Tawerna PPE #4
Witam wszystkich serdecznie! Spotykamy się wspólnie po raz czwarty w nowym cyklu blogowym stworzonym od gracza dla graczy – Tawerna PPE. Dziś mam przyjemność gościć Michała - znanego szerzej jako RasMass. Kolega dotarł do nas ze stolicy Śląska, przywiózł kilka anegdot, dużo muzyki i opowiedział co nieco o sobie. Wyjątkowo w jego przypadku zapaliliśmy szluga i posłuchaliśmy jazzu w Tawernie. Jesteście ciekawi co było dalej? Zapraszam do lektury.
Tawerna PPE – to miejsce w którym spotykamy się raz w tygodniu żeby poznać się nieco bliżej – zarówno jako gracze jak i od strony prywatnej. Blog w którym chcę abyście opowiedzieli coś o sobie, swoich zainteresowaniach, pasji, muzyce, ulubionych grach i marzeniach tych małych i nieco większych. W każdym odcinku będę chciał gościć jednego z Użytkowników PPE, pytania będą zawsze takie same dla każdego z Was – ale w sekcji komentarzy możecie zadawać swoje. Wpisy będą wychodzić cyklicznie raz w tygodniu w każdy piątek w godzinach porannych. Mam nadzieję że początek weekendu będzie dobrą porą na wizytę w sekcji blogowej – tym bardziej że gośćmi będziecie Wy sami. Trzymam mocno kciuki za frekwencje, Waszą aktywność w komentarzach i zachęcam do dyskusji.
Ostatnio gościłem ManoWar74 - to była duża przyjemność pogadać z Tobą i posłuchać wieści ze szlaku. Od tamtej pory w gorące wieczory raczę się wodą z lodowca - tak jak sugerowałeś i też wyruszyłem na szlak. Dzięki że zboczyłeś z traktu i dotarłeś do nas.
Jeżeli zaś chodzi o dziś to goszczę znanego i lubianego Użytkownika pod pseudonimem RasMass - Michał przyjął zaproszenie i opowiedział nam o swoich odczuciach co do 2020 roku, muzyki jakiej słucha i wycieczce życia jaka mu się marzy. Poza tym to swój chłop - wystarczy sprawdzić na jego profilu - pokój gracza. Nie przeciągając już zbytnio, zapraszam do lektury.
Pytanie z największą liczbą + poprzedniemu Gościowi zadał właśnie RasMass / ManoWar74 kobietę za włosy i do jaskini czy najpierw do tawerny? Dzięki za udział w zabawie i zachęcam do zadawania kolejnych pytań aktualnemu Gościowi.
Pisownia oryginalna / tekst bez zmian.
1. Z racji, że jesteśmy w Tawernie proszę o złożenie zamówienia na napój, który będzie nam towarzyszył w naszej rozmowie.
Zauważyłem, że Parsowa Tawerna przenosi nas w czasie i przestrzeni, dlatego dzisiaj zapraszam was do zadymionej (FUN FACT dla młodzieży: Tak, kiedyś w knajpach się paliło) noirowej nowojorskiej knajpki z mrocznym jazzem i obowiązkowym 80-letnim afroamerykańskim kelnerem, który zawsze ma ciekawą historię do opowiedzenia. Zapalcie więc (co tam lubicie ;) ) i usiądźcie.
Raczyć będziemy się wytrawnym czerwonym winem. Moim pierwszym wyborem zawsze jest Malbec, ale nie pogardzę dobrym Shirazem czy Merlotem (właśnie sobie uświadomiłem, że płacę za jedną flaszkę tyle, że w latach młodości mogłem za to kupić 10 smacznych Byków, Komandosów czy Dzbanów Leśnych…we łbie się poprzewracało na starość).
2. Na wstępie przedstaw nam się ;)
Dzień Dobry! Nazywam się Michał. Przez 33 lata hedonista. Od 3 lat ojciec. Zamieszkały w stolicy Śląska i nie, nie jest to Sosnowiec, nie wierzcie w te brednie, które wciskają nam w telewizji. Pochodzący z cudownych Tarnowskich Gór, które nie mają nic wspólnego z Tarnowem, a tym bardziej nie są w górach…takie jaja.
Większość życia imprezowicz. Dobra zabawa to była dla mnie zawsze podstawa – knajpy, kluby, festiwale, biby tu, biby tam. Kiedyś jednak musiałem się ustatkować. Spłodziłem potomka, nie wybudowałem domu oraz nie zasadziłem drzewa, to jeszcze przede mną.
3. Jak zaczęła się Twoja przygoda z portalem PPE?
Moja historia z portalem zaczęła się od miesięcznika PSX Extreme, który był dla mnie podstawowym źródłem informacji growych już od lat 90-tych. Wtedy jeszcze nie mogłem pozwolić sobie na comiesięczne zakupy, ponieważ nawet te kilka złotych było dla mnie sporą sumą. Dostawałem wtedy od rodziców 20 zł (słownie: dwadzieścia) kieszonkowego miesięcznie, więc człowiek odmawiał sobie wszystkiego żeby tylko ustukać na coś przydatnego :)
Od ok. 50 numeru pisma zacząłem go już jednak kolekcjonować i kupować co miesiąc. W pewnym momencie (nie pamiętam który mógł być to numer) w szmatławcu pojawiła się reklama Portalu PSX Extreme…
- Na uj mi to? – pomyślałem sobie wtedy.
Przed 2010 wciąż wystarczały mi gazety, a internetu używałem tylko do oglądania trailerów na gametrailers.com, ewentualnie Angry Video Game Nerda i jemu podobnych pozytywnych wariatów.
Po pierwszej myśli przyszła jednak następna, już trochę bardziej pozytywna:
- W gazecie będę sobie czytał recenzję i publicystykę, a na portal wejdę czasami poczytać njusy.
I tak 15.03.2010 wpisałem w pasku adresu magiczne PPE.PL. Trzoda, pierdzenie i niewybredne żarty zostały przeniesione ze szmatławca całkiem zgrabnie i stwierdziłem, że będę zaglądał. Konto założyłem chwilkę później 02.04.2010, tak więc jestem tu od zawsze. Na początku coś tam komentowałem, nawet napisałem jakiegoś mini-bloga (hmm, a może by tak remake, albo chociaż jakiś remaster…), ale potem na kilka lat ucichłem, bo bardziej interesowała mnie zabawa, niż siedzenie z gałami w ekranie. Po tym jak zostałem ojcem i przestałem imprezować, znowu wkręciłem się w portal, no i – chyba dlatego – jestem tu dzisiaj z Wami :)
4. Skąd inspiracja na Nick i Twój Awatar?
Był wtorek 11.04.1989 roku. Rodzice zabrali mnie i moje rodzeństwo na urodzinową pizzę. Był to dla mnie ważny dzień, ponieważ były to moje 5 urodziny, a pizzy (chyba) nigdy wcześniej nie jadłem. Była to pizza z wielkimi kawałkami salami, serem i kilkoma innymi drobnymi dodatkami. Wziąłem jeden kawałek i tak w mojej głowie zrodził się ten obraz:
Jeśli słyszeliście podobną historię od Tōru Iwatani, to jest to tylko niezamierzony zbieg okoliczności ;)
A tak naprawdę, to po prostu Pac-Man od zawsze kojarzył mi się z branżą gier i stąd mój wybór. To nie jest żadna moja ulubiona gra. Lubię, bawiłem się z nią dobrze w zamierzchłych czasach, ale nie jest tak, że awatar oznacza moją bezgraniczną miłość do tej żółtej kulki zjadającej kolorowe pigułki.
A co do mojego nicka (nicku?).
RasMass – jak pewnie łatwo się domyślić składa się z dwóch części. Mamy tam słowo Ras oraz wyraz Mass. A co one oznaczają? Zapraszam na przydługie wyjaśnienie ;)
Ras – w najczęstszym tłumaczeniu znaczy książę i wywodzi się z języka Etiopskiego. Jest to pewnie uproszczenie, ale wystarczy przy moim wyjaśnieniu (jeśli chcecie dokładnie wiedzieć jaka jest jego etymologia, to odsyłam do internetu).
Skąd taki pomysł? Od ponad 20 lat jestem mocno związany z kulturą rasta. W kulturze tej słowo Ras często używane jest jako część imienia/ksywki/nicka. Dla wierzących w religię Rastafari słowo Ras ma duże znaczenie dlatego, że takim przydomkiem posługiwał się Ras Tafari Makonnen, który później przyjął imię Hajle Selassie I, cesarz Etiopii, „mesjasz i żyjący syn Boga”, którego odpowiednikiem w religii chrześcijańskiej był Jezus. Tyle jednak z historii. Oprócz takich religijnych konotacji słowo to często używane jest przez artystów czy ludzi w mniejszym bądź większym stopniu z tą kulturą związanych, takich jak ja.
No dobra, tyle o Rasie, teraz opowiem wam o Massie :)
Pod koniec lat 90-tych kiedy byłem jeszcze piękny i młody, mój - 4 lata starszy (a wśród nastolatków to jednak spora różnica) – sąsiad, u którego przesiadywałem dniami i nocami, ponieważ mieszkał sam, puścił mi „jakieś techno” (wtedy jeszcze uważałem każdą elektronikę za techno hihi) zwane Massive Attack. Ja, jako (jeszcze wtedy) szczyl słuchający rocka, punka, metalów czy reggae nie akceptowałem takiej muzyki. Na szczęście Michał usadził mnie w fotelu, wsadził jointa w usta i powiedział, że mam słuchać i nic nie gadać.
To był Massive Attack – Mezzanine. I wiecie co? Przez całą godzinę nie odezwałem się nawet słowem, ta muzyka mnie zahipnotyzowała i momentalnie się w niej zakochałem. Poznałem trip hop i zmieniłem zdanie o elektronice. To był przełomowy moment w moim życiu :)
I tak, chwilę później – kiedy ogarnąłem sobie inne albumy MA – zespół ten stał się jednym z najważniejszych w mojej muzycznej przygodzie i do dzisiaj stawiam ich na równi z takimi tuzami jak Bob Marley, Pink Floyd czy The Fugees.
Kiedy po roku 2000 pojawił się u mnie internet trzeba było wymyślić sobie jakiś onlajnowy pseudonim. Kminiłem nad tym kilka tygodni. Oczywistością było użycie słowa Ras, trzeba było tylko pomyśleć nad przyrostkiem bądź przedrostkiem. Pomysłów miałem co najmniej kilkanaście, ale w końcu, po burzliwych dyskusjach w mojej głowie, stanęło na RasMass – połączeniu kultury rasta z jednym z najważniejszych dla mnie projektów muzycznych w historii i tak od jakiś 16 lat w internetach jestem RasMassem.
5. Jak wygląda Twoje Top 3 aktualnej generacji i Twój największy zawód?
W tym wypadku nie będę miał żądnego problemu, aby wymienić trzy produkcje. A to dlatego, że tylko trzy gry w tej generacji zgarnęły ode mnie ocenę 10/10. Całkiem tego sporo, bo maksymalną notę wystawiam niezmiernie rzadko. Nie będzie też tutaj żadnego numerowania, szeregowania. Wszystkie te gry stawiam na równi. Dwie z nich są dość oczywiste, a jedna wskoczyła do grona najlepszych zupełnie niespodziewanie. No więc lecimy (kolejność według ogrywania):
WIEDŹMIN 3: DZIKI GON – no to chyba taka oczywista oczywistość. Czy jest jeszcze coś co nie zostało o tej grze napisane i powiedziane? Chyba nie. Genialne, wciągające i często bardzo zabawne misje. Świetnie napisane, „żywe” postacie. Ten swojski klimacik z kur*^mi, ch*^ami i terenami jak na Polskich wsiach. Najlepszy dubbing w historii polskich gier i system walki, który bardzo przypadł mi do gustu. Nie jestem fanem zbyt skillowych systemów, dlatego też ten spasował mi idealnie. Na PS4 grało mi się tak dobrze, że teraz przechodzę grę na swoim Pstryczku :)
PERSONA 5 – jestem wielkim fanem jRPGów z turowymi systemami walki i wciągającymi, rozbudowanymi historiami, a taka właśnie jest ostatnia Persona. Postacie polubiłem od samego początku, system walki to szczyt szczytów, najlepszy w serii i – dla mnie – jeden z najlepszych w historii. Sama opowieść nie jest już tak wspaniała jak w części Trzeciej i Czwartej, ale i tak wypada niesamowicie.
HELLBLADE: SENUA’S SACRIFICE – zupełnie niespodziewana Dycha! Gra, która przywaliła mi z glana w jajka, a potem dostałem jeszcze kilka razy w szczękę, brzuch i znowu w moje smocze kulki. Bolało, ale był to ból szczęścia (dziwne, bo nie jestem masochistą). Tak genialnej narracji nie dostałem jeszcze nigdy w żadnej grze, a często powtarzam że dla mnie w grach najważniejsza jest historia, która tutaj okazała się tak bardzo prawdziwa jak tylko się da. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Ninja Theory konsultowało tą produkcję z osobami chorymi na psychozę (bo o tym właśnie opowiada gra), co tylko zwiększyło dla mnie immersję z tym właśnie tytułem. ARCYDZIEŁO!
Największy zawód? Z tym będzie ciężko, bo jeśli chodzi o gry, to nie ogrywam po prostu tytułów które mi nie pasują, które od początku nie przypadły mi do gustu.
Coś jednak przychodzi mi do głowy i będzie to dla mnie PS VR. Nie chodzi o sam sprzęt, ale raczej o mnie i o moje „gaming sickness”. Niestety mam tą chorobę (o ile tak to w ogóle można nazwać) od zawsze. Ujawniła się ona już za czasów PSXa i pierwszej rozgrywki w Spyro The Dragon. Mieliśmy tam dość spory, otwarty świat i dużą przestrzeń w 3D do ogarnięcia wzrokiem. Po 30 minutach grania zrobiło mi się niedobrze i jak się okazało kilka lat później, nie tylko ja miałem podobne objawy. A co z tym VRem? Kupiłem zabawkę za prawie 1000zł z myślą, że będzie OK. Niestety od pierwszego użycia efekt był bardzo negatywny, robiło mi się niedobrze, można to porównać do choroby lokomocyjnej. Próbowałem w krótszych partiach, testowałem różne gry. Jednak w co bym nie grał, po krótszym bądź dłuższym czasie czułem się źle. Dlatego też zawód dla mnie to właśnie mój organizm, który płata mi figle, mimo że po prostu chcę się dobrze bawić. Mam nadzieję, że VR2 coś w tym temacie zmieni.
Piiiip…Piiiip…Środa 16/09/2020, godzina 09:53 – właśnie otrzymałem PW od Parsa, że mam się wyrobić z wywiadem na ten tydzień – mimo, że umawialiśmy się na następny – bo inaczej nie będę mógł się przed wami wygadać. Dlatego też dalsza część wywiadu będzie miałka, nudna i po łebkach. W tekście będzie też dużo błędów, ponieważ nie miałem czasu na korektę. Pretensję proszę przesyłać do Parsa na PW ;). Koniec przekazu….piiiip.piiiip
---
PS. Tak to prawda - niestety z przyczyn zawodowych nie udało się dokończyć wywiadu z innym Użytkownikiem i poprosiłem RasMass'a o wcześniejszy występ w Tawernie - zgodził się bez wahania więc Panie, Panowie - jak to mówi młodzież wbijcie łapkę do góry na profilu Michała i doceńcie że jest dziś z nami. Dzięki Ras! Twoje zdrówko z rana! (Kto powiedział że nie wolno pić przed 12?) PARS-89.
6. Na co zwracasz uwagę decydując się na zakup nowej gry? (recenzje, opinie, oprawa?)
Jestem graczem od 30 lat i mam raczej wyrobione zdanie na temat gier i branży. Rzadko zwracam uwagę na recenzje, chociaż czytam je, aby poznać zdanie profesjonalistów. Czytam także merytoryczne wypowiedzi użytkowników PPE, bo wiem że niektórym z nich mogę zaufać. Zazwyczaj jednak wiem czy dana gra mi się spodoba czy nie już po trailerze i kilku minutach gameplayu. Oprawa nie gra dla mnie roli - liczy się historia i system jaki proponują mi twórcy.
7. Co poza graniem sprawia Ci największą przyjemność? (pasja, hobby, może praca?)
Muzyka, muzyka…ale o tym niżej ;)
Jako że jestem wielkim fanem muzyki wszelakiej, uwielbiam też muzyczne eventy. Byłem w naszym kraju na praktycznie wszystkich dużych i mniejszych festach. Żeby wymienić tylko kilka: Onen’er, Przystanek Woodstock, Tauron Nowa Muzyka, Creamfields, Ostróda Reggae Festiwal, Regałowisko w Bielawie, Rawa Blues, Audioriver i tak dalej :)
Rok 2020 jest dla mnie bardzo zły, ponieważ pierwszy raz od ponad 20 lat nie byłem na żadnym festiwalu ani nawet koncercie. Smutek ogarnia me lico i czuję jakąś pustkę. W 2021 trzeba będzie to sobie dobrze odbić.
Audiobooki – od kilku lat prawie nie czytam książek. Wiem, wstyd. Czasu mam niestety cholernie mało i jeśli mam wybrać grę albo książkę, to wybieram to pierwsze. Na szczęście w pewnym stopniu książki zastępuję sobie audiobookami. Kiedy się kładę spać wkładam do uszu słuchawki odpalam sobie godzinkę audioksiążki i przy niej zasypiam. Czasami umykają mi niektóre wątki, ale coś za coś.
Seriale – te pokochałem od kiedy mam dostęp do na tyle szybkiego internetu, że mogłem sobie nielegalnie ściągać całe sezony z sieci. Wtedy pokochałem seriale bardziej niż filmy. Szczególnie te z ciągłą fabułą. Uwielbiam poznawać historie rozciągnięte na kilkadziesiąt godzin, a tego filmy nie są w stanie mi dać. To jak z grami, uwielbiam RPG, bo lubię na dłużej wsiąknąć w jakiś świat. Kilka tytułów które darzę szczególnym sentymentem: Miasteczko Twin Peaks, Utopia, Przystanek Alaska, Mr. Robot, Świat według Bundych, Latający Cyrk Monthy Pythona, Breaking Bad, Czerwony Karzeł, Battlestar Galactica.
8. Jakiej muzyki słuchasz?
Noooo i właśnie teraz miało być długo i wesoło, skocznie i mrocznie, ale nie będzie, bo wiecie…Pars :P (za pokutę będę klękał na bobie w kącie pokoju na kolanach ;) PARS-89)
Postaram się jednak podrzucić wam kilka/naście ważnych dla mnie utworów i krótko napiszę o tym czego słucham.
Plotka głosi, że mój ojciec, kiedy byłem noworodkiem, puszczał mi do snu Pink Floyd i można powiedzieć, że już wtedy zaczęła się moja wielka miłość do muzyki :)
Podobno pierwszy utwór jaki w życiu słyszałem to Pink Floyd – Atom Heart Mother
Coś w tym jest, bo do dzisiaj uwielbiam ten album, ale także całą dyskografię Floydów. Zawsze mam coś od nich w telefonie. Oprócz tego genialnego zespołu, mój ojciec puszczał mi takie klasyki jak Queen, Led Zeppelin, Jimi Hendrix. Tak więc od dziecka miałem do czynienia z dobrą muzą.
Kiedy miałem już te kilkanaście lat w końcu zacząłem sam szukać sobie czegoś nowego do posłuchania. Dalej siedziałem w rockowych klimatach, ale poznałem też już metale ciężkie, które bardzo mi się spodobały. Zaczynałem od Sepultury, której słucham do dzisiaj i masy innych dużo cięższych rzeczy na które już obecnie nie mam jednak czasu.
Wraz z rockiem, pojawił się punk rock. W młodości byłem dość mocno wkręcony w subkulturę punkową, ale co najważniejsze ta muzyka także jest ze mną do dzisiaj. Mój ulubiony punkowy zespół to Włochaty. Mogę pochwalić się też tym, że byłem na jedynym w naszym kraju koncercie legendarnych Sex Pistols. Teksty, to zawsze była najważniejsza część punka i zawsze kiedy słucham go sobie, nawet dzisiaj, czuję się jak ponad 20 lat temu. Teraz to się chyba mówi, że UTOŻSAMIAM się jako 13 letni punkowiec hihi.
Pozostając wciąż jeszcze w gitarowych klimatach muszę wspomnieć także o dwóch zespołach, które zawsze robiły swoją muzykę inaczej niż wszyscy. Kocham ich od pierwszej płyty i mimo, że obecnie to już nie jest to co kiedyś, to słucham i wciąż cieszę się jak dziecko. Te dwa zespoły to polski Illusion i amerykański Tool. No dobra, koniec szarpidrutów.
Na początku lat 90-tych widziałem jakiś amerykański film na Polsacie. Usłyszałem wtedy fragment jakiegoś utworu i muzykę jakiej nigdy wcześniej nie słyszałem i nie potrafiłem jej w ogóle nazwać. Dopiero kilka lat później okazało się że to było reggae. Moja wielka miłość od pierwszego usłyszenia do dnia dzisiejszego.
Kiedy w każdym domu był już odtwarzacz kaset magnetofonowych i można je było sobie przegrywać, to człowiek latał po kolegach i przegrywał co tylko wpadło mu w ucho. I ja zrobiłem tak samo. Siedząc sobie u kolegi, przerzucałem jego - i jego starszego brata kolekcję kaset. W pewnym momencie usłyszałem te magiczne dźwięki, które kilka lat wcześniej (!) słyszałem w tym amerykańskim filmie. To był BOB MARLEY (Jah Bless Ya Bob!) ! Wiedziałem, że to jest właśnie to, że właśnie tego brakowało mi do szczęścia. Zakochałem się i tak mi już zostało.
Kiedy 3 lata temu przywiozłem moje, nowonarodzone dziecko ze szpitala do domu, pierwszy utwór jaki mu włączyłem był właśnie kawałkiem od Boba.
Kiedy reggae miałem już opanowane, eksplorowałem dalej. Dowiedziałem się, że istnieje takie coś jak Dub – muzyka wywodząca się z reggae, ale kładąca nacisk na trochę inne elementy - basy. I to był kolejny strzał w dziesiątkę. Pokochałem tą muzykę i nic się do dzisiaj nie zmieniło.
Później nadszedł w końcu temat elektroniki, a wszystko zaczęło się od prze-genialnego albumu Mezzanine od Massive Attack. Album ten nigdy mnie nie opuszcza i zawsze mam go w telefonie.
Podobna sytuacja była z albumem The Score od The Fugees. W tamtych czasach nie interesował mnie hip hop czy r&b, ale kiedy usłyszałem te dwa utwory:
To stwierdziłem, że miałem wielkie klapy na oczach :) Kocham i uwielbiam i także mam zawsze w telefonie. Fugees – The Score był też pierwszym w moim życiu albumem na CD.
Wracając jednak do bardziej elektronicznych klimatów. Kiedy już uznałem, że nie każda elektronika to techno, to zacząłem szukać czegoś dla siebie. Naturalnym następstwem słuchania reggae, były Ragga Jungle i drum and bass. Te klimaty od razu wpadły mi w ucho i niedługo później bawiłem się już idealnie z tymi połamanymi dźwiękami.
W naszym pięknym kraju też były ciekawe ruchy w temacie połamanych bitów:
I przy takich – głównie – dźwiękach bawiłem się w Śląskich klubach przez wiele lat :) Oczywiście słuchając tego wszystkiego szukałem dalej, bo w tematach muzycznych zawsze było i wciąż jest wiele genialnych rzeczy do odkrycia.
W pewnej chwili zachciało mi się jazzu. Słuchałem różnych rzeczy, z różnych okresów w historii. Jedne były lepsze, inne były gorsze, ale z jazzem jest jak z winem. Jak nie lubisz, to jesteś niekulturalny :P Tak więc tacy klasyczni artyści jak Miles Davis, John Coltrane, Art Blakey & the Jazz Messengers czy Herbie Hancock lecą u mnie każdego wieczora. Tak dla relaksu.
Oczywiście bardziej współczesne klimaty też lubię – Alfa Mist, Kamaal Williams, Darkhouse Family, Nuspirit Helsinki, Rebirth Brass Band czy Sons of Kemet słucham na bieżąco. Z Hip Hopem jest u mnie różnie, jestem w tym wypadku bardzo wybredny. Lubię raczej klasykę czy klimaty alternatywnego hip hopu bądź jazz hopu. O The Fugees już wyżej wspomniałem, ale puszczę wam coś jeszcze co mnie „kręci i podnieca”.
Pisząc o tym czego słucham nie mogę nie wspomnieć jeszcze o jednym z najciekawszych elektronicznych projektów XXI wieku, niemieckim zespole Moderat – mistrzowie w swoje klasie!
Na zakończenie jeszcze podrzucę wam pana, którego słucham od lat i stawiam obok największych. Simon Green znany jako BONOBO. Multiinstrumentalista, który sam tworzy wszystkie sample do swoich utworów. Geniusz, którego muzyka towarzyszy mi zawsze podczas pracy i kiedy chcę się zrelaksować.
No dobra, to by było na tyle, na więcej niestety nie mam czasu. Poleciałem po łebkach, ale jak trzeba, to trzeba.
9. Masz w domu jakieś zwierzaki?
Nie (tutaj miała być śmieszna anegdotka, ale sami wiecie…deadline).
10. Opowiesz nam o swoim jednym wybranym marzeniu, które chciałabyś w przyszłości zrealizować lub już Ci się to udało? ;)
Zawsze marzyłem o tym, aby wynająć campera w Nowym Jorku i przejechać całe Stany Zjednoczone, zahaczając o najważniejsze punkty tego kraju, docierając w końcu do Los Angeles. Przy okazji chciałem skoczyć do Hawany i zobaczyć te piękne kolorowe domy i stare samochody na ulicach.
Dziękuje za rozmowę - udanego weekendu ;)
Ja też bardzo dziękuję za zaproszenie. Było mi niezmiernie miło usiąść w Tawernie, najeb…yyyy, kulturalnie napić i pogadać. Życzę wam wszystkim growego weekendu!