2024 rok z mojej perspektywy

BLOG
120V
user-73967 main blog image
Placek17 | 25.01, 12:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W tym wyjątkowo spóźnionym blogu oceniam 2024 rok z mojej perspektywy.

Nie ma co tu ukrywać – 2024 był okropnym rokiem dla gamingu. Tyle flopów co wyszły lub zostały zapowiedziane to chyba dawno nie było. W tym roku po prostu więcej osób stało się świadomymi tego co studia chcą tworzyć i co tak naprawdę myślą o graczach. W szczególności chodzi o AAA, choć nie tylko.

Był to również rok nowych wymiarów cenzury, jak udowodniło wiele sytuacji z Visą i Mastercard – które dotknęły zarówno zachód, jak i wschód. Nie wspominając już o Sony, które po raz kolejny postanowiło wsadzić swój nos w rynek anime i mangi poprzez próbę kupna Kadokawy. Ostatecznie skończyło się tylko na kupnie pewnej części udziałów. Nie traktuję tego jednak jako ulgę, tylko opóźnienie destrukcji rynku. Nintendo również postanowiło się w to pobawić z Neptunią, a przynajmniej zachodni oddział. No cóż… dzięki za danie mi sygnałów w tym roku że Switch 2 nie powinien być w kręgu moich zainteresowań.

W tym roku zagrałem tak naprawdę w tylko jedną nową grę. Byłyby dwie, ale nie wiedziałem że nowa Neptunia została wydana na PC. Spodziewałem się że trafi na Steama lub GOG-a, ale zamiast tego trafiła do sklepu Microsoft, gdzie zaglądałem ostatni raz bardzo dawno temu. Dlaczego akurat tam? Nie wiem.

Zacznę od jedynej nowej gry w zestawieniu – Princess Peach: Showtime. Dobra gra, ale majstersztykiem bym jej nie nazwał. Po prostu stylowy tytuł, w którym można spędzić trochę przyjemnego czasu. Nie wiem, co jeszcze mógłbym powiedzieć o tym tytule poza tym że chyba twórcom na końcu skończył się budżet i outro jest leniwe. Podoba mi się na pewno to, jak każda forma w tej grze zmienia w inny sposób gameplay. Muzyka jest ok, ale poza paroma wyjątkami nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć.

Spróbowałem jeszcze DLC do Splatoona 3 – Side Order. Do tej pory nie przeszedłem i jakoś nie mam motywacji aby to zrobić. Może nie podoba mi się po prostu kwestia losowości poziomów.

Skoro nowości za mną, to czas na backlog. Na pierwszy ogień idzie Neptunia Virtual Stars. Ta gra, wbrew moim początkowym obawom, była nawet przyjemna w odbiorze. Mam pewne zastrzeżenia co do niej, ale nie były one na tyle poważne, abym uznał ją za średniaka. Port ma niestety pewne problemy, jak na przykład przy BeatTiku, ale ostatecznie i tak zdobyłem 100% osiągnięć, co zajęło mniej więcej 36 godzin. Virtual Stars to przede wszystkim gra poświęcona VTuberkom i to trzeba mieć na uwadze. Nie przeszedłem jeszcze dwóch ścieżek DLC dla Kizuny AI i Towy Kisaki.

Guilty Gear Xrd Rev2 to jedyny Guilty Gear, jakiemu poświęciłem więcej swojego czasu, przechodząc ścieżki dla wszystkich postaci i samą fabułę (chociaż użycie słowa "przechodzenie" przy fabule byłoby raczej sporym nadużyciem, bo w tym trybie jedynie oglądasz show w przeciwieństwie do BlazBlue, gdzie faktycznie możesz samemu powalczyć). Jest OK, ale fanem tej bijatyki na pewno nie zostanę.

Najwięcej czasu na Steamie spędziłem jednak grając w Hyperdevotion Noire: Goddess Black Heart. Ostatecznie mam prawie 152 godziny przegrane w tej grze. Haczyk jest taki że duża tego część to zmaganie się z okropnym portem, jak również i mozolne grindowanie. I mam na myśli NAPRAWDĘ mozolne grindowanie (szczególnie jeśli idzie się po prawdziwe zakończenie). A nadal nie zdobyłem wszystkiego. Może kiedyś… Zakończę może stwierdzeniem, że bardzo chciałbym zobaczyć Neptunię, gdzie facet gra większą rolę, tak jak tu czy w Producing Perfection. Tylko może… lepiej zrobione.

Iniemamocni to jeden z moich ulubionych zachodnich filmów animowanych. Na LEGO: Iniemamocni zdecydowałem się, kiedy zobaczyłem esej krytykujący sequel (który akurat też miałem okazję obejrzeć). „LEGO Iniemamocni robi Iniemamocnych 2 lepiej niż Iniemamocni 2”. Dobra, nie było to do końca tak, ale gra robi pewne aspekty lepiej niż faktyczny film. W związku z tym przywitałem się z grą i nie żałuję. To był świetny tytuł z bardzo przyjemnym gameplayem i własnym przedstawieniem historii obu filmów. Niesamowicie fajne jest również zwiedzanie samego miasta i odkrywanie nowych zakamarków, jak również odblokowywanie nowych postaci do gry. Lepiej zagrać w to niż oglądać sequel Iniemamocnych. Ale oczywiście najpierw trzeba nadrobić oryginał.

Shantae dopiero zacząłem, ale póki co jest to naprawdę fajna gra. Wspominam o tej grze głównie dlatego, że można ją spokojnie nabyć w sklepie cyfrowym w przeciwieństwie do innych gier na Nintendo, które jedynie wypożyczasz płacąc coroczny haracz czerwonym. Albo gier SEGI, które po prostu wyleciały ze Steama.

Hue to krótka gra indie gdzie zmienia się świat poprzez zmianę koloru tła. Niektóre momenty były trochę dezorientujące, ale poza tym naprawdę przyjemna produkcja.

Moero Chronicles jest dungeon crawlerem od Idea Factory. Póki co dopiero zacząłem. Ten gatunek gier jakoś mi nie podchodzi, tak więc wolno mi idzie progres.

Sheepy: The Short Adventure jest bardzo przyjemną, darmową platformówką 2D z pixel-artową grafiką. Zajmuje jakąś godzinę na ukończenie. Jeśli miałbym mieć jakiś zarzut to byłby to okropny klatkarz jakiego doświadczyłem pod koniec gry. Nie rozumiałem tego jak gra z pixel-artową grafiką może działać tak źle i dlaczego akurat pod koniec. Tym bardziej że sprzęt na którym grałem, pozwalał mi na normalne ogrywanie Metal Gear Rising, gry z ery PS3/Xbox 360. To czyniło u mnie koniec gry nie do zniesienia.

W końcu zdjąłem ze swojego backlogu Call of Juarez: Gunslinger. Dość dawno nie grałem w coś z pogranicza westernu. Ostatni raz było to na Pegasusie, kiedy zagrywałem się w Wild Gunman. To była jedna z moich ulubionych gier na ten sprzęt. Teraz nadszedł czas na coś większego. Ogólnie polubiłem ten tytuł. Styl narracyjny mi się szczególnie spodobał. Zbieranie i czytanie notatek związanych z ciekawostkami o Dzikim Zachodzie to było złoto. Miałem z tym tytułem głównie dwa problemy: 1) gra potrafiła czasami nie rejestrować moich strzałów, pomimo tego że jestem pewien że trafiłem delikwenta, 2) miałem wrażenie, że przeciwnicy potrafili czasami do mnie strzelać przez ściany.

Crazy Machines 3, szczerze powiedziawszy, podoba mi się mniej od jedynki. Może dlatego, że na jedynce dorastałem, albo zagadki były przyjemniejsze do rozwiązywania.

Nie zmieniam swojego zdania odnośnie Worms W.M.D – nadal uważam że wygląd robaków to downgrade w porównaniu z designami w trójwymiarowych odsłonach, jak również i w Armageddon i World Party. Gra jest dobra, ale nadal preferuję odsłony 3D.

Spróbowałem również trochę Dark Souls Remastered, szczególnie biorąc pod uwagę że dwójka (od której zacząłem) jest uważana za czarną owcę. Plus ma stosunkowo niskie wymagania sprzętowe. Póki co błądziłem po Lordlan pokonując po drodze paru bossów i nie mając zielonego pojęcia jak smok pilnujący mostu działa (zakładam że muszę odciąć mu ogon aby mieć dobry gear na dalszą grę).

Pod względem gameplayu, wolę BlazBlue Centralfiction aniżeli Guilty Geara. Samo Centralfiction wydaje mi się również bardziej bogate w zawartość, także to kolejny powód dlaczego stawiam go wyżej od Xrd Rev2.

W ramach akcji Nintendo zagrałem trochę w Mario + Rabbids: Sparks of Hope. Na tyle na ile zagrałem, była to dosyć fajna gra, mimo że fanem Kórlików nie jestem i nie będę. Chyba jedyna gra Ubisoftu od jakiegoś czasu, o której mógłbym powiedzieć coś pozytywnego.

W grudniu dorwałem Neon White. To bez wątpienia jedna z najlepszych gier, w jakie grałem w tym roku pod kątem gameplayowym. Uzyskiwanie coraz lepszych wyników na planszach to frajda (pokonałem nawet kilka czasów developerskich). Niestety, writing tej gry potrafi być stosunkowo cringe’owy. Plus, odradzam granie z polską wersją językową. Tyle błędów, literówek, zgubionych słów… Miałem wrażenie jakby tłumaczenie robił 5-latek. Lepiej zostać przy angielskim, naprawdę. Dodatkowo Neon White zniszczył mi spację na klawiaturze. Teraz używanie tego przycisku to udręka.

Rok zakończyłem YOHANE THE PARHELION -BLAZE in the DEEPBLUE-, czyli metroidvanią w uniwersum Love Live! Sunshine. Gra ta była stosunkowo łatwa, a dodatkowo stosunkowo krótka – wszystkie osiągnięcia zdobyłem w mniej niż 9 godzin. Tak, cały tytuł przeszedłem w niemal jeden dzień, w związku z czym nie mogę go polecić w pełnej cenie. Dorwałem go na ostatniej wyprzedaży Steam i nie żałuję.

Z racji tego że grałem tylko w jedną nową grę, nie będę miał tej sekcji w moim blogu. Co mógłbym więc jeszcze napisać? Było parę tytułów wydanych w zeszłym roku, które w jakiś sposób mnie zainteresowały, ale nie mam ich w swojej bibliotece.

Po pierwsze – Stellar Blade. Ten tytuł miał przypadłość bycia „na wyłączność PS5”, co z automatu przekreśliło moje zainteresowanie. Biorąc pod uwagę, że była to gra z gatunku „azjatyckich tytułów z piękną żeńską bohaterką”, miałem przeczucie że Sony wymusi cenzurę. No i proszę – moje przeczucia się sprawdziły. Gra została ocenzurowana, a gracze nie byli zadowoleni, żeby nie użyć stwierdzenia „wściekli”. Ponoć gra ma wyjść w końcu na PC. Pytanie brzmi – jak będzie wyglądać kwestia cenzury na tej platformie? Patrząc na godzinny gameplay z tej gry, wyglądała całkiem fajnie, choć miałem wrażenie że aby dobrze grać, musiałbym nauczyć się sztuki parowania ataków.

Sonic X Shadow Generations? Moim problemem jest to, że nie można kupić Shadow Generations oddzielnie. Posiadam Sonic Generations na PS3 i PC, więc nie widzę sensu brania tego tytułu po raz trzeci. Tym bardziej że w remasterze pozmieniano parę rzeczy bez powodu.

Na zakończenie został Metaphor: ReFantazio. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że grałem w demo i mi się podobało. Nie byłem fanem tego, jak został załatwiony punkt odpoczynku w dungeonie. Wolałbym, gdyby leczył zdrowie i manę drużyny do końca. Może dalej w grze nie jest to problemem, ale w prologu dostęp do przedmiotów odnawiających zdrowie i manę nie jest szczególnie duży i to mi akurat bardzo przeszkadzało. Plus, jako osoba która lubi czyścić dungeony ze wszystkich oponentów na mapie nienawidziłem tych piaskowych robaków, które są po prostu na zbyt wysokim poziomie w porównaniu z moją drużyną. W takim razie czemu do tej pory się nie zdecydowałem dodać Metaphora do swojej biblioteki? Denuvo to jedna rzecz (choć nie na tyle duża, bym z automatu omijał tytuł). Słyszałem również że lokalizacja tej gry nie jest specjalnie dobra, co mnie trochę akurat odstraszyło. I potem jest cena. 300zł za podstawkę? 430zł za wersję Anniversary? Nie. 300zł jestem w stanie zrozumieć przy wersji Deluxe, ale na pewno nie przy bazowej grze. Nie wiem. Może podejdę do tego jak zejdzie z ceny.

Oceń bloga:
9

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper