Starfield: Co poszło nie tak?
W poprzednich artykułach często poświęcam uwagę "Starfieldowi". Jest to temat dość nośny oraz ciekawy z punktu widzenia branży. Dawno nie było widać tak wielkiej polaryzacji, jeżeli chodzi o pojedynczy tytuł. Przynajmniej z perspektywy polskiego gracza. Postanowiłem bardziej przybliżyć problem, który towarzyszy "Polu Gwiazd".
Ten tekst powstał z perspektywy wieloletniego fana PS. Od początku miałem PSx, później PS2, PS3, PS4, i coś we mnie pękło. Chwilę przed premierą PS5, wiadomości nie napawały optymizmem w związku z nową polityką Sony. Panowało wtedy przekonanie: Sony nic nie musi.
I wtedy gruchnęła wiadomość: Xbox kupuje ZeniMax.
Bethesdę od zawsze kochałem, i nie przeszkadzał mi już leciwy silnik Creation Engine. Nawet pomyślałem: Dobrze, że działają na tym samym silniku, ponieważ siłą ich gier zawsze były mody społeczności. Więc szybko folder "mods" się wypełni. Z uśmiechem przyjąłem wiadomość, że gry będą w Game Pass i zamówiłem XSX.
Starfield to nie Crap
Starfield" to gra 10/10… no nie… coś poszło nie tak w procesie produkcji. I już nie mówię o technicznym aspekcie produkcji, tylko o całej otoczce. Odbiór gry jest mocno zafałszowany przez efekt wojen konsolowych. W dodatku same działania twórców zaszkodziły marce. Marce, która była nowa na rynku i rozchodziła się jak świeże bułeczki.
Bolączki:
Wony Konsolowe
Zacznijmy od najgłośniejszej bolączki. Ekskluzywność na Xboxa. Choć co to za ekskluzywność, skoro działa i na konsoli i na PC, gdzie na PC można kupić na Xbox oraz Steam. Zresztą… Ta wiadomość wystarczyła, by doszło do pierwszego konfliktu. Część graczy niebieskich poczuła się urażona, że zieloni wykupują sobie tytuły. Nie, żeby coś, ale był to projekt jeszcze na etapie tworzenia, i nie było zapowiedziane, na jakie konsole trafi. Poza tym, Sony działa podobnie. Business is Business. Sam fakt już wystarczył sporej części graczy do wyrobienia sobie opinii i złego pierwszego wrażenia. A wiadomo. Jeżeli ktoś wyrobi sobie opinię, to nie będzie szukał plusów, tylko potwierdzał swoje przekonania. Jest to spory problem, bo nie oszukujmy siebie. Obóz niebieskich posiada spory kawałek tortu.
Tood Murray
Kolejnym błędem było pompowanie balonika, wiedząc, jaki jest stan techniczny. Z grubsza to powtórzenie Sean'a Murraya. Todd Howard wychodzi i prawi, jaka to gra będzie wspaniała. Jakie otwarte światy. 1000 planet do zwiedzenia… No… Sorry ziomuś, ale nie %$#*$!&. Wiesz, że tych planet to tak nie do końca oraz że ten otwarty świat to wycinek. Rozumiem ograniczenia technologiczne, ale to nie opowiadamy bajek, bo szybko cię sprowadzą do parteru. I nie uważam, że No Man's Sky robi to lepiej. To inne gry i mechanika też jest inna. Szum wokół gry już był. Po prostu: za dużo hype'u i balonik pękł.
Recenzje
Innym problemem jest to, o czym pisałem w poprzednim artykule: oceny 10/10 i "Ochy Achy" recenzentów. Ponad 50 artykułów z samymi 10. Przepraszam... ktoś w to grał? Gra świetna... ale nie wybitna. To Skyrim po cyklu czeskiej, chińskiej i rosyjskiej mety. Gra się świetnie, ale to już znamy. Mechaniki z Fallout 4, świat ze Skyrim, postacie z Oblivion. Czy recenzenci zostali kupieni? Czy byli po szkoleniu Pana Wiesia? Nie wnikam. Ale sam zachwyt recenzentów, podczas gdy wszyscy widzą po części odgrzewany kotlet, nie wróży dobrej kombinacji. Rozumiem chęć podlizania się i robienia pozytywnego szumu, ale to może przynieść przeciwny efekt.
Prosze czekać... Trwa Ładowanie
Rozumiem też złość na projekt gry i tu mam mieszane uczucia. Z jednej strony widać, że Starfield zatrzymał się w latach, gdzie lokalizacje były instancyjne. Przykład Mass Effect 2, gdzie każda misja była osobną instancją. Z drugiej strony pozwala to na łatwiejsze zarządzanie projektem oraz większą kontrolę. Wystarczy, że programista pracuje na jednej instancji i nie musi się martwić, jak to wpłynie na resztę świata. Z drugiej strony mamy czas ładowania, co jest uciążliwe przy ciągłym przemieszczaniu się między instancjami. Jednakże... to projekt Bethesdy. Grałeś w jedną grę, widziałeś trailery oraz obszerny gameplay. Wiesz, czego się mogłeś spodziewać. Ja się nie zawiodłem, bo czekałem na Fallout w kosmosie. A 5 sek ładowania udźwignę...
Tutaj ładujesz naboje...
Sporym grzechem Bethesdy jest powolne wsparcie po premierze. Za późne łatanie krytycznych błędów, dwumiesięczna zwłoka przy DLSS, brak informacji o dodatku, brak informacji o Creation Kit. Te działania wołają wręcz o pomstę do nieba. Jak można przy takiej premierze polegać tylko na działaniach moderów? Jak można nie łatać hotfixami krytycznych błędów misji? Jak można dwie miesiące wdrażać jedną z ważniejszych technologii (DLSS)?
To dobra gra, która miała okazję być znakomitą. Uważam, że mogła stanąć do GOTY, tylko twórcy sami podkopali szanse. Bo klimat był świetny, możliwości ogromne, a szkielet piaskownicy z wielkim potencjałem. Jeżeli ktoś śledził statystyki na Nexus, największej bazie modów: Starfield w ciągu miesiąca wskoczył do top 20 i miał ponad 20M pobrań. I nagle to zwolniło. Przez brak wiadomości i opieszałość Bethesdy.
... a tak przykładasz do głowy
I tu dochodzimy do największego problemu. Ciągły brak wsparcia dla graczy tworzących nowe treści. A właściwie ciągle nieudostępniony Creation Kit. Siłą Bethesdy jest aktywna społeczność, która się prześciga w tworzeniu modyfikacji i całkowitych konwersji. I o ile powstało ponad 7 tys. modów, to kropla w morzu bez edytora. Nie wiem, co tu się zadziało, ale to nie strzał z łuku w kolano, tylko przyłożenie shotguna doomguya do głowy i rozpoczęcie finishera, w rytm muzyki Nirwany. Bez udostępnionych narzędzi, pacjent będzie martwy. To dzięki modom mamy Fallout: New California, Skywind, Enderal czy komercyjny The Forgotten City. Ilu z nas nie kończyło samego Skyrima, tylko ściągało modyfikacje na budowę miast, wielkie wojny czy parkour.
Bo co działa: mamy fajny element budowy statku. Całkiem porządny element budowy bazy. Mnóstwo przedmiotów i system fizyki i interakcji. Problemem jest to, że gra była za wcześnie wydana. Chociaż patrząc na opieszałość w łataniu, może problemem jest zarządzanie projektem, bo coś za wolno to idzie.
U mnie działa...
Osobny akapit poświęcę sztucznej inteligencji. Wśród całego wylewu złości, często uzasadnionego zresztą, powstał bardzo szkodliwy mit. Wbrew opinii, AI nie było głupie: flankowało, utrzymywało pozycje w ciasnych korytarzach, zachodziło od tyłu i wycofywało się za osłony. Tylko czasami jednostki walczące wręcz miały wylew. Nie wiem, po co twórcy postanowili zachować system walki wręcz, ale kiedy przeciwnik ma broń palną i miecz albo samą do walki w zwarciu, to NPC dostaje wylewu. Poza tym sztuczna inteligencja działała naprawdę dobrze, a w wersji przedpremierowej nie widziałem większych problemów. Złapałem się nawet na tym, że byłem zły na przeciwników, którzy zabunkrowali się w magazynie na dogodnych pozycjach i nie chcieli do mnie wyjść. Czy w prawdziwym życiu ktoś, kto chroni obiekt, leci na wariata w otwarte pole?
See You Space Cowboy...
Starfield to nie mesjasz gamingu. To ofiara wojen konsolowych, wielkiego hype, złej komunikacji z graczami oraz problemów w firmie. Gra z potencjałem, ogromną rzeszą fanów od początku i fajnym klimatem. Niestety powoli jest marnowane paliwo. Czy uda się powtórzyć sukces Skyrim? Zobaczymy. Czekamy na wsparcie modów i dodatki. Może się coś ruszy. Bo pierwsze wrażenie już z nami zostanie.
Część blogu:
https://millenialsplayer.blogspot.com/