Otchłań - życie w przestworzach nicości

Uwaga na ciężkie spoilery z gry Dark Souls oraz dodatku Artorias of the Abyss!
Do napisania niniejszego tekstu zainspirowało mnie kolejne ukończenie genialnego Dark Souls z 2011 roku. Tym razem dorzuciwszy kilka polan do pieca, przedłużyłem Erę Ognia i stanąłem nad Wiecznym Płomieniem z wewnętrzną dumą. Czy jeśli wybiłem w pień wszystkie wszechmocne Bóstwa, to czy tron nie należy teraz do mnie? A może samemu stając w płomieniach ogniska, poświęciłem samego siebie w bezsensownej walce o blask i ogień, która i tak jest z góry skazana na porażkę? Ciężko powiedzieć. Wiem tylko że z dwojga złego, zdecydowanie bliżej mi do tego drugiego, bardziej mrocznego zakończenia.
Era ognia powoli dobiega końca. Era żywych królów i nieumarłych poddanych. Coś się kończy, coś się zaczyna, jak pisał znany twórca powieści fantasy. Tak jak przed wiekami epoka kamiennych smoków i nieustannej ciszy się skończyła, tak i teraz przychodzi czas zmian. Ostatni płomień ledwie tli się w piecu, a Gwyn - Władca Popiołów nie ma już możliwości podtrzymania go. Od wybrańca zależy, czy wznieci go ponownie, czy zgasi na zawsze ustępując miejsca czemuś nowemu i nieznanemu.
I oto na arenę wkracza Ona. Bezkresna, mroczna próżnia, do której po przetrwaniu horroru jakim są Ruiny Nowego Londo, zmuszeni jesteśmy wskoczyć – Otchłań. Zanurzając się w ocean czerni, wchodzimy w świat wiecznego cierpienia, w której nawet najwytrwalsi mężowie ulegają starożytnej sile wiążącej umysły. Niewytłumaczalnego obłędu, z którego już nigdy się nie przebudzą. A co jeśli... wtedy właśnie następuje ich przebudzenie? A może Otchłań to nie wszechogarniająca ciemność, lecz my sami? Niekończąca się zimna pustka jako symbol człowieczeństwa?
Jeśli przyjąć za prawdę słowa wypowiadane przez Kaathe - Mrocznego Prześladowcę, o tym że wybrany nieumarły (główny bohater gry) jest przodkiem sprytnego karła, który wykorzystując Duszę Lorda zapoczątkował rasę ludzką, to czy właśnie nie takie przeznaczenie jest mu pisane? A może jest to droga bez powrotu? Ekspansja Otchłani nie będzie miała już wtedy żadnych ograniczeń, tak jak niewidoczna jest granica ludzkiej wyobraźni i chęci rozszerzania swoich wpływów. Ludzkość jest jak choroba, rak zajmujący coraz większe obszary ciała i w ostatecznym rozrachunku prowadzącym do jego końca. Czy nie taki właśnie jest charakter Otchłani, starającej się za wszelką cenę poszerzać swoje zasięgi? A jeśli tak, to co czeka świat na samym końcu tej drogi. Koniec? Zrównanie entropii wszechświata w nieskończonej pustce i ciemności?
Przymierze Artoriasa - jeden z magicznych pierścieni, który zdobywamy za pokonanie Wielkiego Szarego Wilka Sifa - pozwala nam wykorzystać potężną moc zawartego przez przedwiecznego rycerza paktu, by wejść do Otchłani, jednocześnie nie będąc przez nią pochłoniętym. Co tam znajdujemy? Nie smoka, golema, ani z pewnością nie żadnego z Bogów rządzących tym światem. Znajdujemy tam czterech ludzkich królów, a w zasadzie to co po nich zostało. Przybrali oni formę upiorów, którzy stając do walki z nami, bronią zaciekle otrzymanego od Gwyna fragmentu Duszy Lorda. Zabijając ich zyskujemy ten skarb, a zarazem przybliżamy się do możliwości zdecydowania o dalszych losach świata. Ale czy to na pewno przypadek, że to właśnie Czterej Królowie strzegą fragmentu Duszy Lorda w krainie wiecznej ciemności? A może to jest ich świat? Ich naturalne środowisko w którym żyli za życia i błąkają się w nieskończonym cierpieniu po śmierci?
Człowieczeństwo jest w świecie Dark Souls przedmiotem. Małym kamykiem, którego możemy rozgnieść w dłoni, absorbując jednocześnie jego energię i stając się „bardziej ludzkim”. Ale z czym to się wiąże? Tylko z jednym – z potęgą. Im więcej ludzkich istnień poświęcimy, tym potężniejsi się stajemy. Nasze nowo zdobyte wewnętrze „człowieczeństwo”, powoduje wzrost naszych możliwości poznawczych i żywotności, przypływ morale i odwagi, a przede wszystkim – pozwala odwrócić pustkę, zyskując zdolność przyzywania pomocnych fantomów oraz wzniecania ognisk! To upaja. Tracąc tą moc w wyniku głupiego błędu, mierzymy się z wewnętrznym dylematem – poświęcić kolejne człowieczeństwo, aby z udziałem jego mocy znowu stać się chodzącą potęgą?
Tutaj mamy to nazwane po imieniu, choć interpretacjami zastosowanego nazewnictwa można pokierować w dowolnym kierunku. Bardzo podobny motyw pojawił się swego czasu m.in. w Pełnometalowym Alchemiku. Wykorzystywana przez alchemików energia do transmutacji była tak naprawdę energią życia i pochodziła z innego wymiaru. Z naszego wymiaru. To energia ludzkiego życia, albowiem każdy człowiek kończący żywot oddaje swoją energię życiową w stronę innego uniwersum, z którego alchemicy nauczyli się czerpać korzyści. To w takim razie co robimy przy ogniskach? Palimy ludzkimi żywotami, aby wzmocnić płomień ogniska przy którym siedzimy?
![]() |
Człowieczeństwo ma tutaj również inną postać. Potwora. Niepozornego czarnego duszka. Ciemnej materii błądzącej po Otchłani. Męcąc spokój jego istnienia atakuje nas, więc bez skrupułów zabijamy jednego, drugiego, trzeciego... W końcu to tylko kolejni przeciwnicy na naszej drodze, prawda? W dodatku tak blisko związani z samą Otchłanią i jej Ojcem. Legenda głosi, że pod płachtą czarnej potworności kryją się mieszkańcy Królestwa Oolacile, pochłoniętego przed wiekami przez Otchłań. A co jeśli pod tą płachtą ciemności, kryje się... ktoś? Osoba z własną duszą i marzeniami? Przepuszczając widoczny na ekranie obraz gry przez metafizyczny filtr, może zobaczylibyśmy prawdziwego człowieka, kogoś kto widzi świat inaczej, a to my dla niego jesteśmy takim czarnym potworem, przybyłym z innego uniwersum, tylko po to aby zabijać? Cytując Vincenta z Silent Hill 3 - „Monsters? They looked like monsters to you?”. |
Manus - Ojciec Otchłani sprawił, że czarny wymiar pochłonął przed wiekami całe Królestwo Oolacile. Ale Otchłań istniała wcześniej, zanim Pradawny Bóg został uwolniony ze swojego więzienia. A może... bardziej więzienia niewiedzy? Siła którą Manus wzmocnił samą Otchłań nie polegała na jego zewnętrznej sile, a bardziej na potędze wiary. Niewidocznego gołym okiem, a mogącego przenosić góry poczuciu, że to wszystko ma większy sens i że jesteśmy czymś więcej niż tylko kolejnym żyjącym gatunkiem na tej planecie. Manus jest tam uważany za Boga i dzięki niemu mieszkańcy Otchłani, są w stanie wierzyć w lepsze jutro i walczyć do końca o swój byt. Czy czegoś Wam to nie przypomina? Czym różni się to od naszej - ludzkiej wiary w te czy inne Bóstwo? Nadzieja na życie wieczne może zdziałać cuda, a jeśli do tego dołożyć przeświadczenie, że „oni są od nas gorsi, są heretykami” i że to „nasz Bóg jest tym prawdziwym”, otrzymamy wzorowo namalowany obraz społeczeństwa agresywnego, które próbuje nawrócić błądzących i nieświadomych. Otchłań tak właśnie robi. I mimo iż w czasie trwania podstawki, Ojciec Otchłani nie żyje od dziesięcioleci, ona sama ma się bardzo dobrze i ciągle rozszerza swoje terytorium. Nowe Londo dzisiaj, Kaplica Firelink jutro...
Wieńcząc Epokę Ognia, dajemy początek czemuś z pogranicza absolutnej abstrakcji. Czas Bogów się skończył, nic nie trwa wiecznie. Gravelord Nito, zradzające demony Łoże Chaosu, czy Gwyn Władca Popiołów – oni wszyscy muszą pogodzić się z tym. Jak każda żywa istota walczą do końca o swój byt, ale na próżno. Rozpoczynamy nową epokę, która nada nowy sens zaistniałym u schyłku Epoki Starożytnych różnicom. A może tak naprawdę wracamy do korzeni i zacieramy definiujące rzeczywistość różnorodności? Ciepło i zimno, światło i mrok, życie i śmierć. Otchłań to jeno zimno, mrok i… no właśnie, co właściwie jest tą trzecią składową?
Kaathe będąc prorokiem nadchodzącego nowego świata, przypowiada głównemu bohaterowi odegranie kluczowej roli w tym spektaklu. I tak też się staje. Gwyn pada przed nami, a rycerz Solaire z Astory dziękuje nam za wspólną przygodę. Ostatni płomyczek nadziei gasimy umorusanym butem, spluwamy i wychodzimy. W przerażającym aplauzie po ostatniej scenie Kaathe, Frampt i inne pradawne węże kłaniają się nam i celebrują przybycie nowego władcy. Niegdyś wybranego nieumarłego, teraz Mrocznego Pana zwiastującego nastanie Ery Mroku. Ery Ludzi.