Recenzja gry Silent Hill (1999)

BLOG RECENZJA GRY
1580V
Recenzja gry Silent Hill (1999)
Bajuxx12 | 01.12.2020, 17:05
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Czy psychologiczne podejście do straszenia opłaciło się studiu Team Silent? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.

Jak się spojrzy na ukazujące się obecnie survival horrory, to ujrzy się jedynie tytuły, które jedynie się do nich upodabniają. Tytuły, które w rzeczywistości są shooterami z dużą ilością akcji, a jedynym elementem świadczącym o tym, że jednak są tymi horrorami jest ciężki, mroczny klimat.
 
Co prawda są małe wyjątki takie jak serie The Evil Within czy Dead Space które mimo tego, że mają elementy strzelania to oferują jakąś historię, świetnie zaprojektowane przerażające lokacje czy inne straszne elementy.
 
Jednak najlepsze gry z gatunku survival horror już powstały. Były to lata 90-te oraz początek XXI wieku, czyli czasy PSX'a oraz konsoli PlayStation 2. Dostaliśmy wtedy serię Resident Evil, Dino Crisis, Parasite Eve, Alone In The Dark, oraz recenzowanego przeze mnie Silent Hilla. To były czasy;)
 
Recenzowany przeze mnie pierwszy Silent Hill, który ukazał się na rynku pod koniec lat 90-tych był w wtedy rewolucją. Pokazał zupełnie nowe spojrzenie na survival horrory oraz nową niesamowitą jakość. Tak na prawdę był on w okolicach premiery swego rodzaju konkurencją dla sięgającej początków 1996 roku serii Resident Evil od studia Capcom.
 
Silent Hillowi wiele rzeczy udało się zrobić lepiej od serii Resident Evil, ale też seria Resident Evil nadal miała kilka dobrych pomysłów, których nie miał Silent Hill. Mimo wszystko pamiętajmy że są to jednak dwie różniące się mimo wszystko od siebie serie. Każda z nich ma swój własny unikalny klimat, i każdą z nim na prawdę bardzo lubię.
 
Nieco starsza seria Resident Evil od Capcomu jest survival horrorem z zombie w roli głównej. Cała seria opiera się na zwiedzaniu jednej konkretnej lokacji oraz jej okolic, np. w jedynce zwiedzamy tytułową rezydencję, a z kolei w dwójce i trójce komisariat policji, a pod koniec zawsze odwiedzamy podziemne laboratoria. Jest to bardziej konkretny horror gdzie straszyć mają przerażająco wyglądające zombie oraz litry krwi i flaki obecne w odwiedzanych przez nas lokacjach.
 
Z kolei w serii Silent Hill zwiedzamy tytułowe ciche miasteczko, gdzie straszny jest fakt, że jesteśmy w nim praktycznie sami, że jest ono opuszczone, i że jest wiele niewyjaśnionych faktów do rozwikłania. Jest to po prostu horror psychologiczny.
 
Właśnie fakt,  że Silent Hill był horrorem psychologicznym moim zdaniem sprawił, że wybił się na tle konkurencji (czyli min. serii Resident Evil) ponieważ wtedy mało która gra straszyła w ten sposób.
 
Wszyscy tworzyli tytuły, które straszyły litrami krwi oraz jumpscare'ami. Natomiast studio Team Silent stworzyło Silent Hilla, który straszył nieco inaczej. Czy był to dobry krok? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.
 
 
Akcja rozgrywa się w miasteczku Silent Hill, w którym główny bohater Harry Mason wraz z córką Cheryl wybiera się na wakacje. Niestety dochodzi do wypadku samochodowego, po którym główny bohater traci przytomność. Gdy się budzi orientuje się, że jego córka Cheryl zniknęła. Postanawia więc jej poszukać w pokrytym mgłą tytułowym miasteczku. Na jego nieszczęście zostaje on podczas poszukiwań córki zaatakowany przez potwory, więc po raz kolejny traci przytomność. Tym razem budzi się w kawiarni gdzie nie jest sam, ponieważ towarzyszy mu policjantka Cybil. Nasz protagonista po krótkiej rozmowie uzbraja się w broń oraz latarkę i zaczyna kontynuować poszukiwania swojej córki. Właśnie w tym momencie zaczyna się właściwa rozgrywka podczas której zadaniem gracza jest odnalezienie Cheryl oraz odkrycie tajemnicy miasteczka Silent Hill.
 
Zacznę może od moich odczuć związanych z tytułową lokacją. Jest ona na prawdę niesamowita. Opuszczone miasteczko w którym oprócz głównego bohatera są jedynie potwory jest na prawdę niezwykle klimatyczne. Sporo daje również obecna w miasteczku mgła, która została zaimplementowana przez twórców z powodów technicznych.
 
Wtedy konsola PlayStation 1 nie była w stanie udźwignąć otwartych i rozległych lokacji z Silent Hilla. Twórcy wiedząc o tym celowo zdecydowali się zaimplementować w grze mgłę aby gracz nie widział doczytujących się tekstur. Programiści ze studia Team Silent nie wiedzieli wtedy, że mgła stanie się ostatecznie elementem rozpoznawczym serii Silent Hill.
 
Bardzo mnie w tym tytule urzekły liczne nawiązania do popkultury, które twórcy umieścili. Przykładowo w grze znajduje się ulica nazwana imieniem Koontza. Jest to oczywiście nawiązanie do Deana Konntza, który napisał wiele thrillerów i horrorów. Na prawdę uwielbiam tego typu smaczki, których w całej grze oczywiście jeszcze więcej.
 
W grze oprócz uliczek tytułowego miasteczka, twórcy zaoferowali zwiedzenie różnych lokacji znajdujących się w nim. W grze można znaleźć szkołę, szpital, kanały, wesołe miasteczko czy latarnię morską. Jest tego trochę jak na grę z przed 21 lat.
 
W każdej lokacji czekają na głównego bohatera różni przeciwnicy, którzy są na prawdę nieźle zaprojektowani i zapadają w pamięć.
 
Na przedmieściach spotkać można dziwne latające stwory czy zmutowane psy. Z kolei w szkole czekają na Harrego demoniczne dzieci albo w szpitalu przerażające pielęgniarki. Można tych wszystkich przeciwników pokonać bronią palną czy białą, ale niejednokrotnie warto ich po prostu omijać aby zaoszczędzić trochę amunicji na starcia z bossami.
 
Tak jest, w grze jest kilku bossów, którzy jednak specjalnie ciężcy do pokonania nie są. Trzeba jedynie zastanowić się przez chwilę nad ich słabymi punktami, a wtedy pokonanie ich jest kwestią kilku minut. Bossowie również są fajnie zaprojektowani i są miłą odskocznią od zwykłych przeciwników.
 
W grze oprócz walk z przeciwnikami ogromną rolę odgrywają zagadki logiczne. Co prawda nie są one zbyt trudne. Powiedziałbym nawet, że kpią sobie trochę z inteligencji gracza, ponieważ polegają albo na przyniesieniu jakiegoś przedmiotu w konkretne miejsce, albo na ułożeniu jakiś przedmiotów według wzoru. Nie mniej nie przeszkadza to zbytnio, ponieważ gra nawet przez chwilę nie prowadzi gracza za rękę wobec czego i tak nie przechodzi się ona sama. Zawsze się trzeba chwilę zastanowić gdzie pójść w następnej kolejności, co zaliczam oczywiście na plus ponieważ pogłębia to poczucie zagubienia w pokrytym mgłą miasteczku.
 
Bardzo duże wrażenie na mnie zrobił fakt, że mimo 21 lat na karku sterowanie w tym tytule nie jest specjalnie drewniane i toporne. Co prawda trochę się zestarzało i nie jest tak płynne jak we współczesnych produkcjach, ale jak na swoje lata trzyma się moim zdaniem nieźle.
 
Całą rozgrywkę urozmaica dodatkowo całkiem ładna oprawa graficzna oraz przede wszystkim kapitalny soundtrack Akiry Yamaokiego. Jest to po prostu mistrzostwo świata. Stworzył on niepokojące dźwięki, które potęgują strach w wielu lokacjach. Są one tak charakterystyczne, że moim zdaniem tak samo jak mgła stały się znakiem rozpoznawczym serii.
Moim zdaniem soundtrack w tym tytule jest tak dobry, że chociażby dla niego warto kupić tę grę. 
 
Jeżeli chodzi o niezwykle istotny element każdego horroru, czyli o warstwę fabularną, to jest ona całkiem niezła. Po napisach końcowych gra pozostawia wiele rzeczy do własnej interpretacji. Dzięki temu na różnego rodzaju forach internetowych można znaleźć wiele teorii, dotyczących historii z pierwszego Silent Hilla. 
 
Historię poznajemy przede wszystkim za sprawą bardzo ładnie się prezentujących scenek przerywnikowych. Jednak oprócz tego we wszystkich lokacjach poukrywane są również różne wskazówki dotyczące poszczególnych wątków. Są to na przykład jakieś napisy na ścianach czy plakaty porozrzucane po okolicy. Oprócz tego od czasu do czasu można natrafić na jakieś zapiski, z których można się czegoś ciekawego dowiedzieć. W pewnym momencie można również zdobyć kasetę VHS, na której znajduje się bardzo ciekawe nagranie zdradzające nieco faktów odnośnie historii.
 
Silent Hill jest grą straszną, i nie chodzi mi tylko o przerażającą historię ale o sam klimat gry. Ciche, opuszczone miasteczko, gdzie cały czas na głównego bohatera czyhają jakieś potwory. Napięcie budują również przerażające dźwięki autorstwa Akiry Yamaokiego wraz z klimatycznymi lokacjami. Takie straszenie uwielbiam i bardziej doceniam, niżeli jakiś głośny jumpscare. Wolę bardziej psychologiczne podejście do straszenia, które właśnie było obecne w Silent Hillu. Coś niesamowitego i jednocześnie przerażającego.
 
Podsumowując, pierwszy Silent Hill jest grą świetną, która mimo ponad dwudziestu lat na karku aż tak bardzo się nie zestarzała i nadal nieźle straszy. Pozycja absolutnie obowiązkowa nie tylko dla miłośników survival horrorów takich jak ja, ale też dla graczy nie lubiących zbytnio tego gatunku. Moim zdaniem na prawdę warto przezwyciężyć swój lęk, i zapoznać się z jednym z lepszych survival horrorów w historii. Jest to kawał dobrego kodu, który będzie wspominany przez graczy jeszcze przez wiele lat, ponieważ o takich perełkach się po prostu nie zapomina.
Oceń bloga:
13

Atuty

  • Świetnie zaprojektowane lokacje
  • Ciekawa historia
  • Kapitalny soundtrack Akira Yamaokiego
  • Liczne nawiązania do popkultury
  • Nie prowadzenie gracza za rękę

Wady

  • Zbyt proste zagadki logiczne
Bajuxx12

Bajuxx12

Moim zdaniem pierwszy Silent Hill jest produkcją świetną. Jest to tytuł absolutnie obowiązkowy, dla każdego gracza. Taką perełkę zdecydowanie warto znać.

9,5

Czy lubisz horrory w stylu Silent Hilla?

Tak, psychologiczne horrory są najlepsze.
72%
Nie, wolę horrory z jumpscare'ami.
72%
Nie lubię horrorów.
72%
Pokaż wyniki Głosów: 72

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper