Astro Bot jest czymś więcej niż "dobrą grą"
6 września 2024 roku wyszła nowa produkcja od Team Asobi, Astro Bot. Tytuł okazał się być świetną platformówką, zebrał oczywiście mnóstwo wysokich ocen i przede wszystkim dobrze się sprzedaje. Sam jestem zachwycony najnowszą grą od Sony, ale po kilku godzinach, wliczając to dzisiejszą kondycję i decyzje Sony, nasunęła mi się masa wniosków odnośnie Astro, z których chciałem się tutaj zwierzyć.
Astro Bot wyszedł i nie tylko pozamiatał po ostatniej, WIELKIEJ klapie, jaką okazał się być Concord, ale i też przypomniał wielu graczom, w tym mnie, co tak naprawdę liczy się w grach komputerowych. Nie będę pisał, że to produkcja godna poziomu trójwymiarowych, najnowszych odsłon Mario, ale łączy je jedno: zabawa, której po ostatnich grach Sony nie byłem w stanie odczuć. Zacząłem zastanawiać z czego to może wynikać i prawdopodobnie już wiem. I nie ukrywam, blog powstał pod wpływem emocji, za co przepraszam.
Nareszcie coś nowego!
Powiedzmy sobie szczerze, na NOWE gry prosto od Sony była straszna posucha. Tak, mieliśmy tytuły wydawane tylko na Playstation 5, ale to nie były rzeczy typowo od niebieskiego giganta. Dodatkowo dostaliśmy nie kinowe doświadczenie, a właśnie prostą platformówkę. Ta rzecz, że wreszcie mamy grę innego kalibru niż "typowa gra Sony", od razu napawa optymizmem. To prosta i przyjemna platformówka dla dzieci, młodzieży i dla dorosłych. Na Playstation brakuje gier, które jakkolwiek by się różniły. Z platformówek poza Astro ostał się tylko Ratchet, który łączy ze sobą standardowe strzelanie. Wyścigówki? Dostaliśmy tylko Gran Tourismo 7... i nic więcej. Strzelanki? Cóż, był Concord, ale dobrze wiemy, jak to się skończyło, a nadchodzące FairGames prawdopodobnie spotka taki sam los. Oczywiście to było coś nowego, ale tamtą grę pogrążyło wiele innych rzeczy. A soulsopodobne? Osobiście czuję przesyt tym gatunkiem, bo tylko to mają twórcy w głowach na myśli o "grach akcji", ale czy poza Demon's Souls dostaliśmy coś podobnego? Pewnie, Bloodborne też był jedynym exem Sony na PS4, który prezentował ten nurt, lecz potem zaczęli zwyczajnie wsadzać ten element do co drugiej gry akcji, co widać po chociażby God of Warze. I właśnie, gdzie podziały się slashery? PS2 czy nawet PS3 miało mnóstwo różnorakich slasherów!
Nie szczegóły, a styl i interakcja!
Astro Bot pokazuje też, że grafika nie ma tak naprawdę olbrzymiego znaczenia, a prezentacja. Rzecz chodzi płynnie i ma swój słodki, uroczy styl, lecz nie uderza w ultra realistyczne tory. To jest na moje bardzo dobra rzecz, gdyż dzisiaj Sony trochę zapomniało robić gry z jakimkolwiek stylem. Zamiast tego skupiają się na graficznej implozji, jak nabardziej szczegółowym odtworzeniu ludzkich oczu, wysokiej rozdzielczości tekstur trawy czy systemie przemaczania ubrań, a nie to chodzi. Robi to wrażenie na początku, ale jeżeli gra ma bardzo powtarzalną lub nudną mechanikę rozgrywki? Grafika uderza na pierwszym wrażeniu, ale ono kiedyś musi się kończyć. Nie mówię od razu, że gry teraz powinny wychodzić brzydkie, ale żeby oprawa była po prostu ładna i przyjemna dla oka, nie skupiając się na dosadnym odtworzeniu prawdziwego świata. Dodatkowo spójrzcie, jak Astro wykorzystuje możliwości PS5. Właśnie nie grafiką, ale zachowaniem i interakcją otoczenia. Jak zachowuje się szkło po strzaskaniu, woda ścieka z platformy, ze śniegu formuje się wielka kula itd. To są rzeczy, które dziś rzadko kiedy mają znaczenie. Co z tego, że jakaś piłka będzie miała wszelkie odbicia i wysoką jakość, jeżeli nie będzie naturalnie reagować na otoczenie?
Nie podążajmy za stadem!
Jak wspominałem wyżej, Astro nie jest "typową grą od Sony". Pisząc te słowa mam na myśli gry skupione na filmowej narracji, osadzone w otwartym lub półotwartym świecie z wykorzystaniem motion capture i kamerą zza pleców bądź znad ramienia. Platformówka Teamu Asobi ma co najwyżej jeden duży hub, ale dużej mierze mamy zwykłe, liniowe poziomy ani nie ma przełowej fabuły, która próbowałaby nam przekazać coś ważnego. Nie próbuje zadowolić wszystkie strony, ani nie rzyga w naszą stronę poprawnością polityczną. W Astro Bocie jedynie zbieramy zaginione robociki, znajdźki oraz porozrzucane części samej konsoli PS5 i to wszystko. Nie potrzeba tutaj wielkiej i ważnej fabuły, która porusza trudne tematy albo historii godnej jakiegoś jRPGa czy książki.
Różnorodność w rozgrywce
To jest prawdopodobnie najważniejsze, co czyni Astro Bota świeżym i przyjemnym do grania. Podczas grania zdobywamy wiele nowych zabawek, przez które granie robi się interesujące i trzyma naszą uwagę. Żabie rękawice, kurczak na plecach, pseudo zbroja czy przemiana w gąbkę itd. To wszystko bawi gracza odskoczniami, wprowadza element świeżości i nie ma się takiego uczucia, że wałkujemy ciągle to samo. Nie wspominając o poziomach i sekwencjach, które nawiązują do innych gier Sony, jak chociażby segment z God of War czy Ape Escape. Granie wciąga, gracz czuje odskocznię, jest zadowolony. Dla porównania z innych gier... jak duży entuzjazm mieliśmy, gdy w God of Warze (2018), po godzinach machania siekierką wróciliśmy do klasycznych ostrzy? I tu trochę leży też problem innych tytułów Sony. Nie mówię oczywiście, by wszystkie gry nagle zaczynały zaskakiwać co chwilę gracza, ale lepsze jest to niż łażenie od znacznika do znacznika niemal bez zmian. Takie coś mieliśmy chociażby w Death Stranding z okazjonalnymi atakami bandziorów, a znużenie i powtarzalność zabiła moje zainteresowanie fabułą.
W starych markach nadal jest siła!
Ostatnio padły słowa, że Sony brakuje nowych marek... moim zdaniem to kompletna bzdura, którą pokazuje właśnie Astro Bot. Duża część robocików jest poprzebierana jako postacie ze starych tytułów dostępnych tylko na playstation. I w ten sposób nie tylko ja, ale mnóstwo graczy dzięki przygodom robocika uświadomiło sobie, ile IP u tego wydawcy jest zamrożonych lub martwych. Sly Cooper, Ape Escape, Killzone, Jack & Daxter, Uncharted, Bloodborne, Little Big Planet, Days Gone, Kack, Puppetter, Gravity Rush, Siren, Medievil, Wild Arms, Wipeout itd. Sony ma tak wiele marek, które mogliby przywrócić i nic z tym nie robią. Zamiast zaryzykować i przywrócić cokolwiek, są z kolei zainteresowani remasterowaniem Horizona czy remake'ami gier, które tego nie potrzebują! Until Dawn wciąż wygląda po latach dobrze. The Last of Us już w odnowionej formie na PS4 wyglądało świetnie.
Co chcę przez te kilka rzeczy przekazać? Otóż Team Asobi pokazało, że nadal jest miejsce dla oryginalnych i przyjemnych gier na konsolę Sony, nie uderzając w filmowe doświadczenie. Jednocześnie przypominało starym wygom (nie określę tak siebie, za mną jest ledwie 20 wiosen), że ten gigant ma jeszcze mnóstwo marek, które mogliby przywrócić. Zamiast tego, Sony uderza w jak nawiększą monetyzację, tworzy takie same gry, stara się przyciągnąć uwagą wszystkich, ale nie graczy! I wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Że Astro Bot prawdopodobnie nie zostałby normalnie wydany, gdyby nie to, że jest "maskotką promującą sprzęt". Nie chcę zmuszać nikogo, ale tylko portfelami możemy pokazać Sony, że produkcje oryginalne, różnogatunkowe, pokazujące miłość do gier, nie uderzające w fotorealizm wciąż mogą zainteresować graczy! DLA TYCH GIER WCIĄŻ JEST MIEJSCE W TEJ BRANŻY! I tym akcentem zakończę swój wpis, na który nie będę odpowiadał. Wojny konsolowe to rak, a temat Sony wiecznie spotyka się z odpowiedziami fanbojów, "znających się lepiej" ludzi czy osób ślepo broniących swych poglądów, nie patrząc na prezentowane im przed oczami fakty. I nie, nie mam żadnej konsoli microsoftu, także argument o zielonym fanie możecie sobie darować. Życzę wam miłego dnia... albo wieczoru.