Asterigos: Curse of the Stars: darksoulsowe RPG dla cierpliwych
Kiedy zdecydowana większość moich kolegów z branży recenzenckiej zachwycała się wizualnymi aspektami gry Scorn, ja próbowałem kolejnego podejścia w najnowszej grze studia Acme. Twórcy tej interesującej na pierwszy rzut oka produkcji, niezwiązani w ogóle z Kojotem i Strusiem Pędziwiatrem, wydali w trzecim tygodniu października tytuł iście soulsowy w bardzo animowanej formie. Asterigos to taka mieszanka pierwszych części serii Fable, Darksiders oraz Bloodborne, ociekająca miksem mitologii greckiej i rzymskiej w jednym rozdaniu. Jeszcze przed premierą, gra ukazywana na pokazowych rozgrywkach oferowała całkiem przyjemną mechanikę oraz rozbudowane elementy RPG. Po premierze ... no cóż.
W Asterigos Curse of the Stars wcielamy się w Hildę, zaciekłą wojowniczkę Northwind Legion, która postanawia odnaleźć swego dawno zaginionego ojca. Podczas swojej przygody, trafiamy do ruin przeklętego miasta Aphes, skrywającego nie jedną tajemnicę. Nasza bohaterka zawiąże tam sojusz z ruchem oporu i z biegiem czasu przyczyni się do zwieńczenia głównej osi fabularnej. Zarys historyczny jak można wywnioskować z powyższego skrótowca, jest dosyć standardowy, oklepany w podobnych produkcjach, niczym się ciekawym na tle konkurencji nie wybija. Jak każdy dojrzały i niedoświadczony zarazem wojownik, postanawia wyruszyć na samotną przygodę. We wstępnych fazach zabawy, zostajemy zaznajomieni ze samouczkiem, wprowadzającym nas w menu wyboru inwentarza dla postaci jak również uczący nas podstawowych zasad walki z przeciwnikami. Powalczymy z płotkami, opcjonalnie z kimś silniejszym, zadbamy o potiony leczące i jeszcze w pierwszej fazie zabawy otrzymamy zestaw wszystkich dostępnych w grze broni. Brzmi łatwo? Bo tak jest ... teoretycznie.
Praktycznie nie takiej gry się spodziewałem. Z jednej strony nie miałem styczności z dużą ilością tytułów tego typu, ogrywając raczej podróbki pokroju Lords of the Fallen, Stellrising, Mortal Shell czy dwie części The Surge, chociaż w tych grach czułem poziom trudności, skomplikowania potyczek oraz drobno dawkowaną, historię fabularną. W tym wypadku za bardzo nie wiedziałem, w co gram, mimo iż spędziłem w Asterigos dobre 7 godzin. Twórcy stworzyli mityczny świat, pełen potworów, magii i spaczenia, zgrabnie łącząc mitologię Grecką z Rzymską. Świat przedstawiony jest ciekawy i tajemniczy, ale główna postać sterowana przez gracza jak i napotkani na naszej drodze bohaterowie niezależni (NPC) to chyba jeszcze ze wczesnego dostępu nie wyszli. Drętwota przedstawionej historii nie napawa optymizmem od samego początku. Hilda, mimo iż przy ważnych kwestiach coś wymruczy ze swojej nader cichej natury, to nie będą to rozbudowane kwestie dialogowe a proste stwierdzenia i konkluzje, sumujące zebrane podczas rozmowy informacje.
W przypadku gameplayu jest nieco lepiej, choć w moim odczuciu największym problemem jest tutaj nie do końca zbalansowany poziom trudności. Napotkani przeciwnicy są z grubsza na 3-4 strzały z miecza lub innej podręcznej broni a Ci silniejsi, stosujący te same przewidywalne taktyki, najczęściej prowokują do walki, w której sami się podkładają do bicia. Przez pierwsze kilka godzin "zabawy" omijałem ciemne zaułki, skradałem się i przemyślanie podejmowałem decyzje. Później biegałem po mapie niczym oszalały bąk, lałem każdego napotkanego przeciwnika, dzięki czemu stale podnosiłem poziom postaci oraz ilość zbieranych elementów wyposażenia. Sama walka opiera się tutaj o dwa rodzaje ataków. Wybór broni, leży po stronie gracza. Początkowo zostajemy uzbrojeni w tarczę z mieczem, by niedługo później otrzymać dostęp do kafara, laski magicznej, szybkich sztyletów czy bojowych rękawic (Kratos płacze).
Potyczki z przeciwnikami do najbardziej wymagających nie należą, choć gracze na szybko zauważą rażące braki w balansie, szczególnie po stronie przekoksanych w HP wrogów czy mocno powtarzające się kombinacje ataków. W zdecydowanej większości potyczek wystarczy stosować taktykę ataku z szybkim unikiem, podpiciem mikstury leczącej i ew. zmiany umiejętności specjalnej. Tu za każdy wypełniony pasek poziomu, otrzymujemy dostęp do rozdysponowania punktów statystyk postaci oraz rozwinięcia drzewka wybranej przez nas umiejętności. Te dzielą się na bezpośrednie ataki oraz obszarowe, zależne także od broni, jaką dzierżymy. Moim nieodłącznym, a zarazem najbardziej konkretnym orężem był miecz z tarczą, umożliwiający szybkie cięcia i w miarę dobrą obronę, gdy mój pasek wytrzymałości zbliżał się niebezpiecznie do kresu.
Wraz z posuwaniem postępów fabularnych do przodu, zaczniemy coraz bardziej ingerować w możliwy do ulepszania ekwipunek naszej bohaterki. U specjalnych postaci niezależnych rozwiniemy pancerz, umiejętności czy broń białą, wydając jako walutę niebieskie kryształy lub pozbywając się zebranego w pocie czoła, śmiecia z trucheł rozpłatanych wrogów. Bardzo długo musiałem się jednak przemęczyć w grze, by w ogóle trafić na taką możliwość, która na samym wstępie czy w głównej placówce ruchu oporu jest początkowo zablokowana. Taki aspekt nieco podwyższa poziom trudności, ale początkowo gracz ma nieodparte wrażenie, że zbiera coś, co nigdy mu się nie przyda. W grze wręcz walają się za to poziomy regulujące poziom życia i many. Należy jednak używać je z umiarem, gdyż lubią się kończyć przy bliskiej potyczce z potężniejszym przeciwnikiem.
Eksploracja w Asterigos należy do bardzo przyjemnych doświadczeń. Przed bohaterką, a raczej graczem, twórcy przygotowali rozległe mapy, w których możemy się bardzo łatwo pogubić. Każda z odnóg prowadzić nas będzie do tajemniczych pomieszczeń, ślepych zaułków lub miejsc, do których przyjdzie nam jeszcze powrócić. Wielokrotnie natkniemy się ukrytą nagrodę, tzw. znajźkę czy elementy wyposażenia do zebrania. Czasami będziemy musieli strącić za pomocą rzucanego noża worki z dobrami, zamocowane w trudno dostępnych lokacjach. Mapy należy uważnie eksplorować, gdyż może okazać się, że znajdziemy skrót, za pomocą którego przyjdzie nam szybciej poruszać się między punktami kontrolnymi, tutaj oznaczonymi jako fontanny. Te pozwolą nam uleczyć postać lub ją wstrzesić, niestety kątem ożywienia pokonanych wrogów. W ogóle sama kwestia śmierci i powrotu do ciała / czyt. przy fontannie, nie jest dobrze wytłumaczona, gdyż w praktyce wygląda to jak cofanie punktu zapisu gry. Osobiście przez takie niedbalstwo potrafiłem stracić godzinę eksploracji ...
Graficznie jest bardzo ładnie. Twórcy przedstawili nam piękny, bogaty świat, pełen skrzyń do rozbicia, z łatwopalną mąką na każdym piętrze, w którą naci przeciwnicy uwielbiają rzucać łatwopalnymi granatami a my - gracze - wręcz uwielbiamy po takim ataku patrzeć na zmartwychwstanie postaci, rzucenie klawiatury o ścianę i zastanawianie się, czy dalej chcemy w to grać. Aspekty audio, chciałbym zostawić dla siebie, gdyż jak na grę wręcz niemą, z bardzo drętwymi gadkami, bardziej opartymi o skrypty niczym ciekawym nie zaskoczy. Natomiast warstwa oprawy dźwiękowej stoi na bardzo wysokim poziomie. Muzyka często zmienia nastrój gdy zaczniemy trudniejszą potyczkę lub walkę z potężnym przeciwnikiem. Słucha się jej bardzo przyjemnie, wpada w ucho, a dzięki niej gracz potrafi się poniekąd zainteresować ponownie produkcją.
Ogólnie gra prezentuje się średnio. Pod względem jakości wykonania twórcy zarobili u mnie prawie 8+, ale nieudolne kwestie skalowania przeciwników, ślamazarna szybkość postępowej akcji czy nikłe wręcz zainteresowanie kwestią fabularną, potrafią bardzo szybko odtrącić od produkcji. Uważam jednak, że gra posiada bardzo fajnie rozbudowane elementy walki i świat przedstawiony, które potrafią zachęcić gracza do bardziej zaawansowanej zabawy. Szkoda tylko, że kulminacyjny moment gry, który napawa optymizmem i od niego zaczyna się naprawdę fajna przygoda, dostępny będzie po 4-5 godzinach zabawy. Sądzę, że nowy narybek graczy lub starzy wyjadacze, do tego momentu zrezygnują z dalszego grania ... a szkoda.
W ogóle polecam przesiąść się na pada gdy gracie na PC. Sterowanie staje się bardziej przystępniejsze :D
* - klucz recenzencki został podesłany przez sklep GOG.com. Dzięki za wsparcie :)