Pikselowa historia pewnej strzelanki. Metal Slug [Recenzja]
Zapewne wielu z was grało, a na pewno słyszało o wystrzałowym platformerze akcji, jakim była (a raczej wciąż jest) seria Metal Slug. Moje doświadczenia z tym tytułem rozpoczęły się dopiero ~25 lat temu, czyli zaledwie ~2 lata od światowej premiery na platformie Neo Geo. Byłem wtedy z rodzicami nad jakimś polskim jeziorem i korzystając z chwili wytchnienia, wybrałem się z tatą do pobliskiego salonu gier. Jak na tamte czasy takie miejsca znajdywały się "pod chmurką" oferując parkiet taneczny dla młodzieży oraz sławetny w tamtych czasach cymbergaj, którego czasy świetności wracają na dożynkach i w miejscowościach nadmorskich. Tak czy inaczej, zostałem skuszony przed monitor wysokiego automatu, zachęcającą melodyjką oraz bardzo kolorową oprawą graficzną gry. Gdy starszak przede mną skończył grać, a ja wyprosiłem od taty kilka złotych na żeton, rozpoczęła się moja długa przygoda w pierwszą odsłonę gry Metal Slug. Od pierwszego zagrania zakochałem się w tym uniwersum, ceniąc sobie bardzo przystępną mechanikę (a'ka Mario) oraz niezbyt rozbudowane zasady gry. Co prawda od tego czasu przeminęło całe moje dzieciństwo, dorastanie i rozpoczął się wiek dorosły, ale w sercu wciąż pozostała ta niezwykła miłość. W dzisiejszym wpisie chciałbym Wam nieco przybliżyć te znamienitą serię, która swoim minimalizmem i duchem gameplayu, bardzo mocno rozwinęła się na przełomie tych ~27 lat i po dziś dzień raczy nas nowoczesnymi odsłonami.
Geneza powstania
Pierwsza część serii Metal Slug powstała 24 maja 1996 roku. Jej producentem jak i wydawcą było japońskie studio SNK, a pierwszą platformą, na jaką trafiła gra było Neo Geo (również stworzone przez SNK). Mało kto jednak wie, jak doszło do premiery tak znakomitego tytułu. Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że studio SNK zamierzało wydać tytuł będący bezpośrednią konkurencją dla cieszącej się ogromną sławą Contry (1988, Konami). Należy przyjąć, że duchowym przodkiem pierwszej odsłony serii Metal Slug jest tutaj Gunforce 2 studia Irem z 1994 roku.
Tytuł ten w wielu aspektach przypominał dobrze nam znaną serię MS. Animacje, fizyka, świat przedstawiony, mechanika ... nie dziwota, skoro po kilku miesiącach od premiery gry, wielu ważnych projektantów znalazło się w szeregach SNK by na podtawie słabo przyjętej gry, stworzyć nowe uniwersum. Dlaczego jednak Gunforce zaliczyło tak słaby wynik? Ano, okazało się, że gra ta nigdy nie pojawiła się na konsolach stacjonarnych, wędrując na dosłownie kilkanaście automatów. Wielu graczy w ogólnie nie miało pojęcia, że gra takiego kalibru, pojawiła się na rynku. Inaczej się miała sprawa z pierwszą odsłoną serii Metal Slug.
Złowrogie knowania
Zanim przejdziemy do przedstawienia tej znamienitej serii - bardzo bliskiej memu sercu - warto byłoby poznać podwaliny historii fabularnej serii. Jak można się domyśleć, nie jest ona zbyt wzniosła i nie porusza wielowątkowych tematów, ale opiera się na dobrze nam znany i ceniony wśród graczy schemat. Tym złym w serii Metal Slug jest szalony generał Donald Morgen, który jeszcze niedawno stał po jasnej stronie barykady. Doskonały strateg wojenny, który od najmłodszych lat umiejętnie ważył losy dobra i zła na świecie, postanowił wprowadzić Nowy Porządek Świata. W tym celu poświęcił długie lata na zgromadzenie ogromnej armii i technologii. Gdzieś na tej drodze nastąpił nieprzewidywany przełom, gdyż nasz - dobrze zapowiadający się generał - postradał rozum i zdecydował się wszystko obrócić w perzynę.
Dokonał on zmasowanego ataku na świat, który tak bardzo chciał ochronić. Niczym Adolf Hitler wykorzystał swój lud, by urosnąć w siłę, by zaraz po tym zalać pokojowe państwa nie wymuszoną dyplomacją a zimną stalą, technologią oraz nieznanymi mocami. Okazało się, że maczał on palce w kontaktach z pozaziemskimi cywilizacjami i prowadził potajemne badania nad mocami nadprzyrodzonymi. Tak czy siak, wciąż było mu mało i pragnął władzy absolutnej, marząc nie tyle o podboju ziemi, ile i całego kosmosu. Na szczęście pojawili się pewni śmiałkowie, którzy postanowili przechylić szalę sprawiedliwości na właściwą stronę.
Naprzeciw generałowi, wysłano najtwardszych komandosów do zadań specjalnych, jacy stąpali po wyniszczonej działaniami wojennymi ziemi. Rekruci zwerbowani przez ostatnich członków ruchu oporu, otrzymali niezłomną maszynę bojową wspomaganą przez azjatycką myśl technologiczną - tytułowego Metalowego Ślimaka. Mimo iż takich grup uderzeniowych było stanowczo za mało, by sprostać tak arcytrudnemu zadaniu, iskierka nadziei wciąż tli się swój ogień. Gdyż jedynym, który może odmienić losy wojny, jesteś Ty ... w sensie Ja, w sensie Ty - gracz.
Sama rozgrywka w Metal Slug przenosi gracza na zupełnie nowy poziom doznania, w którym zostajemy zalewani ogromnymi falami przeciwników do wyeliminowania. Armie generała Morgena można przyrównać do fuzji oddziałów nazistowskich z czerwowymi kubraczkami związku radzieckiego, gdyż twórcy znacząco wzorowali się na tych przykładach. W trakcie zabawy przyjdzie nam eksterminować zwykłe mięso armatnie jak i mechaniczne pojazdy lądowe, latające oraz kroczące machiny wojenne. Ta kapitalna, ponadczasowa seria wprowadzała w każdej nowej odsłonie coraz więcej nowości, znacząco urozmaicając rozgrywkę, ale i wydłużając czas potrzebny na zakończenie przygody. Wielokrotnie przyjdzie nam odwiedzać nowe lokacje, zdobywać lepsze uzbrojenie i wyzwalać brodatych niewolników, spod jarzma okupanta. A to wszystko w pięknej, ręcznie rysowanej grafice 2D ze świetnie poprowadzonym trybem kooperacji, dużą ilością celów do zestrzelenia oraz wymagającej kapitalnego wyczucia przycisków, mechanice.
Metal Slug (1996)
Najwyższy majstersztyk, genialna grywalność, dla wielu graczy najlepsza platformówka akcji ever ... ever ... ever.
Czas, jaki spędziłem z tą grą, mógłbym liczyć w setkach godzin. Grafika miażdżyła wtedy wszystkie platformery dostępne na rynku, a i po dziś dzień trzyma bardzo wysoki poziom wykonania. Założenia gry były banalne, gdyż opierały się na znanej i łatwej do przyswojenia mechanice brnięcia od lewej strony ekranu do prawej, bez możliwości powracania do okrytych już fragmentów lokacji. Poza umiejętnością skakania walka opierała się na strzelaniu ze zdobytych w starciach pukawek oraz rzucaniu granatów, bardzo potężnych szczególnie przy potyczkach z pojazdami zmechanizowanymi. Gracz mógł od czasu do czasu przejmować wrogie maszyny zagłady lub zasiadać za sterami potężnego Metalowego Ślimaka (Super Vehicle 001). Ten oferował dużą siłę ognia z działa głównego, posiłkując się również działkiem automatycznym. Mimo potężnego arsenału gracz musiał stosować uniki przed ostrzałem wroga, gdyż bohaterowie nie posiadali zbyt dużej puli punktów życia.
Jest to tytuł obowiązkowy do zagrania, szczególnie przed nowszymi odsłonami, które krok po kroku wprowadzały wiele nowości do serii, ale trzymały ten sam, wysoki poziom grywalności. Największymi plusami tej serii jest świetnie spasowany poziom trudności, system arcade oraz przystępna graczom, wojskowa konwencja.
Metal Slug 2 (1998)
Druga odsłona serii znacząco rozbudowała mechaniki, stawiając na więcej strzelania i zdecydowanie więcej akcji. Rozbudowano scenerie m.in o Daleki i Bliski Wschód oraz cztery klasy postaci (dwóch bohaterów, dwie bohaterki). Do dyspozycji graczy oddano również wzbogacone wyposażenie w postaci pojazdów takich jak wielbłąd z działkiem automatycznym, odrzutowiec ... odpicowania doczekało się również wiele broni palnych, ale i znalazły się całkiem nowe pukawki. Zdecydowaną nowością było znaczące urozmaicenie przeciwników. Na naszej drodze stanęły trudne do pokonania mumie, zarażające żywe trupy czy zatrważające ilości kosmitów. Nasza postać była bardzo podatna na ataki przeciwników i mogła nawet ulec mutacji genowej. Zyskiwała w ten sposób bardzo potężne ataki, ale traciła na mobilności i zwrotności.
Od groma dodano również potężniejszych przeciwników, osadzonych w gargantuicznych machinach wojennych, cieszących oko, ale i powodujących nie raz opad szczęki. Walka na szczęście pozostała ta sama i opierała się na zalewaniu wroga ostrzałem, do momentu aż maszyna ulegnie zniszczeniu, a my zakończymy rozdział sukcesem. W tej części główne skrzypce grają kontakty z osobnikami z kosmosu, które musimy szybko wyplenić. W moim odczuciu jest to część najbardziej postawiona na akcję, ale i naprowadzająca gracza na bardziej wymagające odsłony serii.
Metal Slug X (1999)
Rok od premiery drugiej części, ukazał się Metal Slug X, będący ulepszoną wersją dwójki. Tu twórcy nie postarali się o znaczące zmiany, dodając kilka dodatkowych broni i wprowadzając zmianę kolejności pojawiania się silniejszych przeciwników. Odświeżono grafikę, upłynniono mechanikę, nieco rozbudowano arsenał i tyle w tym temacie.
Metal Slug 3 (2000)
Seria brnie ostro do przodu, wydając prawie co dwa lata kolejną odsłonę serii. Tym razem twórcy stworzyli majstersztyk, oferując nam - graczom - najbardziej rozbudowaną część z dwóch poprzednich. Zgrozą okazał się być bardzo wygórowany poziom trudności, sprowadzając na ziemię nie jednego bohatera, ale ilość nowości potrafiła wybaczyć ten, jakże uroczy błąd. Otrzymaliśmy w ten sposób rozbudowane lokacje, znacząco wydłużony gameplay oraz walkę wielopoziomową. Doczekaliśmy się urozmaiconych przeciwników, mutantów oraz potężnych wojskowych, by nasycić starych wyjadaczy serii, ale i sprowokować ich do masterowania swoich umiejętności. Również tutaj zasiądziemy za sterami wymyślnych machin wojennych, choć ich stylistyka może spowodować u nas niekontrolowane salwy śmiechu, mimo że ich możliwości ofensywne zrobią na przeciwniku bardzo dobre wrażenie.
W odsłonie tej zmierzymy się z umarlakami, potężnymi krabami oraz kosmitami, ponownie odpierając ich nachalną inwazję. Podobnie jak w poprzednich częściach, twórcy serwują nam ogromną dawkę humoru. Objawia się on przede wszystkim sposobem walki, ukrytymi wszędzie easter egg'ami oraz sposobem prowadzenia rozgrywki. Jak przystało na trzecią odsłonę serii, jest bardzo dynamicznie a grywalność osiąga szczyty frustracji, gdy ilość żyć, zaczyna niebezpiecznie sięgać betonu.
Metal Slug 4 (2002)
Kolejny skok do dwa lata do przodu i nowa odsłona serii. Tym razem twórców dopadła powtarzalność, przez co ich najnowsza część nie spotkała się z narastającym entuzjazmem odbiorców. Wprowadzono dwie nowe postacie, a konkretniej zamieniono Trevora i Nadię na Tarmę i Eri. Gracze bardzo negatywnie odebrali zmianę ulubionych postaci na nowe, szczególnie że nie byli to bohaterowie tak charyzmatyczni jak poprzednie. Oleju do ognia dodawał fakt, iż misje były tworzone po macoszemu, a graficznie stylistyka wypadała o niebo gorzej niż we wszystkich poprzednich odsłonach. W tej części niezwyciężona armia generała Morgena została zastąpiona armią cyborgów.
Nowościami było jak zwykle zwiększenie arsenału postaci, cztery nowe pojazdy i możliwość ewolucji w ... małą małpkę. Ta śmigała po mapie, trzymając karabinek maszynowy, eliminując przeciwników niczym asassin przy spowolnionym czasie w Cyberpunk 2077 (czyt. bez szału).
Metal Slug 5 (2003)
Tym razem nie musieliśmy aż tak długo czekać, gdyż kolejna odsłona pojawiła się rok później. Była o niebo lepsza od niedanej czwórki, ale wciąż odstawała od reszty. Powrócono do walki z niechlubną armią generała Mordena, ale i postawiono przeciw nam partyzantów, piratów i wszelakiej mości terrorystów. Zabrakło tu niestety potężnej dawki humoru. Wrócono do dobrze znanych bohaterów z poprzednich odsłon, ale to niestety nie uratowało twórców przed dość słabym wynikiem w odbiorze gry.
Nowa odsłona otrzymała odpicowaną otoczkę wizualną, a zauważalną nowością było zastosowanie całkowicie niepotrzebnej umiejętności dla naszych bohaterów, jaką był ślizg. Tu również powoli gasł pomysł na kontynuację tej jakże znamienitej serii.
Metal Slug 6 (2006)
Trzy lata później ukazała się część, nareszcie wracająca do podwalin serii. Korzystając z dobrodziejstw nowych technologii, narysowano praktycznie wszystko od początku. Grafika została znacząco odnowiona a do starej gwardii oddelegowano bohaterów z gry Ikari Warriors (1986) a pozostałą gromadkę zróżnicowano statystykami bazowymi. Marco posiadał silniejszą broń podstawową, Ralf miał dwa razy więcej punktów życia a Fio zdobywała więcej amunicji. Pod względem poziomu trudności, zdecydowano się na podział gry na łatwą i trudną. Podstawowy poziom trudności oferował tylko cztery poziomy a trudniejszy aż trzy. Nowością było powiększenie arsenału o dwie jednocześnie noszone bronie i możliwość ich zmiany podczas gry. Plusem takiego zabiegu było to, że po śmierci traciło się tylko dzierżoną, przy czym ta schowana była wciąż dostępna.
Pod względem historii fabularnej powrócono do Marsjan i niesławnej armii, by po kilku misjach ponownie powitać kosmitów oraz spotkanych we wcześniejszych odsłonach bohaterów. Gra kończy się całkowitą eliminacją obcej rasy, niczym w Dniu Niepodległości Rolanda Emmericha.
METAL SLUG 7 (2008)
Tym razem gra doczekała się tylko wydania na konsolę Nintendo DS. Została tak przebudowana, by sprostać możliwościom tej konsolki, wyświetlając m.in informacje na dwóch dostępnych ekranikach. Kwestia mechaniki pozostała bez zmian. Ponownie wybieramy bohatera i eksterminujemy pojawiające się na mapie armie przeciwników. Pod względem mechaniki niewiele się tutaj zmieniło. Widać twórcy nie mieli już sił rozwijać serii o kolejne części, stawiając na rynek konsolek mobilnych Nintendo. Więcej o grze nie napiszę, gdyż nie było mi nigdy w stanie gry ukończyć na tej konsolce - zagrałem może w 2-3 misje i dałem sobie spokój, gdyż gdzieś przeminęła magia pierwowzoru.
Czas pożegnania i powrotów (2014+)
Od czasu wydania siódmej części gry, seria Metal Slug znacząco podupadła. Mimo iż wciąż cieszy się ogromnym zainteresowaniem starych wyjadaczy oraz pixelartowych maniaków, jej czasy świetności są już dawno za nami. W 2014 roku pojawił się pewien pokraczny twór żerujący na nostalgii graczy; Metal Slug Defense. Wstępnie gra pojawiła się na urządzeniach mobilnych z systemem Android oraz iOS, by zaraz odnaleźć się również na komputerach stacjonarnych z systemem Windows. Gra wprowadzała system Tower Defence w 2D, gdzie gracz zdobywając fundusze, wysyłał do walki wykupowane za walutę jednostki bojowe, znanych bohaterów, ale i zaciągając do walki przeciwników. Tytuł ten był niczym innym jak żerowaniem na marce w bardzo przykrym stylu. Był to tzw. ruch konającego, gdyż developerem było tutaj zresztą samo SNK.
Gra doczekała się również kilku drobniejszych wariacji jak choćby Metal Slug XX (2009) czy Metal Slug Attack, ale pod względem grywalności i w porównaniu do czołowych pierwowzorów to szambo, by nie użyć słowa gówno. Osobiście żałuję, że seria została tak szybko zapomniana, gdyż oferowała bardzo grywalną zabawę i niezapomniane emocje, które jak widać, potrafią się utrzymać wiele, wiele lat. Na szczęście wiele wersji wciąż dostępnych jest w emulacji, a także w Internetowych bazach danych. Osobiście polecam cyfrowe paczki emulatorów lub komputerowe wersje, przystosowane do najnowszych systemów operacyjnych. Dla mnie osobiście sklep GOG robi dobrą robotę, wypuszczając cztery odsłony w pełni dostępne i przystosowane pod granie na komputerze. Szczególnie polecam tym który jeszcze nie zagrali w tę jakże znakomitą serię, ale i starzy wyjadacze powinni przypomnieć sobie tę piękną i nostalgiczną produkcję :)
* - klucz recenzencki, umożliwiający mi powrót do czasów dziecińwtwa i spisanie wspomnień w nieco teraźniejszej formie, otrzymałem od sklepu GOG.com. Dzięki za wsparcie i dostosowanie klasyków do dzisiejszych komputerów oraz nowych systemów operacyjnych!