Bezfabularnie II
Niedawno zakończyła się emisja drugiego sezonu Bofuri: I Don't Want to Get Hurt, so I'll Max Out My Defense (który nazywam w skrócie Bofuri 2 ;)). Przyznam szczerze, że mam lekki problem z oceną, szczególnie patrząc przez pryzmat pierwszego sezonu. Niemniej, coś napisać musiałem…
Bohaterska obrona
Protagonistką jest ponownie Kaede, wcielająca się w postać Maple w grze New World Online. Znów towarzyszy jej jej przyjaciółka ze szkoły - Risa (Sally). Te dwie postacie się kompletnie nie zmieniły, więc nie mam za bardzo o czym tu napisać. Choć Risa dostała dość dziwną słabość, którą mogę zrozumieć w rzeczywistości - ale nie w grze… Niemniej, żadnych spoilerów!
Jednakże, tym razem twórcy postanowili odciążyć dwie bohaterki i dali więcej "czasu antenowego" innym postaciom, co wydaje mi się dobrą zagrywką. Jest to szczególnie widoczne w drugiej części sezonu (tej po przerwie). I nie piszę tu tylko o członkach gildii Maple Tree czy byłych (pseudo)antagonistach (m.in. Payne, Mii, Frederica), ale także ci, którzy poprzednio byli tylko tłem. Nawet twórcy gry pojawiają się częściej, a nawet dodano im nową współpracownicę.
Od nich zacznę. Ponownie myślałem, że deweloperzy odegrają ważną rolę i będą w pewnym sensie antagonistami. Szczególnie w tej “nowej” pokładałem spore nadzieje… Ale nie. Twórcy ponownie nie zadbali o to, żeby serial dostał porządnego przeciwnika dla Maple. Jasne, pojawia się wielki boss na samym końcu, ale to jest tylko jednorazowy NPC. Szkoda, bo ponownie nie ma tu kompletnie żadnego zagrożenia.
Jeśli chodzi o bohaterów-graczy to też nieco się zawiodłem. Fakt, odgrywają większą rolę niż poprzednio, ale są strasznie płascy. To aż boli, bo zróżnicowanie postaci mogłoby tu być naprawdę spore. Tymczasem mamy typowego Paladyna, typową maginię i typową kapłanke. Nawet próby rozwinięcia rywalizacji między Risą a Fredericką spełzają na niczym, bo twórcy nie chcą tego rozegrać w jakiś bardziej sensowny sposób. Szkoda, bo to mógł być całkiem niezły motyw.
Kończąc tę sekcję muszę wspomnieć o stworkach, które towarzyszą naszym bohaterom. W poprzednim sezonie Maple i Sally zdobyły odpowiednio żółwia Syrup i liska Oboro. Z kolei tutaj wszyscy bohaterowie otrzymali własne pety. Ale, żeby było ciekawiej, okazało się, że Syrup i Oboro są… Pokemonami? Ale bez spoilerów - po prostu twórcy ”nieco” zgapili pewien koncept znany z przygód Asha/Reda.
Złe średniego początki
Tu powinienem przejść do fabuły, ale jej tu ponownie nie ma. Nawet odważyłbym się napisać, że jest pod tym względem nieco gorzej niż poprzednio. Tam przynajmniej twórcy pokazywali jak Maple zdobywa nowe zdolności, a tutaj albo je ma “znikąd” albo tylko wspomina skąd je wzięła. Ba, niektóre skille pojawiają się u niej raz i nic o nich nie wiadomo. Ktoś tego kompletnie nie przemyślał.
Ale to jest jeszcze do przełknięcia. Gorzej, że drugi sezon od początku nastawił mnie nieco negatywnie do siebie - przez pierwszy odcinek. Zepsułem swój żenadometr podczas oglądania go. Nie wiem co było gorsze - to, że jedna z postaci została przerobiona na wersję loli (!!!!) czy idiotyczne stroje na końcu. Rozumiem, że preview tego odcinka pojawił się w okolicach świąt, ale - serio - można było wtedy dać po prostu całość. Tak to nie ma sensu.
Jeśli chodzi o “odmłodzenie” jednej z ważniejszych postaci to ten motyw pojawia się jeszcze w kilku kolejnych odcinkach, ale w pewnym momencie - na szczęście - twórcy albo o tym zapomnieli albo zrezygnowali. Oby to drugie i oby nigdy więcej tak nie robili.
Co ciekawsze, najjaśniejszym punktem sezonu było jego zakończenie. To zadziwiające, ale sprawiło, że mam nadzieję na o wiele lepszy sezon trzeci (który został tym samym w pewnym sensie zapowiedziany). Trochę zmyło to niesmak po początku.
Dodam jeszcze kilka słów o muzyce i animacjach. Jeśli chodzi o moje doznania dźwiękowe to ani opening ani ending mi nie przypadły do gustu. Na szczęście twórcy pozostawili battle theme z pierwszego sezonu. Co do animacji to przez 90% czasu są te same, co poprzednio. Niestety, w kilku momentach zmienia się na jakieś pseudo 3D, które wygląda paskudnie.