Reklama

Ys X: Nordics - recenzja gry. Japońska "Szkoła pod Żaglami"

BLOG RECENZJA GRY
121V
user-74175 main blog image
Aysnel | 31.12.2024, 16:53

Kiedy rum zaszumi w głowie, cały świat nabiera treści. Wtedy chętnie słucha człowiek morskich opowieści. Słowa tej znanej piosenki żeglarskiej idealnie pasują do Ys X: Nordics kolejnej odsłony znanej serii jRPG-ów, którą już od bardzo wielu lat niezmordowanie i bez znudzenia wpycha nam Nihon Falcom.

Adol Christin wprawdzie nie urodził się marynarzem, ale nadzwyczaj często w swoich przygodach ma na pieńku z morzem i jego sprawami. Ys X: Nordics zabiera nas tym razem znów w lata jego młodości, gdy jako nastolatek praktycznie dopiero rozpoczynał swoją epicką podróż zwiedzania świata i łamaniu niewieścich serc. Akcja gry tym razem umiejscowiona jest pomiędzy wydarzeniami opowiedzianymi w Ys II a Ys: Celceta. Co takiego ważnego się wtedy działo? Ano zobaczmy. 

Może przemożesz, a może nie

Kapitanowie statków w świecie Ys często popełniają jeden poważny błąd, zabierając na pokład Adola i jego przyjaciela Dogi, co często kończy się jakąś katastrofą. W każdym razie okręt, którym płyną, zostaje w Zatoce Obelia zaatakowany przez Normanów - łupieżców z północy, a główny bohater ostatecznie zostaje uziemiony w porcie Carnac bez pomysłu i perspektyw na kontynuowanie podróży. Normanowie, bowiem trzymają miasto w żelaznym uścisku i kontrolują cały ruch w zatoce, więc nawet mysz się nie prześlizgnie bez ich zgody. 

Ponadto, zrządzeniem losu, Adol zostaje na stałe połączony magicznymi więzami z córką jarla morskich rozbójników – Karją Baltą. Pomysł nienowy bowiem był już eksploatowany przez Zwei: The Ilvard Resurrection. Śliczne dziewczę początkowo jest nieco wyrywne i nieco się boczy, lecz wszelkie fochy przechodzą, gdy na horyzoncie pojawia się prawdziwe zagrożenie. Jest nią przypominająca ogry niemal nieśmiertelna rasa Griegr, której odpór może dać jedynie duet Adol&Karja. Cała horda wyruszyła w morze, siejąc zniszczenie w całej zatoce. Jak stawić czoła flocie nieśmiertelnych mając do dyspozycji tylko stary bryg Sandras i krwawych, lecz honorowych wikingów za sojuszników?

Choćbyś ręce poranił, ona zawsze Cię zgani 

O dziwo pomimo powrotu  do marynistycznych klimatów z Ys VIII dostaliśmy jak na jRPG-a akcji  bardzo rozbudowaną i niesamowicie wciągającą fabułę. Wprawdzie nie jest to poziom serii The Legend of Heroes, ale i tak robi wrażenie. Akcja toczy się bardzo szybko, na oddech pozostawiając niewiele czasu. Scenariusz jest całkiem długi i zawiera sporo zwrotów akcji oraz wprawdzie krótkich, ale jednak wątków pobocznych. Nastoletni Adol daje sobie naprawdę radę i nie traci swojej osobowości, a jego towarzyszka Karja również nie ustępuje mu pola. 

Wprawdzie do Dany z ósemki trochę jej brakuje, ale ogólnie to spoko dziewczyna z głową na karku, która pomimo swojego zawziętego charakteru potrafi dla wspólnego dobra hamować swoje złośliwości. Przy okazji poznamy całkiem sporo postaci pobocznych, każda z krótką, ale ciekawą historią. Oczywiście odnośnie wikingów twórcy ostro trzymali się stereotypów, ale w sumie nie jest to produkcja oparta na prawdzie historycznej, więc im wolno. Ogólnie przedstawionej historii nie ma co zarzucić, ponieważ idealnie pasuje do założeń gry.

Pocisk nasz trafił w maszt, usłyszałem trzask...

Te natomiast mocno przypominają schematy obecne w Suikoden IV, co zasadniczo jest zaletą. Dostajemy na wpół otwarty świat pod postacią rozległej zatoki Obelia wypełniona licznymi  wysepkami, które rzecz jasna będziemy odwiedzać. Część z nich jest obowiązkowa i dzięki nim posuwamy fabułę naprzód, reszta oferuje natomiast zadania poboczne (czasem okraszone osobnymi historiami), bądź ukryte skarby. Oczywiście jak na życie marynarza przystało będziemy toczyć liczne walki na morzu ze statkami Nieśmiertelnych. W trakcie żeglugi będą nasz atakować znienacka pojedyncze okręty wroga, ale można też samemu inicjować walki z całymi flotami, wpływając na specjalne obszary. Szkoda tylko, że zabrakło zachęty, by to robić często, więc raczej unikałem przygodnych spotkań. Taranowanie i ostrzał armatni niestety na dłuższą metę może nudzić i tu przydałyby się poprawki. Żeglowanie zwłaszcza na początku bywa męczące i powolne, ale na szczęście nasz okręt da radę rozwijać, więc sytuacja z czasem się poprawia. 

Więcej emocji sprawia usuwanie Giegrów z poszczególnych wysp (coś jak obrona obozowiska czy Grimward Nox z poprzedniczek) wtedy bitwa morska nabiera rumieńców, więc żałowałem, że takich momentów jest mało. Ogólnie rzecz biorąc morskie życie w Ys X wprawdzie nie jest kamieniem u nogi recenzowanej produkcji, ale jak na grę w klimatach marynistycznych powinno jednak oferować żywsze emocje. Na szczęście sytuację poprawia nieco ratowanie postaci pobocznych i wcielanie ich do załogi, co zwiększa nasze możliwości i zakres działań podobnie jak we wspomnianym Suikodenie IV. Wprawdzie to nie tak skala co tam, ale sprawia mnóstwo przyjemności i daje dostęp do śmiesznych dialogów, a czasem też do ukrytych zadań pobocznych.  

Raz wilkiem morskim raz szczurem lądowym

Natomiast walka na lądzie to już całkiem inna bajka. Wprawdzie odwiedzane lokacje do rozległych nie należą, ale jest ich sporo, często wypełnionych różnymi przeszkodami do pokonania, przy pomocy więzów łączących naszą dwójkę. Ys X to mieszanka starego i nowego, która po paru poprzednich odsłonach o podobnych strukturach wydaje się wnosić powiew świeżości, chociaż to nadal jRPG akcji. Po pierwsze, główną zmianą jest brak drużyny w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Zamiast tego Adol i Karja walczą w nowym stylu zwanym Cross Action oferujący dwa tryby kontroli: Duo i Solo pomiędzy którymi przełączamy się w locie i w dowolnej chwili. W tym pierwszym bohaterowie zadają potężne ciosy razem, lecz kosztem szybkości zamachu i zwinności podczas ruchu. Solo natomiast, podobnie jak poprzednio pozwala kontrolować wybraną postać na znanych nam zasadach. 

Ponadto co sprawia masę frajdy są różnorodne umiejętności  bojowe dla każdego trybu i każdej postaci z osobna. Jest ich od groma, a przy tym są wymienne, co daje spore pole do personalizacji, ciesząc fanów serii. Trzeba przyznać, iż przeciwnicy są trudniejsi niż w poprzedniczkach i nawet pomniejszych potworów nie ubijemy ciosem czy dwoma i pewnie zrobiono tak po to, by wymusić współpracę bohaterów. Nowy Ys mocno koncentruje się na wspólnych możliwościach obronnych, nabijający pasek zemsty, który działa jak mnożnik zadawanych obrażeń. Właściwie korzystanie z tego rozwiązania jest niemal obowiązkowe, bowiem bossowie i więksi przeciwnicy są „opancerzeni”, więc na najpierw musimy stłuc z nich całą tę skorupę, by myśleć o wygarbowaniu im skóry.  Tym razem nie są tacy pierdołowaci jak w ósemce czy dziewiątce i potrafią zadawać potężne ciosy oraz korzystać z umiejętności, mogących zabić na miejscu, a przy tym bywają niesamowicie szybcy. Widać to zwłaszcza w pierwszej połowie gry, później po wzmocnieniu jest już nieco lżej, lecz wciąż nie znaczy, że banalnie. 

Bryg może i jary, ale niestety już stary

W każdym razie walka w Ys X jest naprawdę żywiołowa i wciągająca przywracająca ducha początków serii. Szkoda tylko, że pozbawiono nas potężnych finiszerów, w zamian za to oferując (podobnie jak w Tales of Arise) widowiskowe akcje specjalne za idealne uniki. Ciekawy, chociaż zarazem mało intuicyjny, jest system zdobywania wzmocnień i nowych zdolności w grze. Bardzo przypomina ten z trylogii Trails in the Sky i opiera się na „klejnotach” wciskanych w wolne gniazda na specjalnym drzewku. W recenzjach przewijających się przez Sieć jest bardzo chwalony, lecz osobiście uważam za wciśnięty na siłę. W niczym nie przeszkadza, lecz po jakimś czasie po prosto nie chciało mi się już z niego korzystać i wystarczyło mi bazowanie na tradycyjnym rozwoju poprzez zdobywane punkty doświadczenia. Dziesiątka zalewa nas też licznymi mniej lub bardziej potrzebnymi przedmioty. Mówią, iż od przybytku głowa nie boli, ale z większością nie ma co tak naprawdę zrobić oprócz sprzedania. Niestety system wymiany na lepsze/gorsze przedmioty w tej odsłonie jest szczątkowy. Na szczęście pozostawiono przynajmniej możliwość wzmacniania oręża i zbroi.

Wizualnie tytuł niestety trąci już myszką i nawet możliwości PlayStation 5 nie są w stanie tego zmienić. Pomimo kosmetycznych poprawek zachowano stary styl grafiki z Ys VIII/IX wciąż mający w sobie nieco uroku, ale dopominający się już o zmianę na nowy. Jedyne co tak naprawdę wpada w oko to naprawdę śliczne modele postaci. Owszem zdarzają się momenty, kiedy graficy postarali się nieco lepiej, by wartkiej akcji nadać nieco zacięcia poprzez efekty specjalne, czy implementując widok zza steru naszej łajby, ale cóż, środowisko gry nadal doprasza się więcej detali. 

Nordyckie stereotypy widziane oczami Japończyków

Na pociechę animacja działa płynnie w 60 klatkach bez żadnych spadków, a różnorodność napotykanych przeciwników bywa całkiem spora. Podczas zabawy przygrywa nam miła dla ucha muzyka w klimatach nordyckiego folka i folk-rocka, co naprawdę należy pochwalić, ponieważ buduje odpowiedni klimat. Część dialogów ma podłożone japońskie głosy bądź angielski dubbing do wyboru, inna sprawa, że najczęściej słychać wygadaną Karję, co jedni polubią inni pewnie niezbyt. 

Pomimo iż do ideału nieco zabrakło Ys X: Nordics to naprawdę udana i bardzo grywalna produkcja action-jRPG w marynistycznych klimatach. Wielbiciele serii oraz ogólnie gier Falcomu obowiązkowo muszą się nią zainteresować, chociaż niektóre elementy zabawy sprawiają wrażenie wprowadzonych na siłę i w pośpiechu. Z niecierpliwością jednak oczekuje kontynuacji sagi, lecz już w lepszej oprawie wizualnej. 

PS. W chwili publikacji recenzji w Sieci można znaleźć informacje, że w 2025 roku japońscy gracze otrzymają poprawioną i rozbudowaną edycję gry. Jak na razie nie wiadomo czy będzie ona dostępna na Zachodzie. 

Oceń bloga:
9

Ocena - recenzja gry Ys X: Nordics

Atuty

  • Fabuła
  • Morskie klimaty
  • Zbieranie załogi i rozwój statku
  • Oprawa audio
  • Śliczne model postaci...

Wady

  • ...ale strona wizualna jako całość mocno przestarzała
  • Walki morskie nie tak wciągające jak powinny
  • Część elementów zabawy wrzucona jakby na siłę
Patryk Dzięglewicz

Patryk Dzięglewicz

Rudowłosy Adol ponownie wyprawia się w morze, zrządzeniem losu nawiązując ścisłą więź z młodą księżniczką krwawych Normanów. Ys X: Nordics to kolejna odsłona serii znanych jRPG-ów akcji oferująca masę wciągającej zabawy, aczkolwiek pewne jej elementy mocno się zestarzały i potrzebują odświeżenia.
Grałem na: PS5

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper