Moje podsumowanie i gry roku 2022
Rok 2022 zbliża się powoli do końca i miejmy nadzieję, że będzie tylko lepszy. Sporo się w nim działo rzeczy złych, jak i dobrych, ale przynajmniej w branży growej. Dostaliśmy telenowelę w postaci walki Jima Ryana z Microsoftem o Activision, premiery God of War: Ragnarok oraz Elden Ring czy kompletne zawody, jakim chociażby było świętowanie 25-lecia serii Persona. Pod tym względem mieliśmy spory ubaw, ale i przyszedł czas na jakieś małe podsumowanie z mojej strony.
Dla mnie ten rok był w sumie pozytywny i muszę zaznaczyć, że konkretnie DLA MNIE. Nie ma mowy, że ogólnie uznam go za dobry, gdzie praktycznie po latach pojawiła się w Europie kolejna wojna. Miejmy tylko nadzieję, że w 2023 zobaczymy jej zakończenie, a nie eskalację w coś większego. W każdym razie w 2022 zdarzyło się u mnie kilka ważnych zdarzeń. Przede wszystkim zakończyłem swój okres nauki szkolnej, kończąc technikum, egzaminy zawodowe oraz zdając maturę. Wreszcie mam za sobą lata ciągłego stresu, strachu przed innymi ludźmi oraz trzymanego we mnie gniewu i mogę wreszcie coś ze sobą zrobić. Znalazłem swoją pierwszą pracę i pomimo dość krótkiego czasu (nie, nie byłem złym pracownikiem), udało mi się uporać się z problemem rozmawiania z drugim człowiekiem... a przynajmniej częściowo, gdzie nie boję się już dzwonić do ludzi. Kolejną decyzją było zdecydowanie się na zdawanie prawa jazdy, ale chyba za późno się na to zdecydowałem. Pogoda niespecjalnie mi sprzyja i wolałbym podejść do tego w cieplejszym okresie. Na sam koniec mogę wreszcie powiedzieć, że moja walka z chorobą (a konkretnie z polipami nosa) powoli się kończy. W kwietniu czeka mnie operacja, zatem jeszcze troszkę i znowu będę mógł normalnie oddychać. Czuje się, że choć trochę się zmieniłem oraz stałem się przynajmniej odrobinę szczęśliwszy niż w zeszłym roku. Nie w pełni, ale zawsze coś... i teraz przejdę może do normalnego, growego podsumowania. Wątpię, by ktoś tu wpadał poczytać o moich życiowych problemach. Chciałem coś wyrzucić z siebie, zrobiłem to, więc przejdźmy dalej.
Postanowiłem ponownie pobawić się formułą, którą poznałem oglądając growe podsumowanie Zagrajnika z 2019 roku (ogólnie nie przepadam za tym kanałem, ale ten film zrobiono super). Bardzo mi się ona spodobała i szczerze mówiąc to znacznie bardziej uczciwe podejście do tworzenia swoich "topek". Wyobraźcie sobie, że chcecie napisać o swoich grach tego roku, ale macie ukończony tylko jeden tytuł... średnio, czyż nie? Dlatego też to nie muszą być tytuły wydane w 2022! W każdym razie mój poprzedni blog w takim stylu wyszedł moim zdaniem w miarę ok, z czasem nawet i mój kumpel podpatrzył taki sposób pisania podsumowań roku (pozdrawiam cię, Kerrou) i zaczął go używać. Mam również nadzieję, że i wy spróbujecie swoich sił w takiej formule, a jeżeli nie podoba wam się takie coś... w sumie zróbcie lub napiszcie co chcecie. Też jesteście mile widziani. Na sam koniec przedstawię swoje wrażenie z korzystania z PS5 do dzisiaj, bo w sumie czemu nie. Generalnie to mam wrażenie, że korzystam prędzej z PS4 Pro 2, aniżeli z nowej konsoli i wciąż mam nadzieję, że kolejne gry Sony (i nie tylko) choć trochę odejdą z poprzedniej generacji i bardziej pójdą w różnorodność i rozgrywkę, aniżeli bezpieczne schematy, jak pół-otwarte światy, masę zadań pobocznych... czy filmowe narracje... od tego mam filmy i gry Ubisoftu! Tyle wstępu (nienawidzę ich pisać), zaczynajmy!
Największy zawód - Death Stranding
Jedni pewnie będą zaskoczeni, a inni pewnie nie. Death Stranding w dniu premiery dostało bardzo mieszane opinie, ale to mnie nie odrzuciło od grania. Takie tytuły potrafią być ciekawe, a tym bardziej, gdy twórcą jest Hideo Kojima. Nie grałem we wszystko od tego pana, ale szanuję go chociażby za danie mi serii Metal Gear Solid. Death Stranding z kolei zainteresowało mnie ogólnym konceptem świata, który jest dziwny, momentami przekombinowanym na siłę, ale i również interesujący. Tym bardziej, że lubię opowieści o tym, jak to ludzkość jest na skraju wymarcia i szuka jakiegoś sposobu ratunku. Koniec końców kupiłem, zainstalowałem, pograłem parę godzin i już nigdy do tej gry nie wróciłem. Wiedziałem, że mamy do czynienia z symulatorem pracownika amazonu... albo nie, my chociaż możemy się wysikać. Wcielamy się w dostawcę przesyłek, zatem to już może sugerować nam powtarzalność do bólu. Może to gra wynagrodzić oczywiście czymś innym, ale tutaj najzwyczajnie w świecie nie dałem rady oraz ponownie się przekonałem, jak to puste, ogromne, otwarte światy mogą mnie wymęczyć. Wiedziałem na co się piszę, dostałem w sumie to, czego się spodziewałem, ale chociaż liczyłem na to, że się przełamię i przebrnę dalej. Niestety, znużenie i wnerwienie podczas grania (dzięki, MUŁy!) bardzo szybko mnie dopadło. I być może niektórzy mogą przypróć się, że wystawiam tutaj notę zawodu, a gry nawet nie skończyłem... ale też z drugiej strony mam się przemęczyć całą tą podróż? Nie mówię, że Death Stranding to crap, bo nim nie jest. To jest solidna gra dla konkretnego odbiorcy, którego ciężko znużyć, a powtarzalny gameplay z masą udziwnień z czasem wynagrodzi solidną historią i ułatwieniami rozgrywki. I mówiąc szczerze to jedyna gra, którą w tym roku mogę jakkolwiek określić za zawód, gdyż żadnej innej bym tak nie określił, lecz wiedzcie... że na tej liście jest jeszcze jeden tytuł, którego nie ukończyłem
Najlepsza gra, która okazała się zaskoczeniem - Stranger of Paradise
Materiały rozgrywki nie zachęcały i powiedzmy sobie szczerze, ostatnie gry Square są beznadziejne graficznie, rodem z poprzedniej epoki. Mimo wszystko byłem troszkę ciekawy nowej gry Team Ninja. Po ograniu Niohów byłem chętny na ich kolejne produkcje i gdy wreszcie dostałem demko... chryste, jak ta gra była niezbalansowana i CHAOTYCZNA. Ograłem potem drugie demo i trochę bardziej było czuć, że wykonanie tej gry jest nierówne pod względem rozgrywki. Koniec końców gra wyszła, ale jej nie kupiłem. Dostałem ją na urodziny od moich przyjaciół, za co im bardzo dziękuję. Szczerze mówiąc spodziewałem się z gotowego produktu... no cóż, chaosu. Wbrew pozorom dostałem naprawdę dobrą grę i jednocześnie ciekawe podejście do gatunku souls. Ktoś chyba musiał zdawać sobie sprawę, że fani FF prawdopoodbnie nie należą do hardcore'owych graczy, więc zrobiono chyba najprzystępniejszego "soulsa" na rynku, jednocześnie nie pozbawiając nas wyzwania. Bardzo przyjemny system rozwoju postaci, zdobywanie nowych ruchów, maxowanie każdej umiejętności, a i nawet fabuła okazała się być całkiem ciekawą wariacją na temat Final Fantasy 1, nawiązując też lokacjami do kolejnych części... i mam tu na myśli każdej głównej odsłony tej cholernie długiej serii. Ciekawe czy w jakimś nadchodzącym DLC dostaniemy etap podobny do świata FF16. Jeśli miałbym cokolwiek zarzucić, to oczywiście grafika i momentami poziom trudności skakał za mocno, lecz w ogólnym rozrachunku, Chaos the Game (jak inaczej to nazywam) bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się poprawnego, bardzo nielichego soulsa, a w sumie bawiłem się świetnie, wciągnąłem się w historię tej gry, czerpałem radość z systemu walki, ale i też nie zabrakło wyzwania. Ba, można tu też zmieniać poziomy trudności, o co gracze zawsze proszą w każdym tytule z gatunku soulslike... więc jeśli nie przeszkadza wam brzydka grafika, polecam wam gorąco. Ja z kolei cieszę się, że dostałem naprawdę dobrą i najzwyczajniej przyjemną grę, choć spodziewałem się średniaka czy po prostu poprawną produkcję.
Najpiękniejsza gra - Uncharted 4... i Red Dead Redemption 2
Choć nie podobają mi się ostatnie zagrywki Sony związane z ich grami (i to bardzo), tak z czasem zacząłem tęsknić za Uncharted 4. Może się to wydawać trochę dziwne, gdyż lata temu napisałem mojego bloga o tej grze, za którego jest mi cholernie wstyd. Nie to, że mnie zwyzywano w komentarzach (i słusznie), ale przede wszystkim przez to, że to nie była de facto moja prawdziwa opinia, tylko próbowałem się przypodobać jednemu kretynowi z youtube'a na discordzie. Lata minęły, z tym typem nie mam już nic wspólnego, to i mogłem na spokojnie interesować się takimi produkcjami, jakie chciałem ograć... i na świeżo ograłem sobie Uncharted 4 w wersji na PS5. Kupiłem używkę za dość niską cenę (gdy Sony podniosło ceny, kupuję niemal wyłącznie używki) i cholera, ponownie kopara mi opadła. Może aż tak wielkich różnic względem PS4 nie widziałem poza większą ilością roślinności, ale cholera jasna, grafika Uncharted 4 do dziś robi piorunujące wrażenie. Każdy mały szczegół pokroju niszczących się kamieni, kanistra odbijającego się na samochodzie czy takie detale małego zegarka na ramieniu Nate'a sprawiał, że tylko uśmiechałem się podczas grania. I prawdopodobnie skończyłbym tutaj... gdyby nie małe przypomnienie, że wcześniej ukończyłem Red Dead Redemption 2, które zachwyciło mnie jeszcze bardziej. Mogę mówić, jak piękny jest Kres Złodzieja, ale nie zmienia to jednak faktu, że to jest gra liniowa, gdzie twórcy mogą się pokusić o mnósto szczegółów graficznych. Przy ostatniej na ten moment grze Rockstara wrażenie zrobiła przepiękna grafika, ale i fakt, że mamy do czynienia ze światem znacznie większym niż przy grach Naughty Dog. Duży sandbox, nieco inny niż każdy typowy świat Ubisoftu czy Sony, ale również zachwyca szczegółami i pięknymi widokami, a wszystko chodzi płynnie (przynajmniej na PS5). Może niektórym wydawać się, że takie The Last of Us 2 jest piękniejsze, ale dla mnie RDR2 bije resztę produkcji olbrzymią skalą, której poziom graficzny w ogóle nie spada.
Najlepsza gra, z jaką nie wiązałem nadziei - Ninja Gaiden 3
Bałem się w to zagrać, oj bardzo. Po naprawdę ciężkiej, takiej w porządku jedynce i solidnej, bardzo dobrej dwójce, nie byłem do końca pewny co do trójki. Gdziekolwiek nie wejdziecie, to o trójce zawsze się mówi, jako tej najsłabszej. Trochę zmotywował mnie Kerrou do zagrania, sugerując, że to jest slasher bardzo w moim stylu. Pomimo tego, nadal podchodziłem do trójki z niepokojem i kiedy wreszcie pograłem w nią trochę, ukończyłem ją... i szczerze powiedziawszy to moja ulubiona część z trylogii. Tempo jest znacznie szybsze, a bardzo lubię szybkie produckcje, opowieść jest odrobinę ciekawsza niż w poprzedniczkach, a i sama postać Hayabusy dostała jakiś mały rozwój, przy okazji dając mu więcej charakteru. Jest krwiście, wyzwanie nadal występuje (grałem w wersję na PS4) oraz nadal występuje fizyka piersi u kobiet. Jest inaczej względem dwójki, gdzie każdy cios był mięsisty i było je czuć, a broni do użytku mieliśmy jeszcze więcej, tak trochę inne movesety oraz szybkość rozgrywki zrekompensowała mi braki z poprzedniczki. Rozgrywka też jest w pełni liniowa i w dobie na siłę pchanych otwartych czy pół-otwartych światów to dla mnie spory plus.
Najlepsza muzyka - Soul Hackers 2
Mówcie co chcecie, muzyka Soul Hackers 2 po prostu mnie kupiła. Zaczynając od spokojniejszych, relaksujących ambientów, po żywe, elektroniczne utwory bitwene. Swego czasu wsiąłkłem kompletnie w ten gatunek muzyki, słuchając całkiem sporo takiego szajsu, zatem tutaj poczułem się jak w domu. Oczywiście nie zabrakło pianina (to chyba już instrument, który zawsze się pojawia w jRPGach), chóry momentami były... dziwne i choć sporo utworów było recyklingowanych (każdy większy boss ma ten sam utwór, poza finałowym), do dziś nie mogę przestać słuchać soundtracku. Ba, pisząc sobie tego bloga, mam w tle puszczony utwór z "dungeonów", gdy Ringo odkrywa więcej wspomnień swych towarzyszy. I muszę wam powiedzieć, żadna inna gra Atlusa, w jaką grałem do tej pory nie przekonałą mnie muzyką tak bardzo, jak ten konkretny tytuł. Jest to chyba mój ulubiony soundtrack, jaki słuchałem od nich do tej pory. I pewnie pojawią się spece mówiące, jak to poprzednie SMT miały lepsze ścieżki dźwiękowe czy nawet Persony (osobiście bardzo lubię tę mieszankę gatunków z trójki), ale szczerze powiedziawszy... nie obchodzi mnie to. Uwielbiam muzykę SH2 i dobrze mi z tym. Jak komuś się to nie podoba, to trudno :P
Najlepsza gra, która spełniła moje oczekiwania - Soul Hackers 2
Dobrze widzicie, ten tytuł (z resztą nie jedyny) jest u mnie drugi raz. Soul Hackers 2 było najbardziej oczekiwaną przeze mnie produkcją tego roku i liczyłem przede wszystkim na jedną rzecz: niech to nie będzie gra bliska SMT. Nie oczekiwałem od tego kolejnej Persony, ale nie chciałem dostać czegoś w stylu SMT III czy V, których nie wspominam specjalnie dobrze. Koniec końców dostałem produkt, przy którym bawiłem się wyśmienicie, ale widać było dość niski budżet i taki brak duszy. Mam wrażenie, że gra prędzej powstała na bazie wyrzuconych renderów i modeli z Persony 6 (tak tylko strzelam). Mimo to, historia była naprawdę przyjemna i solidna. Co prawda nadal jest jakiś moment, gdzie trzeba wysilić mózg, ale nie mam z tym większego problemu. Postacie... Ringo jest super, Saizo to złoto, Arrow jest a Milady może wkurzyć wiele ludzi swym podejściem do wszystkiego. Uwielbiam też walkę, gdzie pozbyto się wielu bolączek z innych gier Atlusa. Pomimo śmierci protagonisty, nadal możemy kontynuować walkę czy umięjętności pokroju zatrucie wreszcie są użyteczne, słabości działają trochę inaczej, przez co nie jest aż tak łatwo oraz wywalono ruchy z insta killem, które dla mnie były zawsze bezużyteczne. Jak wspominałem wyżej, muzyka jest fantastyczna i pozostaje moją ulubioną ze wszystkich tytułów Atlusa. Największą bolączką jest jednak ta taniość, bo czuć ten niski budżet m.in w lokacjach. Główne lochy dotyczące naszych postaci wyglądają niemal tak samo, a główne fabularne dość często się powtarzają. Ostatnie dwa z kolei są naprawdę spoko. Nie chcę jakoś specjalnie dużo pisać o tej grze, ale polecam ją sprawdzić. Jeśli liczyć tytuł wydane w 2022 to jest to moja gra roku. I nie, nie jest to coś rewolucyjnego, ale bawiłem się przy niej najlepiej ze wszystkich tytułów. Nie jest idealna, lecz to wciąż dobra gra. Niech jako dowód posłuży wam fakt, że normalnie grę kończy się w 30-35 godzin, a ja przeszedłem ją w 82. I tak, są pewnie lepsze tytuły z SMT, ale nie obchodzi mnie to. Nie jestem typem osoby, co żyje tymi grami cały czas.
Najlepsza fabuła - Red Dead Redemption 2
O rockstarze można mówić wiele rzeczy, ale naprawdę mnie ciekawiło, jak wypadła ich najnowsza na ten moment produkcja o przygodach gangu Dutcha. GTA 5 skończyłem tylko raz i mówiąc szczerze, nie jestem aż tak wielkim fanem. Fabularnie początek mi podchodził, ale mam wrażenie, że druga połowa gry była już coraz gorsza i zakończenie było trochę za szybko. Dlatego też kolejnym powodem zagrania w RDR2 były rekomendacje od kumpli, którzy mówili o bardzo dobrej historii. I muszę im powiedzieć, uwielbiam opowieść tej gry, bije chyba wszystko, co ograłem w tym roku (fabularnie oczywiście). Niby opowieść drogi, ale tutaj podejście do narracji oraz prezentacji postaci zrobiono kapitalnie. Czuć momenty, gdy gang próbuje kogoś odbić, relacje między postaciami napisano świetnie, rozwijają się, a i sam Arthur Morgan to postać, którą naprawdę można polubić. To ten typ protagonisty, któremu się kibicuje oraz współczuje. Lubię też samą końcówkę... ale tu już więcej nie powiem. Wiem, że to brzmi dość ogólnikowo, ale chociaż dla samej historii zagrajcie, bo jest naprawdę świetna. Szczerze... widziąc, jaki poziom osiągnął tutaj Rockstar, mam wysokie oczekiwania względem fabuły GTA VI oraz ich kolejnych gier. Może kiedyś...
Najlepsza gra, której nie ukończyłem - Elden Ring
Trochę tego czekania było, ja miałem swoje huśtawki nastroju wobec tej gry, ale po jakimś czasie i ja dorwałem swoją kopię Eldena. Dotarłem jakiś kawałek po pokonaniu Godricka i... zwyczajnie sobie odpuściłem oraz prawdopodobnie do tej gry nie wrócę. Tylko pozwólcie mi to wyjaśnić, gdyż sama gra jest świetna. Przez te 26 godzin męczyłem się, ale bawiłem się naprawdę dobrze. System walki i magia są jeszcze przyjemniejsze, skakanie pomaga, grafika piękna, a muzyka oraz bossowie czy projekt lokacji i przeciwników są na wysokim poziomie. Do tego niezmiernie mnie cieszy sukces tej gry, a śmieszy bardzo przyćmienie nowego Horizona właśnie tym tytułem (przepraszam, musiałem). Mój problem polega na samej konstrukcji gry, czyli olbrzymim światem rodem z Zeldy czy innych dzisiejszych produkcji. Nie takim pełnym znajdziek, ale prędzej takim pustawym. Do tego ten świat jest ogromny i sam trochę się przeraziłem skalą tego wszystkiego. Grając w to po czasie miałem takie... gram w Dark Souls ze skakaniem w otwartym świecie. Poprzednia konstrukcja świata w grach From Software (np. Dark Souls III, Bloodborne, Sekiro) dużo bardziej mi się podobała niż w Eldenie. Czy kiedykolwiek do tej gry wrócę? Nie wiem szczerze, ale mam nadzieję, że pozdobywa wiele nagród roku. A co się stało z moją kopią tego tytułu? Zostawiłem dla mojego kumpla.
Najlepszy staroć, jaki odkryłem po latach - Final Fantasy VIII
Ósma część zawsze była dla mnie czymś w stylu zakazanego owocu. Chciałem tego spróbować, gdyż wyglądało to jak coś dla mnie, lecz problemem był pewien discordowy serwer, który swego czasu dość wiele dla mnie znaczył, ale za lubienie tej produkcji mógłbyś być po prostu wyśmiany. Debilne, wiem o tym i całe szczęście, że wszystko się tam posypało. Teraz mogłem na spokojnie ograć ten tytuł i cholera, nigdy nie sądziłem, że to powiem. To prawdopodobnie mój ulubione Final Fantasy w całej serii. Nie jest idealny, wcale. Balans w poziomie trudności można bardzo szybko złamać, przez co gra jest za łatwa, zakończenie jest dość dziwne oraz sam system walki jest wolniejszy niż w poprzednich grach. Mimo to, przyzwyczaiłem się do tych problemów, zaś historia bardzo mnie wciągnęła. Sam Squall z kolei to trochę postać, z którą byś się mógł identyfikować: nie cierpiący ludzi, próbujący samemu sobie radzić z problemami, łatwo się irytuje i z czasem się rozwija na introwertyka, który chce zachować swoich przyjaciół oraz zależy mu na ukochanej. Podoba mi się koncept z systemem Junction i chciałbym go zobaczyć w jakiejś innej grze ze znacznie lepszym wykonaniem. Do tego uwielbiam muzykę tej gry. Wydaje mi się... ba, definitywnie wolę ósemkę niż siódemkę, gdzie ta druga była spoko, ale to dla mnie jeden z dość przereklamowanych tytułów. Przygody Squalla i jedno ekipy na pewno zapamiętam i mam nadzieję, że kiedyś i ona dostanie trochę więcej miłości od Square, jak to ma teraz dostać część dziewiąta ze swoją animacją i rzekomo remake. Siódemka to wiadomo, bo krowa wciąż daje mleko.
Najlepsza gra, do której muszę wrócić - Persona 4 Arena Ultimax
Ileż to ja czekałem na premierę tej bijatyki na nowe konsole czy w ogóle na komputery. Cieszyłem się jak dziecko na gwiazdkę, zachęcałem znajomych do kupienia, byśmy razem się w tym pobili i gdy wreszcie gra wyszła... pograłem jakieś 5 godziny. Nie zrozumcie mnie źle, to bardzo dobra bijatyka, gdzie fani Person 3 i 4 oraz ludzie nieznający/nielubiący tego gatunku będą prawdopodobnie zachwyceni. Ba, hardcore'owi fani bijatyk również poczują się tutaj jak w domu. Sam większość tego czasu spędziłem poznając postacie i wykonując ich przewalone kombinacje. Prawdopoodbnie sam tryb opowieści musiał mnie odrzucić. Ponownie formuła mieszanki Visual Novelki z bijatyką, jak to było w innych tytułach Arc Systemu. Przynajmniej nie ma wyboru dialogów, jak w Blazblue. I jak sobie pomyślałem, ile przy tym będę siedział, czytając głównie dialogi to po prostu dałem sobie spokój. Nie oznacza to jednak, że całkowicie z tej gry zrezygnuję. Długo na nią czekałem, system walki bardzo mi się podoba, mogę pograć lubianymi przeze mnie postaciami i przy okazji posłuchać sobie dobrej muzyki. Jedyne, co muszę zrobić to zacisnąć zęby i ukończyć do tego fabułę, która sama w sobie wydaje się interesująca.
I tak prezentuje się moja lista gier w tym roku. Chciałbym dodać tu więcej tytułów m.in. Sonic Frontiers, ale nie mam jak grać, gdyż mam oddanego Dualsense'a do naprawy. Ah ten problem z driftami, jakie solidne wykonanie tego kontrolera. W każdym razie bardzo dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję, że wasze listy będą również interesujące. Ja się z wami żegnam... możliwe, że na dłużej, gdyż mam coraz więcej problemów z tym serwisem i coraz więcej użytkowników mnie drażni, ale mam nadzieję, że jeszcze się gdzieś zobaczymy. Do zobaczenia!
PS: Obrazek idealnie podsumowuje ostatnie ruchy Sony... oraz tak, dodałem go dla atencji