Przetrwanie w przestrzeni kosmicznej to istna loteria. Void Bastards skradło me serce!

BLOG RECENZJA GRY
856V
user-77951 main blog image
lordjahu | 28.10.2022, 21:33
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nie ukrywam, że jestem zafiksowany wysypem gier typu Indie, które w ostatnich latach mocno zdominowały rynek elektronicznej rozrywki. Produkcje te cechuje przystępna grafika, ciekawie nakreślona fabuła oraz mechanika, która ma na celu przytrzymać gracza przy produkcji nieco dłużej. Od jakiegoś czasu śledziłem losy tytułowego Void Bastards i z niecierpliwością oczekiwałem jego premiery… potem zapomniałem o niej i sobie przypomniałem. Pora na recenzję!

Przyznam szczerze, że byłem bardzo zaciekawiony co wyjdzie z hybrydy FPS’a ze strategią zarządzania zasobami, gdyż kosmiczna produkcja studia Blue Manchu Games opiera się właśnie na przetrwaniu w bezkresie kosmosu. Trudno jest na pierwszy rzut oka, opisać czym tak naprawdę jest Void Bastards, choć w luźnym tłumaczeniu można by go przyrównać do mieszanki System Shock’a z Dead Space i BioShock’iem. Twórcy, by zainteresować odbiorców ich nową grą, pokusili się nawet o komiksową otoczkę wizualną, która przychodzi na myśl klasyczne Borderlandsy lub nieco starszy XIII (2003r).

Kampania która trwa …

W Void Bastards wcielamy się w wyrzutków oraz wszelakiej maści zbrodniarzy, którzy postanawiają uciec z kosmicznego więzienia. Dzięki sztucznej inteligencji statku matka udaje nam się wyzwolić z karceru, lecz by pokonać ogromną odległość ku wolności, niezbędne są naprawy statku. By temu sprostać potrzebne są określone surowce, które możemy zdobyć poprzez eksplorację tajemniczej mgławicy Sargasso. Jest ona znana m.in. z ogromnego skupiska wraków zapomnianych statków oraz lewitujących bez celu kontenerów z dobrami. Jako jeden z wielu zostajemy wysłani na pewną śmierć, gdyż w obliczu zgromadzenia zasobów oraz doskonalenia futurystycznego ekwipunku, na tajemniczych pokładach statków, znajduje się coś jeszcze …

Mowa oczywiście o przeciwnikach. Nie licząc aktywnej obrony, która tylko czeka, by unicestwić obce formy życia na statku, właśnie obcy, a raczej pozostałości dawnej załogi, która na skutek anomalii „ewoluowała”, stanowi trzon problemów, jakie spotkamy na swej drodze. W początkowej fazie odkrywania mgławicy Sargasso natrafimy na proste do pokonania poczwary, lecz wraz z przesuwaniem postępów w grze, Ci staną się potężniejsi, a i zaczną się ukazywać mocniejsze i wytrzymalsze kreatury. By im sprostać będziemy potrzebowali lepszego ekwipunku oraz uzbrojenia.

Na odwiedzonych przez nas statkach, znajdziemy wiele dóbr związanych z częściami zamiennymi, paliwem oraz pożywieniem, które nie tylko utrzymają nas przy życiu, ale jednocześnie wzmocnią naszą postać względem nieprzewidywalnego. W początkowej fazie zabawy tuż po wybraniu poziomu trudności zauważymy, że postać, którą kierujemy kształtują statystyki oraz afiksy określające jej pozytywne, jak i negatywne strony. Mam na myśli lepsze umiejętności hakerskie, odporność na nieprzychylne warunki na statku czy z minusów – kaszel palacza, który z łatwością pozwoli wrogom nas namierzyć. Biorąc pod uwagę takie standardy, sprawny gracz powinien sobie poradzić zwykłym skradaniem i przenikaniem między wrogami w taki sposób, by Ci go nie spostrzegli. Na statku nie możemy ratować się apteczkami, więc stale musimy dbać o poziom naszego zdrowia. W razie potrzeby uniknięcia śmierci należy biegiem wrócić na statek. Choć i to nie zawsze się udaje.

Rzemiosło przez duże K

Gdy jednak naszej postaci uda się w całości zbiec przed krwiożerczymi poczwarami na statek, naszym oczom ukazuje się panel dóbr, jakie znaleźliśmy na wraku. Z jednej strony liczy się paliwo oraz pożywienie, które pozwala nam na dalszy lot, oraz określa ile skoków pomiędzy punktami kontrolnymi mgławicy nam pozostało. Należy pamiętać, że każdy odbyty skok kosztuje jednostkę paliwa jak i pożywienia a im więcej będziemy podrózować bez celu, tym szybciej opuścimy ten świat. Wracając jednak do wyposażenia, tuż po przyjęciu ważniejszych składników, reszta zebranego śmiecia ulega rozkładowi na czynniki pierwsze – w taki sposób uzyskujemy potrzebne do rzemiosła, składniki.

System rzemiosła opiera się na wytwarzaniu z zebranego śmiecia unikalnych części, które po zebraniu wystarczającej ilości, odblokują nam możliwość wytworzenia lub unowocześnienia, ekwipunku dla naszej postaci. W taki oto sposób otrzymamy nowe giwery, miny przyczepne, a także akcesoria pozwalające nam na pewien czas obronić się przez elektronicznym zabezpieczeniem systemów obronnych statków. Do tego dochodzą elementy skafandra umożliwiające zbieranie ze śmieci, dodatkowej amunicji czy choćby oferujące większą odporność na ataki. Czasami przyjdzie nam zdecydować czy chcemy przeznaczyć unikalny surowiec na element ekwipunku, czy możliwość wybudowania elementu zadania.

Po wybraniu na mapie mgławicy celu i prześledzeniu go pod kątem wrogów oraz sprzyjających lub nie warunków na statku podejmujemy akcję wejścia na pokład. Należy z rozwagą wybierać statki, gdyż na wielu z nich czekać mogą na nas zbyt potężni wrogowie lub kosmiczni piraci. Może też się zdarzyć, że w środku panują nieprzychylne zwiedzającym warunki klimatyczne, zbyt duża zawartość radioaktywnych płynów lub zwisające wszędzie kable rażące elektrycznością. Bywa także tak, że statek jest odcięty od prądu i w takim wypadku należy uprzednio go przywrócić w specjalnej kontrolce. Były przypadki, że eksploracja odbywała się w całkowitym mroku, gdzie 2 metry światła określały wszystko co spotkamy na swojej drodze, a minimalistyczny podgląd minimapy pozwalał nam na zweryfikowanie ukrytych w lokacji przedmiotów.

Śmierć, która nadchodzi

W trakcie swojej tułaczki po nieokiełznanej mgławicy Sargasso zdarzało mi się przypłacić zwiedzanie opuszczonych wraków życiem postaci. Śmierć dla takiego śmiałka jest pernamentna, a co za tym idzie traci ona cały zdobyty w eksploracji ekwipunek podręczny oraz nabyte podczas podróży umiejętności, które uzyskujemy w specjalnych maszynach genetycznych (ukłony dla BioShock). Tuż po zgonie z naszych pleców odpina się tajemniczy pojemnik, który wraca na myśliwiec i kieruje się do statku matki. Tam na miejscu zostaje wybierany nowy członek załogi w akcie desperacji i losowania niczym zalanie zupy w proszku, gorącą wodą. Przed wylotem otrzymujemy pakiet startowy od więziennej korporacji i wracamy do ostatnio odwiedzonego sektora.

Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że nowa postać może się okazać o wiele gorsza w statystykach od tej, którą kierowaliśmy. Może posiadać mniej życia, mieć tendencje do bekania co kilka minut lub większej wrażliwości na plamy radioaktywne. Z czasem otrzymamy możliwość ulepszenia takiej postaci, lecz nie należy się do niej za bardzo przywiązywać, gdyż śmierć w Void Bastards przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, często przez naszą głupotę lub zbyt szybkie parcie naprzód.

Plusy a minusy produkcji

Muszę przyznać, że w omawianym tytule bawię się świetnie. Przy każdym posiedzeniu odkrywam od 4 do 10 nowych lokacji, zdobywam niezbędne surowce, rozwijam i tak potężny już ekwipunek, wciąż ratując się ucieczką przed bezwzględnymi bandytami oraz kosmicznymi wielorybami. Niestety, ale gra posiada również sporo mniej oraz bardziej zauważalnych błędów, które przy dłuższej rozgrywce, mocno zniechęcają do dalszego grania. Nie wspominam o słabej celności futurystycznych broni czy braku żadnej formy uleczenia (prócz specjalnych stacji, które znajdziemy bardzo rzadko), ale o pomstę do nieba wołam w kwestii powtarzalności. Lokacje, które odwiedzimy w przypadku pierwszych godzin gry, zaczną się w pewnym momencie powtarzać na potęgę. Podobnie przeciwnicy który uzyskują lepszą wytrzymałość lub unikalne wybuchy pośmiertne, pozostawiając na podłodze śmiertelne pułapki.

W Void Bastards dominuje czarny humor, objawiając się często docinkami głównego komputera pokładowego oraz komiksowymi przerywnikami, które fenomenalnie budują trudny klimat przetrwania w bezkresnym kosmosie. Nie uświadczymy za to melodycznej ścieżki dźwiękowej, gdyż twórcy postawili na ciszę, która ewidentnie ma sprawić, że poczujemy się bardziej obco w niesprzyjających warunkach opuszczonego wraku. Czasami cisza ta zamienia się w tajemnicze brzmienia, które cichną tuż po udanej uciecze lub wyeliminowaniu problemu na stacji. Trochę zabolała mnie ilość dzierżonej przez postać broni, którą możemy zabrać ze sobą na statek, ale po dłuższej posiadówce, nie uważam tego broń boże za błąd. Podczas eksploracji znajdziemy małe ilości amunicji, więc zmuszeni będziemy oszczędzać tę, którą mamy przy sobie. Co za tym idzie – częstą zmianę ekwipunku, odkrywanie we wrogach ich słabych punktów, skrzętne omijanie przeszkód oraz wydłużenie żywota poprzez spokojniejszą eksplorację.

Oceń bloga:
13

Ocena - recenzja gry Void Bastards

Atuty

  • Różnorodność broni palnej
  • Ciasne lokacje
  • Akcja
  • Elementy RPG

Wady

  • Drobne błędy
  • Powtarzalność

lordjahu

Nie ukrywam, że mocno się zdziwiłem, gdy sprawdziłem kwotę, jaką przyjdzie nam zapłacić za tę produkcję - TRZY LATA PO PREMIERZE. Z jednej strony jestem świadom ogromu możliwości oraz unikalnej mechaniki, którą gra ma do zaoferowania, ale z drugiej wycena Indyka na ponad stówę (107,99 zł) … nie potrafię zrozumieć. Trzeba jednak przyznać, że Void Bastards potrafi mocno wciągnąć swoim gęstym klimatem, czarnym jak smoła humorem oraz mechaniką godną najwyższej klasy Indyków. Ja grałem na wersji z GOG’a którą skroiłem w promce (Wciąż aktywnej zresztą) krojącej cenę ze Steam'a o 70 % :D

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper