Dlaczego recenzje nic dla mnie nie znaczą, liczy się coś innego.
Witam, kojarzycie powyższego pana ze zdjęcia? To Drew Pritchard, brytyjski handlarz antykami który wystąpił również w programie telewizyjnym "Łowcy Staroci" gdzie wraz ze swoim przyjacielem i kierowcą podróżują po świecie w celu wynajdowania prawdziwych perełek do swojego sklepu. Tylko czy po odwiedzeniu domu handlowego pełnego antyków lub okolicznego sklepu bierze wszystko? Nie, rzecz która przypadnie mu do gustu musi mieć to coś. Jego i mnie łączy jedna rzecz, obaj mamy swój gust i bierzemy to co nam się podoba a nie patrzymy na zdanie innych.
To właśnie gust sprawia że gram w dane gry które wpadną mi w oko, nie obchodzi mnie totalnie recenzja ani opinia drugiej strony bo co to mi mówi? Nic. Autor recenzji ocenia gry przez pryzmat własnych wrażeń, każdy recenzent powinien starać się by opisywać grę jak najbardziej obiektywnie ale tak się nie da i kończy się na subiektywnej opinii. Świat Horizon Zero Dawn przypadł mi tak mocno że aż kupiłem sobie oficjalny zestaw Lego z Żyrafem oraz dorobiłem nieoficjalnego Skaziciela, tylko że przecież jest cała masa ludzi którym ta gra nie podeszła i opisywana jest jako nudna. Dla mnie poznawanie fabuły, dojście do tego co stało się z cywilizacją oraz poznawanie coraz to nowszej maszyny było przeżyciem niesamowitym. Tylko nadal co z tego? Dla mnie gra idealna, chętnie do niej wracam ale nadal jest cała masa osób która nie polubiła tego świata. Czy recenzent polecający tę grę nagle stanie się wyznacznikiem że musisz w nią zagrać bo wystawił jej dobrą ocenę?
Silent Hill: The Short Message darmowa gra od Konami wydana niedawno na Playstation 5 została pobrana tylko przez milion osób, na 50 milionów sprzedanych konsol jest to tragicznie niskie zainteresowanie na poziomie 2% a powtarzam gra jest darmowa. Dlaczego tak się stało? Tu akurat recenzje były średnie dla tego tytułu więc częściowo mogły przyłożyć się do niskiego zainteresowania ale bardziej stawiam tu na gust graczy a przede wszystkim na fakt że ta gra to horror. Sam osobiście nie mam psychiki do ogrywania takich gier, nie lubię efektu strachu ani jump scare'ów które dla wyjadaczy horrorów są niczym specjalnym. W zwykłych grach czasem potrafię podskoczyć gdy mnie coś zaskoczy z tyłu lub wyjdzie mi zza rogu, pamiętam jedną misję na badlandach w Cyberpunku gdzie wyczyściłem drogę w opuszczonym budynku by uratować porwaną osobę a wracając z nią do wyjścia zza rogu naskoczył na mnie przeciwnik. Albo jak miałem opory by zejść do piwnicy gdzie ukrywał się cyber psychol, na szczęście grając wtedy netrunnerem siedziałem na kamerach tak długo aż przeciwnik nie zaczął w trybie poszukiwania przeszukiwać piwnicy i mogłem go zneutralizować na odległość. A więc czy świetnie oceniane części Silent Hilla jak dwójka czy najnowsze odsłony Resident Evil sprawią że zagram w te gry? No właśnie nie, nawet jeśli bym bardzo chciał to nie mam do takich gier psychiki.
Po zobaczeniu zwiastuna Blasphemous wiedziałem że chcę zagrać w tę grę, fajna stylistyka pixel art przykuła moją uwagę. W tamtym czasie gry tego typu a zwłaszcza 2D były dla mnie popierdółkami, bawiłem się nieźle za czasów pegasusa we wszelkie gry dwu wymiarowe ale czasy się zmieniły aż tu nagle pojawiła się prawdziwa perełka która może konkurować z dużymi grami bo spędziłem przy niej spore ilości godzin. Gra w stylu metroidvani nazywana często błędnie dark soulsami 2D ale czy aby na pewno? Sam gatunek gier wziął się przecież od nazw dwóch innych gier jakim był Metroid oraz Castlevania więc dlaczego ktoś może zakazać graczom nazywać tego jak kolejna inna gra? Dark Soulsy kojarzą się z grami które są trudne a takim właśnie jest Blasphemous tylko że w stylistyce 2D i często będziecie chcieli rzucić padem o ścianę gdy po raz kolejny zginiecie. Nawet początkowy etap w obu częściach zaczyna się tak samo jak w Dark Soulsach, macie wstępny samouczek jak poruszać się postacią a po chwili dostajecie pierwszego bossa by wiedzieć że w tej grze śmierć będzie czymś normalnym. Pierwszą część póki co stawiam wyżej niż dwójkę ale to dlatego że w jedynce ze wszystkimi DLC było co robić, gra otrzymała tryb nowej gry+ oraz nowe bossy a walka z Isidorą która podczas wycierania nami o podłogę jeszcze ma czas na przepiękny śpiew było czymś fenomenalnym. Dwójka to też świetna gra, dużo lepsza platformówka względem jedynki ale po zrobieniu 100% nie ma co w tej grze robić, jedynkę przeszedłem kilka razy a tu przez brak nowej zawartości oraz nowej gry+ nie bardzo widzę sens ogrywania jej raz jeszcze i liczę że twórcy dostarczą nam kilka fajnych DLC na poziomie jedynki lub je przebiją.
Więc gdy widzisz grę która otrzymuje ocenę maksymalną a mimo to powiela archaiczne elementy sprzed 20 lat to czy jest sens ufać takim recenzjom? Oczywiście nie, rozumiem że możecie mieć swoje ulubione osoby które mają zbliżony gust do waszego ale nigdy nie będzie to 1:1 co wam się może podobać lub też nie. Ominąłem wiele gier z bardzo wysokimi ocenami lub perfekcyjnymi bo nie były w moim guście i do mnie nie trafiały, jako miłośnik Playstation również nie jestem ślepo zapatrzony w ten system i nie ogrywam wszystkiego co wychodzi spod znaku Sony gdyż nie wszystko lubię. Mój własny gust decyduje czy się skuszę na dany tytuł czy też nie. Gra 10/10 w mojej opinii nie musi być taka sama dla was i może być to średniak w waszych oczach jak wspomniany świat maszyn z serii gier Horizon. Z kolei pamiętam czasy PS3 gdzie świetnie bawiłem się w tytule Wanted Weapons Of Fate, gra wybitna nie była i zbierała niskie oceny w recenzjach ale co z tego skoro wtedy ludzie żyli filmem Wanted z James McAvoy oraz Angelina Jolie, tytuł był przyjemny dla mnie ale nie dla recenzentów. Miejcie swój gust i ostrożnie podchodźcie do recenzji innych osób oraz dajcie znać w komentarzach co sądzicie na ten temat.