Dwuosobowa spychologia (z twistem)

BLOG
239V
user-93393 main blog image
MajinYoda | 17.08, 11:57
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Co trochę mam wrażenie, że nie znajdę już żadnego ciekawego MSMa. A jednak, zawsze uda mi się coś wygrzebać z czeluści internetu. Zadziwiające, ile tego typu tekstów wciąż powstaje.

Przed Wami tekst pt. “Środki masowego przekazu a problem przestępczości” autorstwa Andrzeja Bałandynowicza i Jarosława Michalskiego, który został opublikowany na łamach czasopisma The Prison System Review w 2023 roku (nr 120). I, przyznam szczerze, co trochę zerkałem na początek artykułu, by upewnić się, że faktycznie został opublikowany w 2023 roku, a nie dekadę wcześniej.

Ale po kolei. „Wstęp” pominę, bo jest to typowy początek artykułu – nic, czego mógłbym się jakoś mocno przyczepić (choć coś by się znalazło, ale szkoda mi miejsca). Zacznę od punktu „Przemoc i agresja w mediach”:

Chociaż zjawiska przemocy i agresji towarzyszyły człowiekowi od zawsze, niektórzy obserwatorzy współczesności skłonni są przyjąć tezę, że żyjemy w czasach, w których osiągnęły one swoje apogeum.

Miło, że Autorzy dostrzegają takie „niuanse” jak obecność przemocy „od zawsze”. Rzadko się zdarza, przyznaję.

Zdaniem M. Binczyckiej-Anholcer przemoc jest obecnie zjawiskiem powszechnym; obejmuje wszystkie dziedziny życia, środowiska społeczne, grupy zawodowe i wiekowe.

I niby wszystko spoko, nawet przypis jest, ale jest to tekst z 2003 roku. Dlaczego Autorzy odnoszą się do 20-letniego tekstu? Nie ma nic nowszego?

Przemoc stała się zjawiskiem społecznym, wręcz nieodłącznym elementem życia współczesnego człowieka. Przemoc pojawia się we wszystkich formach komunikacji masowej i dotyczy telewizji, prasy, książek, komiksów, Internetu, kaset video, reklam, filmów, bajek dla dzieci.

Ciekawe, że Autorzy wspomnieli o bajkach dla dzieci. Ciekawe czy mieli na myśli „kreskówki” czy także baśnie typu Czerwony Kapturek albo Jaś i Małgosia? Jak myślicie? Bo choć jest tu przypis – do artykułu p. Bałandynowicza z 2006 roku pt. Przemoc w środkach masowego przekazu - to nigdzie nie mogę znaleźć tego tekstu. Do tego, przez wzgląd na rok publikacji, nie patrzcie na to, że Autorzy w 2023 roku powołują się na kasety video ;). Poza tym, że nazwa chyba powinna być zapisana przez „w”, ale to drobiazg :P.

Źródło

Znaczący wpływ mediów na kształtowanie świadomości społecznej, zwłaszcza najnowszych nośników informacji opartych na technologiach informatycznych, spowodował, że zagadnienie występującej w nich przemocy od dłuższego czasu jest przedmiotem zainteresowań specjalistów różnych dziedzin.

Najwyraźniej Autorom weszło w krew rzucanie frazesami. Jakie to są te „różne dziedziny”? Socjologia? Pedagogika? A może architektura? Albo muzykologia? To też są dziedziny, drodzy Autorzy. Nie pytałbym, ale ,jak się pewnie domyślacie, nie ma tu przypisu.

Są oni zaniepokojeni faktem promowania w coraz większym stopniu kultury strachu, polegającej na epatowaniu aktami przemocy i reprezentowaniu negatywnej wizji świata.

Znowu nie ma tu żadnego przypisu. Zatem nie wiem jacy „oni” są zaniepokojeni.

(…) Jednak badania amerykańskie i niemieckie dowiodły, że przemoc i agresja pokazywane w telewizji wyzwalają takie same bądź podobne zachowania u dzieci i młodzieży w życiu.

I ponownie Autorzy powołują się na artykuł jednego z nich. Ciekawe czemu nie dali przypisu bezpośrednio do tych badań? Też mogę sobie napisać, że badania japońskich i burkinafasońskich naukowców dowiodły, że spychologom należy odbierać wszystkie stopnie i tytuły naukowe oraz odesłać ich na dodatkowe kursy z metodologii i dawania źródeł swoich „wynurzeń”. Tak było, nie kłamię.

Badania psychologiczne potwierdzają podwyższenie poziomu zachowań agresywnych u dzieci oglądających przemoc w mediach i korzystających z gier komputerowych opartych na przemocy.

Oczywiście, domyślacie się jakie badani psychologiczne Autorzy mają na myśli? A figa – nie ma tu przypisu :D. Więc nigdy się tego nie dowiemy :D.

Pora na punkt „Znaczenie telewizji”:

Telewizja, dążąc do zwiększenia oglądalności, stara się pokazywać wydarzenia spektakularne, wstrząsające, niezwykłe. Pokazuje wszystko to, co odbiega od normalności: samolot zostaje porwany, rolnik ucina kosiarką nogi własnego dziecka, sąsiad morduje sąsiada.

Uff, dobrze, że prasa nigdy by nie opublikowała na przykład zdjęć umierającego Otto von Bismarcka. Ależ ta telewizja je zła, prawda?

(…) Połowa osób występujących w amerykańskiej telewizji bierze udział w jakiejś konfrontacji z użyciem przemocy, choć w istocie rzeczywistość taka dotyczy ok. 1% Amerykanów.

A te procenty, przepraszam, skąd Autorzy wzięli? A, racja - ponownie od p. Bałandynowicza. Jasne, rozumiem. Po prostu Autorzy zakładają, że przez te 17 lat nic się nie zmieniło. Nie wiem też czy Autorzy mają na myśli rozmaite programy typu „Jerry Springer” czy po prostu aktorów.

(…) Szczególny niepokój badaczy budzi jednak to, że sceny agresji i okrucieństwa stanowią stały komponent wielu filmów dla dzieci. Większość animowanych filmów adresowanych do najmłodszej widowni to brutalne kreskówki, które codziennie emitują zwłaszcza prywatne stacje telewizyjne. W wielu tego typu filmach ma miejsce skrajnie agresywny sposób postępowania w sytuacjach trudnych.

I pojawiła się moja ulubiona liczba „większość”. Co to znaczy, Autorzy? Bo wciąż nie mam zielonego pojęcia.

(…) Rodzime produkcje typu „Bolek i Lolek” i „Reksio” musiały ustąpić miejsca produkcjom z nowym, brutalnym i agresywnym bohaterem, który obecny jest choćby w produkcjach „Wojownicze Żółwie Ninja”, „Power Rangers”, „Batman”. W kinach z kolei postaci z filmów wychowawczych, takich jak „Król Lew” czy „Pocahontas” przegrywają z nowym, brutalnym i agresywnym bohaterem.

Jestem mocno zaskoczony, że Autorzy jednak podali jakieś tytuły. Choć z późnych lat 90 (kto pamięta animowanego Batmana - ręka do góry ;)), ale jednak. Trzeba to docenić… Chociaż nie wiem czy wrzucanie do tego zestawienia Króla Lwa jest najszczęśliwsze – w końcu są tam dość brutalne sceny, prawda? Albo Autorzy oglądali jakąś inną wersję tego filmu.

a cartoon of batman standing on top of a building with a lightning bolt in the background .

Współczesne seriale animowane dla dzieci, zwłaszcza japońskie, uczą najmłodszych, jak osiągnąć sukces w szkole, domu czy na boisku, jak pokonać przeciwnika: trzeba go uderzyć, kopnąć, a najlepiej zabić.

Piękne frazesy, drodzy Autorzy. Tym razem przykładów już zabrakło, prawda? Pewnie chodzi o Dragon Ball, który leci na Polsacie – jak sądzicie?

Źródło

W sumie, nie chce mi się już opisywać filmów. Dlatego przechodzę do gier, pomijając też punkt o internecie (bo mam coś ważniejszego do napisania na temat tego artykułu, ale „nie uprzedzajmy faktów”):

W ostatnim okresie uwaga niektórych badaczy koncentruje się na przemocy w grach elektronicznych. Przeciętny użytkownik gier komputerowych to zwykle młody człowiek, uczeń lub student. Wśród gier zawierających komponent agresji bądź przemocy wymienia się między innymi „gry symulacyjne”, „gry przygodowe”, „wyścigi”, „strzelanki”, „gry strategiczno-wojenne lub ekonomiczne”.

„Zwykle” to dość szerokie pojęcie, drodzy Autorzy. Szczególnie, że współcześnie (czyli w 2024 roku) graczy poniżej 18 roku życia jest jakieś 20%. Ale przecież Autorzy nie zajrzą do statystyk, bo po co? I tak, nie ma tu żadnego przypisu.

Dokładne zbadanie tych gier przez W. Poznaniaka wskazuje, że nie są obojętne dla myślenia i odczuwania osób w nie grających, także dla ich systemu wartości, podejmowanych przez nie decyzji i zachowań.

„Tych”, czyli których, drodzy Autorzy? Wątpię, by pan Poznaniak przebadał wszystkie gry, które wyszły do 2003 roku (wtedy powstał jego tekst). Nie chce mi się szukać książki, w której zostało to opublikowane – bo dwudziestoletnie artykuły są mocno przestarzałe.

Autor zastrzega jednak, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi czy przemoc obecna w grach komputerowych czyni użytkowników tych gier osobami bardziej agresywnymi, czy też może jest tak, że po takie gry sięgają osoby o ponadprzeciętnej agresywności rozumianej jako cecha osobowości.

To jest dopiero ciekawe – Autorzy przytoczyli tekst, po czym go obalili… Zatem czemu został on użyty w tym tekście? Odpowiedzi brak.

(…) Zaangażowanie się dziecka w grę komputerową nie polega jedynie na biernej percepcji treści wizualnych, lecz uruchamia różne obszary jego aktywności. Młody gracz nie tylko obserwuje, lecz także osobiście dokonuje aktów brutalnej agresji.

Tu, o dziwo, muszę się z Autorami zgodzić. Wprawdzie nie wiem czemu piszą o „dzieciach” oraz czym są „różne obszary aktywności”, ale niech im będzie :P.

Gry oddziałują na wszystkie elementy postaw, czyli na aspekt intelektualny, emocjonalny i behawioralny. Niezależnie od faktu, że jest to agresja wirtualna, osoba grająca oswaja się z nią i nabiera sprawności w jej realizacji.

Tu z kolei przydałby się jakiś przypis lub przykład… Ale takowych brak. Ciekawe czemu? Czyżby Autorom zabrakło źródeł na poparcie swoich tez?

Przede wszystkim, żeby grać i wygrywać, gracz musi identyfikować się z bohaterem-agresorem, który zarówno zabija, jak i dokonuje wielu innych czynów wyrafinowanej przemocy i okrucieństwa.

Autorzy ponownie nie podają żadnych konkretów. Zero. Chciałbym, by wskazali, zabijanie w Car Mechanic Simulator (mogą sobie wybrać część) albo w Tetrisie. Odpowiedzi mogą przesyłać na PW.

(…) Niepodejmowanie przemocy uniemożliwia kontynuowanie gry i prowadzi do porażki. Natomiast zabijając przeciwników, grający zyskuje „nowe życie”, co umożliwia mu dalszą grę i ponowne zabijanie, za które nie otrzymuje żadnych kar, lecz atrakcyjne premie.

„Nowe życie” w 2023 roku? Ktoś tu chyba przespał ostatnie 25 lat rozwoju branży. No, chyba, że mowa o platformówkach. Dodatkowo, ponownie zapytam – czy chodzi o wszystkie gry?

W tym momencie zakończę, bo pora na obiecany w tytule twist. Pamiętacie jak na początku zastanawiałem się czy ten tekst aby nie powstał w 2013 roku? No, to się pomyliłem – tak naprawdę powstał w… 2008 roku. Zachęcam Was do zajrzenia do niego, choć różnice między nimi są niewielkie. Wstęp i śródtytuły zostały zmienione, wywalono badania i pozmieniano kilka zdań. Innymi słowy – p. Bałandynowicz najwyraźniej dopisał „współautora” do swojego 15-letniego tekstu. Aż jestem ciekaw co w tekście zrobił p. Michalski? Wymyślił inne śródtytuły? Lekko uwspółcześnił tekst (usunięto m.in. fragment o włoskim dubbingu anime)? Nie wiem i nie interesuje mnie to. Grunt, że dostał za to 140 ministerialnych punktów. No, skoro im taki układ pasuje to nie jest moja sprawa.

Jednak to jeszcze nie koniec! Przegrzebałem swoje archiwum i uświadomiłem sobie, że praktycznie ten sam tekst opisywałem na blogu w 2018 roku. Wówczas znalazłem go w książce z 2012 roku, ale tam podpisał się pod nim jedynie p. Bałandynowicz. Ponownie, zmiany były jedynie kosmetyczne, choć o wiele mniejsze niż w tekście „z 2023 roku”. Nazwać to skandalem to nie napisać nic.

Tak szczerze, pierwszy raz mam ochotę zgłosić tak ordynarnezachowanie Autorów. Ale tego nie zrobię. Za dużo zachodu, a i tak nikt z tym nic nie zrobi. Choć, moim zdaniem, za takie coś powinno się pozbawiać stopni i tytułów naukowych oraz nakładać wysokie kary finansowe.

Zostawiam Was z tą smutną myślą oraz linkiem do „oryginału” (jeśli tak można w ogóle nazwać ten artykuł).

Do zobaczenia za tydzień!

Oceń bloga:
12

Komentarze (14)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper