Death Rally (1996) - Retro recenzja
Od kilku dni gracze mogą na platformie Epica przypisać do konta za darmo Control – najnowszy tytuł fińskiego studia Remedy Entertainment. Z tej okazji warto sobie przypomnieć ich pierwszy tytuł, który również jest udostępniony za darmo. Fakt, dopiero Max Payne sprawił, że o Remedy stało się głośno, lecz wydane w 1996 roku Death Rally również zasługuje na nieco uwagi.
Micro Machnies z karabinami
Tak w telegraficznym skrócie można opisać tę grę. Takie skróty jednak mało kogo zadowolą, więc do rzeczy: Gracz bierze udział w morderczych mistrzostwach samochodowych, gdzie oprócz szybkiej jazdy ważne jest uprzykrzanie życia opozycji. Sukces można osiągnąć, nie tylko prześcigając konkurencję, ale również ją niszcząc. Sercem gry jest tryb kariery, gdzie zaczynamy na samym dole stawki. Wygrywając kolejne wyścigi, stopniowo pniemy się na szczyt tabeli, aż po osiągnięciu pierwszego miejsca będzie dane nam stanąć w szranki z „Adwersarzem” – niekwestionowanym mistrzem Death Rally.
Mówiąc „pniemy się na szczyt” nie mam na myśli kolejnych mistrzostw
Struktura kariery oparta jest o dynamicznie zmieniający się ranking. Za każdym razem mamy do wyboru wyścigi o trzech stopniach trudności, z coraz to mocniejszymi przeciwnikami. Poszczególne pozycje w tych wyścigach przekładają się na punkty do rankingu – im trudniejszy wyścig i wyższa pozycja, tym więcej punktów wpadnie na konto. Powoduje to, że cel zawsze jest widoczny i możemy ocenić, jak dużo nam zostało do wejścia na szczyt. To samo tyczy się również innych kierowców, więc tabela po każdym wyścigu jest aktualizowana.
Za występy w wyścigach dostajemy gotówkę, którą możemy wydać na samochody, naprawy i ulepszenia.
Niestety ich liczba jest bardzo skromna. Samochodów jest raptem sześć modeli, każdy lepszy od poprzedniego, więc wyboru za bardzo nie ma. Ulepszenia to absolutna klasyka: lepszy silnik, opony, pancerz. Ciekawiej robi się, jak przejdziemy do podziemia. Tam możemy zapewnić sobie nieuczciwą przewagę, dokupując miny, grzebiąc w aucie rywala, czy nawet wziąć pożyczkę na wysoki procent. Niekiedy przed wyścigiem szemrani sponsorzy mogą za opłatą zaproponować zniszczenie samochodu któregoś z przeciwników, czy zgarnięcie po drodze narkotyków.
Model jazdy jest prosty
Choć wymaga poświęcenia kilku wyścigów na ogarnięcie podstaw. Ot. standard dwuwymiarowych wyścigów. Przez swoją naturę i wykorzystanie różnych środków mordu wyścigi bywają nieraz chaotyczne i brutalne. Przeciwnicy nie dają za wygraną i jak tylko widzą kogoś w zasięgu działek pokładowych, z lubością wystrzeliwują w niego całą serię. Na torze porozmieszczane są znajdźki, w tym dodatkowy dopalacz, by uciec oponentom, albo dodatkowa amunicja, by zmusić ich do przedwczesnego zakończenia wyścigu (likwidacja wszystkich jest dodatkowo płatna). Przy torach stoją kibice, lecz stanowią bardziej kosmetykę. Nie ma żadnych kar za zastrzelenie ich, czy przejechanie w ferworze walki. Ogółem, choć rozgrywka jest prosta, to dzięki krótkim, około dwuminutowym wyścigom, od razu chce się naprawić maszynę i wrócić na tor.
To że gra ma ćwierć wieku na karku widać już na pierwszy rzut oka.
Ale nawet w 1996 roku te 256 kolorów i rozdzielczość 320 × 240 nie robiła na nikim wrażenia. Co więcej, brakuje jakichkolwiek ciekawszych efektów. Dla przykładu wizualne zniszczenia pojazdu widać jedynie na piktogramie z lewej strony. Z drugiej strony trzeba pochwalić całkiem ładne grafiki oponentów i ikonek funkcyjnych. Dźwięk nieco lepiej przetrwał próbę czasu, zwłaszcza muzyka. Kawałki przygrywające czy to w menu, czy w czasie wyścigu wpadają w ucho i dobrze wpasowują się w tę brutalną rywalizację.
Dotarcie do „Adwersarza” zajmie średnio wprawionemu graczowi ok. trzech godzin.
Dokładnie wtedy jak powtarzalność rozgrywki zaczyna doskwierać. Po zdobyciu mistrzostwa nie ma już za bardzo po co grę uruchamiać, chyba że ktoś lubuje się w speedrunowaniu. Ci, co chcą po prostu wziąć jakieś auto i trasę, nie mają czego szukać, jako że kariera jest jedynym trybem rozgrywki. W oryginalnej wersji była opcja gry wieloosobowej, ale nie została ona zaimplementowana w porcie. Nie jest to zły tytuł. Fani retro wyścigów i nie tylko spędzą miłe kilka godzin, pnąc się w tabeli, ale ciężko go traktować jak coś więcej niż ciekawostkę. Grywalną, ale ciekawostkę.