Relayer - recenzja gry. Gwiezdne Dzieci i roboty bojowe

BLOG RECENZJA GRY
368V
user-74175 main blog image
Aysnel | 24.09.2023, 14:33

W kręgach naukowych często przewija się temat ciemnej energii w kosmosie. Nie można jej wykryć, nie da rady jej zmierzyć, ale badania astrofizyków potwierdzają jej istnienie. Jakie jest jej znaczenie dla ludzkości – zagrożenie czy przyszłe błogosławieństwo? A może jedno i drugie o czym opowiada nam właśnie recenzowany Relayer – japońska gra strategiczno-RPG o robotach bojowych i ludziach ucieleśniających wolę Gwiazd.

Relayer to prawdziwa perełka dla fanów gatunku, ale jej premiera pomimo świetnych recenzji przeszła bez echa. Cóż pewnie ten cały konglomerat klimatów z Super Robot Wars i Final Fantasy podlany sosem z Czarodziejki z Księżyca mógł nieco skonfundować graczy. Niesłusznie bo to połączenie taktycznego RPG z visual-nowelą wyszło nad wyraz znakomicie.

Ciemna Energia

Jak już wspomniałem scenariusz obraca się wokół tematu ciemnej energii oraz hipotezy, że ciała niebieskie posiadają własną wolę, którą starają się realizować poprzez ludzkich wybrańców zwanych w grze Starchildren. Jednym z takowych jest nasza protagonistka, czyli dziewczyna imieniem Terra. Jak można poznać po personaliach będzie osobą związaną z wolą Ziemi. Jej przygoda zaczyna się w roku 2049, kiedy nasz świat atakują przybysze z głębin kosmosu zwani Relayerami. Dzięki możliwości manipulacji ciemną energią przemierzają wszechświat i „pożerają” napotkane gwiazdy. Trzeba trafu, że akurat trafili na Układ Słoneczny, ale jak się okaże nieprzypadkowo.

Po ataku bronią antygrawitacyjną Ziemia w wielu miejscach pozbawiona została siły ciążenia (jak ktoś oglądał anime Patema Inverted będzie wiedział, o co chodzi), a Terra traci kontakt z siostrą Luną. Przez następne dwa lata bohaterka cierpiąca na częściową amnezję, wraz robotem Yodaką, tuła się po okolicy pilotując mecha bojowego – Astorię. Ostatecznie trafia na Księżyc, gdy dochodzi do ponownego ataku Relayerów, kiedy zostaje zwerbowana przez inną Starchild – Himiko do załogi prototypowego okrętu wojennego Asterism. Wraz z jego załogą -„Gwiezdnych Dzieci”- będzie się tułać po całym Układzie Słonecznym walcząc z wrogiem i poszukując własnej przeszłości.

Omnis kontra omnes

W tym momencie ktoś pomyśli: ot typowa space-opera o ratowaniu planety i odnajdywaniu siebie. Nic bardziej mylnego, gdy tylko Asterism rusza w przestrzeń staje się wrogiem bądź obiektem pożądań nie tylko najeźdźców, ale wszystkich sił mających cokolwiek do powiedzenia w Układzie Słonecznym. Na zespół Starchildren ostrzą sobie ząbki: ziemska armia, potężne korporacje, gwiezdni piraci, tajemnicza Rada Gwiazd, a także sztucznie stworzone „Gwiezdne Dzieci” - The Satellites (pod dowództwem Małego Księcia). Co ciekawe zarówno w naszych szeregach jak i Relayerów brak jest jedności, co łącząc z tym, co już wymieniłem prowadzi do zróżnicowanych krótkotrwałych sojuszy czy wspólnot interesów

Sama Terra, również nie będąc niewiniątkiem, także zmuszona jest w bólach odkrywać mroczną  stronę siebie i swe więzi z siostrą, stale przetrawiając nieprzyjemną przeszłość. Ogólnie rzecz biorąc fabularnie nie ma miejsca na nudę, zwłaszcza przy licznej i interesującej obsadzie bohaterów. Przeważnie kobiecej obsady, ale nieliczna męska część też się przewija. Każdy kompan ma swoją unikalną osobowość i swoje cele do realizacji nawet kosztem innych. Relacje Terry z nimi są dość skomplikowane, jedni z miejsca bezgranicznie uwielbiają naszą protagonistkę inni pozostaną wobec niej wrodzy bądź niechętni do samego końca, choćby nie wiem jak starała się zmienić ten stan rzeczy.

Przyjemność z poznawania scenariusza zwiększa styl rozgrywki w stylu tasiemcowatego serialu anime. Każdy odcinek - misja ma krótką pisemną zajawkę, a jest ich około pięćdziesięciu. Ogólnie zabawa nie jest skomplikowana, co w tym wypadku cieszy, oprócz zadań fabularnych możemy wybrać dodatkowe z symulatora, bądź powtórzyć zaliczone już starcia. Ponadto może pokręcić się po statku by prześledzić ciekawe scenki rodzajowe. Niestety w tym temacie wydawca zafundował nam świństwo. Wspomnianych scenek w grze jest mało i chciałoby się więcej, a można to załatwić dokupując dodatkowe jako DLC. Nie rozumiem jaki jest sens wyciągania łap do graczy po dodatkowe pieniądze za coś, co poza wartością poznawczą nie wnosi nic do samej rozgrywki.

Wojna Gwiezdnych Dzieci

Walka oparta jest na systemie łączącym w sobie elementy Super Robot Wars’ów, Fire Emblem oraz Final Fantasy Tactics. W walce, zależnie od misji, bierze udział różna liczba naszych robotów bojowych – Kwazarów najczęściej sześć, plus sojusznicy bądź goście. Interesującą opcją jest wybór  możliwości wyświetlania zasięgów ruchu i ataku jednostek. Wedle uznania bierzemy albo strefowy albo oparty o staroszkolną siatkę heksagonalną, jak tam komu wygodnie. Ważna rzecz na którą musi zwrócić uwagę to znany z gier sieciowych współczynnik „aggro” (agresja). Im wyższy tym chętniej dana jednostka będzie przez wroga atakowana, co zależnie od przyjętej strategii stanowi plus bądź minus. Odnośnie sieciówek zapożyczono i mądrze zaimplementowano stamtąd podział maszyn na klasy przypominające „tankerów” (broń biała), „DPS-ów” (broń krótka), strzelców (broń snajperska) czy „magów - zwiadowców” (lasery, mini-wyrzutnie rakiet). 

Uzbrojenie ma różny zasięg, a każda klasa swoje słabości przez co starcia są naprawdę miodne. Zawierają nieco elementów gry logicznej jak tu przyłożyć wrogowi tym co go najbardziej zaboli, samemu unikając kontrataku. Same starcia przedstawia oczywiście odpowiednia animacja. Przypomina to gry z serii Fire Emblem, aczkolwiek rola kontry jest tu ograniczona, ponieważ możliwa jedynie, gdy przeciwnik dysponuje tym samym uzbrojeniem, bądź obok wspiera nas inna towarzyszka. Inną interesującą zagrywką taktyczną jest wbijanie „noża w plecy”. Po spełnieniu pewnych warunków i zajściu oponenta od tyłu z miejsca jesteśmy w stanie pozbawić go wszystkich punktów życia jednym ciosem. Ponadto, niespodzianka, nasi wojacy mają też na podorędziu umiejętności pseudomagiczne, oraz potężne finiszery zwane Wielkimi Wybuchami. Wszystko jednak sprawia, że walka dla wielu będzie zbyt łatwa, chociaż wciągająca ale nie oferująca większego wyzwania dla weteranów gatunku. Mimo to starcia pełne różnorodnych strategii do wykorzystania autentycznie cieszą.

To nie wszystko. W miarę postępów w grze i zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia  będziemy, dzięki specjalnym punktom, wykupować nowe umiejętności, a także kolejne profesje dla Starchildren. Bez zbędnych ceregieli - jest to w zasadzie uproszczona wersja Sphere Grid z Final Fantasy X, w której każda jednostka ma początkową siatkę i po pewnym momencie może wybrać profesję pośrednią (a później Expert). Dzięki temu wojowniczki i wojownicy, nawet w obrębie tej samej klasy mogą się mocno różnić skutecznością i zdolnościami. Same Kwazary też da radę rozwijać u mechanika oraz wyposażać w coraz lepsze uzbrojenie.

Wszystko ładnie, ale nie bez problemów

Warto pochwalić Relayer za oprawę graficzną na PlayStation 5. Zarówno w bitwach rozgrywanych w trójwymiarze jak i w popiersiach 2D, pojawiających w momentach VN gra jest naprawdę bardzo ładna. Dzieje się tak dzięki dobrze wykonanym projektom wszystkich postaci i mechów, z bardzo wyrazistą kreską, która dobrze odzwierciedla osobowości bohaterów. Ponarzekać jedynie można na brak fanserwisu i sporadycznie rozłażące się w szwach tła widoczne w trakcie dialogów. Niestety jak widać tytuł pierwotnie tworzony był z myślą o monitorach PC/laptopów niż dużych ekranach TV.  Animacje starć są szybkie, widowiskowe i szczegółowe, ale z czasem doskwiera brak większej różnorodności scenerii. Mimo wszytko gra posiada swój unikalny klimat i to się liczy. Daje się też odczuć słaba jakość angielskiego dubbingu (pomimo aktorów głosowych znanych z serii The Legend of Heroes), w każdym razie nawet sam przekład na ten język do najlepszych nie należy.

Relayer często określa się jako Super Robot Wars dla ubogich. Sporo w tym prawdy, ale to zaleta, bowiem, często na promocji można nabyć ten tytuł już za kilkadziesiąt złotych. Naprawdę warto, bo tytuł od Kadokawa Games zapewnia bardzo długi czas rozgrywki przy niesamowicie epickiej fabule. Gra wprawdzie nie jest pozbawiona błędów czy uproszczeń ale nie psują one zabawy. Polecam wszystkim miłośnikom strategicznych jRPG i wielkich robotów bojowych oraz fantastyki naukowej.

Wersja Relayer dla konsoli PlayStation 5 zawiera tą samą zawartość, co ciut poprawiona edycja Advanced gry z PC (kwestie interfejsu, dodatkowe misje). Jesli komuś zmiany nie przypadły mu do gustu, może wybrać ustawienia z oryginału.

Oceń bloga:
11

Ocena - recenzja gry Relayer

Atuty

  • Fabuła i bohaterowie
  • Długa rozgrywka
  • Miodne starcia bojowe
  • Dość unikalny rozwój postaci jak na gatunek
  • Oprawa wizualna

Wady

  • Dodatkowe scenki rodzajowe tylko za opłatą
  • Dubbing angielski i tłumaczenie wypadają blado
  • Dla niektórych graczy bitwy będą zbyt łatwe
Patryk Dzięglewicz

Patryk Dzięglewicz

Strategie - jRPG w kosmosie z wielkimi robotami bojowymi nigdy się nie nudzą. Podobnie jest z Relayer, więc jeśli seria Super Robot Wars czy Gundam jest poza twoim zasięgiem warto rozważyć sięgnięcie po ten zamiennik. Tanim kosztem można nabyć pozycję, która wystarcza na długie godziny i wciąga na całego.
Grałem na: PS5

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper