Dziedzictwo Hogwartu - recenzja
Dziedzictwo Hogwartu to połączenie gry RPG i Sandboxa stworzone przez Avalanche Software. Jako wielki fan książek i filmów uniwersum Harrego Pottera z niecierpliwością oczekiwałem na możliwość wcielenia się w czarodzieja, który będzie przemierzał świat wykreowany przez J.K. Rowling. Jak oceniam swoje doświadczenia z tym tytułem? Zapraszam do recenzji.
Fabuła
Akcja przedstawionych wydarzeń dzieje się w XIX wieku, a więc przed wydarzeniami opisanymi w książkach. Gracze wcielają się w młodego czarodzieja lub czarodziejkę, którzy z racji wieku rozpoczynają naukę w Hogwarcie od 5 roku. Jest to prawdopodobnie podyktowane koniecznością przeciwstawienia się kilku złym ugrupowaniom i bardzo potężnym przywódcom, a pierwszoklasiści mogliby temu zadaniu nie podołać. Gra bardzo szybko zapoznaje nas z istotnymi dla fabuły postaciami jakimi są nasz mentor profesor Fig, nauczyciele (w tym m.in. wicedyrektor szkoły Pani Weasley i dyrektor szkoły Phineas Nigellus Black), czy też przyszli towarzysze "niedoli" czyli Poppy, Natsai, Amit i Sebastian.
Naszym celem będzie szybkie nadrobienie zaległości w nauce oraz powstrzymanie nadciągającego buntu goblinów z okrutnym Ranrokiem na czele. Nasza postać potrafi dodatkowo posługiwać się starożytną magią, która będzie ważnym elementem opowiadanej historii. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że fabuła jest dość przewidywalna i nie oferuje żadnych twistów fabularnych. W ogólnym rozrachunku jest ona jednak dość interesująca i ma mocniejsze momenty, które przyciągają uwagę graczy na długie godziny.
Postacie
Każda z istotniejszych dla fabuły postaci, z którymi przyjdzie nam wchodzić w interakcję ma wyrazisty i odmienny charakter, inne oczekiwania i sposób postrzegania otaczającego nas świata. W szczególności w pamięć zapadła mi Pani Weasley, która jest dla nas swego rodzaju opiekunem i niezwykle przyjazną osobą (na myśl przychodzi mi rodzina Weasley'ów z późniejszych wydarzeń znanych z książek), pomocny w każdej sytuacji profesor Fig oraz kochająca magiczne stworzenia Poppy i tajemniczy Sebastian.
Szkoda, że twórcy bardzo po macoszemu potraktowali większość NPC zarówno w szkole, jak i w pozostałych lokacjach. Interakcje z nimi są bardzo ograniczone, żeby nie powiedzieć niemalże nieistniejące. W szczególności boli brak możliwości rozwijania znajomości w naszym wybranym Domu. Jako uczeń Ravenclaw kojarzę tylko 1 ucznia - Amita. Biegając po ogromnym zamku Hogwart czułem się jakby napotkane postacie były tylko kartonowymi zapychaczami, a otaczające mnie obrazy i przelatujące co jakiś czas duchy miały w sobie o wiele więcej życia.
Oprawa audio-wizualna
Dziedzictwo Hogwartu ogrywałem na Playstation 5 w trybie wydajności i muszę przyznać, że lokacje które przyszło mi odwiedzić są bardzo widowiskowe i zrobione z rozmachem. W szczególności sam Hogwart jest mocno inspirowany książkami J. K. Rowling i został tak dobrze dopracowany, że fani mogą spędzić w nim dziesiątki godzin, odkrywając masę tajemnic, które skrywa on w swych murach. Do tego dochodzi jeszcze słynna wioska Hogsmeade, ruiny zamków, kopalnie, wybrzeża, Zakazany Las i wiele innych równie dobrze wykonanych lokacji. Możemy je ponadto obserwować w różnych porach roku, zarówno w dzień jak i w nocy. Za każdym razem robiły one na mnie ogromne wrażenie.
Muzycznie natomiast jest to prawdziwy majstersztyk. Każdy fan Harrego Pottera od razu skojarzy znajome nuty, które zostały gustownie wzbogacone o nowe utwory. Podczas walk jest dynamicznie, a podczas eksploracji nieco spokojniej z nutką tajemniczości. W zasadzie przez całą rozgrywkę z głośników (lub słuchawek) do naszych uszu dociera magia!
Gameplay
Rozgrywka polega na wykonywaniu misji głównych i pobocznych, które zapewniają nam punkty doświadczenia, sprzęt i złoto, za które możemy kupić różne potrzebne przedmioty. Dodatkowo twórcy zapewnili nam całą masę atrakcji typu porozsiewane po świecie zagadki Merlina, za których wykonanie można powiększyć plecak, miejsca obserwacji gwiazdozbiorów, zawody w lataniu na miotle, pojedynki z innymi uczniami, łapanie i opieka nad magicznymi stworzeniami, zbieranie ziół i alchemia, tworzenie przedmiotów i ich wzmacnianie, rozprawianie się z obozami bandytów oraz mini bossami, odkrywanie miejsc mocy i wiele wiele innych.
Do wszystkich elementów interfejsu mamy dostęp z poziomu naszego Przewodnika, czyli magicznej księgi. Pozwala nam ona nie tylko na zbieranie i uzupełnianie kolejnych stron cennymi informacjami, ale także stanowi swego rodzaju szybkie menu dostępu. W tym miejscu muszę wspomnieć, że chociaż jest ono dobrze przemyślane to sam wskaźnik porusza się po nim za wolno. Brakuje też skrótu do szybkiego zapisywania gry (cały czas mowa jest o wersji na konsole).
Sama mapa jest całkiem pokaźnych rozmiarów, ale dzięki punktom szybkiej podróży i miotle (lub wierzchowcom), docieranie do potrzebnych nam lokacji nie zajmuje dużo czasu, a samo wczytywanie odbywa się błyskawicznie. Dla mnie jednak tworzenie kolejnej gry wypełnionej znacznikami w stylu Assassynów trochę mija się z celem. Lepszym rozwiązaniem było zmniejszenie krainy o 1/3 i wypełnienie pozostałej części należycie treścią. Po pierwszych 10 godzinach, które są dosłownie magiczne, przychodzi znużenie i coraz większa powtarzalność. Nagrody za wykonywanie zadań nie dają już większej frajdy, a puste lokacje zniechęcają do eksploracji. Samo Hogsmeade, które rzekomo było tłumnie odwiedzane przez uczniów to w zasadzie kilka sklepów z postawionymi w różnych miejscach NPCami, którzy nie reagują nawet na rzucane w ich stronę zaklęcia. Ewidentnie widać tutaj brak czasu potrzebnego na dopracowanie tak ogromnego świata.
Zbierane wyposażenie dzieli się na kilka kategorii (m.in. rękawice, szaty, nakrycie głowy). Stopniowo zdobywamy coraz to potężniejsze przedmioty, a niepotrzebny sprzęt możemy sprzedać (jego wygląd pozostaje zapamiętany). Polecam częste wizyty u sklepikarzy, ponieważ ilość dostępnego miejsca w plecaku jest dość mocno ograniczona. Dodatkowo możemy dowolnie zmieniać wygląd noszonych przez nas przedmiotów, ale niestety trzeba to powtarzać przy każdym zdobytym przedmiocie indywidualnie, co w późniejszym etapie gry strasznie mnie denerwowało. Wystarczyło wprowadzić możliwość ustawienia wyglądu, który nakładałby się na postać całościowo.
Część z zadań pobocznych powiązana jest z kilkoma wspomnianymi wyżej towarzyszami. Tutaj prym wiedzie zdecydowanie historia Sebastiana, który za wszelką cenę stara się uratować siostrę od ciążącej na niej klątwy oraz Poppy i jej próby ratowania magicznych stworzeń. Amit i Natsai zostali natomiast bardzo źle napisani i są tak nudni, że gdy słyszymy wypowiadane przez nich kwestie, to mamy ochotę więcej się do nich nie odezwać. Problemem jest także brak możliwości zabierania wspomnianych postaci na wspólne wyprawy. Jest to możliwe jedynie podczas ich skryptowanych misji. Powoduje to, że wspomniana przeze mnie pustka występująca podczas zwiedzania mapy tylko się pogłębia.
Walka
System potyczek w Dziedzictwie Hogwartu jest całkiem rozbudowany. Do swojej dyspozycji mamy ponad 30 czarów, uniki, bloki, starożytną magię i przedmioty typu krwiożercza kapusta oraz eliksiry. Starcia są dynamiczne i często wymagają sporego refleksu, ponieważ na naszej drodze z reguły stanie więcej niż 1 oponent. Niestety i tutaj pojawia się kilka dość irytujących problemów. Sterowanie podczas walk jest bardzo źle przemyślane. Podstawowy atak pod R2 to bardzo zły pomysł. Ponadto blokowanie pod trójkątem jest tak źle umiejscowione, że instynktowanie sięgamy raczej po uniki pod kółkiem. Do tego wszystkiego gra oferuje nam 4 panele po 4 czary, które dowolnie do nich przypisujemy. Ich zmiana podczas potyczek jest strasznie niewygodna i o wiele lepszym rozwiązaniem byłyby dwa zestawy pod L1 i R1, które możnaby aktywować w kombinacji z kółkiem, krzyżykiem, kwadratem i trójkątem.
Gra daje nam także możliwość nauczenia się czarnej magii, która jest oczywiście bardzo potężna i niezbalansowana (zabicie jednego z głównych bossów 1 ciosem to lekkie przegięcie).
Reasumując - pierwsze pozytywne wrażenia przeradzały się u mnie w narastającą z czasem irytację. Zaskakuje również fakt, że chociaż gra posiada bardzo dużo opcji dostosowania dla osób z niepełnosprawnościami, to zabrakło możliwości zmiany przypisanych klawiszy. Można temu oczywiście zaradzić w menu konsoli, ale wpływa to na całe sterowanie poza grą.
Inne wady:
Bardzo denerwujące jest tutaj latanie na miotle. Mam wrażenie, że twórcy za wszelką cenę chcieli wymysleć koło na nowo i zamiast przypisać sterowanie pod 1 gałkę analogową, podzielili całość na dwie. Do końca gry nie mogłem się do tego przyzwyczaić, chociaż jakimś cudem udało mi się wygrać wszystkie wyścigi i ulepszyć miotłę do maksymalnego poziomu.
Brak najbardziej rozpoznawalnego w świecie sportu czyli Quidditcha. Chociaż jest to wytłumaczone fabularnie to moim zdaniem twórcy po prostu wycięli ten element z braku czasu (biorąc pod uwagę tragiczne sterowanie miotłą może to i lepiej - uratuje się w ten sposób "kilka" padów i telewizorów).
Walka z końcowymi bossem to również słabe zakończenie przygody. Nie wymagała ona praktycznie żadnego zaangażowania i nie zaskoczyła mnie niczym nowym.