Recenzja gry BioShock (2007)
BLOG RECENZJA GRY
812V
Czy BioShock jest jednym z lepszych horrorów ostatnich kilkudziesięciu lat? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.
13 lat temu na rynku gier wideo pojawił się tytuł...niesamowity. Tytuł, który stał się przykładem tego, że gry wideo to sztuka. Tytuł, który zmienił całą branżę gier wideo, oferując nam niesamowicie oryginalne, piękne oraz dojrzałe uniwersum. Uniwersum, które jest wręcz kultowe i jest cały czas przez wiele osób miło wspominane.
Otrzymaliśmy również niesamowitą historię. Historię, która jest straszna oraz jednocześnie piękna i wzruszająca. Historię, która skłania do pewnych refleksji.
Mowa tutaj oczywiście o pierwszym BioShocku. Grze, która zmieniła branżę gier wideo, i która zdobyła specjalne miejsce w moim sercu.
BioShock jest grą z perspektywy pierwszej osoby i elementami grozy, w której główną rolę odgrywa walka z przeciwnikami oraz eksplorowanie otoczenia. Gra charakteryzuje się niesamowitym mrocznym klimatem oraz wspaniałą warstwą fabularną skłaniającą do pewnych przemyśleń i refleksji.
[img]1416684[/img]
W grze wcielamy się w postać Jacka, który w 1960 roku rozbijając się samolotem wpada prosto do oceanu. Po pechowym zdarzeniu zaczyna się kierować w kierunku oślepiającego go światła w celu znalezienia pomocy. Jak się później okazuje jest to światło latarni morskiej, umiejscowionej nad podwodnym miastem Rapture.
Podwodne miasto Rapture zostało wybudowane w 1946 roku przez amerykańskiego biznesmena Andrew Ryana. Wybudował on to miejsce aby mogli w nim przebywać ludzie wybitni w jego opinii, czyli naukowcy, czy jacyś artyści
Ostatecznie kilka lat po II Wojnie Światowej cały projekt został porzucony, pozostawiając wybudowane miasto w samotności. Jednak dwaj naukowcy na dnie oceanu w okolicach podwodnego miasta Rapture dokonali pewnego niesamowitego odkrycia. Odkryli oni zupełnie nowy gatunek ślimaków, umożliwiający zmienianie ludzkich tkanek w komórki macierzyste.
Ślimaki stały się ostatecznie źródłem substancji o nazwie ADAM, która w odpowiednich warunkach umożliwiała zwiększanie możliwości organizmu człowieka, a nawet mogła doprowadzać do nieśmiertelności.
Cała ta chemiczna substancja była przedmiotem wielu kłótni, kontrowersji i wojen między frakcjami dla których ta substancja była przedmiotem bardzo pożądanym. W rezultacie podwodne miasto Rapture stało się miejscem wojny, po którym zostały już tylko ruiny oraz pozostali nieliczni mieszkańcy.
Byli to mieszkańcy, którzy postradali zmysły i nadal szukali tam tej substancji. Jakby tego było mało, okazało się że substancja ADAM powodowała uzależnienie, które również było przyczyną wojen.
Cała ta historia przedstawia Andrew Ryana, który nie utożsamiając się z żadną ideologią społeczeństwa, pragnie stworzyć pewne miejsce. Miejsce, w którym artyści, muzycy, aktorzy, pisarze czy filmowcy mogliby się chociaż na chwilę zatrzymać i odpocząć. Andrew Ryan pragnął aby artyści mogli zrobić sobie małą przerwę w tym miejscu i uciec od rzeczywistości, w której ich artystyczne dusze i pomysły są ograniczane przez, komercję, pieniądze, czy cenzurę.
Uważam, że jest to jedna z lepszych historii, jaką można poznać w jakiejkolwiek grze wideo.
Jej poznawanie zostało zrealizowane również w świetny sposób. Ne licząc scenek przerywnikowych, to jedynym źródłem wiedzy na temat warstwy fabularnej są w grze dzienniki nagrane na dyktafon. W momencie gdy się jakiś dyktafon zbierze, to można odsłuchać kwestie nagraną na niego. Jest to moim zdaniem świetne, ponieważ nie trzeba się zatrzymywać na chwilę aby coś przeczytać, tylko można zawartość tych dyktafonów odsłuchać podczas eksplorowania lokacji czy podczas walki.
Twórcy zaoferowali nam świetnie zaprojektowane lokacje, które są bardzo klimatyczne i idealnie pasują do całej otoczki fabularnej tej produkcji. W grze lokacje są jakąś częścią całego podwodnego miasta Rapture. W grze można zwiedzić pawilon medyczny w którym znajdziemy min. sale operacyjne czy też kostnice. Mamy również ogród botaniczny obok którego jest targ farmerów w którego okolicach znaleźć można winiarnię. W grze znajduje się również miejsce w którym znajdziemy różnego rodzaju bary czy teatr. Jest tego sporo, i nie można pod tym względem narzekać w tym tytule na nudę.
Na prawdę czuć klimat lat 40 ubiegłego XX wieku, dzięki tym wszystkim neonom, kolorom, ubraniom naszych przeciwników czy architekturze lokacji.
No i jeszcze ten soundtrack, który oferuje bluesowo-jazzowe kompozycje idealnie do tego tytułu pasujące. Podczas rozgrywki oprócz licencjonowanych utworów, można usłyszeć skomponowane przez Garry'ego Shymana partytury symfoniczne, które w wielu momentach działały jak wyciskacz łez.
Jednym słowem klimat w tej grze jest mistrzostwem świata, dzięki czemu do tego tytułu aż chce się wracać chociażby po to, aby po prostu pozwiedzać sobie lokacje zaoferowane przez twórców.
Tak na prawdę sam pomysł opuszczonej i zruinowanej utopii jest strasznie dobry, a lokacje w grze są idealnym na to dowodem.
Jeżeli chodzi o rozgrywkę, to ona również stoi na na prawdę wysokim poziomie, dzięki swojej oryginalności oraz rozbudowanej zawartości.
Mamy tutaj do czynienia niby ze zwykłym pierwszoosobowym shooterem, ale tak jednak w rzeczywistości nie jest. W grze mamy tradycyjne bronie palne takie jak pistolet, karabin czy strzelba, oraz broń białą taką jak klucz francuski. Jednak oprócz tego nasza postać może walczyć z przeciwnikami za pomocą plazmidów, które mają bardzo ciekawe i różnorodne działanie.
W grze do zebrania jest kilkanaście różnych plazmidów. Przykładowo pierwszy plazmid jaki można zdobyć w grze, umożliwia wystrzeliwywanie z ręki Jacka piorunów, co jest przydatne nie tylko w walce z przeciwnikami, ale też podczas eksploracji lokacji. Przyczyną tego jest fakt, że niektóre drzwi można odblokować tylko i wyłącznie zasilając piorunami wajchę otwierającą drzwi.
Jeżeli jednak mówimy o walce, to najprościej po prostu porazić danego delikwenta prądem, oraz aby zabić go od razu dobić kluczem francuskim. Jest to świetna taktyka na początek gry, kiedy to nie dysponuje się jeszcze zbyt pokaźnym arsenałem broni. W sumie na dalszą część gry również aby zaoszczędzić trochę amunicji.
Natomiast gdy przeciwnik stoi w wodzie, to sam prąd wystarczy (bez dobijania kluczem francuskim) ponieważ można w wodę strzelić piorunem, i wtedy przeciwnik zginie na miejscu.
W grze można zdobyć też plazmid umożliwiający strzelanie ogniem, dzięki czemu ot tak sobie można podpalać przeciwników po prostu w nich strzelając. Albo na przykład trafiając ogniem w rozlaną na podłodze benzynę, można wywołać mały pożar. On również może wywołać niezłe zamieszanie. Można również za pomocą ognia roztapiać obecny w wielu lokacjach lód, w celu odblokowania sobie jakiegoś celu lub zebrania jakiegoś przedmiotu zaklinowanego w lodzie.
Jeszcze ciekawiej się prezentuje plazmid obdarowywujący protagonistę zdolnościami telekinetycznymi. Dzięki nim można rzucać w przeciwników...wszystkim, dosłowiwnie wszystkim. Ciałem martwego delikwenta, koszem na śmieci, zniszczoną kamerą, filiżanką czy przede wszystkim butlą gazową, która dzięki wybuchowi zabija przeciwników na miejscu.
Jest również plazmid za pomocą którego można zahipnotyzować Big Daddy'ego aby walczył on po naszej stronie, co również jest bardzo fajne.
W grze twórcy zaoferowali nam również pewne wybory moralne, tzn. w momencie gdy pokonamy Big Daddy'ego możemy albo Little Sister uratować albo zabić. Ma to spory wpływ na zakończenie, ponieważ pierwszy BioShock ma ich kilka, co dodatkowo zachęca do ogrania kolejny raz tej gry.
W temacie rozgrywki warto również wspomnieć o możliwości hakowania maszyn strzelających, kamer czy latających droidów, aby przestały nas atakować tylko zaczęły walczyć po naszej stronie. Jest to bardzo fajne, tym bardziej że samo hakowanie jest bardzo ciekawe. Polega ono na stworzeniu jednej drogi z rur hydraulicznych, aby woda mogła przez nie przepłynąć. Jest to po prostu miła odskocznia od walki i eksploracji.
Jedyna rzecz do której mógłbym się przyczepić jeżeli chodzi o gameplay, to trochę drewniany model strzelania. Jednak w ogólnym rozrachunku pierwszy BioShock jest produkcją świetną, będącą swego rodzaju sztuką.
Jest to doświadczenie które warto przeżyć oraz historia, którą warto poznać. Mimo 13 lat na karku tytuł nadal wygląda bardzo ładnie i przede wszystkim jest bardzo grywalny. Jest to po prostu pozycja absolutnie obowiązkowa nie tylko dla fanów horrorów, ale też dla wszystkich pozostałych graczy. W ten tytuł warto po prostu zagrać.
Jeszcze raz bardzo mocno z całego serca BioShocka polecam, i zachęcam do tego aby w niego samemu zagrać ponieważ są to emocje, które trzeba samemu odczuć.