Wspomnień czar. Prehistorik i jurajska łupanina [Opinia po 32 latach od premiery]
Myślę, że zadanie Wam pytania: "Czy ktoś kiedyś grał w tytułowego Prehistorika?" byłoby niestosowne na portalu tego typu i mogłoby podlegać pod cyfrowy lincz. O dziwo wiele osób w ogóle nie kojarzy tej produkcji, nie miało z nią styczności, bądź jest po prostu za młoda, by uczestniczyć w tych jakże cudownych czasach rodzących się platformówek i rozkwitu gamedevu na świecie. Moja przygoda z Prehistorikiem rozpoczęła się w roku 1993, kiedy to na światło dzienne ukazała się druga odsłona serii. Prehistorik 2 ogrywałem wtedy na Amstrad CPC - komputerku domowym kolegi, u którego bunkrowałem się po lekcjach w podstawówce. Tak się złożyło, że ojciec kolegi był zapalonym informatykiem pracującym w Niemczech i co weekend, dwa, przywoził synkowi dyskietki z oprogramowaniem. W taki oto sposób miałem możliwość liźnięcia kunsztu studia Titus Interactive, odpowiedzialnego m.in za Blues Brothers (1991) czy Worms World Party (2001).
Swoją kopię gry zakupiłem dopiero wtedy, gdy rodzice - pod przymusem dobrych ocen - zlitowali się i zakupili mi komputer osobisty PC z systemem operacyjnym Windows 95. Jak na rok 1995/1996 branża gier wspaniale rozkwitła, racząc nas doskonałą bazą gier i aplikacji, znacząco przewyższających kunsztem wykonania grę sprzed tych kilku lat. Jednakże moje serce wciąż biło dla ciagle głodnego jaskiniowca. W moim wieku - jak na tamte czasy - pojawiły się tytuły na komputer osobisty, które bardzo szybko wyzbyły mnie złudzeń, że Prehistorik 1 i 2 są grami, które się po prostu za szybko zestarzały i należy je porzucić na rzecz takich perełek jak System Shock, Heretic czy fenomenalny Cannon Fodder 2.
Dopiero gdy osiągnąłem wiek dojrzały, przebijający magiczną trzydziestkę, zauważyłem, że dzisiejsze gry robione są na kolanie. Pierwsze skrzypce grają ogromne pieniądze, grafika, powtarzalność schematów i bardzo często wczesny dostęp, który może w znaczący sposób uratować grę, kształtując ją m.in przez zainteresowanych odbiorców. Co prawda zdarzają się gry godne i bardzo dobre, ale i tak w moim odczuciu kopia kopii to najczęstszy błąd dzisiejszych gier, choćby takie Diablo 4, które od pierwszej odsłony posiada tę samą mechanikę w rzucie izometrycznym ... no, ale wróćmy do tematu. Seria dwóch części Prehistorik dostępna jest od dłuższego czasu na przeróżnych portalach ze starymi grami, a także w serwisach hostingowych. Aspekt oryginalności tych miejsc jak i softu pozostawia jednak wiele do życzenia, szczególnie gdy zechcemy sobie zagrać w pełni legalnie, bez problemów i dziwnych kompatybilności systemowych.
Zdarza mi się, gdy nie mam w co grać, a oczekiwanie na nowe tytuły potrafi zrobić sieczkę z mózgu - sięgać po klasyki gatunkowe. Tak też zrobiłem w przypadku serii Prehistorik. Ponownie zasiadłem przed ekranem komputera, wsłuchując się z zaciekawieniem w donośne intro pierwszej odsłony i topornej jak futrzaste yeti, mechanice gry. Nie byłem miłośnikiem pierwszej części gry. Za bardzo denerwowały mnie aspekty arcade, najczęściej z wymuszonym i ciągle opadającym limitem czasu. Dopiero druga odsłona serii zrobiła znaczący postęp i krok do przodu. Tu wszystko działało, jak trzeba. Produkcja była naszpikowana znajdźkami, respawnującymi się przeciwnikami oraz wieloma dobrociami do odkrycia. Twórcy znacząco podnieśli poprzeczkę rozgrywki, oferując nowe lokacje, przeciwników, a także ukryte plansze, czekające na zjedze... odkrycie xD
W wieku 36 lat wciąż bawię się dobrze, co na pewno jest wynikiem pozytywnym, ze względu na dawne czasy i wspomnienia, które automatycznie wyryły się w mojej korze mózgowej. Niemniej jednak jestem w stanie zaakceptować myśl, że gra dla zdecydowanej większości jak na te czasy, jest za łatwa, za prosta, za krótka. Ale musicie wiedzieć, że jak NA TAMTE CZASY była majstersztykiem. Zainteresowanych odsyłam na Steam i GOG, gdzie gry w jednym pakiecie można dorwać w bardzo dobrej cenie, bez martwienia się o kompatybilność z nowymi systemami operacyjnymi.