieczem i po chwili krew tryskającą z demona. Całe szczęście, że nie wszystkie pojedynki tak wyglądają, choć trzeba przyznać z ręką na sercu, iż fani produkcji Capcom, będą rozczarowani. Za to sama kreska, kolorystyka i styl są bez zarzutu, podobnie jak muzyka i wszelkie efekty dźwiękowe. Rock i elektroniczne motywy, jakie przygrywają nam podczas walk pasują tu idealnie i widać, że autorzy wzorowali się w tym aspekcie na pierwowzorze. Na sporą pochwałę zasługują też podłożone głosy, zwłaszcza żeńskiej części bohaterów. Jest lepiej niż dobrze.
Dwanaście odcinków to niedużo. Ja czułem lekki niedosyt. Szczególnie, że ostatni pojedynek i finał całej historii trochę zawodzi. Z drugiej strony patrząc, anime spełnia swoją rolę. Jest intensywnie i praktycznie nie ma momentów, w których byśmy się nudzili. Ja jednak pokusiłbym się o rozbudowanie, co poniektórych wątków, a gdyby jeszcze postarano się trochę bardziej nakreślić obecność postaci drugoplanowych, byłoby idealnie. Może w drugiej serii, jeśli takowa powstanie.
Podsumowując, postać Dantego jest koniem motorowym tego anime. Niektórzy narzekają, że z góry wiadomo, iż rozprawi się on z każdym demonem i przez to wszystko staje się przewidywalne. Ale w tym właśnie tkwi urok serialu. Należy do niego podejść z dystansem i bez wydumanych oczekiwań. Wtedy sprawdza się najlepiej.