Średnia podróż
Gdyby w Sèvres dodać kategorię „najbardziej przehype’owane anime 2023” to ta produkcja powinna się tam koniecznie znaleźć.
Choć pewnie narażę się fanatykom tej produkcji to postanowiłem wyrazić swoją opinię w formie niniejszej recenzji. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, że jest to jakieś bardzo słabe anime, bo tak też nie jest. Nawet początkowo porównywałem je z przygodami Kino, które swego czasu mnie urzekły. Jednak z każdym kolejnym odcinkiem zaczynałem dostrzegać mankamenty Frieren: Beyond Journey's End. Ale po kolei.
Po zakończeniu podróży…
Główny wątek anime kręci się wokół ponadtysiącletniej elfki-maga Frieren i towarzyszących jej osób. Serial rozpoczyna się od celebracji ich zwycięstwa nad Królem Demonów. Zwykle w takim momencie dostajemy retrospekcje, ale nie w tym przypadku. Zamiast tego, Frieren rusza w dalszą podróż… A potem w następną, osiemdziesiąt lat później, już z nową ekipą. Generalnie, idzie po swoich śladach, wspominając co się działo za tamtym razem. Od początku jednak jest jasne, że podróż do tamtego miejsca jest „króliczkiem” i nie dotrą tam w 28 odcinków. To zrozumiałe.
Niestety, praktycznie każdy odcinek w pierwszej połowie sezonu ma ten sam schemat: drużyna gdzieś dociera, Frieren przypomina sobie jak poprzednio tu dotarła (pierwsza retrospekcja), coś się dzieje związanego bardziej lub mniej z demonami i/lub poprzednią drużyną, retrospekcja uzupełniająca pierwszą, nowa drużyna coś robi, trzecia retrospekcja pokazująca, że poprzednio stało się coś bardzo podobnego. Ot, taki schemat fabularny. Rzecz w tym, że o ile w przypadku wspomnianego na początku Kino's Journey - the Beautiful World - the Animated Series dostawaliśmy jakieś informacje o miejscu, do której dotarła tamta protagonistka, tak tutaj tego mi brakowało. W większości nie interesowałem się co to za miejsce i kim są ci wszyscy ludzie. Szczególnie, że setting to standardowy świat fantasy. Nic nowego, ani nadzwyczajnego tu nie ma.
Z kolei druga połowa sezonu całkowicie odeszła od wątku podróży. Przestój ten nazwałem „Turniejem Trójmagicznym”, choć z tym z Harry’ego Pottera ma niewiele wspólnego… Poza tym, że składa się z trzech części i dotyczy magów. Niemniej, taki arc ma sens, choć – jak na mój gust – był zdecydowanie zbyt długi. Jasne, nieco urozmaicił fabułę, ale też niewiele do niej wniósł. Do tego twórcy przepełnili go niepotrzebnymi fillerami. Podczas oglądania miałem wrażenie, że twórcy pozazdrościli Turniejowi Mocy z DBS i próbowali zrobić coś podobnego… Tyle, że skondensowali to w 10 odcinkach.
...należy zebrać drużynę.
No dobrze, omówiłem z grubsza fabułę, pora pomyśleć nad postaciami. Sęk w tym, że praktycznie wszystkie są płaskie i brak im charakteru. Dotyczy to także protagonistów, między którymi brakuje także jakiejś chemii.
Frieren, jak napisałem, ma ponad tysiąc lat, jest elfką i magiem. I w zasadzie tylko tyle mogę o niej napisać, ale nie będę taki. Z całą pewnością jest pełna sprzeczności. Z jednej strony stała się znana, ponieważ pomogła pokonać Króla Demonów, po czym przez jakieś 80 lat podróżowała samotnie po świecie. Z drugiej strony, jej bezmyślność (np. wpadanie ciągle w tę samą pułapkę, co zakrawa o głupotę) i różne wady (np. lenistwo czy kupowanie zbędnych rzeczy) sprawiają, że nie mam pojęcia jak tego dokonała. A, jej hobby to zbieranie dziwnych przedmiotów, eliksirów oraz zaklęć i ten wątek przewija się gdzieś w tle, najczęściej jako element humorystyczny.
Druga osoba z drużyny, czyli nastolatka o imieniu Fern, także jest magiem. Mimo różnicy wieku, to ona jest tą „rozważną” w drużynie i często „matkuje” Frieren. Z grubsza, Fern ma 3 nastroje: 1. jest neutralna lub szczęśliwa, 2. jest o coś wkurzona lub obrażona, 3. żre lub wybiera żarcie na poprawę swojego nastroju. Oczywiście, ma też swoje momenty „powagi”, ale są dość rzadkie. Właściwie jej rolą jest bycie przy Frieren, choć między nimi nie widać żadnej konkretnej relacji. Niby ma być uczennicą elfki, a tak naprawdę tylko kilka razy jest to jakoś widoczne.
Uzupełnieniem trio jest czerwonowłosy chłopak imieniem Stark, który jest wojownikiem. O jego osobowości mogę napisać jeszcze mniej. Poza tym, że jest tchórzem, który potrafi zebrać się na odwagę… Stark jest tu tylko po to, by pojawił się jakiś wątek romantyczny między nim a Fern. Innej roli dla niego nie widzę.
Niestety, przez taki dobór postaci w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy faktycznie są one potrzebne. Równie dobrze można było wykreślić ze scenariusza Frieren i puścić w świat tylko Fern i Starka… Albo wykreślić ich oboje i co jakiś czas dawać elfce tymczasowego kompana… Albo zrezygnować z wątku romantycznego i opisać podróż jedynie Frieren i Fern. Każde z tych rozwiązań nieco urozmaiciłoby fabułę.
Warto też kilka słów poświęcić innym ważnym postaciom, czyli poprzedniej ekipie Frieren. Króla demonów pokonali: Himmel – typowy bohaterski bohater, do tego zakochany w Frieren (przypominam: ponadtysiącletniej elfce); Heiter – kapłan-pijak oraz Eisen – krasnolud-wojownik (a jakże). I to, w sumie, tyle ile jestem w stanie o nich napisać. Tylko Himmel ma jakąś osobowość, odgrywa jakąkolwiek większą rolę i czuć chemię między nim a Frieren. Heiter niby też jest na początku nieco lepiej przedstawiony, ale wciąż przez większość czasu ekranowego jest pijany. Niemniej, ta ekipa byłaby dużo ciekawsza i wolałbym obejrzeć ich wspomnienia z podróży i walki niż perypetie Fern i Starka.
Co do pozostałych postaci to, cóż, jak pisałem nie bardzo przejmowałem się tymi, które protagoniści mijali po drodze. Jednak druga połowa, ta z „Turniejem Trójmagicznym” jest pod tym względem inna. Tutaj dostajemy kilkunastu magów, którzy mają własną historię, cele i pragnienia. Nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że mają osobowość. Ale co z tego, skoro ani wcześniej ich nie ma, ani nie wiadomo czy pojawią się później. Innymi słowy – kompletnie nie interesowałem się nimi.
Warto też przyjrzeć się kwestiom technicznym. Podobały mi się animacje i efekty wizualne, zwłaszcza podczas walk lub po prostu używania magii. Podobały mi się także tła i wygląd miejsc odwiedzanych przez bohaterów. Niestety, tego samego nie mogę powiedzieć o twarzach postaci. Szczególnie od boku wyglądały dziwnie. Do tego praktycznie jeden i ten sam zestaw min dla wszystkich (choć z drobnymi wyjątkami). W kwestii udźwiękowienia nie mam żadnych zastrzeżeń.