Xenogears — bardziej książka niż gra?

BLOG O GRZE
795V
Xenogears — bardziej książka niż gra?
Qstom92 | 30.10.2021, 12:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Serdecznie zapraszam do przeczytania mojego tekstu o grze z kultowym statusem. Xenogears to projekt uznawany za niedokończony, a i tak wybitny. Jak wypada w moich oczach?

Xenogears jest ogromną grą z gatunku JRPG, której przejście zajęło mi około 70 godzin. Z tych 70h najwięcej czasu spędziłem na czytaniu tekstu i oglądaniu walk. Nieprzypadkowo określiłem to jako „oglądanie” walk, bo większość z nich nie wymagała ode mnie dużo więcej niż używania komendy ataku i okazjonalnego leczenia, więc tak naprawdę po prostu oglądałem animacje. Skoro udało mi się tak łatwo podzielić grę na dwa segmenty, to spróbuję je teraz dokładniej opisać.

Główny gameplay polega na walkach i są to bardzo automatyczne walki. Rozgrywka jest prowadzona w systemie turowym, więc możemy spokojnie się zastanowić nad każdym ruchem. Mamy do wyboru zwyczajny atak, użycie przedmiotu, użycie jakiejś magii i ucieczkę. Są jeszcze inne opcje, ale nie ma to aż takiego znaczenia, bo tak jak pisałem, większość walk da się wygrać, po prostu atakując. Ciekawie wypada budowanie combosów, ale po jakimś czasie niespecjalnie się to broni. Przy atakowaniu możemy tworzyć różne kombinacje, na przykład: trójkąt, trójkąt, x; trójkąt, kwadrat, x; i tak dalej. Postacie mogą się uczyć ukrytych ataków przez znajdowanie kombinacji i fajnie wypada ich szukanie. Głupio wypada to, że te ukryte ataki są o wiele silniejsze od czegokolwiek innego, więc po odblokowaniu jakiegoś na dalszym poziomie możemy już tylko jego używać, albo marnować czas na szukanie innych kombinacji. Druga głupia rzecz polega na tym, że wszystkie postaci w grze mają identyczne kombinacje przycisków, więc po znalezieniu ich na jednej postaci, możemy już wszystkie przenieść na pozostałe.

Nie będę dokładnie opisywał systemu walki, bo nie o to chodzi. Najważniejsze jest to, co faktycznie robiłem, a sprowadza się to do bezmyślnych, niewymagających starć, przez co mówiąc wprost, gameplay polegał na oglądaniu animacji ataków. Bardzo szybko zacząłem w miarę możliwości uciekać od starć, a i tak zajmowało to sporo czasu, bo losowe walki potrafiły występować naprawdę nagminnie. Rzadko, ale zdarzało się, że bossowie mieli ciekawe pomysły na siebie. Wspomnę na przykład o starciu, gdzie wróg był praktycznie nietykalny, ale po każdym użyciu magii na nim spadała mu odporność, przy jednoczesnym wzroście jego siły, jak i rozmiaru samego modelu. Więc po jakimś czasie dochodziło do komicznych sytuacji, gdzie przeciwnik osiągał jakieś absurdalne rozmiary. Końcówka gry często podrzuca nam takich pomysłowych bossów, więc trochę musiałem poczekać, zanim gra stanie się interesująca gameplayowo. Starcia te dalej nie są szczególnie wymagające, ale przynajmniej albo musimy znaleźć, jakiś schemat na wroga, albo po prostu dzieje się w walce coś ciekawego, zamiast wygrywania wszystkiego spamując „atak”.

Nie czuję potrzeby dalszego opisywania gameplayu tego tytułu, bo naprawdę nie dzieje się tutaj dużo więcej. Walka istnieje tutaj chyba tylko i wyłącznie z tego powodu, że tworzące Xenogears studio, czyli Square, robiło wtedy głównie gry JRPG i może czuli się zobowiązani do dorzucania tej formy rozgrywki do każdego swojego większego projektu. Drugi segment z mojego podziału, czyli czytanie tekstu, tak bardzo odgrywa tutaj główną rolę, że można zastanowić się, czy projekt ten nie traci na tym, że jest grą. Bliżej mu do książki lub serialu anime, a elementy growe tylko nas odciągają i zabierają czas od głównego tematu.

Spróbuję teraz opisać fabułę, czyli co czytamy, co widzimy, i jakie uczucia mi przy tym towarzyszyły. Początek gry nakreślił mi silne skojarzenia z serialem Neon Genesis Evangelion. Poznajemy zagubionego głównego bohatera, który próbując ratować swoją wioskę, zasiada do mecha podobnego do tych z wymienionego wyżej serialu. Z jednej strony pozbył się napastników, ale z drugiej wysadził tym samym całą wioskę i pozabijał bliskich. Przez grę ciągnie się dramat protagonisty, powiązany z tym, że nie chce on siadać za sterami mecha, bo powoduje to tylko cierpienie, ale jednocześnie jest on na tyle utalentowanym pilotem, że co chwila jest do tego zmuszony, w celu pomocy innym. Brzmi to interesująco, tym bardziej że dosyć nietypowo na grę, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że już to widziałem w przytoczonym anime. Wrażenie to jeszcze bardziej potęguje silny wątek religijny, który – jak sądząc po nazwie Neon Genesis Evangelion – również jest tam istotny. Dodatkowo pojawiają się wyraźne elementy psychologiczne, jak i filozoficzne, które również są ważnym wyróżnikiem we wspomnianym serialu.

Pomijając podobieństwa, fabuła była dla mnie dość nużąca przez pierwsze 20 godzin gry. Biegamy w nich od lokacji do lokacji, obserwując dosyć mało nam mówiące zdarzenia. Poznajemy intrygę polityczną, która dla mnie była dosyć typowo zarysowana i nie wynikało z niej nic ciekawego. Czułem się, jakbym uczestniczył w jakimś tworzonym rutynowo filmie kostiumowym. Coś, na co chcę zwrócić szczególną uwagę, to zbudowanie świata, bo wydaje mi się, że tutaj tkwi największy fenomen Xenogears. Wszystkie miasta, mechaniki w grze, różne obiekty na jakie natrafiamy, zdarzenia, mają swój cały zarys historyczny. Wydaje mi się, że twórcy większość pracy poświęcili na obudowanie świata od podstaw, idąc nawet wiele lat wstecz przed wydarzeniami z gry. Istnienie mechów, skąd one biorą swoją energię, wywołanie wojny, w której uczestniczymy, to wszystko ma swój dokładny zarys historyczny. W pewnym momencie poznajemy tyle pojęć, że nie będę ukrywał, ale nie połapałem się w tym wszystkim. Każde nowo poznane pojęcie oczywiście ma swoją historię i konkretny sens logiczny w tym świecie. Praca wykonana z lore w tej grze jest kosmiczna i prawdopodobnie jest to jedna z bardziej ambitnych gier, jakie poznałem, a tym bardziej biorąc pod uwagę rok, w jakim powstała. Twórcy stworzyli więc niezwykle szczegółowo zaprojektowany świat, ale trzeba dodać do tego jeszcze obserwatora-gracza. I wydaje mi się, że tutaj zabrakło już takiego nakładu pracy jak przy tym pierwszym. Co z tego, że świat jest niezwykle interesujący, skoro to, co my widzimy, to jest po prostu opowieść o człowieku w tym świecie, a to już wcale nie musi być tak interesujące. Co jakiś czas gra nas informuje, że uczestniczymy w czymś większym, ale były to dla mnie raczej odległe informacje, ciężkie do zrozumienia przez chaotyczne, nagłe zasypywanie gracza nowymi informacjami, tym bardziej że mogliśmy być właśnie po 10 godzinach oglądania animacji ataków i po prostu zapomnieć już o niektórych niuansach.

Więc przez większość gry jesteśmy zmuszeni do zmagania się z nudnymi walkami i pomocy przy lokalnych konfliktach politycznych, będąc co jakiś czas delikatnie karmieni informacjami na tyle tajemniczymi, na ile się da, że uczestniczymy w czymś znacznie większym, niż nam się wydaje. W drugiej połowie gry, kiedy fabuła zaczyna wchodzić coraz głębiej i głębiej, to naprawdę zaczyna się to robić interesujące, więc tylko od czytającego zależy czy odpowiada mu poświęcenie 40 godzin, żeby dobrnąć do głównej treści. Tutaj możemy wrócić do pytania tytułowego, czy Xenogears jest bardziej książką niż grą, a skoro jest grą to czy musiał nią być. Serial Neon Genesis Evangelion miał ogromny wpływ na kulturę i jego inspirację można zauważyć, chociażby w twórczości Hideo Kojimy, jak i wielu następujących po nim anime. Xenogears zbliża się dla mnie do niezręcznych wręcz podobieństw do dzieła Hideaki Anno, gdzie czasem miałem wrażenie, że gram w adaptację tego serialu. Najgorsze jest to, że fabuła Xenogears dochodzi do wspaniałych konkluzji i koniec końców, jest naprawdę ciekawie zrealizowana, ale niemalże identyczny wydźwięk ma spuentowanie Neon Genesis Evangelion + End of Evangelion. Inspiracja inspiracją, ale jako fan serialu byłem w stanie tylko stwierdzić, że jest to piękne, ale Evangelion doszedł do tych samych konkluzji zgrabniej, ciekawiej i tak naprawdę wystarczyły 2 godziny filmu, bo End of Evangelion jest esencją, jeśli chodzi o treść. Jako książka lub serial anime, twórcy Xenogears mieliby czas i możliwe, że lepsze narzędzia, do sprawniejszego nakreślenia fabuły. Nie musiałyby istnieć, tak jak w grze, zbędne walki. Z drugiej strony, jeśli anime byłoby mniej więcej takie samo fabularne jak to, co widzimy w grze, czyli obserwowałbym podróż zagubionego chłopca, który nie wie, co ma ze sobą zrobić i decyduje się pomóc w intrydze politycznej, to nie brzmi to dla mnie zbyt interesująco. Możliwe, że jest to wtedy po prostu jeden z tych seriali, który po prostu odpuszczam po kilku pierwszych odcinkach, albo już oglądam do końca, stwierdzając, że „po prostu kolejny ok serial”. Wydaje mi się, że twórcy gier mają trochę prościej w dziedzinie fabuły, bo konkurencja jest na o wiele niższym poziomie niż u filmowców lub pisarzy. Przez to faktycznie, jeśli w grach wychodzi coś poza standardowe schematy fabularne, to ludzie mają tendencję do wywyższania takiej produkcji. Sam jednak staram się patrzeć na różne formy artystyczne równo. Jeśli jakaś gra posiada fabułę, która jest ok i nietuzinkowa, to nie robi z niej automatycznie wyjątkowej „bo to gra”. Xenogears ma dobrą fabułę, która według mnie posiada problemy z reżyserią, ale niestety jest gorszą grą, a tym przede wszystkim jest.

https://www.facebook.com/profile.php?id=100032430984518

Oceń bloga:
5

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper