Czym różni się serialowy Czarnobyl od prawdziwych wydarzeń?
Serialowy Czarnobyl od samego początku uzbiera świetnie opinie oglądających i oceny recenzentów. HBO trafiło w dziesiątkę z pomysłem na miniserię. Opierając się o prawdziwe wydarzenia, w kilku aspektach pozwolono sobie na znaczną wolność artystyczną.
Owa wolność artystyczna to nic złego. Mamy przecież do czynienia z serialem, nie dokumentem, więc uatrakcyjnienie odcinków leży w gestii producentów. Ci na szczęście nie zmienili zbyt wiele i serial bez większych przekłamań pokazuje to, co wydarzyło się 26 kwietnia 1986 roku w Czarnobylu.
Czarnobyl – recenzja serialu. Koniec świata
W czym miniserial Czarnobyl różni się od rzeczywistości? Przede wszystkim przedstawieniem niektórych postaci, ich zachowań lub w ogóle ich istnienie. Przykładem jest tutaj serialowa Ulana Khomyuk, która nie istnieje i została stworzona na potrzeby serialu z kilku różnych naukowców. Różnica pojawia się także przy postaciach Walerija Legasowa i Borysa Szczerbiny, którzy na miejsce katastrofy nie dotarli razem, pominięto też zwierzchnika Legasowa - Anatolija Aleksandrowa.
Większego dramatyzmu nadano samej katastrofie. Propaganda ZSRR oraz wersja serialowa pokazują, że w reaktorze doszło do eksplozji, która zawaliła pokrywę reaktora. A tak faktycznie się nie stało. Straż pożarna, która została wezwana na miejsce, nie przybyła, by gasić reaktor, a pożar tablicy rozdzielczej w hali turbin. Samo gaszenie pożaru wyglądało też inaczej. Ogień doszedł do dachu w kilka godzin po wybuchu pożaru w hali turbin, a pokrywa reaktora została naruszona podczas akcji gaszenia dachu ze śmigłowców, które zrzucały na niego bloki ołowiu, piasku, boru, dolomitu i gliny w myśl odcięcia dostępu ognia do tlenu.
Obecny w serialu grafit... niekoniecznie znajdował się na dachu. Być może w ogóle go tam nie było, gdyż tylko jedna osoba — żona strażaka — potwierdziła rzekomy grafit na dachu, który jednak miał być masą bitumiczną. Sam grafit pojawił się dopiero po tym, jak w wyniku eksplozji został porozrzucany po okolicy.
Co jeszcze? Pomijając mniejsze lub większe detale, warto zwrócić uwagę na teorię o rzekomej eksplozji o sile 4 megaton trotylu. Ta faktycznie zniszczyła, by miasto, gdyby... w ogóle taka sytuacja miała miejsce. A mając na uwadze zanieczyszczenie pierwiastków i inne izotopy niż obecne w wyliczeniach Moskwy, to nie miało prawa się zrealizować.
Ostatecznie jednak to niczemu nie ujmuje Czarnobylowi, który jako miniserial broni się chyba każdym odcinkiem i świetnie pokazuje, jak słaby jest czynnik ludzki i jak wygląda bagatelizowanie zaniedbań ze strony totalitarnego ustroju.