God of War: Ascension po latach
Kratos.... jedno imię i już wszyscy wiemy, że nie będzie żartowania. Po w miarę solidnie zamykającej serię God of War III właściwie nie było do końca wiadomo, co stanie się z tą marką. Jaki kierunek ona wybierze, czy mitologia zostanie zmieniona, może bohater zostanie zmieniony? Jeszcze przed "wielkim" powrotem, powstał tytuł, który przedstawił nam wydarzenia sprzed pierwszej odsłony. W dniu premiery przyjęta pozytywnie, choć wielce się mówiło o "wyczerpaniu formuły". Czy God of War: Ascension lub też "Wstąpienie" po latach nadal ma coś ciekawego do zaoferowania? Czy jest najtrudniejszą odsłoną w serii? Czy wciąż jest dobrą grą?
Na wstępie zaznaczę, że dopiero teraz ograłem po raz pierwszy Ascension. Największym powodem było to, że nie miałem konsoli Playstation 3, a jakimś cudem Wstąpienie nie dostało żadnego remastera. Moim zdaniem to trochę niesprawiedliwe, gdyż w pełni na to zasługuje i jest o wiele lepszym wyborem niż kończąca grecką mitologię trójka, ale o tym pogawędzimy innym razem. Pamiętam z kolei, gdy miałem te 12-13 lat i oglądałem serie na Youtube z tej odsłony i wielce żałowałem, że nie miałem jak zagrać (czy możemy przemilczyć ten fakt, że nie byłem wtedy pełnoletni? Kto nie grał za dzieciaka w GTA, niech pierwszy rzuci kamieniem). Wszystko wyglądało tam świetnie: system walki, grafika czy ta brutalność. Latka mijały, a Wstąpienie nadal czekało na swoją kolej. Niby mogłem skorzystać z emulatora, ale słysząc o kiepskiej jakości samej emulacji, zrezygnowałem z tego pomysłu. I tu na pomoc przyszedł ten abonament ps plus dla PS5. Powiem wprost, nie lubię rozdzielenia tego abonamentu i rżnięcia z nas kasy przez Sony, ale możliwość zagrania we wstąpienie dawała się we znaki. Przełamałem się, jeden mesiąc ulepszenia Plusa nic złego chyba nie zrobi i... nareszcie! Po latach, mogłem ograć i ukończyć God of War: Wstąpienie. Z jakim rezultatem?
Akcja gry dzieje się, jak już wcześniej wspominałem, przed jedynką oraz przed God of War: Chains of Olympus (Ascension jest chronologicznie pierwsze). Kratos jest przekonany, że Ares go oszukał i wypowiedział mu swoje posłuszeństwo, za co został wtrącony do Więzienia Potępionych, zbudowanego na ciele hekatonchejra Ajgajona. Tam jest nękany fizycznie i psychicznie przez Furie: Megajrę, Tyzyfonę i Alekto, które piętnują i torturują zdrajców. W końcu Spartiata znajduje szansę na ucieczkę oraz szykuje zemstę na swoich ciemiężycielkach. Z czasem zostanie odkryty spisek mający obalić bogów olimpijskich i oczywiście, Kratos będzie musiał coś z tym zrobić.
Mniej więcej tak prezentuje się sama opowieść. Na olbrzymi plus trzeba tutaj zaliczyć samego protagonistę. Powiedzmy to sobie wprost, ciężko ogólnie lubić postacie, jak Kratos z charakteru. Wiecznie wściekły furiat, skupiony na własnym zadaniu, dążąc po trupach do celu, a w trzeciej części największy dupek, omamiony zemstą na Zeusie. Jako że gra dzieje się jakiś czas po akcie zabójstwa swej rodziny, Spartiata jest tutaj faktycznym człowiekiem z normalnymi emocjami. Widać w nim radość, gdy widzi rzekomo swoją córkę lub żonę, wacha przy oddaniu się iluzjom, potrafi okazać kogoś szacunkiem czy przede wszystkim, nie jest chodzącą maszyną do zabijania niczym z dwójki czy trójki. Podobały mi się też inne postacie, jak chociażby nasze antagonistki. Każda z Furii wyróżnia się podejściem do nękania Kratosa, umiejętnościami, a dwie z nich nadal będą zachęcać bohatera do powrotu w rolę sługi Aresa. I choć przyznam, bywali lepsi przeciwnicy w tej serii, Furie są naprawdę spoko. Polubiłem też Orkosa, syna Aresa, który przejrzał na oczy i szukał sposobu na pomoc Kratosowi i choć wydaje mi się, że jest go tu za mało, spisuje się całkiem nieźle.
I choć jestem zadowolny z postaci, trzeba tu wspomnieć o reszcie fabuły, jak i samej mitologii. Problemem tej gry na start było to, że twórcom zaczęły kończyć się pomysły i niestety to widać. Erynie spisują się dobrze, podoba mi się wątek hekatonchejra Ajgajona, fajnie się spisuje wątek wyroczni oraz spotkanie z Kastorem i Polideukesem, ale poza tym... nie ma tu nic więcej. Szczerze mówiąc nie mam z tym żadnego problemu. Tak, jest to odczuwalne, lecz nie oczekuję serii walk z herosami i bogami niczym z dwójki czy trójki. Wstąpienie pod tym względem przypomina pierwszą część z 2005 roku, które było dość stonowane, a o serii potyczek z bogami nie było nawet mowy. I choć moim zdaniem można by było coś jeszcze wycisnąć z mitologii (weźmy pod uwagę, że w ogóle nie widzieliśmy chociażby boga Apollina, co z Gigantami chociażby), rozumiem trochę twórców oraz graczy. Kratos osiągnął już dość rzeczy: wymordował prawie cały panteon grecki, ubił mnóstwo potworów i bohaterów, zaliczył Afrodytę, a nawet zmierzył się z kilkoma tytanami. Zmiana mitologii byłaby rzeczą nieuniknioną... ale chyba pojechałem za daleko.
Opowieśc opowieścią, ale w God of Wary zawsze się grało. Czy tutaj zaszły jakieś zmiany? Na start zaznaczę, że to nadal formuła przygód Kratosa z Grecji, czyli chodzony slasher w elementami platformowymi i logicznymi oraz statyczną/filmową kamerą. To nie jest Action RPG z perspektywą trzecioosobową i powiem wam całkowicie szczerze, jest to bardzo odświeżające. Powrót do Ascension z chociażby God of War: Ragnarok nie boli w sumie aż tak bardzo i granie w starsze odsłony nadal jest przyjemne. Jest inne, nadaje to innego charakteru i trochę oryginalności. Walka jest bliższa slasherom pokroju Devil May Cry czy Bayonetta. Dwa rodzaje ataków, mnóstwo możliwych do połączenia kombinacji, chwyty, magia itd. Doświadczenie zdobywamy z pokonywania przeciwników, niszczenia konkretnych obiektów na planszy czy znajdowania specjalnych skrzyń. Te ostatnie po otworzeniu dają punkty życia (zielone), magii (niebieskie), punkty umiejętności (czerwone) oraz przedmioty specjalne (białe), które zależnie od przedmiotu, wydłużają paski zdrowia czy czarów. Rdzeniem jest oczywiście walka, lecz co jakiś czasem dane nam będzie rozwiązać jakąś zagadkę logiczną oraz przejść dany etap platformowy w ramach urozmaicenia rozgrywki.
Jeżeli graliście w God of Wary z ery PS2/PSP/PS3 to wiecie, czego się spodziewać. W Ascension najwięcej mówiło się o przejedzeniu lub zmęczonej formule, lecz po jej ukończeniu stwierdzam, że nie to jest tutaj problemem. Jeżeli przeskoczycie z takiego God of War 1 na 3 lub z Chains of Olympus do 2, walka jest praktycznie taka sama. Przez ten cały czas otrzymywaliśmy sporo dobrego, lecz nadal tego samego. Poza paroma ruchami, pojedynki były praktycznie bez zmian, z czego najbardziej memiczny pozostał atak "kwadrat, kwadrat, trójkąt", jako ten najskuteczniejszy. I moim zdaniem Ascension robi jeden krok w dobrym kierunku. Niestety, nie zmienia aż tak bardzo pojedynków, jak bym tego sobie wyobrażał, ale dostarcza troszkę świeżości, nastawiąjac gracza na agresywną grę. Widzicie, Spartiata nie może już swobodnie korzystać ze wszystkich ruchów. Aby odblokować pełnię swoich możliwości, gracz musi zapełnić do konkretnego poziomu pasek szału. W ten sposób ataki są potężniejsze oraz odblokowują się użyteczne ruchy Kratosa lub przedłuża podstawowe combo. Co jeszcze zmienia, to dostarcza możliwośc złapania przeciwnika Ostrzami Chaosu... dając nam szereg opcji do wyboru. Możemy go chwycić i atakować, pozwala na rzucenie nim w innych wrogów, a nawet jest opcja zaatakowania innych oponentów, zostawiając ofiarę na łańcuchu, niczym jakiegoś groźnego psa. No tym zmiany się nie kończą. Nareszcie otrzymaliśmy możliwość walki gołymi rękami, ALE jest też opcja chwycenia zostawionej lub wbitej w ziemię broni i zaatakowania nią przeciwnika. Tarcze, młoty, włucznie czy miecze są tam na porządku dziennym, różnią się od siebie i wprowadzają powiew świeżości od naszej podstawowej broni. Nie są aż tak zabawne, jak chociażby Nemejskie Rękawice czy Włócznia Sparty, lecz dają masę frajdy. Same Ostrza Chaosu otrzymały też cztery formy atakowania: podstawowy Ogień Aresa, spowalniający Lód Posejdona, ogłuszający Piorun Zeusa i wspomagające nas Dusze Hadesa.
Czy to wszystko opisane wyżej wydaje wam się zabawne? Ano prawda, właśnie takie jest. Wstąpienie stara się zrobić coś z formułą, odświeżając ją lekko i dostarcza trochę inne wrażenia z gry. Chciałbym bardzo docenić działania twórców, gdzie wręcz chce się korzystać z nowych mocy Kratosa, modyfikujących rozgrywkę czy też dodatkowych broni, chwytania przeciwników łańcuchami. Ba, Kratos może teraz automatycznie celować swoimi ostrzami w kierunku latającego przeciwnika, co bardzo pomaga. Ta gra mogła uczynić ten system walki jednym z najlepszych w całej serii, włączając poprzedniczki czy te RPGowe odsłony z PS4/PS5... ale właśnie, MOGŁA. Niestety pod morzem nowości i urozmaiceń, kryje się największa bolączka, czyli kompletne zniszczenie defensywy gracza. Otóż w prawie każdej części w serii, najlepszą i najbardziej satysfakcjonującą rzeczą w walce (poza brutalnością) było kontrowanie przeciwników. W środku kombinacji zawsze mogliśmy się obronić i w ostatniej chwili odbić atak przeciwnika. Ewentualnie mogliśmy zrobić unik, który zawsze nam gwarantował klatki nieśmiertelności. Wstąpienie pod tym względem jest kompletnie zniszczone, rujnując zabawę ze zmian systemu walki. Tutaj kontry wykonujemy po przytrzymaniu przycisku bloku oraz naciśnięcia krzyżyka. Czuć w tym jakieś dziwne drewno, które wydaje się strasznie nienaturalne i odstraszające od korzystania. Co gorsza, Kratos zdaje się reagować później niż po naciśnięciu obu przycisków. Uniki z kolei bardzo ograniczono i teraz ciężko wyłapać, w jakiej fazie ominiemy cios przeciwnika. Warto tu również dodać, że pasek szału spada nam, gdy nie atakujemy lub otrzymujemy obrażenia, co działa na naszą niekorzyść. Możecie zatem stwierdzić, że gdyby nie defensywa, to walka byłaby najlepsza w serii do tej pory. Tak właśnie jest, znisczone kontry i uniki rujnują pozytywne wrażenia z tego solidnego systemu walki, zamieniając frajdę w frustrację... a i jeszcze magia rozczarowuje. Nawet nie warto się o niej rozpisywać, to po prostu zawód.
Jak każda gra z serii God of War, potrzebuje jakiejś odskoczni od walk. Tutaj mamy ich całkiem sporo w formie wspomnianych wcześniej sekcji zręcznościowych i logicznych. Zacznijmy od tej pierwszej, która kompletnie zjada cokolwiek to, co dostaliśmy w odsłonach z 2018 roku. Owszem, też są spokojne, ale często się zdarza, że będziemy zmuszeni do szybkiego przeskakiwania z belki do belki lub ześlizgiwania się ze ściany i omijania dziur. Co ciekawe, nie dostaliśmy tu żadnej sekcji ze wspinaniem się po ścianach czy po suficie. Jestem zaskoczony tą decyzją, gdyż zawsze ona wprowadzała inną perspektywę i zmuszała nas do innej taktyki podczas walk. Zdarzy się również, że trzeba będzie rozwiązać jakąś zagadkę logiczną, przenieść jakiś przedmiot, a nawet będziemy musieli odtwarzać dawno zniszczoną architekturę i na odwrót dzięki pomocy jednego artefaktu. Ponownie mamy tu do czynienia z dobrą różnorodnością, lecz trzeba przyznać jedno: zagadki są tutaj ciężkie. Nie zrozumcie mnie źle, szanuję ich implementację w grze, dzięki czemu cyt. "Pamiętam, o używaniu mózgu". Problem w tym, że we Wstąpieniu trudno połapać się, co należy zrobić. Obszary są wielkie, a większość z nich wciąż opiera się na uszeregowaniu wszystkich obiektów. To nie jest poziom Świątyni Pandory, gdzie gracz musiał się naprawdę skupić, byleby nie zabłądzić (weźcie pod uwagę to, że udało mi się przypadkowo zawrócić z prawie końcowego etapu do samego wejścia). , lecz nadal trzeba mocno się namyślić, co należy zrobić. Gra nie mówi nam jasno, jaka jest kolejność naszych następnych kroków, lecz pod względem skali miejsc, bywa to problematyczne.
Pozostało nam omówić wrażenia graficzne, muzyczne oraz z samej brutalności. Chociaż są to poczatki przygód Kratosa, już wtedy był bardzo krwawym wojownikiem, a okrócieństwo już było ponad skalę. Tak, był ludzki w stosunku do ludzi oraz posiadał normane emocje, lecz podczas rozgrywki to nadal ten sam Spartiata, który rozrywa przeciwników na pół, odcina kawałki ciał, wbija ostre narzędzia w ciała oponentów itd. God of War: Wstąpienie jest tu jak każdy inny God of War... nooo, może odsłona 2018 z jakiegoś powodu bardziej cenzurowała niektóre rzeczy, jak dekapitacja Mimira. Do tego ta epickośc... wooah, najnowsze odsłony mogą czyścić Wstąpieniu buty. Początkowa ucieczka Kratosa z więzienia Furii, w której walczymy z hekatonchejrem robi olbrzymie wrażenia. Rzadko zdarza mi się to pisać, ale to jest po prostu zajebista sekwencja. Dalej nie mamy co prawda takiego poziomu, lecz nadal zdarzają się epickie momenty. Węże, które widzimy po udaniu się z wioski, po których będziemy się wspinać czy pokonywanie posągu Apollina. Nie dość, że ten drugi jest jednym, wielkim poziomem, po których normalnie się przemieszczamy, to jeszcze złożymy go na nowo.
Całe wrażenie epickości dopełnia genialna muzyka i grafika. Ta pierwsza jest ponownie wspaniała, głośna, chuczna oraz epicka. Po słyszeniu samego motywu głównego miałem ciarki. Oprawa graficzna jest CUDOWNA! Kratos wygląda tam, jakby żywcem go wyrwano z PS4 i mówię całkiem serio! Ilość szczegółów na jego skórze, te wszystkie blizny, popiół na jego ciele robi olbrzymie, piorunujące wrażenie. Same Furie wyglądają świetnie i choć to nie jest poziom naszego bohatera, wykonanie pozostaje bardzo dobre. Reszta postaci, potworów czy efektów graficznych powala, lecz co robi największe wrażenie (poza samym Kratosem), to widoki i projekt lokacji. Te są po prostu przepiekne i tak całkowicie szczerze, nie rozumiem jednej rzeczy: dlaczego Wstąpienie nie dostało remastera na PS4. Nie tylko wygląda ono przepieknie, ale i też fabularnie wydaje się o wiele lepszą opcją niż trójka, która w zasadzie kończy całą mitologię gręcką. Nie jestem z kolei pewny jednej rzeczy, zatem możecie mnie poprawić w komentarzach. To, że kosztem grafiki pojawiają się spadki klatek to norma, ale czy na PS3 gra również się rozmazywała czy to tylko problem streamingu? Jestem w tym kompletnie zielony i kilka razy zdarzyło mi się, że przez rozmazanie ekranu nie odróżniałem Kratosa od przeciwnika.
Czy mógłbym komukolwiek polecić Wstąpienie? Jako fan serii, jeszcze od czasów PS2, mogę śmiało polecić, jeżeli będziecie wiedzieć, na co się piszecie. To nie jest zła gra, ani żaden średniak! To wciąż świetna gra, która miała szansę być najlepszą w całej serii. Przepiękna grafika pełna szczegółów, próbująca czegoś ciekawego z systemem walki, świetna muzyka, w miarę prosta fabuła i Kratos, którego naprawdę można polubić. Niestety potrafi być ona ciężka przez zniszczoną defensywę, lecz jeśli zaciśniecie zęby, na pewno będziecie się świetnie bawić. To nie formuła gry jest problemem, bo ona nadal jest przyjemna oraz daje masę frajdy. Myślę, że mitologia egipska i w niej by się przyjęła, na pewno. Bolączką Ascension było to, że jest trudniejsze nie z winy gry, co zepsutej mechaniki oraz sam fakt, że nie zdecydowano się tak bardzo zmienić systemu walki. Były kroki w dobrym kierunku, mogące dać nam coś nowego w klasycznych ciuszkach, lecz na krokach pozostało.