Spin-offy serii Resident Evil #1 - Resident Evil Survivor
Witam wszystkich serdecznie w moim pilotażowym blogo-cyklu , w którym przestawię wam gry będące spin-offami świetnej serii jaką jest Resident Evil. Przelecimy sobie przez te mniej znane tytuły chronologicznie. Na pierwszy ogień pójdzie Resident Evil Survivor.
Gra zadebiutowała w Europie pod koniec marca 2000 roku na pierwsze Playstation, a więc niecałe dwa miesiące po wydaniu Code Veronica na Playstation 2. Można uznać, iż był to skok na kasę Capcomu, który chciał jeszcze nieco wydoić, z będącej na fali popularności trzech pierwszych odsłon Resident Evil. Wersja europejska oraz japońska obsługiwała pistolet świetlny – GunCon marki Namco, jednak ze względu na trudną dostępność nie będę opisywał jego funkcjonalności. Ot taka ciekawostka.
RE Survior to pierwszoosobowa strzelanka. Jak to bywało w erze PSX, gra nie obsługiwała dwóch gałek analogowych, więc poruszaliśmy się za pomocą d-pada, a gdy przyszło nam strzelać, wciskaliśmy przycisk odpowiedzialny za celowanie i wtedy d-pad zamieniał się w celowniczek. Sterowanie postacią odbywa się za pomocą tank controls. Szkielet rozgrywki jest podobny do głównej serii. Walczymy z zombiakami, zbieramy przedmioty i przemierzamy kolejne lokacje. Należy zaznaczyć, że gra jest bardziej liniowa. Nie latamy tu po lokacjach rozwiązując zagadki, a przemy do przodu. Czasem znajdzie się jakaś odnoga czy dwie, ale generalnie backtracking tu nie istnieje. Jedynie w momentach gdy znajdziemy klucz albo kartę dostępu, wtedy można powiedzieć o minimalnym backtrackingu. W niektórych momentach gra stawia przed nami wybór ścieżki, jaką możemy postąpić, wtedy gra się niejako rozgałęzia, jednak nie trwa to długo, albowiem szybko wracamy na główną drogę ku celu. Przechodząc przez lokacje występują charakterystyczne dla serii animacje otwierania drzwi.
W grze występują klasyczne dla serii zielone roślinki, służące do leczenia, a także czerwone oraz niebieskie do mieszania z zieloną. Oprócz tego znajdziemy wspomniane klucze do drzwi oraz oczywiście amunicję. Do pistoletu amunicja jest nieskończona, więc można strzelać bez opamiętania, zwracając jedynie uwagę na czas potrzebny do przeładowania magazynku. W grze znajdziemy także strzelbę, granatnik oraz magnum. Walka która powinna być siłą napędową gry nie jest jakoś specjalnie satysfakcjonująca. Głównie strzelamy tu do zombiaków. Gdy znajdują się blisko, kamera automatycznie zaczyna się przesuwać w kierunku najbliższego przeciwnika. Czasem wprowadza to chaos, gdy jakiś truposz zajdzie nas od tyłu, wtedy kamera przeskakuje z jednego przeciwnika na drugiego. Oprócz zombi przyjdzie nam strzelać też do lickerów oraz hunterów znanych z głównych odsłon. Ci drudzy są najgorszą wersją z całej serii. Potrafią się wręcz teleportować przy nas i zagradzać przejście, a do tego często atakują w grupach. Najlepiej poświęcić na nich strzały ze strzelby. Co jakiś czas pojawia się też Tyrant, którego model jest identyczny jak Mr.X z drugiej części Resident evil. Początkowo myślałem, że jego funkcja jest taka sama co w drugiej odsłonie, więc pierwsze co zrobiłem to przed nim uciekłem. Okazuje się jednak, iż jest to mini boss i to pojawiający się nader często. Do tego nie jest wymagający i można spokojnie powalić go strzałami z pistoletu.
Fabuła jest umiejscowiona jest na wyspie Sheena, po wydarzeniach z oryginalnej trylogii. W intrze jesteśmy świadkami lecącego helikoptera, do którego uczepiony jest jakiś mężczyzna. Po chwili mężczyzna spada, a helikopter rozbija się nieopodal. Z wraku wyskakuje bohater gry, który jak się okazuje cierpi na amnezję i niczego nie pamięta. Ma ze sobą tylko pistolet. Przedzierając się przez miasto, opanowane przez zombiaki, dociera do dzwoniącej budki telefonicznej. Nieznany głos w słuchawce nazywa nas Vincentem i mówi, że jesteśmy mordercą. Trzeba powiedzieć, że voice acting jest tutaj kiepski i jest chyba nawet gorszy niż w pierwszej odsłonie. Scena rozmowy głównego bohatera z matką, powinna przejść do legendy, tak samo jak scena z „Jill sandwich”.
W dalszej części opisze ciąg dalszy fabuły wraz z jej zakończeniem, więc osoby cierpiące na spoilerofobie powinny przejść do następnego akapitu. Po zakończonej rozmowie przedzieramy się dalej, w zależności od wyboru przez szpital lub kasyno. Docieramy w ten sposób do kanałów, a w nich do ukrytego pomieszczenia, na którego ścianach wisi masa zdjęć, w tym naszego protagonisty. Ktoś robi prywatne dochodzenie w naszej sprawie. W pewnym momencie w do pomieszczenia wchodzi dzieciak i przestraszony na nasz widok zaczyna uciekać. W pogoni docieramy do więzienia. Tam z notatek dowiadujemy się, że korporacja Umbrella porywała młodych mężczyzn z różnych części świata do przeprowadzania na nich eksperymentów. Jednak więźniowie wzniecili rebelię, za co Vincent ich wszystkich pozabijał. Następnie wchodzimy do siedziby Umbrella. Tam gdy docieramy na najwyższe piętro, spotykamy małą dziewczynkę. Bohater próbuję wyciągnąć z niej jakieś informacje, jednak nagle pojawia się chłopiec z kanałów i zastraszając Vincenta oboje uciekają. Tropem dzieci docieramy do ich domu. Tam dowiadujemy się, że rodzice dzieci nie żyją, a chłopak postanowił uciec z miasta przez fabrykę. Vincent przysięga sobie, że będzie od teraz dobrym człowiekiem i wyrusza po chłopaka. Przedzierając się dalej docieramy do kompleksu badawczego, charakterystycznego dla serii. Tam odkrywamy produkcję Tyrantów na masową skalę. W końcu docieramy do chłopca i puzzle w historii zaczynają się układać. Chłopak nazywa nas Ark Thompsonem, który został na zlecenie Leona (tego z dwójki) detektywem pod przykrywką, mającym rozpracować działania Vincenta i zamieszane w niego eksperymenty na więźniach oraz produkcje Tyrantów. Wtedy rozlega się alarm o odliczaniu do samozniszczenia laboratorium. Rozpoczynamy ewakuację, a na drodze napotykamy prawdziwego Vincenta. Ten jednak długo nie zdążył z nami porozmawiać, gdyż zostaje zabity przez ulepszoną wersję Tyranta. Zabijając go, wsiadamy z odnalezionymi dziećmi do kolejki i jedziemy w kierunku lądowiska dla helikopterów. Tam okazuję się, że Tyrant przeżył i walczymy z jego zmutowaną wersją. Po pokonaniu odlatujemy helikopterem, a cały kompleks wybucha. Ledwo żywy Tyrant uczepia się helikoptera, lecz zaraz ginie po rakietach wystrzelonych z helikoptera. Thompsonowi i dzieciom udało się przeżyć - koniec.
Trzeba przyznać, że fabuła miała potencjał, jako, że w grze sterujemy tym złym, jednak nie wykorzystano go w pełni. Grę skończyłem w niecałe 4 godziny. Tu trzeba wspomnieć, że gra nie ma systemu zapisów. Całość należy ukończyć w jednym podejściu i dopiero na koniec można zapisać stan gry, i rozpocząć NG+ z zachowanym uzbrojeniem. Produkcja nie należy też do najłatwiejszych, amunicji nie ma za wiele, a przedmiotów leczących wystarczyło mi na styk do pokonania ostatniego bossa. To wszystko sprawia, że gra przypomina produkcję z automatu arcade. Gra została też średnio przyjęta, zyskując 39/100 puntków na Meracriticu.
Podsumowując dla prawdziwych fanów cyklu Resident Evil jest to gra warta sprawdzenia, dla pozostałych jest to raczej ciekawostka. Ot gra na góra dwa wieczory, mająca w rdzeniu rozwiązania znane z głównej serii i niejako poszerzająca lore świata gry.