Co za miejsce, nie do życia
Ostatnio publikuję niewiele treści o „życiu NPCów”. Najwyższa pora to nadrobić ;).
W grach komputerowych zwiedzamy różne światy. Jedne wydają się nam bardziej niebezpieczne niż inne. Smoki, trolle, bandyci, mutanty, policja – wszystko zdaje się chcieć wyrządzić krzywdę Bohaterowi. No właśnie, a co z przeciętnym NPCem?
Żeby było jasne, nie mam tu na myśli questgiverów czy kowali albo sklepikarzy, lecz szarych, bardzo często bezimiennych NPCów, którzy są po prostu statystami. Standardowo, nazwijmy takiego gostka Stanley i przyjrzymy się jego życiu.
Wydaje się, że światy z typowego RPGa są najbardziej niebezpieczne dla naszego Stanleya. Nic bardziej mylnego. Jeśli ma gdzie spać to wstaje rano (jeśli nie to po prostu jest cały czas na nogach), idzie zrobić swoje i wraca do domu lub błąka się bez celu po mieście/wiosce. Bandyci go nie interesują, bo ci trafiają się na szlakach. Smoki? Jeśli nie zaatakuje miasta to też go nie obchodzą. Jedynym zagrożeniem może być Bohater. Jednakże, z powodu swojej ogólnej bezużyteczności, Stanley może co najwyżej zostać okradziony przez początkującego Bohatera. No, chyba, że ten akurat zrobił quicksave i chce sprawdzić czy da się zabić wszystkich Stanleyów na mapie… Ale po quickloadzie wszystko wraca do normy, więc można się przyzwyczaić.
O wiele bardziej niebezpieczne wydają się być gry z serii GTA. Tutaj faktycznie, taki Stanley nigdy nie wie kiedy Bohater postanowi zacząć strzelać na lewo i prawo. I nie ma tu quickloada (albo bywa bardzo rzadko), więc taki Stanley jest zagrożony w każdej chwili. Jasne, policja prędzej czy później zneutralizuje Bohatera… ale ten, w przeciwieństwie do biednego Stanleya, trafi do szpitala/aresztu i wyjdzie szybko. A Stanley? Jeśli ma szczęście to załoga karetki go uratuje. Jeśli ma pecha, zniknie jak wielu innych wokół niego.
Ktoś mógłby powiedzieć, że Stanley nie ma się czym przejmować w RTSach i one są dla niego najbezpieczniejsze. Otóż nie. Bowiem tam Stanley nawet nie ma swojej cielesności. Jest zaledwie cyfrą, określającą wielkość państwa lub (w niektórych przypadkach) miasta. W przypadku wojny nikt nawet się nie przejmie czy taki Stanley zginął czy nie.
Co ciekawe, jednymi z najbezpieczniejszych światów dla Stanleya są te z serii Assassin’s Creed. Jedyne co może go w nich zabić to nuda i monotonia, bowiem Bohaterowie mają najczęściej zakaz mordowania postronnych. Stanley może zatem łazić bez celu po mieście i liczyć, że nie zabije go skrypt lub jakiś złoczyńca.
Choć światy z AC i tak ustępują jeszcze innym – z gier sportowych. Ot, Stanley jest zaledwie jednym z kibiców, spędzającym cały swój żywot na trybunach. Jego jedyną rolą jest podrygiwanie i zakładanie odpowiednich koszulek. W czasie meczu nikt nawet nie zauważy, że Stanley zmieni strój i stronę trybun w zależności od tego, kto akurat wygrywa.
A który świat według Was jest najlepszym miejscem dla NPCa?
Do zobaczenia za trzy tygodnie!