R.I.P Japońska twórczość
Wygląda na to, że to koniec. Niezwykle przygnębiający koniec...
Kiedy widzisz stan swojego ulubionego medium i myślisz sobie „nie może być już gorzej”, pamiętaj o jednym: zawsze może być gorzej.
Wiele osób postanowiło przejść niemal kompletnie na japońską rozrywkę po tym, jak zobaczyli bałagan jakim jest obecna zachodnia branża rozrywki. ESG, aktywiści na stanowiskach w firmach, atakowanie fanów niezadowolonych ze zmian. To dla niejednej osoby wystarczy aby poszukać sobie miejsca gdzie indziej. I wiele osób znalazło takie ukojenie w japońskiej rozrywce (anime, manga, gry). Niestety tam również nie jesteśmy bezpieczni. Ponieważ Japończycy również nie są odporni na wirusa zachodniej propagandy.
Koei Tecmo jest chociażby jednym z takich przypadków. Nie tylko odmówili wydania Dead or Alive Xtreme 3 na zachodzie, ale także ugrzecznili Dead or Alive 6, aby gra ta mogła się pojawiać na turniejach razem ze Street Fighterem czy Mortal Kombat. A to nie były ich jedyne przewinienia.
Square Enix jest innym przykładem. To studio chyba całkowicie chce się przerzucić na zachodnią widownię, o czym świadczy dobitnie chociażby ostatnia odsłona Final Fantasy – serii, która zawsze była jedną z wizytówek japońskiej myśli twórczej.
Nintendo również święte nie jest. Szczególnie z tym jak zdecydowali się pociągnąć temat lokalizacji paru gier z serii Fire Emblem czy też Xenoblade Chronicles 2. Sytuacja z Tokyo Mirage Sessions też była naprawdę beznadziejna i frustrująca (choć osobiście bardziej doszukuję się tutaj winy Atlusa aniżeli Nintendo, przynajmniej jeśli chodzi o wersję na Switcha). Niedawno również zmienili globalnie box art nadchodzącej gry Princess Peach: Showtime. Teraz pokazuje bardziej Peach z ostatniego filmu Universal, aniżeli tą uroczą Peach którą fani zdążyli pokochać na przestrzeni dekad.
Capcom z kolei podpadł niejednemu ze względu na design postaci w Street Fighter 6. Widziałem osoby które uważają to za czysty produkt ESG. Zresztą sam Capcom przyznał się że będzie chciał teraz bardziej uderzać w zachodnie normy, uważając przy okazji te rodowite japońskie za ofensywne.
No i jak tu nie zapomnieć o Sony, które oddało swoją grową dywizję Amerykanom, którzy postanowili od teraz wymuszać cenzurę anime contentu. Pozwalając przy okazji na takie rzeczy jak scena seksu w The Last of Us II. No bo wiecie, podwójne standardy muszą być.
I nie próbuję tutaj powiedzieć, że same gry są złe. Jestem pewien że niejedna z nich ma mimo wszystko bardzo dobry gameplay. Jednak pewne kwestie lokalizacyjne czy panderowanie do ESG pozostawia jakiś tam niesmak. I mimo wszystko to była decyzja tych studiów (albo lokalizatorów z imperialistycznej Ameryki). Co może się jednak zmienić. Wszystko ze względu na... obecnego rządzącego w kraju samurajów.
Na początku tego miesiąca pojawiły się wieści że Japonia wprowadza nowy system który uderza w studia tworzące anime. I to pomimo protestów. Oto co pewna osoba na Twitterze miała do powiedzenia na ten temat:
Dzisiejszy dzień może być początkiem końca nie tylko dla branży anime, ale i całej japońskiej rozrywki, ponieważ w życie wchodzi nowy system fakturowania japońskiego podatku konsumpcyjnego.
Kwestia ta pojawia się już od kilku miesięcy i pomimo druzgocących konsekwencji, jakie z pewnością przyniesie, niewiele osób poza Japonią o tym mówi.
Sami chcielibyśmy poinformować o tym wcześniej, ponieważ jesteśmy tego świadomi od jakiegoś czasu, ale chcieliśmy mieć pewność, że rozumiemy zawiłości i implikacje tej sprawy.
Należy zauważyć, że system faktur został pomyślany głównie jako sposób na uregulowanie zatrudnienia i freelancingu w pracach budowlanych, ale jego wdrożenie zostało przeprowadzone z całkowitym pominięciem innych dziedzin.
Aby zrozumieć, na czym polega nowy system faktur, wyjaśnijmy najpierw, jak działał japoński podatek konsumpcyjny i jak zmieni się on dla freelancerów.
W starym systemie wszystkie towary były opodatkowane według dwóch stawek: 8% i 10%. Freelancerzy i małe firmy zarabiające mniej niż 10 milionów jenów mogły ubiegać się o odliczenia podatkowe na podstawie swoich ksiąg rachunkowych, zamiast wystawiać faktury. Było to bardzo ważne, ponieważ pozwalało osobom fizycznym na odliczenie podatku konsumpcyjnego w oparciu o ich wydatki.
Przykładowo, jeśli freelancer zarobił 10 milionów jenów w ciągu roku, ale połowa tej kwoty została wykorzystana na pokrycie różnych kosztów biznesowych, jego dochód podlegający opodatkowaniu zostałby w rzeczywistości zmniejszony do 5 milionów jenów, a on sam zapłaciłby 10% podatku od tej obniżonej kwoty. System ten zapewniał pewną ulgę tym, którzy z trudem wiązali koniec z końcem.
Obecnie, dzięki nowemu systemowi faktur, osoby fizyczne muszą korzystać z "kwalifikowanej faktury", aby ubiegać się o odliczenia, co czyni je podmiotami podlegającymi opodatkowaniu. Wprowadza to dodatkową złożoność i obciążenia administracyjne dla artystów, którzy nie mają wiedzy ani czasu na składanie takich dokumentów. Nie zarabiają oni również wystarczająco dużo, by zatrudnić księgowego, który mógłby złożyć je za nich.
Co gorsza, jeśli freelancerzy nie zarejestrują się jako podatnicy i nie przedstawią odpowiednich faktur, płacące im firmy będą zmuszone ponownie zapłacić podatek konsumpcyjny jako koszt.
Stanowi to nadmierne obciążenie finansowe dla firm, które już zmagają się z trudnościami w konkurencyjnej branży rozrywkowej.
Co więcej, stanie się podmiotem podlegającym opodatkowaniu w ramach nowego systemu oznacza upublicznienie informacji o użytkowniku w Internecie, w tym jego prawdziwego imienia i nazwiska, co budzi poważne obawy dotyczące prywatności i bezpieczeństwa.
Biorąc pod uwagę te zmiany, nie jest zaskoczeniem, że dwie ankiety ujawniły ponurą rzeczywistość: 20% aktorów głosowych i 20% animatorów uważa, że w wyniku nowego systemu faktur znikną z rynku. Jest to wołanie o pomoc ze strony tych, którzy dostarczają nam anime, które kochamy.
Nie zdziw się więc, jeśli zobaczysz, jak niektórzy z twoich ulubionych pracowników tweetują, być może nieco ironicznie, że zrobią sobie dzisiaj przerwę w pracy.
Istnieją pewne studia animacji, takie jak MAPPA, które podniosły płace w odpowiedzi na nowe przepisy dotyczące faktur. Choć może się to wydawać pozytywne, pogłębia to również przepaść między większymi i mniejszymi firmami.
Mniejsze firmy mogą nie mieć możliwości podniesienia wynagrodzeń i mogą być najbardziej dotknięte tymi zmianami.
Pomimo protestów organizowanych przez kolektywy takie jak @VOICTION, ustawa wchodzi w życie z dniem dzisiejszym. VOICTION udało się zebrać 500 000 podpisów pod petycją przeciwko nowemu systemowi faktur.
Pomimo wielu obaw, premier Fumio Kishida roześmiał się im w twarz i powiedział, że petycja nie zostanie uznana.
Brzmi beznadziejnie, prawda? Ale okazuje się, że to nie jest jeszcze najgorsza rzecz. To miało dopiero nadejść.
Niedawno premier Fumio Kishida stwierdził, że w związku z problemami gospodarczymi w kraju będzie próbował podjąć pewne środki. Jakie? Zdecyduje się poprosić o pomoc… BlackRock.
Jestem przekonany, że ludzie zarówno w kraju, jak i poza nim wyczuli determinację Japonii do przekształcenia się w międzynarodowe centrum finansowe. Nie zawahamy się wdrożyć dalszych reform, aby otworzyć drogę do nowej Japonii. Prosimy o nowe inwestycje w przyszłość Japonii. Mamy szansę, by gospodarka po raz pierwszy od 30 lat weszła w nową fazę Goldilocks. Nie możemy przegapić tej okazji.
Nie muszę chyba mówić, co oznacza wprowadzenie do Japonii BlackRock. Szczególnie że widać co robi na zachodzie, gdzie twórcy za sprawą ESG nie mają już praktycznie żadnej wolności twórczej. No chyba, że lubią być nazywani różnymi rzeczami na toksycznych stronach społecznościowych. Obawiam się, że to samo spotka Japonię. Efekt może nie będzie widoczny w tym czy w następnym roku (a przynajmniej na jego początku), ale z całą pewnością będzie widoczny. I najgorsze jest to, że nic się w tej kwestii nie da zrobić, bo problemem jest sam rządzący który nienawidzi Japonii i niczym Lloyd George jest gotowy na negocjacje z oczywistym wrogiem żeby osiągnąć coś co uważa za szczytny cel. Tak, premierze. Ocal gospodarkę kraju poprzez pieniądze organizacji, której fani twórczości nienawidzą i się od niej odcinają. Normalnie interes stulecia.
Przykro mi to mówić, ale wygląda na to że branża rozrywkowa jest już oficjalnie martwa.