Pokémon Unite — jak dostać się do Mastera
Trochę recenzja, trochę poradnik. Zapraszam do tekstu z moją opinią o Pokémon Unite, po dostaniu się do najwyższej rangi w grze.
Pokémon Unite to próba zrobienia MOBY w świecie Pokémonów. Wydana na konsolę Nintendo Switch i kilka miesięcy później na Android i iOS. Z jakiegoś poczucia obowiązku wyjaśnię, że MOBA to gatunek gier znany chociażby z Dota 2 czy League of Legends. Gracze formują się w drużyny, wybierają swoje postaci i walczą na arenie. W przypadku Pokémon Unite każdą rozgrywkę zaczynamy od pierwszego poziomu i awansować w trakcie meczu możemy głównie przez ubijanie neutralnych stworów rozstawionych po mapie. Stwory te zostawiają również punkty, które następnie musimy umieścić w jednej z bramek przeciwnego zespołu. Nie da się tego oczywiście tak po prostu zrobić, bo wrzucanie takich punktów do bramki trwa jakiś czas, a jakiekolwiek obrażenia otrzymane od wrogów przerywają nam ładowanie. Im więcej punktów mamy na sobie zmagazynowanych, tym dłużej trwa ładowanie.
Bohaterowie w grze dzielą się na pięć kategorii. Jest ADC, czyli najczęściej coś w rodzaju łucznika zadającego duże obrażenia dystansowe, ale wyjątkowo wrażliwego. Tank zgarniający większość obrażeń przeciwników. Jungler specjalizujący się w eliminowaniu neutralnych stworów i unicestwianiu wrażliwych celów jak chociażby ADC. Support zapewniający wsparcie zespołowi w postaci buffów, debuffów, leczenia i innych przydatnych manewrów. I All-Rounder, czyli zbalansowana klasa specjalizująca się we wszystkim po trochu. Swoją przygodę z grą zacząłem od wyboru klasy supporta. Zasugerowałem się tym, że zazwyczaj jest to niechętnie wybierana rola, więc chciałem uzupełniać braki w zespole. Gra również podaje informacje o poziomie trudności w kontrolowaniu Pokémona, więc chciałem zacząć od najprostszych.
Rozgrywka jest w wielu miejscach uproszczona i zautomatyzowana. Przykładowo, żeby atakować wrogów, wystarczy trzymać jeden przycisk. Na Nintendo Switch trzymanie przycisku „A” będzie priorytetyzować celowanie w przeciwnych bohaterów, natomiast przycisk „B” zmusi naszego Pokémona do skupienia się na neutralnych stworach, i jest to bardzo przydatna funkcja. Również umiejętności naszego wybrańca automatycznie namierzają wrogów, więc walki wyglądają tak, że niespecjalnie trzeba robić coś więcej niż trzymanie jednego przycisku i ciągłe naciskanie „R”, żeby używać umiejętności za każdym razem jak będzie dostępna.
Pokémon Unite działa na zasadzie tak zwanego „last hitowania”. Aby mieć korzyści z zabitego stwora na mapie, to my musimy zadać ostateczny cios. Tak samo jest to zrobione chociażby w League of Legends, więc jest to znajoma zasada. League of Legends jest jedyną grą z gatunku MOBA, w którą grałem dużo, więc wszelkie porównania będę mógł robić tylko w stosunku do niej. We wspomnianej grze last hitowanie jest wsparte umiejętnością o nazwie Smite. Dzięki niej gracz jest w stanie dokładnie zdecydować, kiedy chce zadać ogromne obrażenia stworowi i w rezultacie go z „last hitować”. Podobnej umiejętności nie ma w Pokémon Unite i żeby zabić stwora, posiłkować można się tylko swoimi regularnymi ruchami. Zadają one oczywiście trochę więcej obrażeń niż zwykły atak, ale kompletnie nie jest to ten poziom kontroli, który daje Smite.
Swoim supportowym Pokémonem grałem jakiś czas i miałem bardzo dobre wyniki. Niestety w pewnym momencie pojawiła się ściana. Zaczęło mi doskwierać niespecjalne przejmowanie się kompanów w drużynie, że ich leczę i ogólnie staram się im jakoś pomóc. To jest bolączka ról wspierających i ogólnie rozgrywek na niższych rangach. Większość graczy na tym poziomie raczej nie stara się grać zespołowo. Chcą przede wszystkim dobrze się bawić, robiąc to, na co mają w tym momencie ochotę, a ja jako support jestem w pełni od nich zależny. Nie za bardzo mogłem swoim Pokémonem ukarać przeciwników za błędy lub poradzić sobie w przypadku spotkania 1 na 1. W tym momencie postanowiłem odejść od grania pod zespół i zachciało mi się zagrać Pokémonem, który będzie miał dużo obrażeń, dalej zostając przy niskim poziomie trudności. Wybór padł na Cinderace z kategorii ADC. Gra się nim bardzo podobnie jak moją główną rolą we wspomnianym League of Legends, którą właśnie jest ADC, więc poczułem się bardziej na swoim miejscu. Duże obrażenia dystansowe z nastawieniem na late game, czyli w początkowej fazie meczu można się w pełni skupić na bezpiecznym levelowaniu. Od tego momentu moje wyniki poszybowały w górę.
Dostałem się do najwyższej rangi w grze, czyli Master. Co prawda, jeśli mam być szczery to nie jestem przekonany czy w ogóle zasługuje na ten tytuł. Pokémon Unite wyjątkowo nagradza bezpieczne, metodyczne, rutynowe podążanie według prostych zasad. Dla żartu mógłbym nawet nazwać ten tekst poradnikiem „jak dostać się do Mastera”(!). Tak więc w pierwszych minutach powinniśmy jedynie się skupiać na levelowaniu przez załatwianie neutralnych Pokémonów. Jakiekolwiek ryzyko jest kompletnie niepotrzebne. Nie trzeba się nawet za bardzo przejmować wrzucaniem punktów do bramki przeciwnika, nie ma to aż takiego znaczenia. Ogólnie rzecz biorąc, zasada jest taka, że stwory po naszej części mapy raczej należą do nas. Pojawiają się również stwory idealnie na środku i o nie będziemy walczyć z przeciwnikami. Najlepiej z pomocą junglera. Jeśli uda nam się bezpiecznie ukraść Pokémona po stronie przeciwnika, to można uznać to za duży sukces. Na górnym i dolnym końcu mapy co jakiś czas pojawiają się specjalne Pokémony, które po ubiciu dają benefity całemu zespołowi. Na nich powinniśmy się skupić i jeśli widzimy, że za kilkadziesiąt sekund pojawi się specjalny Pokémon i nasz jungler tam zmierza, to my też powinniśmy się tam udać.
Reszta gry nie będzie się dużo różnić. Nie ryzykujemy, głównie zbijamy neutralne stwory po naszej stronie mapy, pomagamy przy specjalnych Pokémonach. Najważniejszy moment w meczu zaczyna się w okolicach trzech minut przed końcem rozgrywki. Teraz powinniśmy podejmować kompletnie zero ryzyka i jedyne co warto robić to wyczyścić naszą stronę mapy z neutralnych stworów, żeby zdążyć przed dwiema minutami do końca gry. Wtedy na samym środku planszy pojawi się główny boss i w przytłaczającej większości moich rozgrywek drużyna, która z last hitowała tego bossa, wygrała mecz. Dlatego powinniśmy być w pełni na niego przygotowani. Czasami gracze marnują swoje specjalne umiejętności Pokémonów w jakichś nic nieznaczących potyczkach minutę przed pojawieniem się bossa i potem nie mogą użyć tej umiejętności w głównej walce. Articuno, czyli wspomniany boss (wcześniej był to Zapdos), po zgładzeniu pozwala zespołowi wrzucać punkty do bramek przeciwnika bez konieczności ładowania animacji. Dodatkowo w tej fazie gry wrzucanie punktów do bramki daje ich dwa razy więcej, więc sytuacja po zgarnięciu Articuno wygląda tak, że cały zespół leci prosto przed siebie do bazy przeciwnika. Używając dashy, które najczęściej każdy Pokémon posiada, i flasha, czyli jeszcze jednej ruchowej specjalnej umiejętności dostępnej dla każdego gracza, nie ma większego problemu z dostaniem się do bazy przeciwnika. Wrzucamy swoje punkty i teraz możemy nawet zginąć, ale najlepiej jakby udało się jakoś wycofać. Nie pozostaje teraz nic innego jak obrona naszych bramek, żeby wrogowie nie byli w stanie wrzucić żadnych punktów. Najczęściej niezależnie od tego, co się działo wcześniej w grze, punkty uzyskane z Articuno wystarczą, żeby wygrać mecz.
Wniosek jest taki, że niezależnie od tego, co się działo przez cały mecz, wynik jest przesądzony w ostatnich dwóch minutach. I to nawet niekoniecznie wygrywa ten zespół, który się lepiej przygotuje i lepiej przeprowadzi główny teamfight, dalej wygrywa ten zespół, który po prostu z last hituje Articuno. Przypominam, że nie ma w tej grze jakiejś dedykowanej zdolności do kontroli neutralnych Pokémonów. Walka o Articuno jest tak chaotyczna, że ja przykładowo nie jestem w stanie jednocześnie dbać o poprawne pozycjonowanie, przyglądać się mapie i jeszcze przede wszystkim co chwila poruszać kamerą, żeby sprawdzić ilość pozostałego HP bossa. W rezultacie często wychodziłem lepiej i łapałem się na tym, że zamiast próbować jakoś sprytnie to rozegrać, spróbować ukraść Articuno czy coś, już lepiej było po prostu trzymać „B”, co zawsze daje przynajmniej wstępną szansę, że akurat mój strzał zgarnie bossa dla naszej drużyny.
Czasem gra może kompletnie nie iść i wydaje się, że nic z tego nie będzie, ale coś, co się nagminnie dzieje szczególnie na niższych rangach, to jest ignorowanie przez członków naszego zespołu neutralnych stworów. Mam wrażenie, że czasem, zamiast pomagać zespołowi lepiej być kompletnym egoistą i zgarniać tyle levelu ile tylko się da. Czeka on nieruszany na wyciągnięcie ręki w naszym lesie, więc nie ma co go zostawiać. Gracze wolą obijać się z przeciwnikami, ale nie za dużo z tego wynika, bo najczęściej nie problem jest się trochę cofnąć i wyleczyć, więc obie strony wtedy tylko marnują czas. Po takim spędzeniu czasu w dżungli na główny moment w grze, czyli pojawienie się Articuno, potrafiłem pojawiać się nagle z największym levelem i potrafiło to przesądzić o wyniku meczu na naszą korzyść.
Dostrzegam problem z ocenianiem takich gier. Pokémon Unite jest grą zespołową gdzie często wynik i satysfakcja z rozgrywki będą zależały od graczy, których nam gra dobierze. Błędy, które zauważam, mogą kompletnie nie występować w przypadku grania razem z zespołem zaangażowanych znajomych. Druga kwestia dotyczy tego, że ludzie mają tendencje do poświęcania masy godzin w gry online i to oni mają największą wiedzę o tych tytułach. To, co tutaj piszę, może być bzdurne dla kogoś, kto gra tylko w Pokémon Unite od momentu jej premiery. Również wydaje mi się, że istnieje pewna granica, w której coś może być źle zaprojektowane, ale gracze na najwyższym poziomie osiągają takie opanowanie, że staje się to już częścią mechaniki gry. Takim przykładem dla mnie może być tutaj manualne namierzanie i ogólnie cała sytuacja związana z Articuno. Nie wyobrażam sobie grania w Pokémon Unite bez automatycznego namierzania. Musiałbym poświęcić za dużo czasu, żeby osiągać lepsze wyniki na manualu niż automacie, więc nie widzę nawet sensu rozpoczynać tej nauki. Podejrzewam, że gracze na najwyższym poziomie nie biorą nawet pod uwagę automatycznego namierzania, bo zawsze jest to jakieś ograniczenie.
Podsumowując Pokémon Unite, spędzanie czasu w tej grze jest mimo wszystko przyjemne. Mecze mają limit ustawiony na 10 minut, więc nic się nie dłuży. Również wyszukiwanie graczy i samo lobby przechodzi bardzo szybko. Zawsze irytowało mnie to w League of Legends, że połowa czasu przed komputerem jest spędzona w lobby. Gra się dobrze sprawdza jako luźna, niezobowiązująca propozycja. Pewna losowość i uczucie bezsilności może przeszkadzać, ale to dopiero jak się zaczyna podchodzić do meczów na poważniej. Z chęcią widziałbym jakąś ligę e-sportową tej gry, bo istnieje tu ciekawa głębia, do której nie udało mi się dostać. Jestem ciekawy, jak by się uformowała meta i może to być po prostu dobre show.