Elden Ring: Shadow of the Erdtree - The best boss ranking

BLOG O GRZE
896V
user-87252 main blog image
Scorpix22 | 05.07, 16:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Od czasu premiery DLC do Elden Ring minęło już sporo czasu i zapewne wielu graczy już poradziło sobie ze wszystkimi (lub prawie wszystkimi) dużymi bossami, których w dodatku jest 11. Nadszedł więc czas na podsumowanie, jak owi bossowie wypadli. Czy mamy nowe gwiazdy na miarę Gaela i Ludwiga, czy porażki jak Elana razem ze swoim glinianymi kompanami z Dark Souls 2? Dla porządku zaznaczę, że jest to tylko moja własna opinia i macie prawo się z nią nie zgadzać. Oprócz tego grałem po angielsku, więc duża część nazw własnych będzie właśnie w języku, pochodzącym z ojczyzny Szekspira.
Przy ocenianiu bossów brałem pod uwagę kilka czynników, z których najważniejszymi były design bossa oraz poziom wyzwania. To zaczynamy:

 

Jakże poniżające ostatnie miejsce wśród nowych bossów zajął:

11. Scadutree Avatar

Jeśli zastanawialiście się, co otrzymamy, gdy boss z Cupheada zostanie wrzucony do gry From Software, to już znacie na to odpowiedź. Ten daleki kuzyn Cagneya wygląda, jakby nie był podlewany od kilku tygodnii. Być może gdyby tarnished przybył z konewką pełną wody, to zyskałby przyjaciela, ale ponieważ cennego H2O nie posiadał przy sobie, to kwiatek wpadł wściekłość i w ramach samoobrony zostajemy zmuszeni wyplewić tego chwasta. Sama walka ogranicza się do czekania na odpowiedni moment, by uderzyć za pomocą oręża lub magii wszelakiej w głowę/kwiat, dzięki czemu otrzyma on ogromne obrażenia i po kilku ciosach wystawi się na krytyczne pchnięcie, aby wyparować niczym para z czajnika. Boss jednak chyba zapatrzył się na Małpiego strażnika z Sekiro i wraca do życia, zyskując nową umiejętności do swojego nudnego arsenału ciosów, które w większości polegają na uderzaniu głową o grunt lub wysuwaniu pnączy z ziemi. W drugiej fazie możemy zaobserwować jedyny w swoim rodzaju szarżujący kwiat. Choć taki widok jest godny całego odcinka filmu przyrodniczego na National Geographic, to wciąż jego jedyną w miarę groźną umiejętnością jest strzelanie nasion seriami, ale nigdy tego nie zrobi, jeśli bohater przytuli się do niego niczym panda do pędu bambusa. Po tym, jak boss utraci całe swoje zdrowie po raz drugi, ponownie wystawi się na krytyczne pchnięcie i zamieni się we mgłę.... po czym ponownie się pojawi wraz z nową umiejętnością, czyli.... eksplozją AOE (to hasło będzie często powtarzane w tym wpisie), która jest.... banalna do ominięcia przez zwykłe przeturlanie. Na szczęście trzeci raz boss się już nie podnosi i na tym kończy się tenże spektakl z kwiatem w brzydkiej scenerii i przy nijakiej muzyce. Walka ze słonecznikiem z Cupheada była o wiele lepsza.

Nieco lepiej (aczkolwiek nie znaczy to, że dobrze) zaprezentował się:

10. Divine Beast Dancing Lion

Pierwszy główny boss tego dodatku już od razu pokazuje czym wszyscy bossowie będą stać. Dużą ilością aoe wszelakiego, opóźnionymi ciosami oraz silnymi ciosami, które wykończą każdego śmiałka, próbującego swych sił bez eksplorowania mapy w celu odnalezienia bezczennych scadutree fragments. Fanom Bloodborne zapewne niejedna łezka ze wzruszenia spłynie, gdy spróbują włączyć na owym dwuosobowym lwie lock-on. Kamera niczym w hicie z 2015 roku zaczyna wariować jak podczas pojedynku z Cleric Beast czy Loran Darkbeast, bo boss porusza się i skacze na tyle szybko, że gracz ma większe szanse, by otrzymać cios z powodu dezorientacji, niż by cokolwiek ominąć przez przeturlanie się na bok. W odróżnieniu od swojego roślinnego poprzednika z 11 miejsca, ma dość imponujący arsenał umiejętności. Atakowanie błędnika bohatera swoimi szybkimi ruchami, to nic w porównaniu do ataków przy użyciu ataków spod marki wiatr, pioruny i mróz. O ile wietrzna faza zapowiada niegroźnego bossa z łatwymi do ominięcia ciosami (o ile kamera nas nie zmyli). to synchroniczne duo w skórze lwa swoje kły pokazuje przy aktywacji akumulatorów, gdy błyskawicę uderzają niemal wszędzie i są to zwykle miejsca obok bossa, więc atakowanie go mija się z celem. Łatwiej jest przy trybie zimowym, ale tutaj z kolei mróz z niżu arktycznego może spowodować odmrożenia, a boss zyskuje kolejne umiejętności aoe. Ostatecznie lepiej przeczekać do fazy wiatru i wtedy atakować. Gdyby nie kamera i brak większego lore na temat tego bossa miałby szansę na wyższe miejsce, bo miał fajny filmik wprowadzający, a muzyka jest epicka. A tak... dołącza do grona nielubianych camera beasts.

Zaskakująco nisko i rozczarowująco pokazała się:

9. Romina, Saint of the Bud

Daleka kuzynka Queelag z Dark Souls, ale Romina dostała zamiast pająka, skorpionostonogę oraz ze względu na postępowe podejście do wizerunku pań w grach, nie pozwolono jej ganiać z odsłoniętym biustem jak niewieście rodem z Blightown. Z pajęczą pięknością, Rominę łączą również wolne i bardzo przewidywalne ciosy. Niby swoim ostrzem może zaaplikować scarlet rot, ale trzeba zaliczyć naprawdę słabą próbę, by mieć z tym jakikolwiek problem. Tak samo jak przy Queelag większym zagrożeniem są hitboxy "rumaka". Kilka razy zabrały mnie gdzie na drugą stronę mapy, ale chociaż tutaj nie eksploduje z radości, zabijając tarsnished na jeden strzał jak jej werjsa z Dark Souls. Ponoć ani skorpiony, ani stonogi nie potrafią latać, ale nie dotyczy to chyba Rominy, która wzlatuje do góry i po chwili próbuje przygnieść gracza swoim odwłokiem i żądłem, lecz jest to łatwe do uniknięcia, więc zwykle pudłuje i wystawia się na kilka ciosów. W drugiej fazie dochodzi nowy atak polegający na potrójnym ataku ostrzem, ale jest tak samo łatwy do uniknięcia jak każde jej kombo. Największy problem sprawia prawdopodobnie umiejętność, gdy niczym Jeż Sonic zwija się w kulkę i przetacza się wzdłuż mapy dwa razy. Jak na bossa obowiązkowego do ukończenia dodatku strasznie słabo. Do tego nie dali jej żadnego filmiku, ale muzyka jest chociaż spoko.

Wchodzimy powoli w terytorium dobrych bossów, ale zanim to się stanie, należy wspomnieć o:

8. Commander Gaius

Ponoć możemy z nim walczyć również konno, aczkolwiek raczej polecam, chyba że chce się zarobić kamieniem w czoło. Boss to swoisty mix Radahna z Tree Sentinel. Potrafi używać magii grawitacji i rzucać głazami w tarnished niczym kulomiot-telekinetyk oraz strzalać pociskami ze swojej broni. Ogólnie jego moveset jest nudny przewidywalny, dzięki czemu w miarę łatwo nauczyć się wszystkich jego sztuczek. W drugiej fazie jednak zaczyna grać nie fair. Po doładowaniu okazuje się, że prawdopodobnie dorobił sobie jeden dodatkowy hitbox, ponieważ każda jego szarża zadaje obrażenia dwa razy. Ogólnie nijaki boss, o którym nie można za wiele napisać, a zdecydowana większość jego lore opiera się na spodniach, które okazały się dla niego za małe. Może to jest powód całej walki? Może chciał tylko jakieś spodnie od gracza? Nagrodą za jego pokonane jest dostęp do 5 Scadutree Fragments, więc nie jest tak źle.

Szczęśliwe siódme miejsce zostało zarezerwowane dla jakże uroczej:

7. Rellana, Twin Moon Knight

Rellana, siostra Rennali (rodzice w wyborze imion nie grzeszyli oryginalnością), znana również jako Sword of Messmer. Choć już to miano brzmi dumnie, to gracze stworzyli dla niej wiele nowych, takich jak: Pontiff na sterydach, Koszmar Pontiffa, Taka szybsza Malenia, durna baba blokująca postęp w DLC, boss z popsutymi hitboxami (wszelkie przekleństwa zostały usunięte), i tym podobne. Pierwsze wrażenie przy bossie jest jak najbardziej korzystne. Jest szybka i ma strasznie długie kombosy, które wyczerpują niemal całą staminę, ale wciąż można znaleźć miejsce, by uciec, a swoim flow przypomina mix świetnych bossów jak Pontiff czy Lady Maria. Potrafi również korzystać z magii, ale nie są to jakieś strasznie trudne do uniknięcia ciosy..... i potem następuje faza druga.
Wtedy to zamienia się w dziewicę ognia i magii, a praktycznie każdy jej cios zostaje dopakowany atakiem czerwonym lub niebieskim. Coś, co mogło się wydawać lekkim otarciem miecza o plecy (hit-boxy) w drugiej fazie stanowi poważne smagnięcie, zadające również obrażenia od magii lub ognia. Swój repertuar powiększa o kilka innych ciosów z czego, chyba największym nieporozumieniem jest 10 pocisków, które może wezwać sobie nad głowę... i od razu ruszyć z szarżą na leczącego się tarnished, dzięki czemu nawet idealne ominięcie jej ciosów miecza, może zakończyć się tragicznie przez serię rakietek wystrzelonych w plecy.
Jest to całkiem dobra walka, ale druga faza to czasem chaos wizualny, gdy Rellana macha swoimi mieczami wzbogaconymi o czerwone i niebieskie efekty specjalne, nie dając graczom szansy na regeneracje staminy czy zadanie chociaż jednego ciosu. Jest to piękna walka z fajną muzyką, ale zabrakło tu nieco balansu.

Z głebin świata przedstawionego w Shadow of the Erdtree na miejsce szóste wskakuje:

6. Putrescent Knight

Po wykonaniu skoku wiary w przepaść (czy tylko ja mam dosyć sytuacji, gdy niekiedy spadamy z 20 metrów i nie tracimy ani 1 punktów zdrowia, a innym razem spadamy z 5 metrów i giniemy?), lądujemy w klimatycznej jaskini pełnej kwiatów oraz bossem, który wygląda jak kościana wersja Orphan of Kos z Bloodborne na koniku. Zresztą zestaw jego ciosów w pierwszej fazie jest dziwnie znajomych. Tak samo jak sierotka z wioski rybackiej, Rycerz z głębin próbuje trafić w bohatera seriami ciosów zadawanych jego ostrzem trzymanym zarówno jedno, jak i obu ręcznie. Dodatkowo potrafi rzucić swą bronią niczym bumerangiem, który leci zaskakująco szybko. Czasem lubi też zeskoczyć ze swojego rumaka i wtedy trzeba wykonać serię 4 uników, a potem doskoczyć i spróbować zadać choćby jeden cios. W pierwszej fazie o dziwo nie ma żadnego AOE, ale boss naprawia to niedopatrzenie z nawiązką w fazie numer dwa, gdy zaczyna używać niebieskich płomieni. Potrafi niczym motylek wzlecieć do góry i następnie wypuścić 4 ogniste fale, które trzeba ominąć za pomocą skoków do przodu. Zajęczy podskok przyda się również, gdy wyczaruje pierścień ognia za naszymi plecami i zacznie przyciągać płomienie do siebie. Oprócz tego walka toczy się tak samo, a tarnished przez większość czasu czeka na kolejną szansę do ataku. O ile walka brzmi interesująco, to w rzeczywistości strasznie długo się przeciąga, bo okienka na kontry są krótkie, a boss w drugiej fazie częściej od nas odskakuje na dystans, niż walczy w zwarciu. Atmosfera i sala genialna, ale na oglądanie tańca solo przez 3/4 czasu nie mam ochoty.

To już top 5, a zaczyna ją "piękność" schowana głęboko pod świątynią:

5. Metyr, Mother of Fingers

Mówi się, że matki trzeba szanować, lecz w tym wypadku nie należy okazywać litości. Pierwsze co rzuca się w oczy (poza dziwnym wyglądem bossa), jest ogromna i klimatyczna lokacja, w której rozgrywa się walka. Melancholijna muzyka dopełnia całości obrazu. Jak prezentuje się boss? Oprócz tego, że ma sporo palców, posiada dość szeroki wachlarz umiejętności opartych zarówno na atakach fizycznych, jak i magicznych. Boss posiada słaby punkt z przodu i dość szybko też można się nauczyć, że stanie z boku bossa to nie jest dobry pomysł, gdyż jej najgroźniejszym atakiem w pierwszej fazie jest próba stratowania nas palcami. Jak każda matka, również i Metyr może urodzić dzieci, w tym wypadku małe rączki, które padają zwykle po jednym ciosie, więc nie są zbytnim problemem. Po zbiciu jej paska do 50%, boss unosi się nagle w powietrze, co jest oznaką, aby uciekać jak najdalej, bo zaraz ma nastąpić potężny atak AOE, po którym boss otworzy czarną dziurę nad sobą, a potem zacznie używać potężnego lasera oraz tworzyć bomby. Ataki w drugiej fazie są trudniejsze do uniknięcia, ale wszystko to kwestia nauki i odpowiedniej reakcji. Bossa nie określiłbym jako trudnego, ale walka z nim jest całkiem fajna oraz efektowna. Całkiem dobre zakończenie długiego questa, więc może liczyć na kartkę na dzień matki.

Choć znajdujemy go bardzo wysoko, to jednak w tym rankingu nie udało mu się, nawet wejść na podium, a mowa o:

4. The Promised Consort Radahn

Młodzian porzuca swoją cielesną powłokę, by w innym świecie przy użyciu ciała swojego przyrodniego brata oraz duszy innego przyrodniego brata, wskrzesić potężnego wojownika, z którym potem będzie mógł wejść w związek homoseksualny, aby uzyskać status boga... Kogoś poniosło przy pisaniu fabuły tego DLC. Radahn, z którym walczymy tym razem, jest młodszy i potężniejszy niż w podstawce, a do tego przez brak ukochanego konika jeszcze bardziej wkurzony, przez co jego kombosy są strasznie długie i przeciągane. Trzeba cały czas uważać, bo potrafi czasem przyciągnąć gracza niczym odkurzacz i jedynym sposobem na uniknięcie obrażeń od uderzenia w ziemię jest jak najszybsza ucieczka. Potrafi również się wznieść od czasu do czasu w powietrze i rzucić 8 kamieniami. Zwykle w takim przypadku uda się uniknąć obrażeń biegnąć w bok i turlając się w ostatniej chwili, choć czasem i tak zarobi się obrażenia od ostatniego kamienia, który był niewidoczny. O ile pierwsza faza i nauka jego ciosów jest całkiem fajna, to bardzo wiele zmienia się w drugiej fazie. Gdy boss zejdzie do 70% zdrowia, Miquella w ramach nieuczciwej pomocy, postanawia się uwiesić na szyi Radahna niczym jakaś małpa na palmie. Zwykle druga faza zaczyna się od potężnego ataku AOE, którego można uniknąć tylko, jeśli tarnished zaczął uciekać w momencie, gdy ów atak się zaczyna. Okazuje się również, że oprócz Miquelii do walki włączyły się bojowe satelity, które z orbity nawalają w nas laserami za każdy razem, gdy Radahn machnie swoim mieczem lub zada mocniejszy cios w ziemię. Dodatkowym utrudnieniem jest grzywa Miquelli, która potrafi zasłonić ostrza bossa i uniemożliwić nam zobaczenie, kiedy boss wyprowadza cios. Kolejnymi atrakcjami są fantomowe ataki, które zadają małe obrażenia, ale zawsze na końcu uderza prawdziwa wersja bossa, zadając znacznie większe obrażenia i kończąc kolejnym słupem światła, który oślepia gracza. Od czasu do czasu Radhan próbuje złapać swojego oponenta, ale nie po to, by walnąć go w ziemię i udusić, ale by Miquella spróbował słodkimi słówkami, zachęcić do dołączenia do swojego haremu. Aby to się stało, trzeba zostać złapanym dwa razy, co i tak jest trudne, bo zanim podejmie drugą próbę złapania, zapewne gracz już będzie martwy.
Po kilkunastu próbach rzecz jasna okazuje się, że Ranni ma lepszego consorta, a Radahn wraz z jego małżonkiem otrzymują tytuł najtrudniejszego bossa w historii gier From Software. Takiego, do którego nie chcę już wracać.

Na najniższym stopniu podium znalazł się kolejny mieszkaniec wysokich obszarów świata Elden Ring:

3. Bayle the Dread

Czy może być coś bardziej epickiego niż walka ze smokiem? Walka ze smokiem pełna AOE! Pewnie taki był tok myślenia From Software, kiedy powoływali tego bossa do życia. Sam smok wygląda na poobijanego, ale ma to związek z walką z innym epickim bossem, którego spotkaliśmy w przeszłości, czyli Dragonlordem Placidusax. Choć Bayle ma skrzydła poharatane oraz widoczny brak jednej nogi, to wciąż jest w stanie zapewnić rozrywki na kilka godzin. Pierwsza faza wymaga trochę treningu i przyzwyczajenia do faktu, że jedynym punktem, jaki możemy targetować bossa za pomocą lock-on, jest jego głowa, którą czasem ciężko trafić. Bayle początkow nie wygląda jakoś imponująco. Potrafi zionąć ogniem przed siebie i pod siebie, odgonić gracza ciosem ogonem, czasem wzbije się w przestworza, by spróbować spaść tarnished na głowę lub zaatakować kombosami, wykonywanymi za pomocą kikutów skrzydeł lub swojej głowy. Ewentualnie spróbuje złapać swoją ofiarę w paszczę, ale to jest łatwe do uniknięcia. Wszystko zmienia się, gdy Bayle osiągnię 50% hp i wtedy załącza się epicka muzyczka, cała góra staje w płomieniach i następuje aktywacja smoczego trybu Super Sayian. Odrastają mu magicznie skrzydła i zaczyna latać, strzelając w gracza błyskawicami i każde lądowanie więczy wielką eksplozją. Z innych złych wieści to fakt, że ciosy kikuta zaczynają dodatkowo przyzywać błyskawice. Po prostu więcej piorunów, eksplozji i efektownych AOE. Czasem dla urozmaicenia wzleci w powietrze, by zionąć ogniem dwa razy i wylądować z hukiem. Choć czasem walka potrafi być chaotyczna, to jak każdy pojedynek ze smokiem sprawia ogromną satysfakcję i czuć tę epickość pojedynku.

Choć kraina, w której go znajdujemy jest najgorsza w całym DLC, to walka z nim wynagradza nasze męki. Ze swojego dworu na drugie miejsce wskakuje:

2. Midra, Lord of Frienzied Flame

Walka zaczyna się od jakże epickiego pojedynku ze starszym panem, który potrafi zadać małe obrażenia i pada po kilku ciosach. Dziadek jednak w ciemię niebity i po chwili pokazuje graczowi, na czym polega prawdziwe urwanie głowy. Nie można zaprzeczyć, że w pełni oddaje się sprawie. Boss nie zwleka i od razu atakuje magią szaleństwa. Jest to chyba jedyny boss w grze, który używa tego rodzaju czarów, a przy okazji całkiem dobrze radzi sobie ze swoim orężem, przy czym na tle pozostałych bossów z tego dodatków nie zasypuje gracza niekończącymi się kombosami, dzięki czemu można się nauczyć jego ciosów. Boss prezentuje się niepozornie, ale to zmienia się w drugiej fazie, gdy po użyciu kolejnego AOE cała sala zostaje spowita w płomieniach, a on dostaje nowe ciosy do arsenału. Najbardziej niebezpieczne jest chyba kombo składające się z 4 uderzeń miecza, które wysyła też ognie szaleństwa z każdym smagnięciem. Nabywa również najdziwaczniejszego graba w całej historii gier From Software, który polega na tym, że wbija swoją broń.... w głowę bohatera, po czym następuje eksplozja kolców. Tarnished jednak nie takie ciosy przeżył i jest w stanie kontynuować walkę, ale trzeba uważać na wskaźnik szaleństwa, który może doprowadzić do łatwej śmierci. Przeciwnik bardzo fajny do nauki i nie jest przekombinowany jak niektóre okazy z tego DLC. Do tego fajna muzyczka i łatwo polubić bossa o świecącej kuli zamiast głowy.

Pozostał nam już tylko zdecydowany zwycięzca tego rankingu. Urzędujący w Shadow Keep władca o imieniu:

1. Messmer the Impaler

Kolejny członek jakże wesołej rodzinki spod znaku Mariki. W odróżnieniu od Miquella ten jednak nie poszedł szukać narzeczonego, ale wymordować kogo się da na rozkaz swojej miłej inaczej matki. Po wykonaniu zadania matula postanowiła porzucić swoje dziecię i skupić się na robieniu zamieszania gdzie indziej, a Messmer usiadł na tronie na szczycie Shadow Keep niczym Shao Kahn i siedział tam zapewne aż do przybycia tarnished. Messmer ma świetne filmiki wprowadzające do obu faz i to trzeba zaznaczyć już na początku. Uzupełnia to świetna muzyka oraz klimatyczna sala, gdzie toczy się walka. Jego kombosy pod względem długości przypominają trochę te Rellany, ale on ma jedno ostrze i łatwiej dzięki temu wszystkiego się nauczyć, choć niektóre ciosy ma strasznie opóźnione, a inne są szybkie. Ma oczywiście swoje AOE, które stosuje na początku i na końcu długiego kombo, ale łatwo je ominąć po prostu turlając się do przodu. Większość ciosów wzbogaca o płomień, który używa również podczas próby złapania w swe długie ręce gracza. Na 50% zdrowia boss widząc, że nie idzie mu, postanawia, W BARDZO DŁUGIEJ cutscence, powoli wydłubać sobie oko i przetransformować się w coś rodzaju nieudanego eksperymentu genetycznego, gdzie próbowano scalić człowieka z węzem, podczas gdy tarnished przygląda się jak ciele w malowane wrota tej przemianie, miast dokończyć dzieła. Niezdecydowanie bohatera jak w każdym innym podobnym przypadku ma opłakane skutki i drugą fazę boss zaczyna od kolejnego podwójnego AOE, które omija się tak samo jak każdy jego cios tego rodzaju. Dodatkowo dochodzą mu ataki wężem, które po pewnym czasie można omijać bez problemów. Jego najgroźniejszym atakiem jest jednak potężny czar AOE, który używa dookoła siebie. Pozostanie w jego zasięgu to niemal pewna śmierć, ale w razie udanej ucieczki, wciąż należy uważać na kolejne głowy gadów, uderzające o podłogę oraz skok Messmera z następnym AOE do uniknięcie. Pomimo drobnych wad, Messmer to wspaniały boss i bardzo długo będę wspominał moje zwycięstwo nad nim. Boss godny miejsca w panteonie najlepszych przeciwników w grach From Software.

Oceń bloga:
11

Najlepszy boss w DLC do Elden Ring to:

Bayle the Dread
81%
Commander Gaius
81%
Divine Beast Dancing Lion
81%
Messmer the Impaler
81%
Metyr, Mother of Fingers
81%
Midra, Lord of Frienzied Flame
81%
Putrescent Knight
81%
The Promised Consort Radahn
81%
Rellana, Twin Moon Knight
81%
Romina, Saint of the Bud
81%
Scadutree Avatar
81%
Pokaż wyniki Głosów: 81

Komentarze (10)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper