TOP 10- FILMY, KTÓRE MIAŁY POTENCJAŁ NA HIT A WYSZEDŁ Z TEGO KIT

BLOG
450V
TOP 10- FILMY, KTÓRE MIAŁY POTENCJAŁ NA HIT A WYSZEDŁ Z TEGO KIT
Paulos84x | 05.12.2021, 22:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Niektóre filmy przed swoją premierą wydają się być pewniakami do tytułu kasowego przeboju. Czasem twórcom wydaje się, że są skazani na sukces mając w rękawie takie asy jak obsada, budżet czy popularna licencja. Finalny efekt jednak może zaskoczyć i nie zawsze jest to miła niespodzianka. Poniżej przedstawiam listę 10 filmów, które miały potencjał do tego by być hitami, a z perspektywy czasu zostaną zapamiętane jako straszne kity.

MIEJSCE 10

R.I.P.D

Licencja komiksowa, pokaźny budżet i Ryan Reynolds oraz Jeff Bridges w obsadzie. To zwiastowało spory hit zwłaszcza, że konkurencja w postaci innych zwariowanych komedii sci-fi jest bardzo mała. Finalnie „R.I.P.D” nie okazał się kompletną klapą i przy dużej dozie dobrej woli można się na nim nawet i dobrze bawić. Ale z całą pewnością jest to jedynie cień dobrego rozrywkowego kina jakie zapewniali swego czasu choćby „Faceci w czerni”. Gdzie tkwi problem? Pomiędzy głównymi bohaterami brak jest jakiejkolwiek chemii. Zarówno Bridges jak i Reynolds to doświadczeni rzemieślnicy. Każdy z nich z osobna potrafi stworzyć świetną komediową kreację. Jako para jednak wypadają niezwykle blado. Filmowi nie pomaga również brak charyzmatycznego przeciwnika co tylko uwypukla miałkość scenariusza. Ogółem, powstał więc film rozczarowujący co potwierdziły mizerne wyniki w box-office.

MIEJSCE 9

GHOSTBUSTERS (2016)

Reboot klasycznej komedii z lat osiemdziesiątych wzbudził jeszcze przed premierą najwięcej zamieszania ze względu na damską obsadę. Tytułowymi duchołapami w nowej wersji filmu były cztery kobiety, w których role wcieliły się Melissa McCarthy, Kristen Wiig, Kate McKinnon oraz Leslie Jones. Obsada więc podobnie jak przed laty składała się z doświadczonych komików. Sama zmiana płci głównych postaci bynajmniej nie byłaby żadnym problemem gdyby scenariusz pozwalał się wykazać doświadczonym aktorkom. Można byłoby przeboleć to, że sama historia jest mało wyszukana. W końcu oryginalne filmy z serii pod tym względem też nie porywały i przedstawiały proste jak drut historyjki. Przymknąć oka niestety już nie można na gagi, które są tylko cieniem tego co widzieliśmy w oryginale sprzed ponad 30 lat. Humor jest wymuszony i nawet przy dużej dozie dobrej woli aktorki nie są w stanie ze swoich kwestii wyciągnąć niczego co niosłoby jakikolwiek komediowy potencjał. Do tego dochodzi brak wyczuwalnej skali zagrożenia z jakim muszą się zmierzyć tytułowe bohaterki. Tak miałkiego i beznadziejnie napisanego antagonisty kino dawno nie widziało. Ogólnie rzecz biorąc „Ghostbusters” z 2016 roku to słaba komedyjka, która mimo wszystko niesłusznie została okrzyknięta feministycznym kiczem. Kiczem jest owszem, ale nawet męska obsada nie byłaby w stanie uratować tego filmu.

MIEJSCE 8

SHOWGIRLS

Paul Verhooven po gigantycznym sukcesie „Nagiego instynktu” miał całe Hollywood u stóp. Mógł przebierać w scenariuszach, nie martwić się o budżet i liczyć na to, że samo jego nazwisko przyciągnie do kin tłumy. W końcu kto nie byłby ciekawy kolejnego filmu reżysera, który nie boi się przekraczać granic w pokazywaniu seksu i przemocy w swoich filmach. Kolejny film oparty podobnie jak poprzedni na scenariuszu Joe Esterhasa miał więc potencjał na ogromny komercyjny sukces. Temat jaki poruszał czyli brutalny świat showbiznesu był nośny i dawał możliwości do pokazania tego czego do tej pory twórcy w kinie bali się pokazać. I film oczywiście opowiada o zepsuciu i brutalności świata rozrywki, ale robi to niestety w sposób nijaki i pozbawiony jakichkolwiek emocji. Sceny, które miały szokować finalnie wzbudzają co najwyżej odruch ziewania. Dlaczego tak się dzieje? Być może to wina obsady z Elisabeth Barkley, która nie ma w sobie tyle charyzmy co choćby Sharon Stone, która była jednym z mocniejszych punktów „Nagiego instynktu”. Nawet jednak Stone na miejscu Barkley nie uratowałaby filmu, którego scenariusz jest tak naprawdę o niczym. To nie jest spójna historia z jakimkolwiek morałem. To zestaw scen, które udają tylko, że tworzą logiczny ciąg przyczyno-skutkowy. Przemiana głównej bohaterki jest przez to kompletnie niewiarygodna. Nawet sceny seksu, które miały przyciągnąć przed ekrany widzów są pozbawione jakiejkolwiek energii. Całość jest nudna co wydaje się być tym bardziej dziwne, że zarówno reżyser, scenarzysta czy wreszcie sam temat dawały nadzieje na film, który rozgrzeje do czerwoności widzów. I może i tak się stało choć raczej wynika to z tego, że osoby które zainwestowały w bilet do kina wyszły z seansu czerwone z wściekłości z powodu straconego czasu i pieniędzy.

MIEJSCE 7

SUPER MARIO BROS

To jedna z pierwszych dużych kinowych ekranizacji gier komputerowych. I jak w soczewce pokazuje wszystkie błędy jakie popełnia Hollywood próbując przenieść gry na kinowy ekran. Przede wszystkim materiał źródłowy został potraktowany przed scenarzystów jako przeszkoda w pracy, którą skrzętnie trzeba ominąć. Finalnie fabuła pasuje do wesołego charakteru gier o włoskim hydrauliku jak pięść do nosa. Jaki był sens przeistoczenia historii znanej z kolorowych platformówek do mrocznej wizji dziwnego i mrocznego świata? Tego nie wie nikt, zapewne nawet twórcy tego „dzieła”. Gdyby jeszcze ta mroczna wizja była w jakikolwiek sposób ciekawa i intrygująca można byłoby całość potraktować jako reinterpretację prostej historyjki o dwóch hydraulikach. Historia opowiedziana w filmie jest jednak tak chaotyczna i dziurawa, że trudno w się w niej połapać. Nie wynika to oczywiście ze złożoności scenariusza, a raczej z ogromnej liczby absurdów jakie nam on serwuje. Gwoździem do trumny jest strona realizacyjna tej produkcji. Wysoki budżet jest tu niewidoczny, a efekty specjalne już w chwili premiery wzbudzały niezamierzony uśmiech politowania. Z perspektywy czasu film można więc traktować jedynie jako ciekawostkę. A to zdecydowanie za mało by poświęcić mu niemal dwie godziny swojego cennego czasu.

MIEJSCE 6

BEN-HUR

Po obejrzeniu tego filmu na usta ciśnie się tylko jedno pytanie: komu potrzebny był ten remake? Nowy „Ben-Hur” jest pozbawiony jakiegokolwiek charakteru i chwilę po obejrzeniu napisów końcowych wylatuje w całości z pamięci. To o tyle smutne, że na całą produkcję wyłożono niemałe pieniądze. Cóż jednak z tego skoro ewidentnie widać, że ani scenarzysta, ani aktorzy, a już tym bardziej reżyser, nie mieli żadnego pomysłu na to by uczynić z tego tytułu przynajmniej średniaka. I trudno tutaj dalej pisać coś więcej o tym filmie. Dosłownie, nie ma o czym…

MIEJSCE 5

TERMINATOR GENYSIS

Nikt nie oczekiwał po tym filmie poziomu choć zbliżonego do legendarnej „dwójki”. To miał być po prostu dobry letni blockbuster i w założeniach początek nowej serii. I jak wyszło? Źle, a nawet bardzo źle. Scenariusz jest dziurawy jak ser szwajcarski i na dodatek kompletnie nieumiejętnie odwołuje się do fabuły poprzedników. W pewnym momencie widać, że twórcy sami pogubili się w swoich pomysłach na uatrakcyjnienie historii. Wyszedł z tego jeden wielki misz-masz o podróżach w czasie i alternatywnej rzeczywistości. Scenariuszowe głupotki byłyby mimo wszystko do przełknięcia gdyby film oferował przynajmniej efektowne sceny akcji. Pod tym kątem jak na wysokobudżetowe widowisko sci-fi jest bardzo słabo. Efekty specjalne nie robią żadnego wrażenia, a inscenizacja scen walki niczym nie zaskakuje. Gwoździem do trumny okazał się najgorszy w historii wybór castingowy. W rolę Sarah Connor wcieliła się kompletnie nie pasująca do tej roli Emilia Clarke. Zdecydowanie najgorszy film z całej serii.

MIEJSCE 4

ROMANS-SIDŁO

O tym filmie pewnie wiele osób nawet nie słyszało. Choć to jedna z najdroższych komedii romantycznych w historii kina. Pokaźny budżet pochłonęły gaże aktorskie. Lista płac faktycznie robi imponujące wrażenie. Warren Beatty, Goldie Hawn, Diane Keaton, Nastasja Kinski, Andie McDowell, Josh Hartnett, Charlton Heston. Nie często można na ekranie w jednej produkcji zobaczyć aż tyle gwiazd. Cóż jednak z tego skoro scenarzysta nie bardzo wiedział czy chce opowiedzieć lekką historyjkę miłosną czy dramat obyczajowy. Finalnie jako komedia „Romanssidło” jest kompletnie nieśmieszne i pozbawione jakiejkolwiek lekkości i luzu. Jako film obyczajowy też film nie sprawdza się na całej linii podejmując temat zawodu miłosnego w sposób bardzo powierzchowny. Film kosztował niemal 100 milionów dolarów. Zyski (a właściwie przychody żeby być bardziej precyzyjnym) były 10 razy mniejsze. Niech to będzie stanowić najlepszą „rekomendację”.

MIEJSCE 3

BATMAN I ROBIN

Dwa pierwsze filmy o człowieku nietoperzu nakręcone przez Tima Burtona zyskały uznanie zarówno widzów jak i krytyków. Trzecia część nakręcona już przez Joela Shumachera zatraciła mroczny klimat znany z poprzednich odsłon. Ale to było dopiero preludium do tego co zafundować nam miała czwórka. „Batman i Robin” jest kiczowaty i niestety nie jest to kicz zamierzony. Wszystko w tym filmie wygląda jak parodia produkcji superbohaterskich. Dialogi są prostackie i sztuczne. Efekty specjalne i kostiumy nie zdradzają całkiem pokaźnego budżetu tej produkcji. Aktorsko film położony jest przez każdego członka obsady. Nie do końca jest to jednak wina odtwórców poszczególnych ról. Ze scenariusza napisanego na kolanie nikt nie jest w stanie cokolwiek sensownego wyciągnąć. Po obejrzeniu tego filmu pozostaje zatem całkiem spory niesmak. Całość jest bowiem nie tylko kiepska, ale najzwyczajniej w świecie infantylna i to na poziomie słabej kreskówki z Cartoon Network. Nie dziwne, że po premierze tego filmu Hollywood na długo zraziło się do produkcji z człowiekiem nietoperzem w roli głównej.

MIEJSCE 2

PLUTO NASH

Eddie Murphy w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku był gwarantem komercyjnego sukcesu. Jego gwiazda w nowym millenium zaczęła jednak bardzo blednąć do czego z całą pewnością przyczyniły się takie „twory” jak właśnie „Pluto Nash”. Nakręcona za zawrotną jak na komedię kwotę ponad 100 milionów dolarów produkcja zarobiła zawrotne … 7 milionów. W czym tkwił problem? Infantylny scenariusz i grający na autopilocie Murphy na pewno przyczynili się do klapy tej produkcji. Największym mankamentem tego filmu jest jednak jego strona realizacyjna. Budżetu tego filmu kompletnie na ekranie nie widać. Co więcej, większość scen wywołuje niezamierzony uśmiech. W przeciwieństwie do gagów. Bo te są źródłem zdecydowanie uczucia zażenowania niż rozbawienia. Ogólnie rzecz ujmując- nie jest ani śmiesznie, ani widowiskowo. Chyba że za widowiskową uznamy klapę jaką odniósł ten film. Zdecydowanie zasłużoną.

MIEJSCE 1

365 DNI

„365 dni” w przeciwieństwie do pozostałych produkcji na liście odniósł naprawdę spory sukces komercyjny. I to nie tylko w Polsce. Nie zmienia to jednak faktu, że wysokie miejsca zajął nie tylko na liście najlepiej zarabiających produkcji, ale również największych filmowych paździerzy. Ale zacznijmy może od oczekiwań. Te nie były specjalnie spore. Jednak hitowa książka na podstawie, której powstał i intrygujące połączenie romansidła z softporno dawały nadzieję na odważną produkcję będącą przeciwwagą do kolejnych polskich komedii romantycznych. Może i naiwną ale przynajmniej nietypową jak na polskie warunki. Ostatecznie jednak powstał z tego film kompletnie o niczym, który niemal w całości jest wstępem do trzech ostrych scen łóżkowych. Chemii pomiędzy dwójką postaci nie ma żadnej co z góry przekreśla film jako romans. Pod kątem fabularnym jest jeszcze gorzej. Historyjka jest nie tylko żenująco prosta, by nie powiedzieć – wręcz prostacka. Największym problemem jest to, że opowiedziana jest w sposób tak chaotyczny i niespójny, że jako całość film sprawia wrażenie kilku teledysków połączonych bez składu i ładu w jedną całość. Czasem ma się wręcz wrażenie że sceny można byłoby ułożyć w dowolnej kolejności i film miałby tyle samo logiki i ciągłości. Po premierze wiele osób zarzucało że tytuł ten szkodzi psychice widzów gdyż romantyzuje przemoc. Zarzut wg mnie chybiony. Aby bowiem tak faktycznie było „365 dni” musiało by o czymś opowiadać. A jako zlepek scen jego szkodliwość bardziej wynika z kiepskiej formy niż treści, której po prostu tu nie ma. To idealny przykład tego jak filmu nie robić.

Oceń bloga:
1

Który z poniższych filmów uważasz za najgorszy?

R.I.P.D.
44%
Ghostbusters (2016)
44%
Showgirls
44%
Super Mario Bros
44%
Ben Hur (2016)
44%
Romanssidło
44%
Terminator Genysis
44%
Batman i Robin
44%
Pluto Nash
44%
365 dni
44%
Pokaż wyniki Głosów: 44

Komentarze (2)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper