Znowu gadam o Resident Evil 7
Tak, ponownie wstawiłem bloga o siódmej odsłonie Rezydencji Zła. Dlaczego? Zrobiło mi się po prostu głupio, że usunąłem jedno dzieło, z którego byłem dumny i zniknął tylko dlatego, że przyszli ludzie niedoczytujący do końca czy kłamiący na mój temat, że nie lubię tej serii czy inne dyrdymały. Dlatego jeszcze raz napisałem i opublikowałem swoje zdanie o Resident Evil 7.
Tak więc bez zbędnego gadania przechodzę do wstępu. Moja miłość do znanej każdemu serii Capcomu zaczęła się dopiero od czwartej odsłony. Próbowałem grać w starsze odsłony, ale WTEDY sposób strzelania, zasuwanie kawałek drogi w celu wciśnięcia jakiegoś kamyka otwierającego drogę po drugiej stronie czy statyczne kamery (osobiście niewygodnie mi się gra z nimi) szybko mnie odrzuciły, ale dalej je szanuję. Dopiero czwórka przyciągnęła mnie na dłużej gameplay'em, historią, chociaż po wiosce zombiaków gra nabiera pędu, przez co tamta rozgrywka trochę się wykraczała (o eskortowaniu Ashley to już szkoda gadać). Piątkę ograłem lata temu i ledwie co z niej pamiętam. Musiałbym ją ograć ponownie, ale chyba wrażenia miałem wtedy pozytywne. Szóstko... w większości mówi się o niej bardzo źle, że to nie jest już horror, a zwykły akcyjniak, ale szczerze powiedziawszy, uwielbiam ją. Słaby horror, pewnie, ale rozgrywka, sama opowieść czy pokręcone potwory bardzo mi się podobały, gdzie tylko kampania Chrisa była do dupy. Remake'i... widać, że to w sumie gry dla fanów starszych gier i same w sobie mi się podobały z dużym naciskiem na trójkę, w której działo się więcej akcji. Tak, wolę tą rzekomo gorszą trójkę od bardzo lubianej dwójki, chociaż poprzedniczką nie pogardzę. Czy to oznacza, że dam szansę oryginalnym grom? Tak, DAM SZANSĘ STARSZYM ODSŁONOM.
Jak zatem wyglądała sytuacja z Resident Evil 7? Kiedy ta gra wychodziła, była na serwisie Youtube bardzo popularna (2017), a jako że JESZCZE NIE BYŁEM PEWNY CO DO ZAKUPU, to postanowiłem najpierw obejrzeć kawałek gry i... tak bardzo się wciągnąłem, że obejrzałem całe. I wtedy czar prysł, bo po co miałem WTEDY kupować, skoro wiedziałem, o czym ona jest. 3 LATA PÓŹNIEJ kompletnie o niej zapomniałem. Postanowiłem wtedy ją sobie przypomnieć, dlatego też kupiłem ją na promocji wersję PC (wersje ze wszystkimi dodatkami). Odpaliłem ją sobie w ostatni dzień sierpnia, dla klimatu w nocy i skończyłem za jednym zamachem wraz z częścią DLC (głównie mnie interesowała opowieść, a nie zabawy w stylu Ethan Musi Umrzeć). Wciągnąłem się, a sama gra okazała się naprawdę dobra. I skoro mam już z głowy przydługi wstęp i oznaczanie miejsc, które w poprzedniej wersji chyba nie trafiły do... części osób, to przejdźmy już do samego omawiania gry.
Mogą się wkraść drobne spoilery
Gra opowiada historię dość kliszowatą dla horrorów, co dla fanów tego gatunku nie będzie problemem. Zwykły mężczyzna o imieniu Ethan dostaje wiadomość od swojej zaginionej żony, która chce się z nim spotkać w opuszczonej posiadłości położonej na południu Stanów Zjednoczonych. Ta się (ale niespodzianka) okazuje być zamieszkana przez stukniętą rodzinkę Bakerów, z którymi stało się coś złego. Naszemu bohaterowi nie pozostaje nic innego, niż przeciwstawić się szaleńcom i odzyskać swoją ukochaną. Fabułę pisał gość od Spec Ops: The Line i widać, że tutaj nie zawiódł. Fabuła jest opowiedziana w stylu typowego, filmowego horroru z dobrze znanymi fanom RE elementami, jak ponowne knowania jakiejś korporacji czy kolejny wirus. Fanów na pewno zadowoli umieszczenie akcji w opuszczonej posiadłości, zatem nazwa ,,Rezydencja Zła" jest wreszcie adekwatna. Nie wspominając już o tym, że pierwsza gra w serii też działa się w rezydencji. Główny bohater jest osobą, z którą każdy z nas mógłby się utożsamiać. Człowiek jak każdy, niemający pojęcia co się dzieje wokół niego i pragnący jedynie odzyskać żonę i wydostać się z tego piekła. Działa to zdecydowanie lepiej niż nieme postacie, w które mamy się wcielić (z wyjątkami). Bo jak lepiej oddać emocje, niż jako postać mogąca być w takiej sytuacji nami samymi. W przypadku samej Mii (odmiana tego imienia mnie boli) to tutaj dobrze odgrywa rolę ofiary skrywającej tajemnicę... i w sumie to tyle, co mogę o niej powiedzieć. Sami Bakerowie mają własny, chory charakter i myślę, że spora część osób może ich dobrze zapamiętać. Nie jestem tylko fanem samej Eveline, która po prostu wkurza swoją obecnością i obsesją na punkcie rodziny. Mamy też Chrisa z samego końca gry, DLC i... mamy po prostu Chrisa. Przerażające jest rozszerzenie ,,Córki" gdzie dowiadujemy się, co się stało z Bakerami, a End of Zoe jest satysfakcjonującym zakończeniem.
Grając w Resident Evil 7 często miałem wrażenie, że inspirowano się Teksańską Masakrą Piłą Mechaniczną. Brudny klimat towarzyszący grze (o brudzie jeszcze wspomnę w przypadku wrogów), szaleni antagoniści, jest nawet walka na piły mechaniczne rodem z drugiej odsłony. Jak tu tego nie kochać? Z drugiej strony zalatuje późniejszymi odsłonami Piły, gdy mamy do czynienia z pułapką Lucasa oraz jego grą w karty z 21. Fani horrorów będą zachwyceni. Fani RE... niektórym może to nie podejść, ale jeśli dla was RE to seria składająca się z absurdu, to również znajdziecie tu coś dla siebie. Graficznie ta gra wygląda całkiem ładnie. Silnik RE Engine dobrze się spisuje z rysowaniem cieni czy modelami twarzy. Klatkarz również się dobrze spisuje. Na swoim skromnym sprzęcie gra działała w 60 klatkach z kilkoma zacięciami.
Przejdźmy teraz do najważniejszego elementu siódmej odsłony Resident Evil, czyli rozgrywki, która na pierwszy rzut oka bardzo przypomina Outlasta. Chodzimy sobie bezbronni po opuszczonym terenie, unikając przeciwników i starając się przejść dalej. Wszystko się zmienia, gdy tylko otrzymujemy broń. Wtedy gra zmienia się w klasycznego Residenta z perspektywy pierwszoosobowej. Zacznę od samej eksploracji, która dalej jest w stylu starszych odsłony czy remake'ów. Ponownie zajmujemy się szukaniem przedmiotów umożliwiających przejście dalej, mieszaniem w ekwipunku i tworzeniu przedmiotów leczących oraz amunicji. Te rzeczy zwykle by mnie drażniły, gdyż to mnie odrzuciło wtedy od starszych gier, jednak siódemka wydaje mi się robić to wszystko lepiej. Ważne przedmioty wydają się znacznie bliżej, niż mogłoby się wydawać, dość łatwo je znaleźć. Być może pomaga tu w tym sama prędkość poruszania się Ethana, która nie jest powolna jak czołg, jednak... tu mogę się mylić, ale porusza się trochę w stylu Jill z RE3 Remake, gdzie ona też zdawała mi się biegać szybciej od Leona czy Claire z dwójki.
Ale czymże jest horror bez jakiegokolwiek straszenia? No więc tak... w większości są tutaj oklepane już jumpscare'y, co może nie każdemu się spodobać. Prosty sposób na straszenie i leniwy, wiem, jednak w tej grze sprawdzają wykonują dobrą robotę. Napięcie tworzone jest całkiem nieźle, gdzie niby się go spodziewamy, ten nie następuje, ale ostatecznie się pojawia. Gra może też nie tyle straszyć, ale za to obrzydzać. Jest tutaj masa odrażających, brutalnych momentów. Pamiętacie tą scenę jedzenia z Bakerami? Walkę z Marguerite? Te momenty bardziej obrzydzają niż straszą i na tym polu RE7 zdecydowanie wygrywa. Może lepiej straszy w trybie VR, ale nie mam żadnych gogli by to sprawdzić.
Następne to walka oraz przeciwnicy. Pomijając udźwiękowienie zwykłych pistoletów, cała reszta stoi na wysokim poziomie. Strzela się całkiem przyjemnie z każdej broni. Strzelby mają kopa, czuć potęgę miotacza płomieni i pistoletu maszynowego itp. Najgorzej za to wypada scyzoryk. Chyba cała walka wręcz wypada nie najlepiej. Ciosy wydają się nieprecyzyjne i jakoś dziwacznie zrobione. Bohater jakoś dziwnie się obraca wymachując nożem. Ale wciąż lepsze to, niż to g*wno z RE2. Już nawet stare gry miały lepiej zrobione noże. Z kolei piła mechaniczna jest zarąbista i szkoda, że nie możemy jej używać częściej. Jak zatem sprawują się przeciwnicy? Walki z bossami są fantastycznie i na pewno zajdą komuś w pamięć. Każdy jest charakterystyczny na swój sposób, czego nie mogę powiedzieć o zwykłych zombia... przepraszam, tutaj nie ma zombie. Tym razem walczymy z jakimiś glutami, czymś z rur kanalizacyjnych (?). Nie wygląda strasznie czy jakkolwiek charakterystycznie. Strzela się do nich fajnie, ale na tle poprzedniczek wypada po prostu słaba. To nie poziom szóstki czy innych odsłon.
I to w sumie wszystko, co miałem tutaj do powiedzenia. Resident Evil 7 okazało się być dla mnie świetną przygodą oraz zakończeniem wakacji. Może nie jest tak kiczowate, jak poprzedniczki, ale zachowana absurdalność, eksploracja czy pokręceni bossowie dla mnie dalej czyni tę grę REsidentem. Mam nadzieję, że ósemka nie zniszczy niczego, co siódemka dobrze zrobiła i patrząc na zapis rozgrywki (ten słabo nagrany) oraz zwiastuny... chyba wszystko jest w porządku. Jaka jest zatem wasza opinia na temat Resident Evil 7? To jest dla was REsident Evil? Zawód? Dobra gra? Jestem ciekaw waszej opinii.