Valkyria Chronicles 4 Complete Edition - najbardziej niedoceniona gra 2018 roku ?
Niewiele jest gier na rynku z tak oryginalnym uniwersum jakim jest Valkyria Chronicles. Wydana w 2008 roku na Playstation 3 pierwsza część z serii wywołała na mnie ogromne wrażenie. Unikalne połączenie gry taktycznej z jrpg w cudownej jak na tamte czasy oprawie graficznej to było (i nadal jest) coś niespotykanego. Jak wypada ,,czwórka'' na tle poprzedniczek ?
Druga wojna światowa w sosie anime.
Historia Valkyria Chronicles 4 dzieje się w 1935 roku w Europie równolegle do wydarzeń z oryginału, a jej tłem jest fikcyjna druga wojna europejska wzorowana na autentycznej drugiej wojnie światowej. Jest to konflikt zbrojny o kluczowy surowiec w tym uniwersum - Ragnite pomiędzy demokratyczną Federacją Atlantycką (Atlantic Federation), a autorytarnym Imperium Wschodnioeuropejskim (East European Imperial Alliance). Jak komuś zaświtała lampka ,,ej to przecież taka dzisiejsza Unia Europejska kontra Rosja'' to nie ma się czemu dziwić, obie nacje wzorowane są na kilku autentycznych krajach europejskich z czasów drugiej wojny światowej. Federacja to nic innego jak Alianci pod przewodnictwem Wielkiej Brytanii (ale bez USA), a Imperium to taki miks hitlerowskich Niemiec, Związku Radzieckiego i Austro-Węgier z pierwszej wojny.
W przeciwieństwie do pierwszych trzech Valkyrii Chronicles akcja nie dzieje się już w państewku Galia (dzięki Bogu, ile można), ale na tzw. froncie wschodnim w samym Imperium i gramy (nareszcie) po stronie Federacji Atlantyckiej. Federacja po początkowych kilku miesiącach wojny, zaczyna przegrywać konflikt. Imperium wchodzi coraz dalej w głąb terytorium Federacji, zajmując republikę za republiką. Dowództwo sił sprzymierzonych postanawia rzucić wszystko na jedną kartę, zbiera wszystko co ma pod ręką i wysyła miliony żołnierzy daleko w głąb terytorium Imperium, aby jak najszybciej zdobyć stolicę wroga - Schwartzgrad, co definitywnie zakończyłoby wojnę. Operacja ta nosi kryptonim Operacja Północny Krzyż (Operation Northern Cross) i przypomina Operację Barbarossa III Rzeszy na terytorium Związku Radzieckiego. Jednym z uczestników tej kampanii jest nasz główny bohater - Cloude Wallace dowódca elitarnego oddziału E (Ez) - ciekawostka: jego oddział 101 Dywizja, 1 Brygada Bojowa, 32 Pancernego Korpusu Rangersów, 2 Pułk inspirowany jest amerykańską 101 Dywizją "Screaming Eagles", czy słynną kompanią braci ,,Easy''.
Na tym podobieństwa z drugą wojną się nie kończą. Ausbruch to tak naprawdę 520 Batalion Czołgów Ciężkich. Czołgi Federacji przypominają Shermany, zaś Imperium niemieckie PzkPW czy Tygrysy. Modele karabinów są również łudząco podobne do tych rzeczywistych z okresów drugiej wojny np. pistolet maszynowy Imperium ZM MP to w zasadzie kopiuj wklej niemiecki MP-40, a karabin Federacji Lenfield to brytyjski Lee Enfield. Nie tylko uzbrojenie jest inspirowane drugą wojną światową, ale także warstwa społeczno-polityczna. W świecie Valkyria Chronicles mamy nawet odpowiednik Żydów (Darcseni, łatwo jest ich odróżnić po fioletowym kolorze włosów) czy ... objektu 279. Jeśli ktoś jest spragniony ciekawostek na temat Valkyria Chronicles, to polecam odwiedzić stronę https://valkyria.fandom.com/wiki/Valkyria_Wiki. Oczywiście nie zabrakło też elementów fantastyki i Walkyrii w Valkyria Chronicles 4.
Japoński XCOM + Fire Emblem
Za serię odpowiada wewnętrzne studio SEGI znane m.in. z Sakura Taisen, czy Skies of Arcadia - czyli jednych z najlepszych gier na Dreamcasta. Na szczęście twórcy w VC4 zrezygnowali z musou z Valkyria Revolution i powrócili do starej, dobrej gry taktycznej jaką bez wątpienia była pierwsza Valkyria Chronicles. Jak się gra w Valkyria Chronicles 4 ? System walki Blitz jest podzielony na dwie warstwy: strategiczną i taktyczną. Na poziomie strategicznym planujemy nasze ruchy i wydajemy rozkazy naszym żołnierzom, na taktycznym wcielamy się w buty wybranego przez nas żołnierza jednej z sześciu dostępnych klas (scout, enginner, schocktropper, sniper, lancer, grenadier), a sama rozgrywka zamienia się wtedy w turowego TPS-a. Nasza postać ma ograniczoną ilość AP w zależności od klasy, gdy pasek AP u dołu postaci zrobi się pusty - stajemy jak kołek w miejscu, więc radziłbym znaleźć jakąś osłonę zanim pasek się wyczerpie, bo inaczej wystawimy się na kontrę przy turze wroga. Po wykonaniu akcji przez naszego żołdaka (strzał, leczenie, naprawa czołgu, rzut granatem) kończymy turę, a nasza pula CP na mapie strategicznej uszczupla się o 1CP. Kiedy zużyjemy wszystkie nasze CP, kończymy naszą kolejkę, następnie swoją rozpoczyna przeciwnik (AI raczej nie jest zbyt mądre, ale czasem potrafi zaskoczyć). Brzmi to może trochę skomplikowanie, ale zapewniam, że tak nie jest. Nowi gracze powinni szybko odnaleźć się w tym systemie walki. Po ukończeniu misji, jesteśmy oceniani - im szybciej (niestety) ją przejdziemy tym więcej expa i kasy dostaniemy. Pomiędzy misjami możemy ulepszać czołg, broń, a także trenować poszczególne klasy żołnierzy (system rozwoju jest taki sam jak w VC1, wiem fani większej customizacji z VC3 będą zawiedzeni). Cała kampania trwa około 40 -50 godzin, do tego dochodzą świetne DLC i równie dobry post-game. Wymaksowanie wszystkiego co się da zajęło mi około 70 godzin
Zmiany względem Valkyria Chronicles na plus.
Jeśli jednak grałeś już w Valkyria Chronicles poczujesz się jak w domu. Najprościej jak się da: VC4 to VC1 (silnik graficzny,interfejs) + zmiany QoL (takie jak Direct Command, czy transporter opancerzony) z VC2 i VC3 minus klasy postaci z VC2 i VC3 (Armored Tech, Fencer, Mauler i Gunner - dla jednych to może być wada, dla innych zaleta) plus parę nowości (jak nowa klasa Grenadier, Ship Orders, Last Stand czy Squad Stories). To co najbardziej mnie cieszy w Valkyria Chronicles 4 to to, że twórcy postawili na ewolucję, a nie rewolucję (tak jak to było w Valkyria Revolution). Nowa klasa postaci Grenadier, zmienia diametralnie gameplay względem jedynki, nerfiąc przy okazji jeszcze bardziej tzw, Scout Rush (Alicia patrzę na ciebie :D). Ci kolesie z moździerzami z początku mogą irytować, zwłaszcza nowych graczy, ale wraz z postępem w fabule nauczysz się jak przeciw nim grać. Ostrzał od grenadierów pada dokładnie tam gdzie stoimy (a nie dokąd zmierzamy), więc polecam być ciągle w ruchu, ale pod żadnym pozorem nie idź po lini prostej wtedy istnieje szansa, że skubaniec i tak cię trafi, a jak cię trafi to już po tobie (slow-motion sprawi ,że będziesz jeszcze łatwiejszym celem). Jeżeli dalej sobie z nimi nie radzisz to polecam skorzystać z APC - nieobecnego w VC1 transportera opancerzonego, który jest przy okazji trochę zbyt OPancerzony :D. W późniejszych etapach grenadierzy stanowią jeszcze większy problem, zwłaszcza ci wyposażeni w VB - GW (b) - przeciwpancerny granatnik. Jak trafią cię pociskiem z tego modelu granatnika, pojazd zostaje natychmiast unieruchomiony, a ty tracisz tym samym swoją turę :D. Kolejną nowością są Ship Orders - odbkowujemy je dopiero w późniejszej fazie gry na pokładzie Centuriona i są to potężniejsze wersje ,,zwykłych'' rozkazów wydawanych przez Claude'a: bombardowanie pozycji wroga, ,,wskrzeszenie'' zniszczonego pojazdu, radar ukazujący pozycje wroga, czy wysłanie wozu medycznego do padniętych w boju żołnierzy. Każdy z tych rozkazów możemy dodatkowo ulepszać pomiędzy misjami na pokładzie statku. Następną nowinką są Last Stand, gdy nasza postać osiągnie 0 HP, istnieje niewielka szansa na chwilowy ,,God Mode'' lub ,,buff'' dla pobliskiego sojusznika (do wyboru, ale na decyzję mamy tylko kilka sekund).
Podobają mi się też zmiany QoL (Quality of Life) w Valkyria Chronicles 4, a są to głównie zmiany w balansie, dodanie nowych typów przeciwników (przeciwpancerne działka), a także zmiennych warunków pogodowych takich jak mgła, czy zamieć śnieżna. Zwiadowcy nie są już tak broken jak to było w VC1, a to dlatego, że zmieniły się cele większości misji. Już nie ma tak jak to było w jedynce, gdzie większość misji polegała na durnym przebiegnięciu się przez całą mapę zbuffowanym scoutem aby zająć posterunek wroga (kto pamięta broken combo Alicia + Defense Boost + Awaken Potencial + Evade Boost ten wie co mam na myśli). Teraz mamy większą różnorodność celów np. zniszcz cel X, wyeliminuj wszystkich wrogów, ochroń punkt A przed wrogiem, no i mapy są większe. Wciąż scout rush jest możliwy (głównie za sprawą przegiętego rozkazu Defense Boost), ale przynajmniej mocno go ograniczyli (głównie do skirmishy). Zwiększyli mobilność powolniejszych klas takich jak lancer, snajper, czy schocktrooper, a to zasługa kolejnej nowości zaczerpniętej z VC3 - Direct Commands. Jeśli kogoś mianujemy na kapitana (standardowo są nimi Claude, Raz, Kai i Riley) to otrzymuje on możliwość zabrania ze sobą dwóch sojuszniczych żołnierzy w jednej akcji, co przydaje się w wprowadzeniu powolnych klas do walki, szczególnie jak naszym kapitanem jest szybki zwiadowca np. Minerva. Wzmocnili też mniej używane klasy w poprzedniczkach. Inżynierzy mogą już ,,wskrzeszać'' (tak jak to robili Medycy w VC2), lancerzy mogą korzystać z grupowego ,,Team Attack'', zaś snajperzy z rangą ,,elita'' mogą ostrzeliwać wroga w trakcie ich tury (interception fire) !!! Skoro przy randze już jestem, warto wspomnieć jeszcze, że w post-game możliwy jest dodatkowy awans z rangi ,,elita'' na ,,ideał ?'' (np. z Lancer Elite do Lancer Paragon). Niektórzy mogą psioczyć na to, że balans wciąż nie jest taki dobry jak w Valkyria Chronicles 3 na PSP. Według mnie tanie,,zwiększenie obrażeń zadawanych przez przeciwnika'', czy wprowadzenie unikalnej OP klasy dostępnej tylko dla wojsk przeciwnika (Heavy Armor z minigunem z VC3, czy V2 z lancami Walkirii) to żaden balans, więc uważam czwórkę za lepiej zbalansowaną grę od trójki.
Squad Stories, historia i postacie - to najmocniejsze punkty gry.
Valkyria Chronicles 4 to multum świetnych, nietuzinkowych i często zabawnych postaci. O ile Claude, Riley, Raz. Kai z początku mogą się wydawać nieco sztampowi i typowymi postaciami wziętymi z jakiegoś nudnego anime, tak z biegiem fabuły coraz bardziej dają się polubić. No dobra Claude może odstaje nieco od pozostałej trójki - straszny z niego mazgaj i niezdecydowany dowódca, ale koniec końców nawet on nie jest taki zły. Na początku irytował też Raz z tymi swoimi ,,Bro'' zachowaniami, ale potem... to zdecydowanie najjaśniejsza postać w grze. Zwłaszcza w Chapterze 16 - zdecydowanie najbardziej pamiętna misja w całej grze, a być może w całej serii. Co do tych ,,złych'' mam mieszane uczucia. Z jednej strony spodobał mi się bardzo Waltz (komu spodobał się Radi Jeager w jedynce, pewnie też się spodoba) i walkiria Crymaria (tutaj wiadomo dlaczego :D), Forsetti byłby świetny, gdyby nie ostatnia z nim scena (co za kołek). Z drugiej strony taki główny zły - jakim jest Heinrich Belgar może co najwyżej Maximilianowi buty pod tronem czyścić, już nie wspominając o Dahau z VC3. Typowy jak to mówią Japończycy ,,Kureijisaientisuto''. O tych dwóch jego siksach z kuszami to nawet nie warto co wspominać, chociaż fajnie wyglądają w bikini :D.
Słabością pierwszej części z pewnością były postacie poboczne, wyjęte jakby z generatora postaci w jrpg (przepraszam fanów Mariny Wulfstan). Kompletnie one nic nie wnosiły do historii tamtej gry i pełniły one rolę głównie ,,randomowych'' żołnierzy. W Valkyria Chronicles 4 w pozostałych członków oddziału E tchnięto trochę życia, pojawiają się w cut-scenkach i przede wszystkim posiadają swoje własne, często zabawne mini-historie ,,Squad Stories'', w które możemy własnoręcznie zagrać !!! Moimi ulubieńcami są pijana w cztery litery Vancey z swoim ,,Stone, cold sssober! '', oraz tępy jak but Scott z swoim ,,Sir, yes, sir!''. Jestem pewny, że po ograniu wszystkich Squad Stories każdy gracz znajdzie wśród nich swojego ulubieńca (jest nawet gościu wyglądający jak Arnold Schwartzenger !). Dodam jeszcze, że po ukończeniu tych historyjek postacie zmieniają swój ,,negatywny'' potencjał w ,,pozytywny'' zwiększając swoją skuteczność w walce.
Siłą pierwszej Valkyria Chronicles była historia, nie inaczej jest w tym wypadku. Niektórzy mogą narzekać na pewne klisze z anime (właściwie to prawie każdy jrpg je ma, więc nie wiem skąd te pretensje, tym bardziej ,że w jedynce było tego nawet jeszcze więcej), nieco powolny początek i kontrowersyjne zakończenie (bo ich ulubiona postać ... ). Zabawne jest to, że niektórzy zarzucają grze niepotrzebne mieszanie się w politykę, głównie oskarżając Japończyków o ich wybielanie z działań w trakcie drugiej wojny światowej (manifest antyatomowy). Bo jak tu traktować kogoś poważnie, kto ma pretensje do gry o to ,,czemu Japończyków i Amerykanów nie ma w grze, oni też są źli'' :D. Już pomijam fakt ,że to jest druga wojna europejska, a nie światowa. Na końcu jeszcze są gracze, którzy liczyli na ,,wielki boom'' (dosłownie) i się zawiedli. Mnie osobiście historia się BARDZO podobała, może nie jest tak dobra jak to było w Valkyria Chronicles 3, ale stawiam ją przynajmniej na równi z Valkyria Chronicles z 2008 roku. To po prostu wzruszająca opowieść i hołd dla wszystkich poległych żołnierzy w walce o wolność. A jak usłyszałem w ,,creditsach'' Minstrel Boy to aż mi się łezka w oku zakręciłą. Coś mi zaświtało w głowie, a no tak: przecież to aranżacja słynnej irlandzkiej pieśni ludowej będącej hołdem dla poległych irlandzkich żołnierzy m.in. w wojnie secesyjnej, amerykańsko-hiszpańskiej, czy w trakcie wielkich wojen. Nawet w tej piosence można doszukać się porównania Darsenów do Irlandczyków, którzy też byli prześladowani w swojej nowej ojczyźnie USA i podejmowali się najgorszych robót jakie były takich jak górnictwo, budowa lini kolejowych, czy też oczywiście służba w armii Uni. R.I.P. mój fioletowy bohaterze (ci co grali będą wiedzieć o kogo mi chodzi).
Canvas Engine wciąż daje radę. Muzyka też.
Może tego nie widać po zrzutach ekranu, ale graficznie gra nadal prezentuje się bardzo ładnie, szczególnie jeśli ktoś posiada TV/Monitor OLED. Ta stylistyka, pastelowe barwy i wszechobecna akwarela to znak rozpoznawczy serii. Modele czołgów, umundurowanie i jesienno-zimowe scenerie wyglądają po prostu pięknie. To co zawsze mi imponowało w silniku Canvas to ogromny zasięg rysowania bez utraty płynności (jeśli będziecie grać to koniecznie wejdźcie sobie na wieżę katedry w Schwartzgradzie, żadnych rozmytych tekstur, wszystko ostre jak żyleta, a nie jak w grach od Ubisoftu). Żeby jednak nie było za różowo, przydałoby zrobić bardziej szczegółowe modele twarzy i poprawić trawę, bo nadal wygląda jak z ery PS3. Do tego dochodzą niskie wymagania sprzętowe, testowałem też na lapku z i5 7300 HQ z Intel HD i dało się grać w HD w 30 FPS-ach ;D. Za muzykę ponownie odpowiada Hitoshi Sakimoto (znany też z Final Fantasy), niestety większość ścieżki muzycznej jest skopiowana z pierwszej części, co nie jest złe, bo nadal to są świetne utwory. Problem w tym, że nowych równie dobrych kawałków jest po prostu za mało. Tutaj niestety widać, że budżet się nie dopiął i zabrakło ,,piniążków''.
Podsumowanie
Wracając do pytania w tytule recenzji - czy Valkyria Chronicles 4 to najbardziej niedoceniona gra 2018 roku? Niestety, obawiam się, że tak. O ile recenzje gry były bardzo pozytywne zaróno wśród graczy jak i recenzentów (średnia w zależności od platformy: 81% - 85% na Metacritic u recenzentów, 80% - 86% na Metacritic wśród graczy, na Steamie oceny oscylują w granicach 88% - 91% - co ciekawe najwyżej grę ocenili użytkownicy XBOX-a One i Switcha), tak nie poszło to za sprzedażą gry tuż po premierze. Dla porównania VC1 na Steamie sprzedała się w 1,5 mln kopii w pierwszym miesiącu od premiery, VC4 sprzedało się w ponad milionie ale dopiero po 2 latach od premiery. Winna temu jest przede wszystkim ... SEGA. Po pierwsze wydali grę po cichu w najgorszym możliwym okresie (wrzesień 2018), po drugie numeracja gry i brak wydania VC2 i VC3 też zrobił swoje, po trzecie CZWÓRKĘ WYDALI DOPIERO 10 LAT PO PREMIERZE JEDYNKI NA PS3. SEGA chyba nie zna czegoś takiego jak: kuć żelazo póki gorące, zwłaszcza po mega sukcesie jakim byłą VC1 na PC. Valkyria Chronicles 4 to podręcznikowy przykład zmarnowanego potencjału. Znając tempo tworzenia prac u SEGI i początkową klapę sprzedażową VC4 obawiam się, że na Valkyrię Chronicles 5 trzeba będzie dłuuugo poczekać. Szkoda, bo to zacna seria z dobrym taktycznym gameplay'em, GENIALNYM uniwersum i z wieloma potencjalnymi waifu (Selvaria hmm...). Jeśli lubisz wszystkie te trzy rzeczy i interesujesz się drugą wojną światową, to Valkyria Chronicles 4 jest grą dla ciebie. Aha dodam jeszcze na koniec, że Valkyria Chronicles na PS3 sprawiła, że pokochałem jrpgi i japońskie gry w ogóle - wcześniej w ogóle nie grałem w tego typu gry. Może to kogoś zachęci do spróbowania się z grą. Dla ,,podgrzania'' atmosfery wrzucam tym razem filmik: