PLUSY I MINUSY XBOX GAME PASS
Xbox Game Pass dla jednych jest rewolucją w świecie konsol o znaczeniu porównywalnym z choćby wprowadzeniem trybu online. Dla drugich to przekleństwo i niebezpieczny trend. I jak to zwykle bywa w życiu i jedni i drudzy mają swoje racje. Poniżej przedstawiam najistotniejsze i wg mnie najczęściej pojawiające się w różnych dyskusjach plusy i minusy abonamentu Microsoftu.
PLUS: „ZA TĘ CENĘ MAM W CO GRAĆ”
Xbox Game Pass daje dostęp do katalogu setek gier za stałą miesięczną opłatę. I właśnie dla wielu osób relacja tej kwoty do ilości tytułów znajdujących się w bibliotece Game Passa jest najmocniejszym atutem usługi. Wiele osób wychodzi z założenia, że do szczęścia nie potrzebuje nic więcej niż te tytuły, które udostępnia Microsoft. Tacy szczęściarze rocznie za swoje hobby zapłacą w najdroższym wariancie 660 zł. Czy to dużo? Wszystko zależy od tego jak wiele czasu poświęcamy swojemu hobby. Dla przeważającej większości ten wydatek wbrew pozorom będzie relatywnie niską kwotą. Dziś cena premierowej gry to około 300 zł. Wielkie hity nawet wiele miesięcy po swojej premierze często utrzymują pułap cenowy na poziomie powyżej 100 złotych. 660 zł to więc koszt załóżmy średnio 1 premierowej gry i 4 starszych pozycji. Czy gracze przed erą Game Passa kupowali rocznie więcej niż 5 gier? Bardzo często tak. A trzeba zważyć, że powyższe wyliczenia zakładają najdroższy możliwy wariant cenowy abonamentu, który w praktyce jest znacznie niższy. Pomijam kwestię kombinatorstwa związanego z zakładaniem nowych kont czy korzystaniem z VPN-owskich sztuczek. Jest wiele innych sposobów by za Game Passa płacić mniej. Microsoft oferuje promocje, a kupno usługi na kilka miesięcy z góry na ogół wiąże się z często znacznymi rabatami. Wracając jednak do sedna sprawy. Dla wielu graczy abonament stał się sposobem na zaoszczędzenie pieniędzy. Po co kupować kolejną nową grę jeśli jest co nadrabiać z katalogu gier już obecnie dostępnych? A jeśli jakiś tytuł wyjątkowo nas interesuje jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo że zawita on prędzej czy później do Game Passa.
MINUS: „TE GRY NIE SĄ MOJE”
Microsoft jak ognia unika w kontekście swojej usługi słowa „wypożyczalnia”. Ale jakkolwiek by nie obracać kota ogonem- Game Pass jest niczym innym jak wypożyczalnią gier. Żaden z tytułów nie należy więc do gracza co dla wielu osób dyskredytuje abonament już na samym wstępie. Trudno uznać utratę dostępu do swojej ulubionej pozycji w momencie, w którym akurat miało się ochotę ją wypróbować albo dokończyć za komfortową perspektywę. Sam ostatnio to odczułem na przykładzie „Medium”, które Microsoft wycofał z usługi raptem kilka tygodni po zapowiedzi tego faktu. Na dwa dni przed usunięciem tej pozycji z katalogu postanowiłem do niej powrócić i ukończyć kierując się zwykłym materialnym podejściem- „skoro zapłaciłem już za dostęp do niej to bez sensu byłoby teraz płacić pełną cenę za pudełko by ją dokończyć”. Czy takie „zmuszanie się” do gry akurat w tym momencie, w którym to nie gracz ma na to największą ochotę jest przyjemne? To pytanie raczej retoryczne. Oczywiście granie w ostatnim dniu dostępu do gry, której nie zdążyliśmy ukończyć nie jest żadnym wielkim cierpieniem, ale jakby nie patrzeć odbiera nieco frajdy z obcowania z pozycją, którą w przypadku pudełkowej wersji ogralibyśmy na swoich własnych „zasadach”. Jednak wypożyczanie gier wiąże się dla wielu osób z jeszcze jedną być może większą niedogodnością. Do swoich ulubionych tytułów nie jesteśmy w stanie powrócić po ich opuszczeniu z biblioteki Game Passa. A obecnie jest to zdecydowanie bardziej dotkliwe niż jeszcze dekadę temu. Gry bowiem „starzeją się” coraz lepiej. W wiele tytułów z 2012 roku w 2022 roku gra się równie przyjemnie jak w chwili premiery. Czy analogicznie gry z 2002 roku były równie strawne w 2012 roku? Niekoniecznie. Oczywiście nie chodzi o to, że dawniej gry po dekadzie od swojej premiery przestały być grywalne. Po prostu ewolucja pod względem mechaniki i grafiki gier w latach 2000-2010 była znacznie większa i widoczna niż w kolejnej dekadzie. Wielu graczy więc zapewne po ograniu tytułu chciałoby do niego wrócić po jakimś czasie i przejść go zupełnie od nowa. W przypadku pudełkowych wydań wiąże się to z odgrzebaniem płyty spod sterty kurzu. W przypadku gdy jedynym źródłem gier jest dla nas abonament często powrót do znanych i lubianych serii jest niemożliwy. Choć oczywiście nie zawsze tak jest. Microsoft już wiele razy wycofywał głośne tytuły by za kilka miesięcy udostępnić je ponownie. Tylko w tym przypadku jesteśmy znów zdani nie na własny wybór, a z góry ustalony. Co ma prawo komuś po prostu nie odpowiadać.
PLUS: „TYTUŁY NA WYŁĄCZNOŚĆ W DNIU PREMIERY W CENIE ABONAMENTU”
Lista tytułów ekskluzywnych na konsoli Xbox One, zwłaszcza na tle konkurencji, wypada bardzo słabiutko. Microsoft jednak od dłuższego czasu stara się robić wszystko by nadrobić straty na tym polu czego wymiernym efektem jest zakup kolejnych studiów deweloperskich. Cykl produkcyjny gier to jednak nie jest obecnie rok czy dwa, ale nierzadko kilka lat. Stąd też na efekty prac zakupionych przez Microsoft studiów przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać. Choć prawdziwy wysyp premierowych tytułów dopiero przed nami to już ostatni okres zimowy stanowił przedsmak tego co może czekać nas w kolejnych latach. Zimą 2021 roku Microsoft wydał nowe Halo, nową Forzę Horizon i parę innych tytułów, które miały status konsolowych ekskluzywów (czyt. ukazały się również na PC, ale nie na innych konsolach niż Xbox). Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że w przyszłych latach będzie tylko lepiej. I wszystkie te tytuły na wyłączność w dniu swojej premiery powędrują do Game Passa. Stawia to w świetnym położeniu zwłaszcza właścicieli najnowszego i najmocniejszego modelu Xboxa Series X. Wiele tytułów wydawanych przez Microsoft będzie wyciskać ostatnie soki z konsoli, która wciąż nie rozwinęła jeszcze skrzydeł. Czy coś takiego mogło się choćby śnić posiadaczom konsol poprzednich generacji? Czy posiadacze Playstation 2, Xboxa 360 czy Nintendo Wii mogli mieć świadomość, że zagrają w dniu premiery w każdą flagową grę popularnej i cenionej serii? Oczywiście, że mogli, ale tylko wtedy gdy posiadali portfel bez dna. Więc odsetek graczy, którzy w dniu premiery mieli okazję zagrać w każdą wydaną ekskluzywną grę był podejrzewam znikomy. Game Pass daje taką możliwość dodatkowo gwarantując, że tytuły na wyłączność będziemy ogrywać bez ryzyka, że za kilka tygodni znikną z katalogu. I choć zapewne nie wszystkie gry spełnią pokładane w nich nadzieje, to nie wierzę, że tak uznane studia jak Bethesda, Blizzard, Turn 10, Rare czy Obsidian nie dostarczą nam wielu tytułów, które z miejsca staną się klasykami w swoim gatunku. Ale najlepiej przekonać się o tym samemu. A będą to mogli uczynić bez czekania abonenci Game Passa
MINUS: „ALE JA WOLĘ ZAGRAĆ W 5 PORZĄDNYCH GIER NIŻ W 105, KTÓRE MNIE ŚREDNIO INTERESUJĄ”
Katalog Xbox Game Pass robi wrażenie jeśli chodzi o ilość znajdujących się nim pozycji. W związku z tym, że każda gra wydana przez Microsoft będzie się w nim znajdować na stałe, liczba tytułów w Game Passie będzie coraz większa. Nierealne jest jednak by wszystkie gry z katalogu idealnie trafiły w nasze gusta. Siłą rzeczy więc każdy gracz będzie musiał dokonać selekcji wybierając z setek pozycji kilka które naprawdę go interesują odrzucając te, które interesują go mniej. Nie każdemu taka grzebanina przypadnie do gustu. Zwłaszcza tym, którzy stawiają na przechodzenie małej ilość gier poświęcając im maksimum uwagi. Wielu przeciwników abonamentów woli kupić 5 naprawdę interesujących gier, które idealnie trafiają w ich gust niż tracić czas na 10 razy więcej tytułów, które w większości są dla nich przeciętne. Mało realnym jest również to by każda pozycja dostępna na rynku, która nas naprawdę interesuje znalazła się w Game Passie. Opłacający abonament nie raz więc stoją przed dylematem- kupić nową część swojej ulubionej serii czy poczekać aż się ukaże w usłudze? I w tym momencie warto zadać sobie kilka kolejnych pytań. Czy granie na konsoli powinno się wiązać z dylematami czy czystą frajdą płynącą z rozgrywki? Czy warto rezygnować z gry na premierę bez gwarancji że kiedykolwiek ukaże się w Game Passie? Czy warto płacić za abonament, w którym nie ma dokładnie tego czego oczekujemy? Z góry wiadomo jak na te pytanie odpowiedzą przeciwnicy flagowej usługi Microsoftu…
PLUS: "DZIĘKI GAME PASS GRAM W GRY, KTÓRYCH BEZ ABONAMENTU PEWNIE NIGDY BYM NIE SPRAWDZIŁ"
Gry to obiektywnie rzecz biorąc drogie hobby. 99.99% graczy musi więc stale dokonywać wyboru – na co wydać ciężko zarobione pieniądze. Sprawy nie ułatwia fakt, że wersje demonstracyjne praktycznie przeszły do lamusa co wiąże się z tym, że zakup produktu za często ponad 200 złotych jest de facto zakupem kota w worku. Nie każdy takie ryzyko chce podejmować. I właśnie dla takich osób Game Pass może być ratunkiem. Abonament umożliwia sprawdzenie produkcji, na które prawdopodobnie szkoda byłoby nam wydać pieniądze. A często życie potrafi zaskoczyć i gra co do której nie pokładaliśmy wielkich nadziei okazuje się sporą niespodzianką. Sam tego doświadczyłem choćby w przypadku Strange Brigade. Gdyby nie Game Pass pewnie bym tej produkcji nigdy nie sprawdził. Jednak skoro jest w katalogu to cóż szkodziło spróbować… I okazało się że szkody nie było tu absolutnie żadnej bo Strange Brigade przykuło mnie przed telewizor na długie godziny. I choć nie jest to tytuł wybitny to nie żałuję poświęconemu mu czasu. Czy bez Game Passa zainteresowałbym się tytułem. Wątpię.
MINUS: "ALE JA JUŻ WSZYSTKIE CIEKAWE GRY DAWNO MAM"
To bardzo często pojawiający się w dyskusjach minus usługi, który jest w istocie rzeczy najbardziej subiektywny. Wartość katalogu Game Passa będzie dla każdego inna. Osoby, które posiadają lub dawno zakończyły większość interesujących ich gier dostępnych w usłudze pewnie poczują się rozczarowane pozostałą zawartością. Ale czy to oznacza, że sama usługa jest słaba? Absolutnie nie. Obiektywnie bibliotekę powinno się oceniać przez pryzmat jakości występujących w niej gier bez zważania czy osoba X lub Y tę grę już przeszła. Trochę inaczej sytuacja wygląda w przypadku gdy do Game Passa trafia gra, która była już wcześniej dostępna w ramach Games with Gold. W takim przypadku jestem w stanie zrozumieć rozczarowanie pewnej grupy osób. W końcu Xbox Game Pass Ultimate to de facto połączone dwie usługi- klasyczny Game Pass i właśnie Xbox Live Gold w ramach, którego udostępniane jest Games with Gold. W sytuacji gdy do Game Passa trafia gra dostępna wcześniej w ramach GwG można poczuć się nieco oszukanym- płacimy drugi raz za to samo. Czy to wina samego Microsoftu? Patrząc chłodnym okiem nie bardzo. Jest bowiem grupa osób, które z Game Passa zaczęły korzystać dopiero po pojawieniu się w GwG danej gry. Trudno pozbawiać te osoby dostępu do danej gry tylko dlatego, że część innych posiadaczy abonamentu tę grę pobrała już wcześniej.