Recenzja gry Colin McRae Rally (1998)
BLOG RECENZJA GRY
905V
Czy gra z nazwiskiem słynnego rajdowca w tytule, jest nadal warta uwagi mimo ponad dwudziestu lat na karku? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.
Jeżeli chodzi o pierwsze trójwymiarowe gry wyścigowe, to w latach 90-tych było ich stosunkowo sporo. Były między innymi tytuły arcade'owe, takie jak serie Need For Speed czy DRIVER, które oferowały nieco bardziej otwartą przestrzeń do ścigania się oraz skromne zaplecze fabularne. Urozmaicało ono bardzo przyjemną rozgrywkę.
Powstały również gry wyścigowe z popularnymi w tamtych czasach bohaterami z platformówek. Na konsoli Nintendo 64 trafiła gra Mario Kart 64, w której mogliśmy usiąść za sterami gokartu jako Mario, Toad czy Donkey Kong. Firma Sony również dołożyła swoje kilka groszy wydając pod koniec lat 90-tych mój ukochany tytuł Crash Team Racing, gdzie czekał na gracza sympatyczny jamraj wraz ze swoją spółką.
Oprócz tego powstały gry wyścigowe dla osób, które preferowały bardziej symulacyjne podejście do zabawy. Dostali oni takie serie jak Gran Turismo od Poliphony Digital czy TOCA: Touring Car Championship od studia Codemasters.
Mimo tak dużego wyboru świetnych gier, osoby interesujące się wyścigami rajdowymi nie miały nic szczególnego dla siebie. Zmieniło się to jednak w 1998 roku, kiedy to na rynku zadebiutowała pierwsza odsłona seii Colin McRae Rally (obecnie funkcjonuje ona pod nazwą DiRT) od studia Codemasters znanego z wcześniej wspomnianej serii TOCA. Była to pierwsza gra o tematyce wyścigów rajdowych, która odniosła sukces.
Czy zasłużenie? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.
Colin McRae Rally to oczywiście wyścigowa gra rajdowa od studia Codemasters, która 30 lipca 1998 roku trafiła na konsolę PlayStation 1 oraz rok później na komputery PC.
Element, który nawet dzisiaj robi ogromne wrażenie i sprawia, że gra jest nadal grywalna, to model jazdy. Jest on na prawdę bardzo przyjemny. Dzięki niemu na prawdę bardzo przyjemnie jeździ się po trasach przygotowanych przez twórców, których jak na tamte czasy było na prawdę sporo.
Twórcy zaoferowali łącznie 52 trasy w ośmiu różnych państwach. Są one bardzo zróżnicowane, co zdecydowanie można zaliczyć na plus. Przykładowo trasy we Francji są bardzo górzyste, w Australii czekają na gracza suche trasy w gorącym świetle słońca, a na przykład w Szwecji podczas rajdów śnieg chrupie pod oponami pojazdów, które równieź prezentują się niezwykle okazale.
W grze do przetestowania twórcy zaoferowali 12 różnych samochodów rajdowych. Najmilej wspominam swoją ukochaną Subaru Imprezę, jednak oprócz niej w grze można znaleźć między innymi Forda Escorta, Toyotę Corollę, Volkswagena Golfa czy Skodę Felicie. Samochody wyglądają z zewnątrz jak na tamte czasy na prawdę ładnie. Są całkiem podobne do swoich odpowiedników z rzeczywistości i miło się na nie patrzy podczas rajdów.
Na plus można zaliczyć obecność kamery z kokpitu, która w tamtych czasach była rzadkością w tego typu produkcjach. Co prawda dzisiaj wygląda ona w tym tytule mało estetycznie, jednak 22 lata temu mogła ona na graczach robić wrażenie.
Ogromną w tamtych czasach innowacją była możliwość naprawiania pojazdu. Tak, podczas rajdów samochody ulegały różnym awariom, ponieważ twórcy postawili podobnie jak w swojej o rok starszej serii TOCA na symulacyjne podejście do zabawy. Tak więc podczas mistrzostw gdzie trzeba było kilka rajdów przejechać gracz był zmuszony do naprawiania swojego pojazdu, który podczas rajdów się psuł.
Jeżeli chodzi o oprawę audio-wizualną to nie jest najgorzej, ale rewelacji też nie ma. Oprawa graficzna wygląda ładnie, chociaż bez fajerwerków. Mimo wszystko aż tak bardzo się nie zestarzała, i podczas rajdów gra nie oślepia nas ogromnymi pikselami. Natomiast soundtrack nie jest zły. Miło przygrywa w menu głównym gry, ale nie zapada aż tak bardzo w pamięć. Natomiast udźwiękowienie pojazdów stoi na naprawdę wysokim poziomie. Pojazdy brzmią bardzo ładnie, podobnie jak deszcz czy inne tego typu smaczki.
Jak na końcówkę lat 90-tych, to tytuł ten oferuje sporo trybów. Oprócz pojedynczych rajdów podczas których można poznać trasy, twórcy zaimplementowali w swojej produkcji między innymi trening. Jest to tryb w którym początkujący gracze mogą zapoznać się z podstawowymi mechanikami tej gry. Nie jest to jednak zwykły samouczek znany z innych gier, ponieważ instruktorem jest sam Colin McRae. Jak widać twórcy zdecydowali się wykorzystać licencje na wizerunek słynnego rajdowca. Moim zdaniem jest to świetny pomysł, który dodatkowo motywuje zarówno początkujących jak i bardziej doświadczonych graczy do spędzenia chociaż kilku chwil w tym trybie.
W grze znaleźć można też tradycyjny tryb Time Trial, w którym trzeba pobijać różne wyniki czasowe na poszczególnych trasach. Jednak zdecydowanie największą atrakcją jest tryb Championship w którym rozgrywa się różne turnieje. W skład każdego turnieju wchodzą od kilku do kilkunastu rajdów, które trzeba jak najlepiej przejechać. Osiągnięte rezultaty na poszczególnych trasach są wliczane do wyniku w klasyfikacji ogólnej. Ten tryb jest zdecydowanie najlepszym ze wszystkich, ponieważ oferuje najciekawszą i najbardziej emocjonującą rozgrywkę, podczas której walczy się o każdy punkt, aby znaleźć się na jak najwyższym miejscu w klasyfikacji ogólnej.
Jak widać mimo ponad dwudziestu lat na karku można w ten tytuł śmiało grać, bo aż tak bardzo się nie zestarzał. Dodatkowo można sobie poprawić komfort podczas grania wpisując w trybie pojedynczego rajdu lub w trybie Time Trial jako swoje imię wyraz SILKYSMOOTH. Wówczas gra zacznie działać nie w 30, a w 50 klatkach na sekundę. Wobec czego jeżeli ktoś lubi grać z dużą ilością klatek na sekundę, to z pewnością ten kod mu się przyda.
Podsumowując, pierwszy Colin McRae Rally jest świetną wyścigową grą rajdową, która aż tak bardzo się nie zestarzała. Nawet w dzisiejszych czasach można się w nim na prawdę dobrze bawić, o ile zaakceptuje się kilka archaizmów. Na prawdę w tym tytule przyjemność ze świetnego modelu jazdy jest podczas rozgrywki bardzo wysoka.