Ci co nie czytają książek mają wąskie horyzonty myślowe - ale czy na pewno?
Wiele osób mówi, że ci co nie czytają książek ma wąskie horyzonty myślowe.
Dodać warto, że pewne środowiska trąbią na alarm bo przeciętny Polak rzadko sięga po jakąś książkę i przeważnie jej nie kończy. Organizuje się wydarzenia kulturalne mające promować czytelnictwo, a nawet wydaje się pieniądze na jego ( czytelnictwa ) rozwój.
Osobiście pragnę zaznaczyć, że ten tekst nie odnosi się do każdego fana czytanek. Ale poruszę temat prawdziwego fanatyka literatury.
1 - Czyli o tym dlaczego to fani czytanek mogą mieć wąskie horyzonty
Zapenwe każdy słyszał, że jak ktoś nie czyta książek to ma wąskie horyzonty myślowe... A to dobre. Może wielu zarzuci mi nieznajomość tego stwierdzenia jakim są horyzonty myślowe.
Ale sądzę, że osoba która ma szerokie horyzonty potrafi dostrzec ( w przypadku kultury - odnosząc się do mojego wpisu ) potencjał innych mediów. Załóżmy, że ktoś woli czytać komiksy od tradycyjnych czytanek ( sam jestem taką osobą ) , albo woli coś obejrzeć lub pograć w jakąś grę.... Czy to oznacza, że taka osoba skazuje samą siebie na głupotę? Otóż nie! Każde z nas obcuje ( lub obcowało ) z mediami takimi jak komiksy, animacja, filmy, seriale czy nawet gry video. Zapewne też każde z Was potrafi wymienić tytuły z tych mediów które są mądre... Co z tego, że w komiksach jest dużo ilustracji itp? Komiksy, animacja i gry itp. oferuję łatwiejszą do przyswojenia formę przekazywania treści, to trochę jakby przełknąć bardzo gożką pigułę oblaną czekoladą. Uważam, że jak ktoś mówi, że książki są lepsze bu uczucie dotyku kartki, bo zapach druku to mamy do czynienia z kultem formy, a nie o to tutaj chodzi. Kult formy nie powinien górować nad kultem treści.
Ponadto te "głupie książki" zwane komiksami za sprawą tak wyklinanych przez fanów klasycznej kultury ilustracji, obrazków potrafią łatwiej przekazać treść. W przypadku książki by poznać jakąś sytuację przebijasz się przez kilka stron opisów, komiks potrzebuje na to tylko kilku ilustracji. Tak samo inne media, potrafią dać nam to samo co książki, ale w łatwiej przyswajalny sposób.
Jednakże "szerokie" horyzonty fanów literatury pozwalają im wyklinać kogoś bo przyswaja książki w niewłaściwej formie, np. e-book'ów - mówiło się nawet, że w Chinach rozwija się analfabetyzm, bo obywatele tego kraju zamiast sięgać po papierowe książki wolą ich cyfrowe odpowiedniki. Warto dodać, że gdy poseł na sejm Pan Roman Giertych za czasów swojej kadencji w rządzie PiS jako minister edukacji dobierał dzieciom lektury szkolne w internecie wynurzyła się nauczycielka która stwierdziła, że niewłaściwy dobór lektur doprowadzi do szerzenia się analfabetyzmu wśród dzieci.
Skoro już mowa o nauczycielach. Intelektualiści zarzucają fanom gier video, że poznają tylko świat przez same gry i jak czegoś w nich nie ma to istnieje to całkowicie poza ich wyobrażeniem. Jednak ten mit można odnieść także do fanów literatury bo bywają np. nauczyciele tacy jak moja polonistka, która tak żyła książkami, że truła miesiąc o bigosie z dziczyzny podczas omawiania "Pana Tadeusza" w liceum i można powiedzieć, że gdyby Adam Mickiewicz nie umieścił tej potrawy w swojej epopei to ona ( bigos ) istniałaby poza wyobrażeniem tej literatki.
Jak więc można zobaczyć samo czytanie książek nie czyni intelektualistą, natomiast obcowanie z tym co można określić mianem "antykultury" nie musi być trucizną dla mózgu.
2 - Promowanie czytelnictwa - nieświadomy kabaret na żywo
Swego czasu młodzież z pewnego liceum zaprosiła mnie na wydażenie promujące czytelnictwo. I szczerze powiem, że niepotrzebnie straciłem 5 godzin mojego życia, które mogłem poświęcić na przeczytanie jakiegoś komiksu. Ale do rzeczy!
Ci ludzie robili co mogli by wypromować czytanie książek i pokazali, że: mają ogromny ból łepetyny bo ktoś ma inne hobby niż oni ( co jest IMO dziecinne ) i nie umieją tego zrobić jak należy.
Zaczęto od przedstawienia "Sąd nad książką". Książka ( w tej roli jakaś uczennica ) na ławie oskarżonych wysłuchuje jak uczniowie zarzucają jej marnowanie życia, nudę itp. dorośli zaś jej bronią i atakują uczniów. Ostatecznie książka słyszy wyrok skazujący, ale przerywa go w połowie i wygłasza jaąś jałową w swej treści mowę... - jak ma mnie to zachęcić do czytania książek? ....nie wiem.
Był też występ gdzie w niedalekiej przyszłości zakazano książek pod karą śmierci, a ludzie tylko grali w gry video... Cóż, tego ne opiszę, bo to była żenua.
Międzyczasie dzieci z tego straszyceum puszczały filmy promujące czytelnictwo... No dobra, ale jak zgraja młokosów cztający książki na szkolnym korytarzu ma mnie zachęcić by zamiast kolejnego numeru Sonica zaliczyć Romeo i Julię? I jak fakt, że ktoś ma na półce książki Stevena Kinga ma wszystkich przekonać do czytania książek? Ok. Rozumiem, że Steven King ma pięknie brzmiące nazwisko, ale wielu pisarzy je ma, jak choćby Fiodor Dostojewski i wielu innych... Ale co ich nazwiska mówią przeciętnemu sączycielowi coli o ich twórczości i treści ich dzieł?
Pominę milczeniem promowanie książek tym, że biblia jest jedną z nich, bo ładnie pachnie druk i papier jest miły w dotyku bo to już po prostu czysta głupota.
Ale po co są te wydarzenia? Ja nie mam bólu o to, że ktoś nie podziela któregoś z moich zainteresowań. Dlaczego? Bo dla mnie ważne jest tylko i wyłączie to, że sam potrafię czerpać z nich jakąkolwiek radość, fakt narzucania komuś takiego czy innego sposobu na spędzenie czasu wolnego jest dla mnie przejawem posiadania głupoty - czyli atrybutu kogoś o wąskich horyzontach myślowych.
3 - Pisarze nie zawsze lepsi
Sapka zna każdy, ale pominę go... Wiadomo co ten pan odstawił więc nie ma co się powtarzać. Poświęcę tę część mojego wpisu nikomu innemu jak naszej noblistce, pani Oldze Tokarczuk.
Pani T. jest naszą dumą narodową, ale nie dla mnie. Mimo iż coś tam napisała i mogę się z nią zgodzić co do konieczności walki o prawa zwierząt to jednak uważam ją za osobę o wąskich horyzontach myślowych. Nie chodzi już o jej sprzeczny światopogląd, ale o jej ból, że nie nadąża za kulturą.
Pani T. krytykuje współczesną literaturę i współczesne media popkulturowe. Znana jest z tego, że kocha klasyczny styl pisania książęk i trudne słownictwo - które w mojej opinii czyni narrację książki sztuczną i nierzeczystą w swej naturze. Ale dlaczego pani T. ma o to ból? Dlaczego w mowie noblowkiej truła przez godzinę o swojej niechęci do popkultury? Nie obchodzi mnie to. Jak istnienie tego co dla niej jest antykulturą ujmuje jej w czymś to niech po prostu to zignoruje!
Ja dla przykładu nie jestem fanem treści typu "nie czytała waćpanna Dziadów części trzeciej? - parsknął szlachcic z rodu Wielkopolskich do zawstydzonej radziwiłówny, na której twarzy pojawił się panieński rumieniec jak na twarzy dzieciny", ale czy truję o tym na każdym kroku? Nie.
Piszę o tym by pokazać, że świat jest pełen paradoksów i ci co szczycą się swoim intelektem mogą nie mieć go wcale. To tyle w temacie.