Recenzja Shin Megami Tensei V - Featuring Demifiend from Shin Megami Tensei series
W końcu po prawie pięciu latach od zapowiedzi, ATLUS dostarczył nam kolejną część swojej flagowej serii - Shin Megami Tensei V. Jak wypada tytuł na tle poprzedniczek ? Czy warto było tyle lat czekać ? Czy gra jest przyjaźniejsza dla nowicjuszy ?Tego dowiecie się w recenzji mojej gry..
Tajemniczy Da'at
Zgodnie z tradycją serii, gracz wciela się w bezimiennego bohatera tzw. silent protagonist. Tym razem twórcy zdecydowali się na oklepanego w JRPG-ach licealistę z Tokio. Standardowo, na początku gry wybieramy imię i nazwisko dla naszej postaci, następnie mamy krótki tutorial z poruszaniem się po szkole i ruszamy razem z przyjaciółmi sprawdzić pogłoski o dziwnych wydarzeniach związanych z pewnym tunelem. Kiedy opuszczamy szkołę każdego kto ograł wcześniej dowolne SMT, czeka miłe de javu - poruszanie się po mapie Tokio mocno przypomina te z SMT III Nocturne (w grze jest mnóstwo odniesień do tej gry, więcej o nich opowiem później). Kiedy docieramy do tunelu z swoim kumplem Ichiro Dazaiem, tunel nagle zawala się, a my razem z nim i z napotkanym Yuzuru Atsutą lądujemy w alterntywnym Tokio o nazwie Da'at. Szybko okazuje się, że w pustynnym Da'at nie jesteśmy sami, naszego fumfla porywa anioł, zaś my jesteśmy zaatakowani przez krwiożercze demony. Gdy już nasz bohater zaczyna witać się z śmiercią, na pomoc nam przybywa Aogami z swoim jakże przekonującym ,,Young Man, if u wish to live, take my hand'' nakłania nas do połączenia się z nim w tajemniczy byt - Nahobino. Od tej pory gramy nie zwykłym studentem, a Nahobino - istotą zakazaną, ni człowiekiem, ni bogiem. Razem z przyjaciółmi szybko zostajemy wciągnięci w odwieczną wojnę pomiędzy siłami ładu (reprezentowanymi przez Boga i jego anioły) i chaosu (reprezentowanymi przez Lucyfera i jego demony).
Eksploracja sprawia masę frajdy
Pierwsze co rzuca się w oczy w grze to eksploracja. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon, mamy tutaj do czynienia z (pół)otwartym światem. Mimo, że nie jestem fanem open-worldów, muszę przyznać, że ten w SMT V jest jednym z najlepiej zaprojektowanych w historii nie tylko JRPG-ów, ale i gier wideo w ogóle. Eksploracja przypomina tą z Xenoblade Chronicles 2, tyle, że jest zrobiona jeszcze lepiej. Da'at zwiedzamy na piechotę, nasz Nahobino może zarówno chodzić jak i biegać ,,samolocikiem'' jak Goku z Dragon Balla. Chód przydaje się przy omijaniu tych ,,spokojniejszych demonów'' (np. śpiących na stalaktytach w jaskini), zaś bieg do szybkiego przemieszczania się po mapie i ucieczką przed goniącymi nas wrogami. W SMT V nie uświadczymy już random encounterów z pierwszych ... sześciu części serii (licząc SMT If, SMT Nine i SMT Strange Journey jako mainlainy, a nie spin-offy), wrogie demony są w pełni widoczne na mapie i nie są też ,,hologramami'' jak to było w SMT IV i SMT IV Apocalypse. Świetna rzecz !!! W końcu łapanie i ubijanie konkretnego demona nie wymaga już RNG. Co jakiś czas na mapie spotkamy też ,,wielkoludów'', czyli ogromne demony pełniące rolę F.O.E. z Etrian Oddysey. Lepiej się do nich nie zbliżać jeśli po raz pierwszy je zobaczymy, gdyż są to nic innego jak wysokopoziomowe tzw. world bossy, no chyba, że chcemy zostać ubici w 1 turę.
Twórcy w końcu dodali porządną minimapę, wreszcie nie trzeba co chwilę wchodzić do menu żeby zobaczyć, gdzie jesteśmy. Po mapie rozsiane są kolorowe kule dzięki którym regeneruje się nam nie tylko HP i MP, ale i pasek Magatsuhi potrzebny do odpalania ,,specjali''. Znajdziemy także automaty z ,,relikwiami'' na sprzedaż, czy też urocze Mimany które dają nam małą pulę Chwały (Glory), waluty dzięki której możemy kupić Cuda (Miracles) ułatwiające nam rozgrywkę, a lokalny kupiec Gustaw w zamian za określoną ilość przyprowadzonych Mimanów przyzna nam nagrody. No i jak na każdego nowoczesnego RPG-a przystało, pojawiają się również opcjonalne questy (side quest). Większość z nich co prawda to typowe przynieś, podaj, pozamiataj lub ubij x demonów, ale zdarzają się też side questy wpływające na twój Alignment w grze z swoją ciekawą, niekiedy zabawną mini historią np. demon Inkub chce wyrwać demonicę Silky, a ta nie chcę z nim być, bo ... nie ma on kasy (normalnie jak w życiu :D). Możemy pomóc i dać Inkubowi kasę na posag, albo powiedzieć mu ,,to moja Macca, wal się koleś''. Albo inny ciekawy side quest z chmarą Lilim, gdzie mamy wybór albo pomóc aniołowi w imię YHVH pozbyć się tych nieżądnic, albo stanąć po stronie demonic i ... pozbyć się anioła. Jako przykładny głosiciel słowa bożego ubiłem Lilim i po ich pokonaniu zrobiło mi się przykro jak od nich usłyszałem: ,,We just wanted live with humans in peace ...''. Chciałbym, żeby gry od EA czy Ubisoftu miały tak dobre side questy jak w SMT V.
Zwiedzając Da'at, samym początku gry spotykamy tengu loli - Amanozako, ratujemy ją z rąk wiecznie głodnych Pret. W zamian za pomoc, dołącza do nas i od tej pory będzie pomagać nam w podróży. Pełni ona rolę demonicznego nawigatora i towarzysza w grze, co ciekawe w późniejszej fazie można ją zamienić na kilku innych nawigatorów (Pyro Jack, Hua Po, Decarabia, Yatagarasu), więc jak kogoś zaczyna powoli wkurzać ta mała tengu z swoim ,,honestly'',, albo ,,hey, hey'' to zawsze może się jej pozbyć i zmienić na innego ,,towarzysza podróży''. No i wzorem Pixie z SMT III Nocturne może ona dołączyć do walki jako demon z OP skillami, wystarczy wypełnić pod koniec gry jej własny side quest.
Welcome to Cathedtral of Shadows where demons gather
Co jakiś czas na mapie znajdujemy niebieskie ,,fontanny'' w których możemy zrobić następujące rzeczy: zapisać grę (gra nie oferuje zapisu w dowolnym momencie gry jak w SMT IV/ IV Apocalypse/ Strange Journey Redux, ale spokojnie punkty zapisu są rozsiane na tyle gęsto, że nawet jak zginiemy to nie musimy powtarzać godziny gry jak w Nocturnie, no i są one umiejscowione również przed bossami), dokonać fuzji demonów u Sophi (R.I.P. Mido), kupić / sprzedać rzeczy / odebrać nagrody za Mimany u Gustawa (,,Bring me more Macca next time''), czy teleportować się pomiędzy fontannami w ramach szybkiej podróży (warto wspomnieć, że praktycznie bez ekranów ładowania, co jak na grę na Switcha jest nie lada wyczynem).
Najważniejszym elementem każdego SMT, są oczywiście fuzje, to w nich spędzimy najwięcej czasu. I sprawiają one niesamowitą radochę, ba dzięki zmianom QoL łączy się demony w silniejsze osobniki dużo przyjemniej niż dotychczas. Przede wszystkim pojawiły się nowe możliwości fuzji: Dyad, Reverse i Reverse Compedium Fusion. Ta pierwsza możliwość to standardowe łączenie demonów, gdzie wybieramy demona A i dmeona B, by uzyskać demona C. Druga opcja Reverse Fusion to nic innego jak system fuzji z SMT Devil Survivor (tyle, że bez irytującej licytacji), gdzie wybieramy sobie posiadanego przez nas demona i potem gra nam pokazuje wszystkie możliwe wyniki fuzji. Trzecia możliwość to po prostu Fusion Calculator z sieci (w końcu dodali to do serii), czyli wybieramy sobie demona z listy wszystkich 214 demonów dostępnych dla gracza w grze i potem ukazują się nam jego ,,składniki'' do fuzji. Świetna sprawa, oszczędzająca masę czasu.
Oprócz przywoływania nowych demonów, u Sophi możemy też przeprowadzić Essence Fusion i kupić za chwałę (Glory), cuda (Miracles). Essence Fusion to nic innego jak fuzje esencji z Strange Journey Redux, dające nam dostęp do nauki nowych skilli (zarówno tych aktywnych jak i pasywnych), albo uzyskania ,,odporności'' od danego demona. W przeciwieństwie do Strange Journey Redux, możemy używać esencji nie tylko na demonach, ale i również u naszego protagonisty Nahobino. Miracles to nic innego jak apki z Strange Journey, czy SMT IV / SMT IV Apocalypse, ułatwiające nam rozgrywkę (wzorem Strange Journey Redux, można z nich nie korzystać, jak ktoś chce utrudnić sobie grę). Cuda są podzielone na 4 kategorie, a każda z nich dotyczy specyficznych pasywek. Jedne z nich ułatwiają nam negocjacje z demonami, inne ulepszają korzystanie z Magatsuhi Skills, kolejne zmniejszają ceny u kupca / koszt przywoływania demonów z kompedium, a niektóre nawet wzmacniają nasze ataki fizyczne / magiczne, przy okazji zmniejszając koszt zużycia MP. Co prawda niektóre z Miracles są zbyt OP (jak np. możliwość korzystania z itemów przez nasze demony), ale jak już wcześniej wspomniałem nikt nas nie zmusza do ich kupna, jeśli nie chcemy sobie zbytnio ułatwiać gry.
Negocjacje powracają
Jak się rekrutuje nowe demony ? Poprzez dyplomację. Jedną z najmocniejszych, a zarazem najbardziej irytujących rzeczy w Megatenach, od zawsze były negocjacje. Również ten system nieco przebudowano w SMT V. Przede wszystkim zastosowano tu system negocjacji z Strange Journey Redux, więc negocjacje nie są losowe jak w SMT III Nocturne, czy SMT IV. Testowałem kilka razy te same wypowiedzi u różnych demonów i za każdym razem ta sama odpowiedź była prawidłowa. Jedne demony lubią przyjazne odpowiedzi, inne flirtować, inne lubią argumenty siły. Jeżeli odpowiemy prawidłowo na 2 odpowiedzi, damy im potem to co one chcą jak w Strange Journey to się do nas na 100% przyłączą (koniec z randomowym ,,fuck you, demon left'' od demona, po wcześniejszym daniu im prezentów). Warto pamiętać, że niektóre demony nie chcą z nami w ogóle rozmawiać w New Moon i Full Moon, a twórcy dodali też pewne wskazówki do rekrutowania demonów np. kiedy jesteśmy blisko New Moon, to pojawia się w trakcie negocjacji zdanie: ,,Demon is in good mood. Maybe because the New Moon is near ?''. No i najlepsze - w grze pojawiają się również ,,unikalne'' i zabawne negocjacje pomiędzy poszczególnymi demonami (patent zaczerpnięty z niewydanego w Europie SMT Devil Summoner Raidou Kuzunoha versus King Abaddon). Moimi ulubionymi są jak Caith Sith dostał kosza od Nekomaty kiedy próbował ją zaprosić na herbatkę z kocimiętką, albo Belfegor z Syreną, kiedy ten pytał ją o ,,przeczyszczenie'' muszli klozetowej :D
System walki: Press Turn z SMT 3-4 + Buffy z Persony 3-5. Mechanika Smirk z SMT 4 wywalona do kosza.
Tak najkrócej można opisać jak wygląda walka w SMT V. I muszę przyznać, że ten miks pomimo uproszczenia wyszedł Atlusowi bardzo dobrze. Co prawda niektórzy mogą narzekać, że buffy są czasowe jak w Personie 3-5 i stackują się tylko 2 razy, a nie 3-4 razy jak w Nocturnie, Strange Journey i SMT IV (ale każdy kolejny identyczny buff/debuff resetuje licznik o kolejne 3 tury). Boleć też może niektórych, że przez podział na buffy single target i multi target jak w Personie 3-5 wiele użytecznych wcześniej skilli takich jak Dekunda / Dekaja / Makarakarn / Tetrakarn / single target buffy stały się usleless (ach ta casualizacja), no ale cóż poradzić. Atlus prawdopodobnie zrobił te zmainy w buffach, żeby nowi graczy z Persony 5 nie musieli się uczyć, że buffy w SMT są wieczne i AoE. Sam system walki Press Turn, jest jednak świetny i uważam go za jednego z najlepszych w turowych RPG. Jeżeli wrogom zadamy dmg w słabość lub wejdzie nam ,,krytyk'' zyskujemy dodatkową turę. Jeżeli chybimy lub trafimy wroga w odporność, to tracimy turę. Tyczy się to samo w turze wroga. Same pojedynki przypominają te z Pokemonów (a raczej to Pokemony przypominają SMT, bo to Megami Tensei były pierwszymi tego typu grami), tyle, że walczy też ,,trener''. Nowością jest, wspomniane przez ze mnie wcześniej Magatsuhi Skills, z których możemy skorzystać po wypełnieniu paska u prawej - górnej części ekranu. Są to potężne ataki specjalne, albo buffy/debuffy których należy używać z głową, gdyż ponowne napełnienie tego paska trochę trwa, zwłaszcza w early game. Dostęp do kolejnych Magatsuhi Skills odblokujemy poprzez robienie side questów, pokonanie bossów, albo wraz z rozwojem fabuły. Jak nie trudno zgadnąć, niektóre są OP - szczególnie ten pierwszy, co daje darmowe krytyki (czyli free tury). Twórcy również nieco odświeżyli sam Press Turn, Teraz komenda Pass (przekazanie tury na następnego demona) nie powoduje, że tracimy pół ikonki Press Turn (pół tury), lecz cała ikonka zaczyna nam ,,migać'', więc jeśli nasz demon nie użyje jej w swoim następnym ruchu, tracimy całą turę. Samo przywoływanie nowych demonów na plac boju nie kosztuje już całej tury, tylko pół. Zwiększono (i to znacznie) też koszt skilli, szczególnie buffów/debuffów, więc koniec już z bezmyślnym ich spamowaniem jak to było w SMT III Nocturne i SMT IV.
Lekkiej przebudowy dostał też sam system zdobywania nowych poziomów doświadczenia. Przypomina on ten z Strange Journey tzn. rozwój postaci jest losowy + możemy dodać tylko jeden punkt do poszczególnych statystyk: Siła, Witalność, Magia, Zręczność i Szczęście. Prawdopodobnie zrobili to w celu polepszenia balansu (wiem leniwy sposób) pooszczególnych buildów, żeby one nie były tak broken jak to było w SMT IV na poniższym memie:
Warto zaznaczyć, że w przeciwieństwie do SMT III, czy IV / IV Apocalypse oba buidly pod DPS (Magic i Strength build), są równie dobre i przydatne przez cały okres gry. Jednak przez skill Murakumo (najmocniejszy skill w grze) tym razem nieco lepszym wyborem w late game wydaje się być Strength build, ale Magic build z Pierce też jest niezły.
O mój YHVH, jak ta gra dobrze brzmi i wygląda
Shin Megami Tensei V to pierwsza gra Atlusa stworzona na silniku Unreal Engine 4 i śmiało mogę powiedzieć, że jest to nie tylko najładniejsza gra od tego studia, ale i również jedna z najpiękniejszych gier dostępnych na Nintendo Switch. Miejscami gra wygląda jak gra na PS4, a nie na Nintendo Switch. Modele postaci, szczególnie demonów są nie tylko bardzo dobrze wymodelowane, ale i również znakomicie animowane (a to rzadkość w japońskich grach). Animacje ataków są po prostu przepiękne (ach ten Morning Star u Lucyfera), na szczególną uwagę zasługują ,,cieszynki'' zwłaszcza poniższy taniec u Idun. No i ten niesamowity artstyle od Doi, a nowy design Lucyfera jest w końcu zrobiony jaka należy i nie przypomina już UFO z SMT IV. Cutscenki w grze również są zrealizowane po mistrzowsku.
Oczywiście czasami zdarzają się tekstury w jakości rodem z PS2, szczególnie jeśli chodzi o obiekty związane z środowiskiem (budynki, podłoże, drzewa, skały), czasem framerate spada dosyć mocno, a pop-in daje siwe znaki. Do tego dochodzi oczywiście skopana synchronizacja pionowa (zmora większości japońskich devów pracujących na Unreal Engine), co skutkuje rzadkim stutteringiem. Trzeba pamiętać o jednym, ta gra to ekslusive na Switcha i większość problemów przy takim poziomie grafiki wynika raczej nie z niedbalstwa twórców (Team Maniax do tej pory tworzył bardzo dobrze zoptymalizowane gry na starszych konsolach), a z ograniczeń sprzętowych tej konsoli. Na emulatorze Yuzu ponoć gra działa w 60 FPS w 4K bardzo płynnie, oczywiście na odpowiednio mocnym PC. Ba nawet pojawiły się już pierwsze mody:
Muzyka w SMT V jak to zwykle w Megatenach bywa, jest świetna. Za kompozycję utworów w SMT V odpowiada ,,nowa twarz w SMT '' Ryota Kozuka (SMT IV, SMT IV Apocalypse), oraz weteran serii Toshiki Konishi (Persona 2 Innocent Sin PSP, Persona 2 Eternal Punishment PSP, SMT Devil Survivor 2, SMT IV, Persona 5 Royal), razem tworząc świetny soundtrack. Standardowo dla gier z serii, część utworów jest zupełnie nowych + część to remiksy z poprzednich gier z serii. Moje ulubione utwory z gry:
Ale najlepszy jest ten:
Nie wszystko jest jednak idealne
Pora przejść do wad gry, a wbrew pozorom SMT V trochę ich ma i to dosyć spore. Największym zawodem w SMT V jest story pacing (nie mylić z fabułą, która jest w SMT V dobra, ale poprzednie części miały według mnie lepiej napisany scenariusz no może oprócz SMT IV Apocalypse). Sam pomysł na fabułę z Mandala System jest świetny i kilka patentów (np. po raz pierwszy w historii serii 2 osoby reprezentują jeden Alignment), gorzej niestety z wykonaniem. Dawno nie grałem w grę z tak słabym story-pacing, a myślałem, że po SMT Devil Survivor 2, SMT IV Apocalypse, Tokio Mirrage Sessions, Personie 5, Personie 5 Royal wyciągnęli z tego wnioski i się poprawił. Nic z tego. Nawet się pogorszył. Atlus ewidentnie po przejęciu ich przez SEGĘ daje dupy z scenariuszem.
Po pierwsze historia jest dziurawa jak ser szwajcarski. Ginie postać X od Lahmu (ci co grali będą wiedzieć o kogo mi chodzi), by potem nagle z dupy zostać przywrócona do życia. Noob Yuzuru korzysta z Demon Summoning Program jak Aleph przed walką z YHVH, nie wiem skąd on się nauczył przyzywać demony, aż prosiło się o dodanie cutscenki z Stephenem który uczy go korzystania z Demon Summoning Program. Albo Shohei Yakumo pojawia się 2 razy by coś ci powiedzieć, by potem zniknąć i pojawić się pod koniec jako Neutral Alignment charakter pod koniec gry., bez absolutnego charakter developingu. Ja wiem, że SMT nie są ,,character driven'' JRPG, ale SMT 1, SMT 2, czy zwłaszcza SMT Strange Journey udowodniły, że da się napisać ciekawy scenariusz i interesujące postacie, pomimo mocnego focusu na dungeon crawling.
Po drugie, gdzie do cholery się podziała Myiazu i Khonsu ??? Dziewucha pojawia się tylko na początku gry, by potem nawet nie było jej w endingu !!! Mam wrażenie ,że ona została dodana do gry tylko dlatego, żeby fani Persony 5 się jarali nową waifu, że wygląda jak Joker. Khonsu nie lepszy, przewodniczący Bethel Egypt Branch jako jedyny z wszystkich pozostałych przywódców został sprowadzony do ... bossa z side questa !!! WTF, tak ważna postać dla gry, a pominięto ja całkowicie. Słyszałem, że Khonsu, Myiazu i Shiva mają swoją rolę dopiero po pierwszym przejściu gry, w ramach True Endingu. Dlaczego żeby dostać ten True Ending (na dodatek to jedyny w miarę porządny ending w grze, bo standardowe Law / Neutral / Chaos Ending to straszna bieda), muszę przejść najpierw nie tylko grę, ale i wykonać poszczególne side questy tak jak to było w SMT IV - a to była jedna z niewielu dużych wad SMT IV !!!
Po trzecie Ichiro Dazai. Jest to jedyna postać w grze z jakimś tam charakter developmentem, problem w tym, że lepiej byłoby gdyby go w ogóle nie było jak u Yakumo, czy Yuzuru. Dlatego pozwolę sobie na jego porównanie z pozostałymi przedstawicielami tej ,,frakcji''. Najgorszy przedstawiciel Law w historii SMT. W porównaniu do Zayina z SMT 2, Akane z Raidou 2, czy Zelenin z Strange Journey wypada on naprawdę źle. Ichiiro jest tak beznadziejny, że aż go przez to polubiłem. No i ta jego scenka z czapką. Co to miało być ? Jakiś tam manifest ? Do tego na dobitkę, zmienił fryzurę na tą u Vergila z Devil May Cry, której osobiście nie znoszę. Do tej pory się z tego śmieję.
Mam też zastrzeżenia co do Alignment System. Jest to jedyna część w serii, gdzie twoje wybory mają co prawda wpływ na twój Alignment, ale nie na zakończenie jakie otrzymasz grę (stąd możesz skończyć chaotycznym Nahobiono i dostać np. Law Ending - bez sensu). Zakończenie w SMT V, po prostu ... sobie wybierasz pod koniec gry, więc twoje wybory w dialogach tak naprawdę nie mają już żadnego wpływu na przebieg fabuły jak to było w poprzednich grach. Jedynie na co twój Alignment ma realny wpływ to ... dwa ekslusywne side questy w Empyrean. Bida panie.
Kolejnym minusem są dungeony. W grze są tylko trzy, do tego zrobione bezndziejnie. Ja wiem, że casualizacja serii i te sprawy, ale dungeony w SMT V są tak prostackie i łatwe, że nie wiem po co je wsadzali do tej gry. Podstawą w dobrym dungeon crawlingu są trzy rzeczy: pułapki (których w SMT V brak), zagadki logiczne (których w SMT V brak) i pomysłowość np. trapdory, zabawy z teleportami, dark roomy, pit falle (tego również w SMT V brak). Zamiast tego co mamy ? Pierwszy malutki ,,dungeon'' w szkole to typowe idź od punktu A do B i od czasu do czasu cofnij się do Jack Frosta po leczenie. Prościzna i nuda. Drugi dungeon jest już większy, ale przez elementy platformówkowe mam takie wrażenie, że zaprojektował go nie Team Maniax, a Team Sonic. Zasada jest prosta, jeśli nie umiesz robić zręcznościówek to się do tego na siłę nie zabieraj. Plus za pomysł, minus za wykonanie. Trzeci, ostatni dungeon z zatrzymywaniem czasu miał być tym ,,logicznym''. Problem w tym, że w grze istnieje broken skill o nazwie Estoma, który powoduje teraz, że absolutnie każdy wrogi demon bez względu na lvl MC nas kompletnie ignoruje. Po prostu sobie ,,przebiegłem'' ten dungeon, mając wywalone na tą zagadkę logiczną. Ktoś tu ewidentnie tego nie przetestował. A szkoda, bo to był jedyny dungeon w SMT V z potencjałem, ale został zmarnowany przez brak testów.
Ostatnim minusem jest angielski dubbing, który wypada znacznie gorzej od tego z SMT IV. Na szczęście Atlus w przeciwieństwie do SMT IV dał możliwość zmiany na doskonały japoński dubbing (z wieloma gwiazdami japońskiego dubbingu), który wypada o niebo lepiej. Doceniam Atlus West za to, że dał szansę małodoświadczonym angielskim VA, zamiast w kółko zatrudniać ciągle tych samych VA z Persony, ale poza Aogamim, Amanozako, Nuwą i Yakumo reszta wypadła po prostu słabo. Szczególnie źle się słuchało angielskiego Tao i Yuzuru, brzmieli sztucznie i amatorsko.
Weterani mogą też narzekać, że gra jest jeszcze łatwiejsza od SMT IV, nawet grając na hardzie. Również poziom trudności samych bossów rozczarowuje, szczególnie, tych finałowych. W porównaniu do Shekinah z Strange Journey Redux, Mem Aleph z Strange Journey, czy YHVH z SMT IV Apocalypse końcowi bossowie w SMT V są leszczami. Jedynie Lahmu i druga walka z Zeusem sprawiły mi problemy.
Podsumowanie
Atlus po raz kolejny dostarczył nam doskonałą grę po względem gameplayowym i po raz kolejny od 2009 roku (po Devil Survivor i Strange Journey) zawiódł pod względem story pacingu. Firma powinna na poważnie pomyśleć o zatrudnieniu porządnego scenarzysty, bo w tym temacie ewidentnie ostatnie ich gry leżą i robią pod siebie (nie liczę Vanilaware). No i oczywiście polityka DLC, wycięcie Fiendów w ramach DLC to obrzydliwy ruch z strony Atlusa, ale jako, że oceniam grę, a nie firmę, to nie odejmuję za to punktów od oceny. Jeżeli jesteś w stanie przymknąć oko na źle poprowadzoną fabułę (nie mylić z złą fabułą) i casualizację ,,hardcorowej'' serii, będziesz się przy SMT V bawił świetnie, bo gameplay i eksploracja są najlepsze w całej serii. Jeżeli nie, poczekaj kilka lat na ,,definitywną edycję'' SMT V z poprawionymi endingami i story pacingiem. Znając Atlusa, jestem niemal na 99% pewny, że wydadzą w przyszłości coś w stylu Shin Megami Tensei V Redux. Mam nadzieję, że moja recenzja się spodobała i była przydatna. Przejście gry na hardzie, wypełnienie 100% Demon Compedium, znalezienie wszystkich Mimanów, zrobienie wszystkich side-questów zajęło mi równo 100 godzin. Normalne przejście gry powinno zająć około 50 godzin. Zakończenie: Law Ending.