Sonic The Pop In - recenzja gry (Nintendo Switch)

BLOG RECENZJA GRY
1352V
user-78296 main blog image
Sejman22 | 12.11.2022, 16:05
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 Team Sonic nie ma ostatnio szczęścia do tworzenia gier. Ich gry o Sonicu już od 10 lat szorują o dno, Phantasy Star Online 2 New Genesis okazało się być katastrofą, zaś rebot Sakura Wars powiedzmy, że zebrał ,,mieszane uczucia'' w Japonii (review bombing). Ich najnowszy tytuł - Sonic Frontiers to bardzo kontrowersyjny przypadek. Sztandarowa produkcja od Team Sonic zbiera mocno rozbieżne oceny w serwisie Metacritic: 72% od dziennikarzy i ... okolice 90% od samych graczy. Której z tych ocen wierzyć ? Czy wersja Switch to rzeczywiście gówno ? Tego dowiecie się z mojej recenzji.

 

Początek przygody to tragedia

 Pierwsze co się rzuca po uruchomieniu gry to interfejs. Mocno przypomina mi Assasin's Creed, lub inne typowe gry robione po Unity. Jeżeli będziecie grać na Switchu to przed rozpoczęciem gry, polecam w opcjach ustawić odległość kamery z 100% na 30%, dzięki czemu gra nie tylko będzie mniej chrupać, ale i sprawi, że Sonic będzie przede wszystkim widoczny, a nie wyglądać jak niebieska kulka. Wybieramy Nowa Gra, następnie poziom trudności (Easy, Normal, Hard) i tryb sterowania dla noobów, czy weteranów serii (Action lub Speed), następnie wciskamy OK i przed naszym oczom ukazuje się pierwsza cutscenka. Sonic wraz z Amy i Tailsem lecą sobie samolotem, w między czasie mamroczący coś pod nosem Dr. Eggman naciska przycisk w jakiś ruinach, a nasi bohaterowie nagle ladują w innym wymiarze. Sonic przenosi się do pierwszego etapu w Cyberspace, który pełni swego rodzaju samouczek. Po jego przejściu, ladujemy na pierwszej wyspie o nazwie - Kronos Island i jak nie trudno zgadnąć naszym zadaniem będzie uratowanie wciągniętych w portal przyjaciół. I muszę przyznać, że pierwsze wrażenie po wyjściu z Cyberspace jest ... fatalne.

 Powyższy zrzut ekranu dokładnie obrazuje jak Sonic Frontiers wygląda na Switchu. Gra hula na Hedgehog Engine 2.0 (Sonic Forces, Sakura Wars PS4, Phantasy Star Online 2: New Genesis) i teraz chyba wiadomo, czemu Phantasy Star Online 2: New Genesis, czy Sakura Wars nie wyszły na Switcha. O ile ta ostatnia gra która jest głównie przygodówką / Visual Novel myślę, że jeszcze dałoby radę ją przeportować na Switch bez drastycznych cięć, tak z PSO 2 NG byłby już ogromny problem, nie wspominając o tym, że PSO 2 NG nawet na mocarnym PC potrafi gubić klatki i ma również uciążliwy pop in. Nie oszukujmy się, Switch delikatnie mówiąc nie jest zbyt mocnym sprzętem, ale w porównaniu do innych gier z (pół)otwartym światem takich jak np. Shin Megami Tensei V, czy Xenoblade Chronicles 3, Sonic Frontiers wygląda po prostu paskudnie i tylko potwierdza, że gry na Hedgehog Engine 2.0 w otwartym świecie nienajlepiej działają na Switchu. Pierwsze co rzuca się w oczy to niewielki zasięg rysowania (LOD) i wręcz niemiłosierny pop in tekstur. Kiedy pędzimy Soniciem po mapie, dosłownie co 5 metrów wyskakuje nam jakieś drzewko, czy krzaczek rodem z Colin McRae 2.0 z PSX-a. Fakt po kilku godzinach gry człowiek się do tego przyzwyczaja, ale niesamowicie psuje to immersję. Drugim elementem jest niska jakość samych tekstur i nienajlepsza optymalizacja. Gra działa w docku w 720p. , zaś w trybie przenośnym w 480p. (jest to rozdzielczość Sonic Adventure z Dreamcasta) i w obu przypadkach celuje w 30 FPS. Celuje, bo gra ma niestety również problem z stabilnym frameratem. Nie są to na szczęście duże spadki FPS, ale mam wrażenie, że gra działa w około 25-30 FPS, przy tak mizernej oprawie twórcy mogliby się bardziej postarać. Nie chcę wam pokazywać tekstury skały z bliska i deszczu, bo byście chyba dostali zawału. Dobrze, że chociaż ekrany ładowania są szybkie, nawet na Switchu loadingi trwają maksymalnie kilkanaście sekund. Trzecim minusem oprawy na Switchu jest fatalna widoczność, grając w trybie przenośnym wszystko jest rozmyte jak psia kupa, przy domyślnym ustawieniu kamery Sonica kompletnie nie widać w nocy kiedy nie używa pędu. Jednak po ustawieniu kamery na bliższą odległość i w pozostałych wyspach z widocznością jest już o niebo lepiej.

 Jednak najbardziej, co przeszkadza w Sonic Frontiers jest niespójność w designu gry. Kreskówkowy Sonic gryzie się mocno z realistycznym, pustym otoczeniem i przez to gra przypomina jakiegoś fanowskiego moda do PSO 2 NG, albo demo technologiczne na Hedgehog Engine 2.0. A sam interfejs rodem z gier na Unity (konkretnie Monark) mocno pomaga w tym odczuciu. Koncept na grę może i dobry, ale wykonanie jest po prostu nieprzemyślane. Sama konstrukcja otwartego świata również jest nieprzemyślana. Ringi, raile wiszące w powietrzu ala spaghetti, platformy porozrzucane po mapie bez żadnego ładu i składu, wszystko to jest za przeproszeniem ,,nasrane'' jakby było wyjęte z jakiegoś generatora losowych map. Wielka szkoda, że twórcy nie postawili na cel-shading, albo stylizowany art style taki jaki znajdziemy w etapach w Cyberspace. Muzyka w open worldzie to generyczny ambient i szybko się zapętla, kompletnie nie zapada w pamięć, no może poza starciami z bossami każdej z wysp. Dużo lepiej jest z muzyką w Cyberspace, tam dominują energetyczne techno-Sonicowe kawałki i słuchało mi się ich z bananem na twarzy. Cutscenki sterylne i gryzą się z otoczeniem, ale są poprawnie animowane.

 

Na szczęście z biegiem czasu jest lepiej

 Początek recenzji brzmi jak opis kolejnego Sonica paździerza i ,,Team Sonic never learn'', całe szczęście reszta gry jest już zrobiona naprawdę porządnie, chociaż też nieidealnie. Zdecydowanie najlepszym elementem Sonic Frontiers jest zróżnicowany i wciągajacy gameplay. Pod tym względem twórcy wzięli się ostro do roboty po fatalnie przyjętym Sonic Forces. Już samo łażenie po wyspach sprawia przyjemność, do tego dochodzą zróżnicowane (ale proste) minigry, takie jak np. ustawianie promieni światła, odprowadzanie Koko, ucieczka przed pustynnym wijem (?), wędkowanie, zbieranie nasion roślin, zagadki logiczne z panelami, wyzwania na czas itd. A to tylko część z nich. Niestety problemem jest nienajlepszy gameplay loop tzn. to co robiliśmy już w pierwszej wyspie będziemy robić w 90% w kolejnych. Przydałaby się lepsza dywersyfikacja aktywności pobocznych, bo ich recykling po jakimś czasie zaczyna nużyć. Przeszkadzać też może fakt, że główny wątek jest zrobiony typową dla sandbox-ów metodą ,,przynieś, podaj, pozamiataj'' tzn. idziemy od postaci X do postaci X, dajemy mu X ilość X czegoś tam, następuje cutscenka i tak w kółko.

 Chwilę wytchnienia od monotonii dają nam klasyczne etapy w Cyberspace, które są zrobione moim zdaniem poprawnie (przede wszystkim wyglądają one ładnie, nawet na Switchu), pomimo wręcz perfidnego recyklingu assetów z Sonic Adventure i Sonic Unleashed. W nich przeszkadzają mi następujące rzeczy: irytujący lock-on (czasami lock-on nie nadąża za prędkością poruszania się jeża, przez co wybieramy ,,nie to co trzeba'' co kończy się wyrzuceniem z trasy), ,,nie zero- jedynkowe'' przeskakiwanie Sonica pomiędzy railami (tzn. minimalne zbyt mocne wychylenie gałki w lewo/prawo kończy się wyrzuceniem Sonica poza rail i ragem, ciągle się nie mogę do tego przyzwyczaić), kamera czasami jest ustawiona zbyt blisko Sonica (zbyt ,,efekciarskie'' ujęcie kamery), no i nierówny poziom trudności. Większość etapów zrobiłem z oceną S za pierwszym podejściem (a w Sonica jestem raczej przeciętny), a kilka z nich jak np. etap 1-2 ma tak ciasne czasy, że zrobienie S przy moich umiejętnościach będzie graniczyć z cudem. Cyberspace 1-2 ukończyłem z czasem 0:56 i za Chiny Ludowe nie wiem co trzeba w nim zrobić, żeby zejść poniżej 0:55 i dostać rangę S. Pomimo powyższych wad, poziomy w Cyberspace uważam za plus.

 

Walka niby fajna, ale button mashing to wciąż najbardziej efektywny sposób na większość przeciwników

 Dostęp do kolejnych wysp uzyskujemy po uzbieraniu wszystkich tzw. szmaragdów chaosu i pokonaniu world-bossa, walcząc po drodze z napotkanymi oponentami. Rodzajów przeciwników jest sporo od szeregowców padających na ,,strzała'', przez laserowe działka, skaczące śrubki, szybkich Shinobi (nie wiem czemu, ale w polskiej lokalziacji przetłumaczyli Shinobi na Ninja, a to przecież nie jest to samo ...), po minibossów typu: ,,coś'' przypominające platformę wiertniczą Strider, przypominający żuka Tank, czy walczący w ringu robot Sumo, kończywszy na world-bossach takich jak np. Tytan (Giganto w beznadziejnej polskiej lokalizacji). Przyczepiłbym się do szalejącej kamery w walkach z niektórymi z tych bossów, a Sonicowi zdarza się też czasami ,,wtopić'' w nich ,,tekstury''.

 Na każdego z nich trzeba znaleźć sposób, chociaż ja i tak używałem na większość z nich starego, dobrego button mashingu przeplatając z zasięgowym ,,Homing Missles'' i AoE z włączonego przez krótki czas combo mode. Przy tych z ,,pancerzem'' uzywałem cyberkręgu / szybkiego cyberkręgu zarówno do ataku, jak i ... leczenia. Nie jest to może najlepszy system walki jaki widziałem w platformówkach, ale jest o niebo lepszy od tego co było w ich poprzedniej grze - Sakura Wars na PS4, czy Sonic Forces, a to już jakiś tam postęp. Twórcy dodali też proste elementy RPG, niestety tak jak się obawiałem, są one ,,zbyt proste''.

 Umiejętności do odblokowania jest raptem tylko 12, więc grając normalnie przez kilka godzin, nic nowego nie ulepszasz. Po drodze, też zbieramy Koko i zielone/czerwone kule do wzmacniania czterech statystyk: atak, obrona, szybkość i maksymalna ilość ringów (odpowiednik Sonicowych punktów życia), ale ich przyrost nie jest na tyle zauważalny, żeby stanowiły jakiś sensowny odpowiednik level-up system. Do tego dochodzi skopana na maksa ekonomia gry, ktoś to w ogóle testował ? Ringów jest tak dużo na mapie wysp, że nie ma absolutnie żadnego sensu ich zbierać, bo same po drodze wpadają. Za same ringi nic też nie można kupić np. muzyki / artów w galerii, strojów, postaci do odblokowania (w grze gramy tylko Soniciem), no nie wiem cokolwiek. Ringi w Sonic Frontiers (w open worldzie) są właściwie tylko po to, żeby sobie uzupełniać u Sonica HP, a jako, że Sonic sam potrafi sobie ,,wykopać'' Ringi do leczenia za pomocą cyberkręgu, uganianie się za nimi po mapie jest własciwie bezcelowe. Zwyczajnie w połowie gry, mamy już odblokowane wszystkie 12 umiejętności i nie mamy co z walutą robić.

 

Podsumowanie, w końcu dobry Sonic w 3D, ale ...

... port na Switcha pozostawia wiele do życzenia. Stąd taka niska ocena. Jeżeli jesteś w stanie przełknąć brzydką oprawę, sporadyczne spadki FPS, bardzo uciążliwy pop in, oraz niespójność w designie i preferujesz przenośne granie to można rozważyć kupno gry na Switcha, ale tak za 50% ceny. Jeżeli nie, bierz wersję na PS5, XBSX lub PC, tym wersjom śmiało można dać solidne 7/10. Ja przy ocenianiu Sonic Frontiers na Switcha zastosowałem system oceniania gier z CD-Action:

Grywalność: 7/10

Wideo: 3/10

Audio: 5/10

I wyciągnąłem z tego średnią ocen, czyli dałem wersji na Switch ,,tylko'' 5/10. Pozostałym wersjom Sonic Frontiers śmiało można dodać te dwa punkty do oceny. Aha jeszcze jedno: w Sonic Frontiers są elementy rodem z Pachinko tzn. co kilka nocy pojawia się ,,deszcz gwiazd'' z minigierką z ... jednorękim bandytą. Miejcie to na uwadze, zostawiając dziecko samemu z grą.

Oceń bloga:
18

Ocena - recenzja gry Sonic Frontiers

Atuty

  • W końcu dobry Sonic w 3D
  • Naprawdę porządny gameplay
  • Zróżnicowane minigry
  • Fajnie zrealizowana walka (mimo okazjonalnego button mashingu)
  • Epickie starcia z bossami
  • Etapy w Cyberspace dają radę
  • Dla lubiących uganiać się za pierdołami i znajdźkami - zbieractwo
  • Ładna i kolorowa grafika w Cyberspace (nawet na Switchu)
  • Przyzwoita długość gry jak na Sonica (około 30h)
  • Dobry koncept (niestety gorzej z jego wykonaniem)

Wady

  • Początek gry jest tragiczny (wyspa Kronos)
  • Wady wynikające z większości sandbox-ów (przynieś, podaj, pozamiataj, pustka, powtarzające się po pewnym czasie aktywności)
  • Nienajlepszy game-loop, w każdą wyspę gra się właściwie tak samo
  • Niezbalansowany poziom trudności i drobne techniczne problemy w Cyberspace
  • Paskudna grafika (w otwartym świecie) + spadki FPS na Nintendo Switch
  • Uciążliwy pop in
  • Nierówna muzyka (świetna w Cyberspace, generic w Open Worldzie)
  • Problemy z szalejącą kamerą i wtapianiem się Sonica w tekstury podczas walk z bossami
  • Elementy RPG zbyt proste i niewiele one wnoszą do gry
  • Nieistniejąca ekonomia gry, w połowie gry nie wiadomo, co z walutą robić
  • Fabuła jest generic
  • Możliwość gry tylko Soniciem
  • Niespójność w desginu, kreskówkowy Sonic mocno gryzie się z realistycznym światem
  • Gra momentami rzeczywiście wygląda jak technologiczne demo, albo fanowski mod do PSO 2 NG
  • Niechlujna polska lokalizacja
Avatar Sejman22

Sejman22

Sonic Frontiers to w końcu dobry Sonic w 3D. Jednak wersji na Nintendo Switch, daleko jest do chociażby przyzwoitego portu. Niestety Hedgehog Engine 2.0 to trochę zbyt wymagający silnik dla Switcha i byłoby lepiej, gdyby Sega wydała tą grę również w wersji Cloud. Na pewno nie jest to gra dla osób z uczuleniem na pop in :)

Którym ocenom nt. Sonic Frontiers wierzysz bardziej:

Dziennikarzy (średnia 72% na Metacritic)
153%
Graczy / fanbojów Sonica (okolice 90% na Metacritic i Steam)
153%
Mojej recenzji
153%
Recenzji ,,pozytywnego'' Gruchy (ocena: 8/10 na PPE)
153%
Nie wierzę ani dziennikarzom, ani graczom, wolę samemu się przekonać
153%
Pokaż wyniki Głosów: 153

Komentarze (31)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper