Powrót po latach - Assassin's Creed II (PS3/PS4/PC/XONE/X360/SWITCH)
Assassin's Creed zawsze należało do moich ulubionych marek, póki seria nie zmieniła się w pełnoprawne RPG. Lubię sobie do tych gier wrócić, mimo licznych znajdziek czy błędów. Dwójkę pierwotnie skończyłem jako ostatnią z tych starszych części (jakoś przed ogłoszeniem Origins) i początkowo wydawała mi się po prostu ok. Nie była taka dobra, jak wszyscy o niej mówili i przez długi czas był to dla mnie jeden z bardziej przereklamowanych tytułów. Chciałem jej następnie dać kolejną szansę na PC (wersję na konsolę straciłem po sprzedaniu Xboxa 360), ale zwyczajnie ją porzuciłem na rzecz innych gier. Teraz gdy wyszły takie twory, jak Valhalla czy Odyssey, zaczęło mi brakować tego starego Assassina. To był idealny moment, by jeszcze raz podejść do dwójki. Skończyłem ją w ciągu kilku dni i dziś mogę powiedzieć, że nie jest już dla mnie przereklamowana, ale czy najlepsza w serii?
" target="_blank" rel="noopener">
Fabuła nadal jest podzielona na czasy współczesne oraz przeszłe, gdzie 80% gry spędzimy w tej drugiej. Zaczynamy dosłownie na końcu jedynki, ponownie wcielając się w Desmonda Milesa. Ten wraz z Lucy Stillman ucieka z placówki Abstergo czy też ,,dzisiejszych templariuszy" i rusza z nią do kryjówki ,,teraźniejszych asasynów" w celu wyszkolenia go na zabójcę. Ponownie posłużą się do tego animusem, lecz tym razem wcieli się w innego przodka, a mianowicie jednego z najpopularniejszych bohaterów w historii gier, czyli Ezio Auditore da Firenze. U tego drugiego mamy z kolei wątek zemsty... ale dla odmiany zrobiony dobrze. Naszego Włocha poznajemy jako nastolatka, który w wyniku spisku traci ojca oraz dwóch braci. Ezio nie pozostaje nic innego, jak przywdziać stary pancerz swego taty, naprawia z pomocą Leonardo da Vinci ukryte ostrze i ucieka z Florencji wraz z matką i siostrą do wuja. U niego czeka na młodzieńca szkolenie, a następnie decyduje się mu pomóc z odwiecznymi wrogami jego rodziny, by zemścić się za śmierć bliskich. Z czasem chłopak dojrzewa, dołącza do asasynów i kontynuuje swoje zadanie, lecz w celu większego dobra, a pomsta schodzi na drugi plan.
Muszę przyznać, że historia zaskoczyła mnie pozytywnie, ale na pewno nie w kwestii wątku współczesności. Segmenty z Desmondem nie są już w stylu jedynki, gdzie gra ciekawie przedstawiała poglądy religijne czy filozoficzne. Tytuł w dużej mierze został pozbawiony tych elementów. Mamy tym razem nijakich bohaterów, segmenty liniowego i pustego biegania oraz skakania w magazynach, a walczymy z uzbrojonymi ludźmi ,,złego corpo". Do tego gra wydaje się losowo zabierać nas z animusa, by na jakąś chwilę zająć wątkiem współczesnym. De facto jest jeden dobry i ciekawy fragment w teraźniejszości... który nawet nie jest teoretycznie w dzisiejszych czasach, gdyż podczas pewnego wypadku Desmond wciela się w swojego przodka bez animusa.
Kompletną odwrotnością jest historia z czasów przeszłych, gdzie kierujemy Eziem. Głównym tematem jest zemsta na zabójcach ojca i braci oraz dojrzewanie bohatera. Generalnie jego historia jest bardzo dobrze napisana. Na początku poznajemy naszego protagonistę jako zamożnego luzaka i kobieciarza, który może na początku nie spodobać się graczom. Po egzekucji jego rodziny, młody Włoch zaczyna myśleć głównie o zemście oraz ucieczce, nie interesując się zadaniem wuja, pragnącego dokończyć jakiś cel ojca Ezio. Na plus gry, akcja trwa w ciągu paru lat, przez co protagonista otrzymuje z czasem więcej powagi, zaczyna myśleć mniej lekkomyślnie, zdaje sobie sprawę z zagrożenia ze strony templariuszy, ale nie staje się nudny. To wciąż ten luźniejszy typ bohatera, tylko mniej dziecinny i buntowniczy. Jeśli mam cokolwiek mu do zarzucenia, to prawdopodobnie sam początek wątku zemsty, czyli egzekucja rodziny. Wydaje się ona jakaś za szybka, a do tego sam Giovanni (bo tak ma na imię ojciec Ezio) również był asasynem, zatem związane dłonie nie powinny go powstrzymać przed jakąkolwiek próbą ucieczki. Z resztą widzieliście pewnie scenę początkową AC: Revelations, prawda? Nawet starszy od swego taty Ezio był w stanie cokolwiek zrobić związany. Sama reakcja protagonisty wydaje mi się jakaś taka... czegoś tam brakuje, poza jakimiś krzyknięciami. Przydałoby się pokazać jakieś załamanie bohatera czy coś. Może czepiam się na siłę, ale po prostu nie lubię tego, jak rozpoczęto motyw, który przez długi czas pcha do przodu poczynania bohatera.
Parę linijek na temat bohaterów pobocznych i templariuszy. Zacznę od tych pierwszych. Ci stworzeni na potrzebę gry, jak Mario Auditore spisują się całkiem nieźle. W przypadku person historycznych oraz antagonistów to muszę pochwalić, jak gra ciekawie wrzuciła ich w konflikt asasynów z templariuszami. Przyjemne oglądało się relacje Ezia z takimi osobistościami, jak Leonardo da Vinci czy Cateriną Sforza (swoją drogą lubię jej zarysowanie jako takiej twardej babki). Nasi złoczyńcy z kolei... oni poszli krok wstecz względem poprzedniej gry. W jedynce, nasze cele przed śmiercią przedstawiały swoje poglądy na wojnę, biednych ludzi, przez co można było się zastanowić, która strona ma rację. Tutaj są to typowi źli ludzie z żądzą władzy i kontroli. Najlepiej chyba wypada główny złoczyńca, czyli sam papież, Rodrigo Borgia, który mimo trzymania się roli typowego złola, coś próbuje jeszcze ze sobą zrobić. Może Vieri, jako taki rywal Ezio wypadł jeszcze spoko.
Nim przejdę do rozgrywki, muszę zaznaczyć jedną, dość ważną rzecz (przynajmniej dla mnie). Assassin's Creed II ogarnia wątek zemsty podobnie... i znacznie lepiej niż The Last of Us 2. I wiem, to dość odważne stwierdzenie, przez które pewnie wsadzą mnie niektórzy z was od razu do hejterów Sony, ale nie mogę jakoś odnieść wrażenia, że przygoda Ezio wypadła pod tym względem wyżej od podróży Ellie. Mamy oczywiście zarysowane, co bohater utracił, długą drogę dążącą do wykonania celu, a na samym końcu gry zwyczajnie puszczamy naszego oprawcę wolno. Teraz tak, zdecydowanie różni się pod tym względem rozwój bohatera i jego pogląd na zemstę. Jak Ezio stopniowo dojrzewa i zaczyna mniej interesować się zemstą, a powstrzymać realne zagrożenie, tak Ellie często myśli wyłącznie o zemście jak kompletnie chora osoba. Idealnie to obrazuje zakończenie SPOILERY, gdzie Ezio po latach walk i poszukiwania zdaje sobie sprawę, że nie odzyska w ten sposób swojej rodziny i zwyczajnie puszcza Rodrigo wolno. To ostatecznie nie jest zbytnio dobra decyzja, ale tu też leży kwestia historyczna, gdyż papież znacznie później. Z kolei Ellie już ma zabić Abby, po czym dostaje nagle krótkiego flashbacka z Joelem i od tak puszcza kobietę. Wiem, że doszła do tego samego wniosku, co Ezio, ale wszystko wydaje się tak nagłe. KONIEC SPOILERÓW
Fabuła fabułą, ale w tego asasyna też trzeba grać. Nie będzie wielkim odkryciem stwierdzenie, że to rozwój jedynki pod każdym względem. Powiem wprost, pierwsze Assassin's Creed nie było złe. Ba, jest to do tej pory moja ulubiona odsłona w całej serii, LECZ ciężko by się grało w kolejne odsłony z paroma dość sztywnymi mechanikami. Przede wszystkim upłynniono wspinaczkę, a jej animacje wyglądają jeszcze lepiej. Ezio skacze oraz przemieszcza się po budynkach znacznie szybciej od Altaira, co jest bardzo na plus. Ogólnie naszym Włochem nadal sterujemy opierając się na systemie lalkarza z przygody syryjskiego asasyna. Jednym przyciskiem kontrolujemy broń uzbrojoną, drugim biegamy, trzecim korzystamy ze wzroku orła itd. Nadal sprawdzony i przyjemnty element gry. Jeśli chodzi o same miasta i ich projekt to tu jestem podzielony. W sumie to tyczy się trochę całej oprawy graficznej. Nadal, tak jak w poprzedniczce, jest zabawa kolorami, lecz mam z nią pewien problem. Mam wrażenie, że ktoś zmalał nasycenie w miastach, przez co dostaliśmy dość szarawą grę. Tak naprawdę najbardziej żywa jest współczesność i pod paroma względami Florencja. Cała reszta ma różne odcienie szarości, co nie do końca mi się podoba. Samo odzwierciedlenie i wymodelowanie miast jest wykonane naprawdę dobrze. To rzecz, która tej serii rzadko kiedy wychodzi źle. Stroje postaci są zrobione fantastycznie (głównie tyczy się ubrań bohaterów pobocznych oraz strój asasyna u Ezio), ale z nimi samymi ponownie mam pewien problem, a konkretnie twarze. Są one strasznie rozmazane i brzydkie. Może gra ma tam "parę poligonów więcej", ale wydana wcześniej jedynka też była wielgachna i miała znacznie lepiej zrobione facjaty. Swoją drogą mam wrażenie, że problem z twarzami w tej serii trwa nawet do dziś. Właściwie takie faktycznie ładnie zrobione były w jedynce (jak na tamte czasy) oraz w Unity, które obecnie ogrywam (jeśli was ciekawi, całkiem nieźle się przechodzi).
Świat w ACII nie jest już AŻ TAK liniowy, jak w poprzedniej odsłonie, choć nie powiedziałbym, że mamy tutaj pełnię swobody. Tą wydaje mi się, że otrzymaliśmy dopiero w Brotherhood. W każdym razie jest tu trochę rzeczy do roboty i w głównej mierze zadania poboczne. Te bazują na tych z AC1, czyli ponownie mamy zlecenia pobicia, zabójstw, kradzieży itd. Tym razem można je kompletnie olać, ale za wykonywanie ich otrzymujemy pieniądze, którą zdobywamy również za przeszukiwanie pokonanych przeciwników, okradanie kieszonkowe, otwieranie skrzynek czy odwiedzanie banków generujących nasz dochód co jakiś czas. Otrzymaną gotówkę możemy wydać na rozbudowę miasta, Monteriggioni. Szczerze mówiąc nie zwracałem na to zbyt dużej uwagi, ale jak nie miałem już nic z kasą do wydania to zacząłem wykupywać nowe rzeczy do bazy... by potem otrzymywać więcej forsy. Ah ten cały ja. Możemy również kupować elementy pancerza oraz uzbrojenie, ale o tym za momencik, bo muszę przedstawić wam walkę. Oczywiście mamy też tonę znajdziek (w tym przypadku to są pióra) oraz trzeba wspinać się na wieże by odkryć teren na mapie. To przecież gra stworzona przez Ubisoft.
Pojedynki z przeciwnikami są tutaj nadal zrobione bardzo dobrze, jeśli nie lepiej niż w AC1. Nadal jest jako tako rytmiczna i przyjemna. Nie ma też żadnych auto-combo, gdzie po zabiciu jednego przeciwnika możemy wyeliminować z dziesięciu kolejnych od razu. Urozmaicono i upłynniono walkę za pomocą prowokowania przeciwników, rzucania piaskiem w oczy czy rozbrajać przeciwnika i korzystać z ich używanej broni. Samo uderzanie pięściami jest znacznie szybsze i lepsze niż w poprzedniczce. Ogólnie Ezio jest w walce mniej toporny niż Altair, co jest kolejnym plusem. Możemy też bawić się uzbrojeniem kupionym od sprzedawców. Każda broń długa czy krótka zawiera różne statystyki i w przeciwieńswie do kolejnych odsłon AC, naprawdę są ważne. Od Brotherhooda do Unity (nie pamiętam, jak było w Syndicate) nie opłacało się specjalnie przejmować nimi, gdyż wystarczyło tylko postarać się przy jednym przeciwniku, by potem całą resztę zabić za jednym ciosem. Wyjątkiem byli oczywiście ci silniejszi i masywniejsi adwersarze. Dlatego też szanuję jeszcze bardziej dwójkę, opłaca się zwracać uwagę na ilość obrażeń przy broni czy skuteczności kontrowania.
To jednak nie wszystko, co oferuje nam ta gra. Jako że Assassin's Creed to gra o skrytobójcach, można też poruszać się i eliminować wrogów po cichu. Dostaliśmy zatem więce użytecznych do skradania możliwości: rzucanie pieniędzy przyciągających ludzi, zatrute ostrze powodujące szaleństwo u danego celu, bomby dymne ograniczające widoczność przeciwników itd. Te rzeczy są momentami bardzo przydatne i możemy powiększać w sklepach pojemność do ich amunicji. Ezio otrzymał także dwa ukryte ostrza, co pozwala znacznie szybciej zabijać cele, a do tego może ich mordować z ukrycia, skakać na cele z większych wysokości (niby było to w jedynce, ale ciężkie do wykonania) czy zrzucać adwersarzy z budynków przy krawędzi. Samym ukrytym ostrzem również możemy walczyć normalnie. Zdrowie też działa na innych zasadach niż w jedynce. Kupując nowe elementy pancerza nie tylko zwiększamy swoją odporność, ale i też powiększamy pasek życia. Dodatkowo możemy uszkodzić nasze opancerzenie, które musimy naprawiać u kowali. Ubisoft przy tych aspektach naprawdę się postarał i po prostu te elementy są zrobione dobrze. Satysfakcjonująca i ciężka walka, więcej zabawek do używania, usprawnienie każdego elementu z poprzedniczki zasługuje na owacje.
Oczywiście grając asasynem musimy czasem uciekać z oczu przeciwników, jak na zabójcę przystało. Ta część ponownie rozwija elementy ukrywania się z jedynki. Możemy już nie tylko chować się przy konkretnych osobach, gdzie w AC1 byli do mnisi, kapłani itp. Tutaj możemy dosłownie ukryć się w tłumie i obserwować szukających nas żołnierzy, kupować kurtyzany mogące też odwracać uwagę strażników czy najemników lub awanturników będących w stanie powstrzymać wrogów w czasie ucieczki lub nasyłać ich na przeciwników. Plus Ezio może też pływać oraz nurkować (też opcja ukrycia się), co już pobija Altaira, który zwyczajnie tonął po wpadnięciu do takiej rzeki. Dodatkowo za złe uczynki czy po prostu za zabijanie przeciwników zwiększa się nasz rozgłos, przez który możemy bardzo szybko wpaść w jakąś walkę. Zmniejszamy go przekupując heroldów czy zrywając afisze z naszą twarzą i trzeba przyznać, to dobrze zrobiona mechanika. Możemy też jako tako z tego wymignąć, przywdziewajądz określone peleryne otrzymane z wątku głównego... poza tą za zebranie wszystkich znajdziek, ona akurat działa na odwrót, przez co nie ma sensu jej zdobywania. Idiotyczna jest też inteligencja przeciwników, którą każdy z nas dobrze zna. Potrafią szybko zapomnieć o naszym istnieniu, jeśli schowamy się za rogiem po zauważeniu nas, tępo biegają za Ezio w czasie ucieczki, a gdy próbują nas szukać to poruszają się bez ładu i składu, skacząć przy tym bez sensu po budynkach.
Czy jest tu coś więcej, o czym chciałbym więcej powiedzieć? Zostało mi już tylko opisać muzykę, która jest fantastyczna. Na dobrą sprawę jest już jako tako kultowa i mnie to nie dziwi. Sam utwór rodziny Ezio jest na dobrą sprawę głównym motywem całej serii, co część lekko zmieniany. Praktycznie słysząc go już mamy na myśl Assassin's Creed. Jeśli tu miałbyś coś zarzucić to... nie da się, po prostu nie da. Ścieżka dźwiękowa AC2 jest po prostu za dobra i bardzo klimatyczna. Idealnie pasuje to gry osadzonej we Włoszech w okresie renesansu.
Pozostaje już tylko pytanie: Czy Assassin's Creed II to faktycznie najlepsza odsłona w całej serii? Moim zdaniem... NIE, ale należy do mojego top 3, gdzie poza nią jest też moja ukochana jedynka oraz Revelations, gdzie to właśnie ostatnią odsłonę z trylogii Ezio uznaję za najlepszą część serii. Dwójka jest naprawdę świetna, poprawiająca każdy aspekt jedynki, z lepiej potraktowanym systemem rozwoju, usprawnioną walką i skradaniem. Fabularnie również jest bardzo dobrze i tylko szkoda, że wątek zemsty wydaje się zaczynać za szybko, wątek współczesny przestaje interesować, a szara i bura oprawa graficzna, choć nie aż tak znacząca, lekko nuży. Polecam koniecznie, czy to starszą wersję, czy remasterowaną (ta druga ma chociaż żywsze kolory). Jakie jest zatem wasze zdanie na dziś o ACII? Dalej uważacie za tak dobrą, jak dawniej? Może was odrzuciła? Czy może preferujecie te RPGowe odsłony? Chętnie poznam waszą opinię.