Sakura Wars 3: Is Paris Burning ? - recenzja gry
Po sukcesie komercyjnym Sakura Wars 2 w Japonii, kwestią czasu było pojawienie się nowej gry. Wydana w 2001 roku Sakura Wars 3: Is Paris Burning ? to ostatni duży i wysokobudżetowy projekt od SEGI na konsolę Dreamcast. Jak wypada ,,trójka'' na tle poprzedniczek ? Tego dowiecie się z mojej recenzji.
Podstawowe informacje o grze:
Nazwa gry: Sakura Wars 3: Is Paris Burning ?
Producent: Oji Hiroi / Red Company / Overworks (studio od Skies of Arcadia)
Wydawca: SEGA
Data wydania w Japonii: 22 marzec 2001 (Dreamcast)
Data wydania na zachodzie: brak
Wersje językowe: japońska, chińska, koreańska (tylko wersja PS2)
Fanowskie tłumaczenie: brak
Platformy: Dreamcast, PS2, PC
Gatunek: przygodówka / taktyczna SRPG
Artysta: Kosuke Fujishima
Kompozytor: Kohei Tanaka
Openingi z gry:
Gra jest pod tym względem unikatowa, gdyż posiada aż trzy openingi. Ciekawostka; intro do gry jest autorstwa Production I.G (które stworzyło później animacje do Attack of Titan) i kosztowało wówczas SEGĘ ponad 300 000 000 yenów (źródło Tokio Encounter). Według kursu z 2001 roku było to około 2,5 miliona dolarów, według dzisiejszego kursu jest to ponad 3,3 miliona dolarów tylko na samo intro do gry !!!
Sakura Wars 3 Monogatari: Mysterious Paris opening:
Paryż - miasto miłości
Akcja Sakura Wars 3: Is Paris Burning ? dzieje się w 1926 roku w Paryżu. Kapitan Ichiro Ogami zostaje wysłany przez dowództwo marynarki na specjalny kurs oficerski do Paryża. Tuż po przybyciu poznaje uroczą, ale niezdarną francuską zakonnicę (na naukach) o imieniu Erica Fontaine. Po krótkiej rozmowie Ichiro dostaje od niej ulotkę z zaproszeniem do kabaretu Chatres Noires. Po zakwaterowaniu się u japońskiego ambasadora Shimizu, Ichiro razem z nim postanawiają się ,,trochę się rozerwać'' w Chatres Noires. Tam okazuje się, że Erica pracuje w kabarecie jako ... tancerka, a właściwie jako Catgirl :D
Później Ogami dowiaduje się od właścicielki przybytku, że nie jest to zwykły kabaret, ale tajna baza dla nowopowstałego Paris Flower Division. Następnie ambasador Shimizu wyjawia mu prawdziwy powód przybycia do Paryża - Ogami ma zostać kapitanem Paris Flower Division i powstrzymać zagrożenie z strony zwierzoludzi dowodzonych przez tajemniczego błazna o imieniu Solut. Z biegiem czasu, do naszego oddziału dołącza cała plejada świetnie napisanych postaci, oprócz wcześniej wspomnianej ,,kociej'' zakonnicy Eriki są to kolejno: normańska szlachcianka o blond włosach - Glycine Bleumer, wietnamska artystka z lokalnego cyrku - Cocquelicot, rumuńska cyganka, przestępczyni - Lobelia Carlini, oraz pochodząca z Japonii, świeżo upieczona wdowa - Hanabi Kitaoji. Zgodnie z tradycja serii, możemy z nimi romansować, co doprowadza do jednego z pięciu endingów w grze. To który z nich zobaczymy zależy oczywiście od decyzji gracza.
Zakonnica z pistoletem maszynowym schowanym pod spódnicą
Skoro już przy postaciach jesteśmy, moim zdaniem nowe członkinie Paris Flower Division są jeszcze są jeszcze lepsze od tych z Tokio. W Tokio wkurzały mnie dwie postacie - loli Iris i włoszka Orihime, w przypadku Paryża polubiłem wszystkie postacie, a w szczególności Lobelię i Erikę. Nawet loli za którymi osobiście nie przepadam daje się polubić. Do tego dochodzą jeszcze świetnie napisane postacie drugoplanowe takie jak francuskie pokojówki Mel i Ci. Każda z członkin Paris Flower Division ma swój rozdział, a każda z ich historii jest po prostu genialna. Erika w głębi duszy wstydzi się swojej niezdarności i stara się to ukryć uśmiechem (bez spoilerów mogę tylko tyle napisać). Niemająca rodziców Coquelicot tęskni za ich ciepłem tak mocno, że nawet nie zdaje sobie sprawy kogo nazywa przybraną mamą. Glycine jest więźniem swojej pozycji, boi się utraty majątku, a tym samym odrzucenia przez bogatsze francuskie społeczeństwo. Złodziejka Lobelia próbuje przestępstwami pomóc imigrantom, którzy cierpią z powodu wywłaszczenia biedniejszych dzielnic Paryża. Przez co pakuje się z tysiącletnim wyrokiem do więzienia. Hanabi tak mocno tęskni za swoim mężem, którego utraciła w dniu ślubu, że jest gotowa nawet zrzucić się z mostu, byleby tylko znowu spotkać się z ukochanym. Każda z tych historii jest po prostu cudna, a ta o Hanabi jest tak wzruszająca, że się prawie popłakałem. Wielka szkoda, że SEGA nie zlokalizowała tej gry.
Welcome to the jungle
Pochwalić można też złoczyńców - zwierzoludzi, jak i Saluta. Nie są to już stereotypowe humanoidy, demony, czy inne maszkary rodem z anime. Każdy z Khajinów (zwierzoludzi) reprezentuje pewną cechę związaną z daną postacią: królik z nożycami Ciseaux (Erica - dziecinność ?), kobieta-wąż Python (Cocquelicot - chciwość), lew Leon (Glycine - duma), kobieta-skorpion Nadel (Lobelia - nieustępliwość), kruk Corbeau (Hanabi- rozpacz). Jest jeszcze ich szef Kalmar (który wygląda jak spasiony i zmutowany...kalmar) - reprezentuje on przywództwo (Ogami). Już za sam ich niecodzienny wygląd należą się twórcom pochwały. Szczególnie podoba mi się Python i Corbeu, fantastyczny design. Jedynie Nadel wygląda jak zwykła babka, ja wiem, że pod spódnicą ma pewnie odnóża skorpiona, ale twórcy mogliby nieco więcej pokazać :)
Pierwsza Sakura Wars w pełnym 3D
Pierwszą dużą nowością w Sakura Wars 3 względem poprzedniczek jest przejście w pełne 3D w sekcjach gameplay'owych i przygodówkowych. Od teraz łazić już możemy nie tylko po teatrze, ale i po Paryżu, gdzie pojawiają się czasem ,,losowe wydarzenia'' w których możemy uczestniczyć jeśli naciśniemy odpowiedni przycisk w odpowiednim momencie w ramach prostego QTE. Standardowo pomiędzy fabularnymi dialogami w formie CGI mamy dostęp do Adventure Mode (Free Time), gdzie mamy wolny czas i możemy zacieśniać więzi z postaciami z gry (również z tymi drugoplanowymi). Coś na wzór późniejszej Persony 3-5, tyle, że zamiast kalendarza, mamy tu zegar. System zegarowy w SW3 działa następująco: zazwyczaj pomiędzy fabularnymi dialogami i cutscenkami, mamy 30 lub 60 minut wolnego czasu, każda akcja/event/rozmowa/romans z napotkaną postacią zużywa 5 minut z tego czasu. Czyli możemy maksymalnie 12 razy w przypadku 60 minut lub 6 razy w przypadku 30 minut, pogadać z daną osobą w systemie LIPS.
A warto to robić, gdyż jeśli nasza odpowiedź się danej dziewczynie spodoba, to jej mech będzie silniejszy w sekcji taktycznej. Nowością jest też wprowadzenie możliwości ulepszenia statystyk również u naszego Ogamiego. Aby podnosić statystyki mecha u kapitana, wystarczy dobrze dogadywać się z postaciami drugoplanowymi np. z pokojówkami Mel i Ci. W samej mechanice LIPS nie zauważyłem prawie żadnych zmian, mamy dokładnie te same typy LIPS co w Sakura Wars 1 i 2, jedyną nowością jest pozbycie się też tego bezużytecznego paska osobowości z SW2. Poza tym to to samo co w SW 1-2, czyli ekploracja teatru Chatres Noires i Paryża, Dating Sim, czy podglądanie babek w łazience (dobre do obniżania Affinity u danej postaci, której nie lubimy, a jest za wysoko w naszym statusie). Sam skorzystałem z tej możliwości, po prostu nie mogłem się oprzeć, by zobaczyć Lobelię bez okularów pod prysznicem :D Pojawiły się za to zupełnie nowe i ciekawe minigierki: Badminton, gra w ,,kulki'', bardzo dobra gra logiczna połączona z ... szachami, strzelanka z rzutem izometrycznym ala House of Dead, czy proste łucznictwo.
Zupełnie nowy system walki ARMS
Drugą dużą nowością jest całkowicie nowy system walki o nazwie ARMS, który jest prototypem do BLITZ z Valkyria Chronicles. Łączy on poruszanie się w czasie rzeczywistym z turówką SRPG. Każdy kto grał w Valkyria Chronicles szybko odnajdzie się w Sakura Wars 3-5. Właściwie jedyną dużą różnicą między ARMS, a BLITZ jest brak tzw. interception fire, a ARMS ma za to system dostosowania paska ,,ruchu'' poprzez wybór jednej z czterech formacji: ,,Ogień'' (szybciej ładujesz pasek energii do specjala, ale kosztem braku leczenia i wyższego kosztu obrony), ,,Woda'' (lepiej leczysz i ładujesz pasek energii, ale nie możesz się bronić), ,,Góra'' (niski koszt obrony, średni koszt leczenia, ale za to nie możesz ładować paska energii) i ,,Las'' (uniwersalność). Wduszając przycisk ataku natychmiast lub przez1 sekundę, nasz mech zaatakuje pojedynczym słabszym atakiem, a my stracimy jeden ,,blok'' z paska akcji, jeśli wdusimy przez 2 sekundy to zaatakujemy 2 pojedynczymi atakami, a stracimy 2 ,,bloki'' itd. Natomiast jeśli wdusimy przycisk ataku na maksimum, to nasz mech wykona 4 podstawowe ataki + jeden kończący, znacznie silniejszy od pozostałych, ale utracimy aż 5 ,,bloków'' z paska. Im dana laska nas bardziej lubi tym ma nie tylko lepsze statystyki, ale i dłuższy pasek akcji, im mniej to odwrotnie - ma gorsze współczynniki i krótszy pasek akcji. Do tego dochodzą oczywiście znane z poprzedniczek specjale, duo attacks i znane z Valkyria Chronicles coop-attacks. W zależności od tego jak mocno dana dziewczyna nas lubi, istnieje również mała szansa na całkowite zablokowanie przez nią ataku od wroga !!! Ogami jako, że jest kapitanem dostaje możliwość korzystania 3 razy na bitwę z OP mechaniki Cover, która nie dość, że całkowicie niweluje obrażenia u chronionej laski i Ogamiego, to jeszcze służy do podnoszenia u niej ,,Social Linków''. Niestety poziom trudności dalej jest niski, ale dopiero w SW3 zauważyłem, że jest on ściśle związany z systemem Affinity. Przykładowo w pewnej misji Lobelia mnie nienawidziła, bo schrzaniłem wcześniej u niej masę dialogów. Skutkowało to oczywiście jej niskimi statystykami, a wtedy postać biła o wiele słabiej i dostawała ostre bęcki od przeciwnika. Prawdopodobnie system Affinity w SW jest prawie niemożliwy do zbalansowania w stronę ,,średniego poziomu trudności'', ponieważ gdyby twórcy podnieśli zbytnio poziom trudności mogłoby to skutkować tym, że osoby które dały plamę wcześniej w Dating SIm dostawałyby od bossów ,,one-schoty'', a to by skutkowało u słabszych graczy restartem całego rozdziału i save scummingiem przed każdym LIPS. Dlatego niski poziom trudności w tej serii można jakoś wytłumaczyć. Niemniej jednak Red Company mogłoby dodać coś tak prozaicznego jak wybór poziomu trudności, dla tych co nie lamią w sekcji Dating Sim. Całe szczęście ,że Sakura Wars 1-5 jest z tych gier łatwych, ale przyjemnych, a nie z tych łatwych, ale nudnych.
Misje są zróżnicowane, więc nie ma miejsca na nudę. Dzięki Battle Plan możemy sobie wybrać cel misji np. obrona konkretnej rzeźby, czy schowanie dzieł sztuki w pewnej misji w Luwrze. W Sakura Wars 3 zwiedzimy wiele znanych obiektów z Paryża takich jak: Wieża Eiffla, Luwr, Łuk Triumfalny, Bastylię, Pola Elizejskie, czy Katedrę Notre' Dame. O ile do misji i ich jakości nie można się przyczepić, tak do ich wielkości już tak. Mapy są trochę za małe, ale prawdopodobnie wynika to z ograniczeń technicznych konsoli Dreamcast. Sugeruje to też pewne rozwiązanie z So Long My Love, gdzie twórcy próbowali ,,powiększyć'' mapy w podobny sposób jaki to zrobili później w Valkyria Chronicles 2 i 3 na PSP (podział mapy na osobne strefy). Większych technicznych problemów w gameplay'u również nie zauważyłem, no może czasami wkurzało blokowanie się o sojusznicze i wrogie mechy (gra daje możliwość blokowania przejść swoimi własnymi mechami, mechy gracza nie przenikają już przez sojuszników tak jak to było w SW1 i 2), detekcja kolizji mogłaby być też lepsza. Kilka razy zglichował mi się mech, ale ogólnie to drobnostka. Co najważniejsze dzięki 60 FPS, poprawiono w końcu prędkość animacji ataków, szczególnie specjali. Są one płynne, a jak kogoś męczą już ciągłe te same animacje to zawsze je może wyłączyć. Dodano też opcję automatycznego przewijania dialogów i suspend save.
Grafika i muzyka to absolutny TOP
Oprawa gry jest przepiękna. Gra ma już ponad 20 lat na karku, a CGI i modele mechów w 3D nadal wyglądają ładnie. Tak naprawdę wystarczy upscalling, przetłumaczyć grę i już można sprzedawać jako leniwy remaster. Twarze postaci to absolutne mistrzostwo świata, jedne z ładniejszych jakie widziałem w japońskich grach. Muzyka jest mocno ,,francuska'', idealnie wpasowuje się w klimat francuskiego kabaretu z lat 20 i 30. Orkiestra również daje radę. Nie ma się do czego przyczepić. Na szczególną uwagę zasługują bardzo ładnie animowane cutscenki. Najbardziej spodobało mi się to poniższe CGI z Koubu F2, to wygląda lepiej niż w wielu dzisiejszych anime i jrpg.
">
Krótko: najlepsza odsłona Sakura Wars
Podsumowując, jest to jedna z najlepszych gier z Dreamcasta w jakie grałem. Absolutny masterpiece, zasługujący na notę 10/10 (RPG Fan dał tej grze w 2001 roku notę 97/100). Fabuła: 10/10, Postacie: 11/10, Grafika: 10/10, Muzyka: 10/10, Gameplay: 9/10. Nota końcowa: 10/10. Pomimo niskiego poziomu trudności, małych map i drobnych błędów technicznych grało mi się w Sakura Wars 3 wyśmienicie. Przejście tytułu zajęło mi za pierwszym razem około 30 godzin, z czego 10 godzin to był gameplay. Dla tej gry warto było się przemęczyć z angielskim skryptem. SEGA rusz dupę i wydaj w końcu te gry na zachodzie.
TOP Girl z Sakura Wars 3:
- Erica Fontaine (uwielbiam ten jej niewinny wyraz twarzy):
Erica i jej ,,Good Morning Dance'' to złoto :)