Muzyczne podsumowanie pierwszej połowy 2023 r.
Witam Was serdecznie. Od kilku miesięcy nie udało mi się znaleźć czasu, żeby naskrobać cokolwiek o czymkolwiek. Stwierdziłem jednak, że pierwsze półrocze bieżącego roku, pod kątem muzycznym było dla mnie na tyle ciekawe i przyjemne, że postanowiłem się zebrać i podzielić się z Wami moimi muzycznymi przygodami.
Z całego natłoku krążków jakie udało mi się przesłuchać, wytypowałem 24 albumów i 9 EP, które w ostatnich 6 miesiącach sprawiły mi największą przyjemność.
LP
Antenna ‘Quiet FX’ - 2019 r.
To najczęściej przeze mnie słuchana płyta w tym roku. Za projektem Antenna stoi ukraiński twórca Sasha Renkas a muzyka jaką zawarł na swoim debiutanckim i jak do tej pory jedynym LP uwiodła mnie niezwykłą skrupulatnością i delikatnością. ‘Quiet FX’ to pokaźna dawka niezwykle wysmakowanej elektroniki przy której można odpłynąć i wspaniale się zrelaksować, a przy tym rozkoszować się bardzo ciekawymi zabiegami kompozycyjnymi. Przyjemność ze słuchania ‘Quiet FX’ jest ogromna. Gorąco polecam.
Lutto Lento ‘Legendo’ - 2021 r.
Pierwsza z kilku polskich płyt w moim zestawieniu i od razu prawdziwa petarda. Ten album to przede wszystkim ujmuje swoim klimatem. Od pierwszych dźwięków wprowadza słuchacza w niepokój, napięcie, które towarzyszy do samego końca. Gatunkowo, mamy tu do czynienia z fenomenalną mieszanką, ciężkiego basu, mrocznego dubowego groovu i naszych rodzimy, folkowych naleciałości, ale to i tak duże uproszczenie, gdyż na ‘Legendo’ można znaleźć dużo, dużo więcej. W ‘Legendo’ można się zatracić.
Show Me The Body ‘Trouble The Water’ - 2022 r.
Niesamowite zaskoczenie. Nie znałem wcześniej tej fascynującej kapeli, ale po przesłuchaniu najnowszej płyty nowojorczyków, mogę zaliczyć się do ich wiernych fanów. Panowie totalnie kupili mnie swoim, surowym, ciężkim post hardcorowym brzmieniem. Bynajmniej nie jest to kapela jednowymiarowa. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie użycie banjo jako elementu głównego instrumentarium, oraz wielu fragmentów w których na pierwszy plan przebija się świdrująca uszy elektronika. Nad wszystkim góruje, przepięknie zachrypnięty głos wokalisty.
Ela Minus ‘Act Of Rebellion’ - 2020 r.
Mieszkająca na Brooklynie, kolumbijska artystka stworzyła płytę pełną sprzeczności. W warstwie muzycznej mamy tu do czynienia z cold wave’ową stylistyką, skręcającą często w stronę mrocznego, dusznego Electro czy nawet Techno z dudniącą perkusją i brzęczącymi syntezatorami. Mimo doboru gatunków które umieją zdystansować słuchacza, ‘Act Of Rebellion’ jest płytą bogatą i wyrafinowaną brzmieniowo a przy tym niezwykle intymną i osobistą. To jedna z tych płyt, które w idealny sposób uchwytują puls nocnego życia.
Ivy Lab ‘Infinite Falling Ground’ - 2022 r.
Jestem ogromnym fanem, mrocznego, bassowego brzmienia Ivy Lab od początku istnienia projektu i może dlatego potrzebowałem trochę czasu, żeby z ‘Infinite Falling Ground’ się polubić. Na początku, płyta odrzuciła mnie od siebie. Była dla mnie zbyt miękka i liryczna. Dopiero po kilku przesłuchaniach zacząłem doceniać niebywały eklektyzm i melancholijny charakter całości. Zacząłem wręcz podziwiać z jaką łatwością i precyzją brytyjski duet pływa po halfstepowych, lo-fi, hiphopowych brzmieniach. Jak na Ivy Lab, jest to płyta niezwykle stonowana, ale przy tym niesamowicie piękna.
Resina ‘Speechless’ - 2021 r.
Wraz ze ‘Speechless’ w końcu doceniłem dokonania Karoliny Rec. Do tej pory miałem w głowie bajkę, o pretensjonalności jej muzycznych dokonań. Z premedytacją unikałem jej utworów i występów na żywo. Teraz wiem, jaki byłem głupi. Dawno nie trafiłem na tak intensywną, skondensowaną płytę. ‘Speechless’ jest jak ostrzeżenie, jak syrena alarmowa. Wwierca się w słuchacza rytmami bębnów, wiolonczelowymi smyczkami i obłąkańczymi chórami. Naprawdę warto się zmierzyć z mrokiem tej fascynującej płyty.
Kangding Ray ‘ULTRACHROMA’ - 2022 r.
Co tu dużo pisać. ‘ULTRACHROMA’, to kolejna, świetna płyta autorstwa Davida Letellier. Muzyk ten, do perfekcji doprowadził sposób łączenia Techno, IDM i muzyki bassowej. Podobnie jak na wcześniejszych albumach, znajdziemy tu niezwykle precyzyjne i złożone z wielu tekstur kompozycje. Piękne i nieprzewidywalne, wyrzeźbione z elementów muzyki tanecznej, ale przybierające zupełnie inne formy. To co wyróżnia ten album od poprzedników to spora dawka światła, jaką na nim zawarł Letellier. Nie zapomniał jednak o obowiązkowej dawce mroku.
Pejzaż ‘Wyspa’ - 2021 r.
Sytuacja nietypowa, ponieważ ja specjalnie nie przepadam za tą płytą. Pejzaż, to zdecydowanie najmniej lubiany przeze mnie projekt Bartosza Kruczyńskiego, o wiele bardziej cenię to, co tworzy jak The Phantom, Earth Trax czy w ramach projektu Ptaki. Po prostu zawarta na ‘Wyspie’ muzyka oparta jest praktycznie w 100% na samplingu, a takie album mają u mnie trochę pod górkę. Mimo to, album nawet dla mnie ma fantastyczne momenty i nie potrafię nie docenić poziomu produkcji jaki prezentuje. Dlatego gorąco go polecam, zwłaszcza latem. Mi najlepiej wchodził w ciepłe, słoneczne popołudnia na ławce w parku.
Arca ‘Arca’ - 2017 r.
Alejandra Ghersi jest niebywałą artystką. Moja przygoda z jej muzyką wygląda tak, że każdy następny album jaki poznawałem był lepszy od poprzedników. W przypadku przedmiotowego albumu sytuacja się powtarza. Na tą chwile, jest to mój ulubiony krążek wenezuelki. Jest niezwykle głęboki znaczeniowo i dźwiękowo. Czuć również w każdym jego fragmencie niebywały ciężar emocjonalny. Każde uderzenie beatu, każdy przeszywający słuchacza wokal powala intensywnością i pięknem. To płyta zbudowana na kontraście. Niech Was jednak nie zwiedzie hałas na niej zawarty. Wystarczy odrobina skupienia, żeby usłyszeć ile miłości jest na niej zawarte.
Vangelis ‘Blade Runner OST’ - 1994 r.
Uwielbiam Blade Runnera i zawsze zachwycałem się muzyką portretującą świat w którym przyszło żyć Rickowi Deckardowi. Nigdy wcześniej jednak, nie słuchałem kompozycji Vangelisa w odłączeniu od filmu. Znalazłem na to czas miesiąc temu i się zakochałem. To co mnie uderzyło najmocniej to spójność całego materiału zawartego na płycie oraz przestrzenność muzycznych krajobrazów jakie kreśli Vangelis. Słuchając utworów zawartych na soundtracku można poczuć się jak w latającym pojeździe sunącym powoli wśród majestatycznych, monumentalnych budowli cyberpunkowej metropolii. Ta płyta to wręcz idealny przykład muzyki ilustracyjnej.
Toro y Moi ‘Samantha’ - 2015 r.
To wydawnictwo nietypowe, bo jest to darmowy mixtape, który gromadzi nagrania Chaza Bundicka z lat 2012-15. Album tego typu może cierpieć na brak spójności, ale w tym przypadku jest dowodem wielkiego talentu autora pokazując pełne spektrum muzyczne w jakim potrafi się poruszać. Mamy tu bowiem fragmenty bardziej beatowe, ale również te atmosferyczne. Znajdziecie tu Soul, R&B, Hip-Hop, ambientowe plamy i syntezatory. Nie sposób nie docenić tak dużego kunsztu kompozytorskiego i wyobraźni muzycznej. To co jednak najważniejsze, to fakt, że “Samanthy’ po prostu świetnie się słucha.
delay_ok ‘Modern Uganda’ - 2021 r.
Album pochodzącego z Gdańska zespołu delay_ok to wyjątkowe wydawnictwo. Niezwykle świeże i eklektyczne. Jednak jego największym atutem jest spontaniczność i bijąca z każdego dźwięku radość z tworzenia muzyki. Głównym składnikiem tej wybornej potrawy jest nowocześnie zaaranżowany jazz, ale słuchacz odnajdzie tu ogromne ilości elektroniki na najwyższym poziomie a dodatkowo wszystko okraszone jest szczyptą Afro, Hip-Hopu a nawet Grime’u. Niebywały luz bijący z muzyki zawartej na ‘Modern Uganda’ bardzo szybko udziela się słuchaczowi, odprężając i wprowadzając w dobry nastrój.
Grimes ‘Visions’ - 2011 r.
Czas na spotkanie gigantki współczesnego, Electro Popu. Ikony i postaci kultowej w niektórych kręgach, z którą do tej pory nie było mi po drodze. Tak samo zresztą było z uważanym przez wielu, jej najlepszym albumem. Po pierwszych przesłuchaniach jedyny utwór jaki zrobił na mnie wrażenie był fenomenalny ‘Genesis’, ale te track znałem już wcześniej. Dopiero z czasem zacząłem dostrzegać ideę, jaka stoi za tym albumem. ‘Visions’ to bardzo liryczny, ale też przejmujący traktat o cyborgizacji naszego życia. Muzycznie album pełen jest falsetowych zaśpiewów i synth-popowych klawiszy rodem z lat 80, a ambientowe elementy nadają całości niesamowitej lekkości, świeżości i przejrzystości.
Terrace Martin ‘Velvet Portraits’ - 2016 r.
To moje pierwsze spotkanie z muzyką Martina, jednej z najważniejszych postaci współczesnego Jazzu (odpowiedzialny chociażby za produkcję płyt Kendricka Lamara). Po wysłuchaniu płyty przekonałem się, że jest to twórca, który bardzo chętnie czerpie z muzyki Hip-Hop, R&B, Funk, Soul, Gospel a dodatkowo bardzo umiejętnie i w sposób niezwykle wyważony dobiera proporcje, aby dowieźć naprawdę ujmujące kompozycje. To płyta tak słoneczna jak Los Angeles z którego pochodzi muzyk. Martin maluje na niej niepowtarzalny krajobraz.
Jamie xx ‘In Color’ - 2015 r.
Album Jamiego Smitha jest niczym mieniący się kolorowymi barwami disco ball, albo jak pstrokaty kolaż. Mimo szerokiej palety brzmieniowych barw, jakie można na niej znaleźć, płyta zachowuje niezwykłą spójność. Wydaje mi się, że w każdej minucie ‘In Color’ czuć bardzo osobiste piętno twórcy, a mimo to ma się poczucie, że muzyka na niej zawarta jest bardzo przystępna i uniwersalna. To po prostu zbiór bardzo fajnych nagrań, umiejących wywołać emocje u bardzo wielu, skrajnie różnych słuchaczy. Dziś nie chce mi się wierzyć, że w ostatnim roku, aż 2 razy się od niej odbiłem. Teraz weszła idealnie.
Oxford Drama ‘What’s The Deal With Time?’ - 2021 r.
Sam siebie zaskoczyłem, bo nigdy, nie podchodziły mi takie easy listeningowe, popowe brzmienia, a w ostatniej płycie wrocławskiego duetu, zakochałem się od pierwszego przesłuchania. To płyta bardzo wakacyjna i pełna młodzieńczego wigoru, ale ja wyczuwam w niej podszytą gdzieś głębiej dużą dawkę melancholii i nostalgii. Może dlatego ta płyta tak na mnie działa, bo sam nie jestem już najmłodszy i odczuwam pewną tęsknotę do czasów kiedy sam miałem dwadzieścia kilka lat. Wrażenie to potęgują teksty, tak pięknie wyśpiewane przez Małgorzatę Dryjańską.
Slipknot ‘Iowa’ - 2001 r.
Wracam do tej płyty regularnie, ale pierwszy raz, od bardzo dawna, przesłuchałem ją kilkukrotnie od początku do końca. Mimo ponad 20 lat na karku, nie zestarzała się ani trochę. Muzykom udało się uchwycić do bólu agresywny, wręcz pierwotny charakter metalowej muzyki. Myślę, że udało im się to osiągnąć dzięki przytłaczającej dawce noise’owych, mrocznych momentami wręcz industrialnych elementów. Słuchacz chcący zmierzyć się z tym albumem musi przygotować się na ścianę brutalnego brzmienia. ‘Iowa’ to płyta, która powoduje, że wśród tego całego zgiełku i hałasu ma się ogromną ochotę krzyczeć razem z Corey Taylorem. Opus magnum Slipknota.
System Of A Down ‘Toxicity’ - 2001 r.
W przeciwieństwie do ‘Iowa’ Slipknota, do ‘Toxicity’ nie wracałem dobrych 15 lat. Zaskoczyło mnie, jak dobrze ją pamiętam. To co nadal uderza, to niebywała odwaga i awangardowy charakter kompozycji. Utwory na ‘Toxicity’ są jak najlepsze popowe bangery, ale odbite w krzywym zwierciadle. Udało się to osiągnąć, ponieważ cała płyta, również w warstwie tekstowej jest nagrana z pozycji etnicznych outsiderów, którzy trochę z boku komentują kwestie polityczne i społeczne. Na ‘Toxicity’ udało się upchnąć taką ilość świeżych pomysłów, że starczyłoby ich na 10 innych albumów.
Pa Salieu 'Send Them To Coventry' - 2020 r.
Pochodzący z Gambii brytyjski muzyk, wykorzystując tropy znane z muzyki Dancehall czy Grime, nakreślił niezwykle sugestywną ale i mroczną wizję współczesnych, wielkomiejskich ulic. Album ten jest niczym soundtrack do bardzo ciężkiego filmu, którego akcja rozgrywa się postindustrialnym, nieprzyjaznym mieście, które samo w sobie jest jego głównym bohaterem. Na szczęście, na płycie udało się przemycić odrobinę nadziei. To głównie dzięki afrobeatowym tropom, które Pa Salieu dodaje w swoich utworach. Nie jest to może najambitniejszy album ale cholernie dobrze wykonany.
CRRDR 'DAMNBOW' - 2022 r.
Mając w pamięci poprzednie wydawnictwa kolumbijskiego twórcy, przeżyłem niemałe zaskoczenie. Wcześniejsze jego dokonania były niczym Techno grane w trakcie ulicznych protestów. ‘Damnbow’ to raczej muzyka z ulicznego karnawału, bowiem CRRDR jeszcze wyraźniej romansuje z brzmieniami wywodzącymi się z muzyki folkowej rodem z Ameryki Płd. Słuchacz znajdzie tu wpływy Dembow, Reggaeton, Kumbia, Guaracha itp. zmieszane z Techno, Latin Bass a nawet Gabber. Rezultat jest wręcz porywający. ‘DAMNBOW’ to pokaźna dawka energetycznej muzyki nie pozostawiającej chwili na oddech.
Yves Tumor 'Heaven To A Tortured Mind' - 2020 r.
Ten album potwierdza, jak wszechstronnym i utalentowanym artystą jest Tumor. Jego płyty są bardzo eklektyczne i mocno teatralne. W przypadku ‘Heaven To A Tortured Mind’, artysta eksploruje różne odmiany muzyki rockowej, nie zapominając o swojej miłości do noisowych brzmień. To płyta bardzo zmysłowa i bardzo intymna i budowana na kontrastach, ale Tumor akurat należy do tych artystów, którzy swobodnie umieją składać nieprzystające do siebie na pierwszy rzut oka klocki. Mimo mozaiki gatunkowej 'Heaven To A Tortured Mind' to niezwykle przebojowa płyta.
Błoto 'Kwasy i zasady' - 2021 r.
Błoto to jeszcze do niedawna, projekt dla mnie nieznany, dlatego mocno się zdziwiłem, kiedy się dowiedziałem, że mam do czynienia z muzykami z wrocławskiego zespołu EABS. Nie ukrywam, że ich płyta ‘Kwasy i zasady’ totalnie mnie zachwyciła. Od samego początku czuć jazzowy rodowód zespołu, ale nie spodziewałem się, że muzycy Błota tak zgrabnie połączą Jazz z Hip-Hopem, zahaczając momentami o bardzo klimatyczny, knajpiany, zadymiony i zakurzony Trip Hop rodem z Bristolu. Ta mieszanka w wykonaniu Błota wypada fenomenalnie. Koniecznie posłuchajcie.
Kittie 'Oracle' - 2000 r.
‘Oracle’ to płyta którą kocham i regularnie wracam do pojedynczych utworów. Na fali powrotu do Slipknota i System Of A Down, zatrzymałem się odrobinę dłużej również przy drugiej w dorobku płycie dziewczyn z Ontario. To co uderza słuchacza najbardziej, to ciężar gitar. Tu nie ma półśrodków. Panie postanowiły przywalić ze wszystkich sił, a groovy które nas atakują, dosłownie uginają nam kolana od swojego ciężaru. Wszystkie elementy są tutaj podkręcone do granic możliwości: świetny growl, czasami poprzecinany, czystymi wokalizami, dudniąca perkusja i mordercze riffy. Przez tą płytę po prostu się płynie. Dla mnie totalny klasyk.
Deafheaven ‘New Bermuda’ - 2015 r.
Zanim Deafheaven stał się najnudniejszym zespołem świata, nagrywał albumy wybitne. Wybitny jest ‘Sunbather’ z 2013 r. i nie mniej wspaniały jest wydany dwa lata później ‘New Bermuda’. Oba wydawnictwa kocham całym sercem i złożyło się tak, że niedawno dopadła mnie faza na ten późniejszy. Sztuką jest uchwycić balans między poruszającymi do głębi, pięknymi harmoniami a pełną rozpaczy brutalnością. ‘New Bermuda’ przytłacza słuchacza i przeszywa na wylot atakując na zmianę molowymi i durowymi ścianami dźwięku. Dla mnie, słuchanie jej ma wręcz oczyszczający charakter. Obcowanie z tą muzyką to wyjątkowe przeżycie.
EP/Single
I. Jordan 'For You EP' - 2020 r.
Brytyjska producentka bierze na tapet bardzo znane klubowe tropy takie jak Drum’n’Bass, Breakbeat, czy House. Umówmy się jednak, w muzyce elektronicznej, czy nawet w muzyce ogółem, niewiele zostało do zbadania. Trik polega na tym, żeby tak dobrać i wyważyć dobrane elementy, żeby zaiskrzyło. Na tej EP-ce to się w 100% udało. Znajdziecie na ‘For You’ pokaźną dawkę niezwykle pozytywnej muzyki, która po prostu sprawia przyjemność. Jest to jedna z tych EP-ek, które chce się puścić od początku natychmiast po jej zakończeniu.
Air 'Premiers Symptomes' - 1997 r.
Warto zauważyć, iż EP-ka ta została wydana w tym samym roku, w którym słynny francuski duet wydał swoje największe dzieło, czyli płytę ‘Moon Safari’. W odróżnieniu od słynnego longplaya, na tym skromniejszym wydawnictwie znajdziecie materiał o wiele mniej piosenkowy i przebojowy. Korelacji między oboma płytami jest więcej, gdyż niektóre utwory na ‘Premiers Symptomes’ to tak naprawdę wczesne wersje hitów z ‘Moon Safari’ właśnie. Oczywiście nie spodziewajcie się po tej EP-ce nie wiadomo jakich eksperymentów. To nadal wyluzowana, ciepła muzyka Air, rozpływająca się w przestrzeni niczym masełko na patelni.
AceMoMa 'EP2' - 2020 r.
Kolejne, po omawianym powyżej ‘For You’ I. Jordan wydawnictwo, odnoszące się do bardzo klasycznych, elektronicznych brzmień spod znaku Drum’n’Bass i Techno z lat ‘90. Ważne jednak, jak się takie brzmienia przetwarza, a amerykański duet pokazuje jak to zrobić z wyczuciem, świeżością i klasą. Sporo tu połamanych junglowych beatów, ale moim ulubieńcem jest house’owy, okraszony przepięknymi ziarnistymi klawiszami ‘Dream Dancer’. Z muzyki zawartej na tej EP-ce bije erudycja twórców, niebywałe zrozumienie muzyki elektronicznej i szacunek do klasyki.
Crosses 'Permanent Radiant' - 2022 r.
Bardzo lubię dotychczasowe dokonania, pobocznego projektu Chino Moreno, fantastycznego wokalisty Deftones. Urzeka mnie oniryczna, zamglona i bardzo ulotna atmosfera ich nagrań, podobna do klimatu spokojniejszych piosenek głównej kapeli Moreno. Na ‘Permanent Radiant’ klimat z wcześniejszych nagrań został zachowany. Skłamałbym, gdybym powiedział że wszystkie nagrania na EP-ce bardzo mi się spodobały. Są lepsze i gorsze, ale ten niepowtarzalny klimat robi całą robotę. Jest to jedno z tych wydawnictw, które najlepiej wchodzą w samotne wieczory.
Main Phase 'Shell' - 2022 r.
Duński producent, Adam Emil Schierbeck, przedmiotową EP-ką totalnie trafia w moją muzyczną wrażliwość. Te trzy utwory na niej zawarte, są w stanie rozbujać słuchaczy nawet najbardziej opornych na taneczne, elektroniczne brzmienia. Energetyczność UK Garage’owych tropów, okraszonych czarnymi wokalami, jakie serwuje duńczyk, aż wylewają się z głośników.
Kromestar 'Kalawanji EP' - 2006 r.
Jestem ogromnym fanem klasycznego, brytyjskiego Dubstepu, Kiedy słucham takiej muzyki, to czuję jakbym taplał się po kolana w smole, będąc w pomieszczeniu pełnym gęstego, aromatycznego dymu. Nie inaczej jest, kiedy słucham tego klasycznego w niektórych kręgach singla. Kromestar, tymi raptem dwoma utworami, daje słuchaczowi kompleksowy wykład czym jest Dubstep.
VTSS 'Borderline Tenderness' - 2021 r.
Martyna Maja czyli VTSS, to dziś nasz główny towar eksportowy na scenie Techno. Występy na największych festiwalach na całym świecie, kolabo z gwiazdami światowego formatu, boiler roomy. No w głowie może się zakręcić. Najważniejsze jednak, że na te sukcesy warszawianka w mojej ocenie całkowicie zasługuje bo sobie na nie zapracowała. Świetnym dowodem nie tylko talentu, ale ciężkiej intelektualnej pracy jest właśnie ‘Borderline Tenderness’. Każdy dźwięk jest tutaj przemyślany i umieszczony z całkowitym rozmysłem. Tu każdy dźwięk jest po coś.
Scratcha DVA 'Drmtrk III' - 2018 r.
Nie jestem fanem ‘Shot Walk Inna Dem’, pierwszego utworu na płycie z gościnnym wokalem Riko Dana. Dlatego zostawmy go i przejdźmy do kolejnych trzech, instrumentalnych nagrań. Są to bowiem prawdziwe petardy. Londyńczyk wziął elementy Gqom, Tribal/Afrobeat, Grime, UK Garage i stworzył bardzo surowe, ale hipnotyzujące swoją rytmiką utwory. Bass Music w najczystszej postaci.
Mala 'Changes/Miracle Remixes’ - 2013 r.
Na sam koniec zostawiłem prawdziwą legendę dubstepowego grania, ale zremiksowaną przez również bardzo utalentowanych producentów. Na tym singlu znajdziemy dwa klasyczne nagrania Mali: ‘Changes’ zremiksowane przez Distance i ‘Miracle’ zremiksowane przez Commodo. Obu słucha się świetnie. Pierwsze z nich uderza w klasyczne dubstepowe tony, natomiast Commodo w swoim nagraniu świetnie uwypukla jazzowe elementy ‘Miracles’. Naprawdę polecam.
Mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie. Pozostaje mi życzyć Wam jak najwięcej, pięknej muzyki na co dzień. Do następnego wpisu.